Paweł Jędrzejewski: Zbrodniarz, który z przyzwoleniem niemieckiego prawa nie został osądzony
Temat odpowiedzialności państwa niemieckiego wobec Polski za straty materialne i niematerialne (podnoszona ostatnio kwestia reparacji) stawia pytanie, jak powojenne Niemcy rozliczyły się ze swojej nazistowskiej przeszłości. Jedną z najbardziej oczywistych metod znalezienia odpowiedzi jest sprawdzenie, jak niemiecki system sprawiedliwości potraktował po wojnie nazistowskich zbrodniarzy. Nie urzędników, administratorów, nie trybiki w machinie nazistowskiego państwa, ale fanatycznych nazistów, którzy świadomie planowali i popełniali zbrodnie oraz byli inicjatorami i wykonawcami ludobójstwa na ludności cywilnej.
Analizując ostatnio powiązania niemieckiego programu mordowania pacjentów szpitali psychiatrycznych, czyli tzw. Aktion T4, z uruchomieniem w grudniu 1941 roku obozu śmierci w Chełmnie nad Nerem, natrafiłem na postać, której działalność wiąże te dwie sprawy. Nie jest to absolutnie żadne odkrycie, są to fakty doskonale znane historykom, ale nie oznacza to, że nie są warte przypomnienia.
Architekt zbrodni
Człowiek, o którym mowa, to Wilhelm Koppe. Urodzony w roku 1896, brał udział w I wojnie światowej, w roku 1930 wstąpił do NSDAP, a w 1931 rozpoczął karierę w SS. Już w 1934 dowodził SS w Gdańsku, następnie zarządzał Gestapo w Lipsku, po czym – od roku 1937 – był szefem Służby Bezpieczeństwa w Dreźnie. Po ataku Niemiec na Polskę został najpierw – decyzją Heinricha Himmlera – Wyższym Dowódcą SS i Policji oraz pełnomocnikiem Komisarza Rzeszy ds. Umacniania Niemczyzny w tzw. Kraju Warty (Poznańskie, Kujawy, część rejonu łódzkiego). Fanatyk wyższości rasowej Niemców, opętany ideą zgermanizowania tych terenów, skupił się w swojej działalności na prześladowaniu Żydów i Polaków zamieszkujących terytorium, na którym nominalnie rządził Namiestnik Rzeszy Arthur Greiser. Niektórzy historycy podkreślają, że dzięki swoim bliskim kontaktom z Himmlerem był on w znacznym stopniu niezależny od Greisera i samodzielnie podejmował decyzje o życiu i śmierci tysięcy zniewolonych ludzi. Z jego inicjatywy i pod jego kierownictwem Niemcy dokonywali mordów na polskiej inteligencji i duchowieństwie, brutalnych przesiedleń ludności polskiej z terenów Kraju Warty, mordowania niemieckich i polskich pacjentów szpitali psychiatrycznych (Aktion T4), a także eksterminacji Żydów. W 1940 roku przeprowadził masowy mord przy użyciu samochodowych komór gazowych na ponad 1500 niepełnosprawnych pacjentach z ośrodka opiekuńczego w Działdowie (Soldau). Był odpowiedzialny za egzekucję kilku tysięcy Żydów w Lesie Krążel koło Kazimierza Biskupiego. Część z tych ludzi została zamordowana z okrucieństwem przekraczającym wszystkie inne metody zabijania. Z opisu polskiego naocznego świadka zbrodni wynika, że zostali oni zepchnięci do dołów wypełnionych palonym wapnem, po czym zalani wodą, co spowodowało ich śmierć w najpotworniejszych męczarniach. Pod jego nadzorem i z jego udziałem uruchomiony został pierwszy obóz śmierci – w Chełmnie nad Nerem. Niemcy zamordowali w nim około 200 tysięcy ludzi, stosując ruchome komory gazowe na ciężarówkach. Ofiarami byli przede wszystkim Żydzi ze wsi i miasteczek na terenach polskich przyłączonych do Rzeszy oraz z getta w Łodzi, ale w roku 1942 zamordowano tu także tysiące Żydów z Czech, Niemiec, Luksemburga i Austrii. Wśród ofiar obozu byli też Romowie i Sinti, dzieci z Zamojszczyzny, dzieci z czeskich Lidic, polscy księża i zakonnice oraz sowieccy jeńcy wojenni.
W listopadzie 1943 roku Koppe został przeniesiony służbowo do Krakowa, gdzie otrzymał stanowisko Wyższego Dowódcy SS i Policji. Tam stał się jednym z najważniejszych funkcjonariuszy okupacyjnej władzy w tzw. Generalnej Guberni, zarządzającym terrorem wobec ludności polskiej. Wydawał rozkazy o pacyfikacjach, rozstrzelaniach zakładników, stosował odpowiedzialność zbiorową. To on zarządził w roku 1944 rozstrzelanie 100 Polaków w odwecie za nieudany zamach na Hansa Franka.
Polskie Państwo Podziemne wydało na niego wyrok śmierci. Zamach na Koppego został przeprowadzony 11 lipca 1944 w Krakowie przez 1 kompanię „Pegaz” Batalionu Parasol AK. Niestety, zamach się nie powiódł, zbrodniarz został jedynie raniony, a zginął jego adiutant. W tym samy miesiącu Koppe wydał rozkaz mordowania więźniów w trakcie opuszczania przez formacje niemieckie terenów okupowanych.
Po wojnie
Po zakończeniu wojny Koppe ukrywał się w Niemczech pod przybranym nazwiskiem, posługując się fałszywymi dokumentami. Przez długie lata pozostawał nierozpoznany i robił karierę – został dyrektorem fabryki czekolady. Aresztowano go dopiero w 1960 roku. W tym momencie niemiecki wymiar sprawiedliwości otrzymał od losu szansę na pokazanie swoich prawdziwych barw. W areszcie Koppe spędził ponad dwa lata, po czym został wypuszczony za kaucją wynoszącą kilkadziesiąt tysięcy marek. Przez ten czas prokuratura w Bonn pracowała nad aktem oskarżenia. Przesłuchano około 200 świadków i ostatecznie skierowano przeciwko Koppemu zarzuty o uczestniczenie w zamordowaniu co najmniej 145 tysięcy osób.
I co wtedy zrobił niemiecki sąd?
Najpierw proces był odkładany, przewlekany. Wreszcie w 1966 roku sąd zawiesił postępowanie na podstawie oceny stanu zdrowia oskarżonego. Stwierdzono u niego podwyższone ciśnienie. Zamiast wręczyć mu receptę na tabletki obniżające ciśnienie, wręczono mu zwolnienie od jakiejkolwiek odpowiedzialności. Puszczono mordercę bez rozliczenia jego przestępstw i zrezygnowano z kontynuowania sprawy, uznając oskarżonego za nienadającego się do osądzenia z powodu stanu zdrowia. Najwyraźniej uznano, że proces sądowy mógłby być dla niego zbyt stresujący.
Warto jeszcze dodać, że żądanie ekstradycji Koppego, zgłoszone przez władze komunistycznej Polski, spotykało się – co nietrudno zgadnąć – z odmową ze strony niemieckiej.
Nieosądzony
Człowiek odpowiedzialny za śmierć setek tysięcy ludzi, za ludobójstwo, terror, mordowanie na przemysłową skalę nie został ukarany – z przyzwoleniem niemieckiego prawa – za swoje zbrodnie. Niemiecki wymiar sprawiedliwości nie zdecydował się nawet na jego osądzenie.
Skąd ta rezygnacja z wymierzenia sprawiedliwości? Przecież Koppe to przestępca, który nie mógłby powiedzieć „tylko wykonywałem rozkazy” (najczęstsza linia obrony nazistowskich zbrodniarzy), bo to przecież on je wydawał. Może właśnie stąd?
Koppe dożył spokojnie 79 lat (zmarł w lipcu 1975 roku).
Gdy ktokolwiek i kiedykolwiek powie mi, że Niemcy rozliczyli się po wojnie ze swojej narodowej przeszłości oraz że trzeba ich dziś oceniać nie na podstawie tego, co robili ich przodkowie w czasach nazizmu, ale tego, jak oni uczciwie osądzili winy poprzednich pokoleń, odrzucając tym samym ich spuściznę, będę odpowiadał na to jednym imieniem i nazwiskiem: Wilhelm Koppe.