Grenlandia. Co zrobi Donald Trump?
Flotylla dotarła do tej największej wyspy świata 9 lipca i natychmiast rozpoczęła się budowa wielkiej bazy lotniczej, której zadaniem było wykrywanie i powstrzymanie zagrożeń ze strony Sowieckiej Rosji. Zadanie było porównywane pod względem skali do budowy Kanału Panamskiego. Tak powstała baza lotnicza Thule, którą po dziesięcioleciach przekształcono w Pituffik Space Base - bazę Sił Kosmicznych USA. Jest to najbardziej wysunięta na północ stała siedziba amerykańskich sił zbrojnych, zapewniająca Stanom Zjednoczonym i partnerom w NATO obserwację przestrzeni kosmicznej i zaawansowane możliwości wykrywania rakiet. Pituffik Space Base spełnia kluczową rolę w systemie ostrzegania przed atakiem nuklearnym. Bez niej nie można by uważać terytorium Kanady i Stanów Zjednoczonych za odpowiednio chronione. W bazie stacjonują jednostki systemu wczesnego ostrzegania, które dysponują lotniskiem obsługującym ponad 3 tysiące lotów rocznie. Mieści się tam także najbardziej na północ wysunięty port głębokowodny na świecie.
Szokujący pomysł Trumpa?
Gdy zaprzysiężony przed kilkoma godzinami na prezydenta USA Donald Trump w trakcie swojej pierwszej kadencji zaczął mówić o chęci kupienia Grenlandii, media potraktowały to niepoważnie. Przedstawiano to jako rzekomo kolejny szokujący - oderwany od realiów - pomysł nieprzewidywalnego prezydenta.
Czy rzeczywiście pomysł kupienia Grenlandii jest szalony?
Luizjana i Alaska
Bo czy kupno obszaru od innego państwa z zamiarem przyłączenia go do Stanów Zjednoczonych jest czymś nowym, zaskakującym lub dziwacznym?
Oczywiście, że nie jest. Wystarczy wspomnieć zakup przez Stany od Francji w roku 1803 gigantycznego obszaru zwanego Luizjaną. Za około 25 milionów ówczesnych dolarów, USA nabyły ponad 2 miliony km², obejmujących obecne 13 stanów. Transakcja ta podwoiła wówczas powierzchnię USA.
Można też wspomnieć o słynnym zakupie Alaski od Imperium Rosji w 1867 roku za ówczesne nieco ponad 7 milionów dolarów. To też było sporo powierzchni: około 1.5 miliona km². Te obydwie transakcje przeszły do historii jako najkorzystniejsze zakupy w dziejach ludzkości. Amerykanie wykazali się wielką mądrością. O ile lepiej kupować tereny za dolary, niż je zdobywać na wojnie kosztem ludzkich istnień!
Dania sprzedała raj
To może kupno przez Stany Zjednoczone terenów od Danii byłoby czymś bezprecedensowym?
Również nie. Dania sprzedała już USA tzw. Duńskie Indie Zachodnie w roku 1917 za 25 milionów dolarów. Obecnie teren ten znany jest jako Wyspy Dziewicze. Jest to baśniowa, rajska kraina składająca się z trzech dużych i około 50 małych, tropikalnych wysp na Morzu Karaibskim w archipelagu Małe Antyle.
Złoto za Grenlandię
W takim razie może pomysł zakupu Grenlandii jest czymś, nad czym nikt nigdy wcześniej się w USA nie zastanawiał?
Nie. Taki pomysł jest znany bardzo dawna, bo od roku 1867. Amerykanie powracali do niego w roku 1910, 1946, 1955. Zawsze potrząsając workami ze złotem.
W takim razie, może propozycja nie była wysuwana wobec Danii i poprzestano na rozważaniu jej w Stanach?
Też nie. W 1867 roku USA zaproponowały Danii 5.5 miliona dolarów w złocie za Grenlandię i zakup zostałby zapewne sfinalizowany, gdyby rząd amerykański nie wycofał się z propozycji po tym jak Kongres odmówił zatwierdzenia traktatu o zakupie Duńskich Indii Zachodnich.
Z kolei w 1910 roku Dania była gotowa dokonać transakcji wiązanej, w efekcie której odzyskałaby Północny Szlezwik od Niemiec. Niestety, wybuch I wojny światowej pokrzyżował te plany.
Strategiczne znaczenie Grenlandii
W czasie II wojny światowej Stany Zjednoczone zajęły w roku 1941 Grenlandię za zgodą emigracyjnego rządu Danii, którą wtedy okupowała już III Rzesza. O decyzji przesądziły względy strategiczne. Niemcy byliby zbyt blisko Kanady i USA, gdyby pojawili się na Grenlandii. Po wojnie z całą mocą ujawniła się strategiczna rola wyspy. Grenlandia leży na najkrótszej trasie pomiędzy Moskwą a Waszyngtonem - w korzystnej połowie drogi pomiędzy tymi stolicami. Żeby zrozumieć jej militarne znaczenie, trzeba spojrzeć na globus, a nie na mapę. Na globusie widać wyraźnie, że najbliżej z Rosji do Stanów Zjednoczonych (pomijając Alaskę) nie jest- rzecz jasna - poprzez Europę i Atlantyk, ale nad Grenlandią.
W 1946 roku USA zdały sobie sprawę, że dla bezpieczeństwa swojego i całego Zachodu nie mogą zakończyć militarnej obecności na Grenlandii. Zaoferowały Danii znów złoto - dokładnie 100 milionów dolarów w złotych sztabkach - za wyspę. Oferta zawierała trzy propozycje: sprzedaż, dzierżawę na 99 lat, lub wyłączność na obronę wyspy. Dania odrzuciła wszystkie oferty. Wysuwając propozycję kupna wyspy, Amerykanie poinformowali rząd Danii, że - ze względów na bezpieczeństwo amerykańskiego kontynentu - prawdopodobnie i tak nigdy nie opuszczą wyspy. Ta zapowiedź uświadomiła Duńczykom powagę sytuacji.
Umowa w powiązaniu z NATO
Zimna wojna wchodziła w coraz bardziej niebezpieczną fazę. Dania zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie obronić terytorium 50 razy większego niż jej europejski obszar. W 1949 roku Dania przystąpiła do NATO. W kwietniu 1951 roku USA i Dania podpisały porozumienie o obronie Grenlandii. Pozwala ono Stanom Zjednoczonym na zakładanie i utrzymywanie baz wojskowych i wyznaczanie obszarów obronnych na wyspie, jeśli NATO uzna to za konieczne. Porozumienie obowiązuje tak długo, jak długo pozostaje w mocy traktat założycielski NATO. Najbardziej doniosłym rezultatem tego porozumienia było założenie bazy lotniczej w Thule, która zatrudniała około 10 tysięcy personelu. Jej rola w okresie zimnej wojny jest trudna do przecenienia dla bezpieczeństwa światowego. Można śmiało zaryzykować twierdzenie, że gdyby nie militarna obecność USA na Grenlandii, historia powojennego świata mogłaby potoczyć się zdecydowanie inaczej.
Temat wraca w obliczu globalnych zmian
Po zakończeniu zimnej wojny zainteresowanie Stanów Zjednoczonych Grenlandią radykalnie się zmniejszyło. Jednak w wieku XXI Grenlandia zwraca jak nigdy wcześniej uwagę światowych potęg - USA, Rosji i Chin. Powodów jest kilka. W dalszym ciągu, zwłaszcza w obliczu mocarstwowych inklinacji Rosji i ulegania przez nią wpływom Chin, Grenlandia ma kolosalne znaczenie strategiczne. Chyba najważniejszym aspektem nowej sytuacji jest fakt, że kto ma Grenlandię, ten kontroluje Arktykę. W perspektywie prawdopodobnych zmian klimatycznych stwarza to całkiem nowy problem - morskich szlaków. Kto będzie je kontrolował: Rosja, Chiny czy USA? Z punktu widzenia świata zachodniego powinny to być Stany Zjednoczone. W tej sytuacji jeszcze bardziej kluczowa staje się rola Grenlandii. Dawniej, zadaniem było chronienie przestrzeni powietrznej. Obecnie będzie nim także zapewnienie bezpieczeństwa szlaków morskich. Dania nie jest - z oczywistych względów - w stanie wykonywać tych zadań. Nie ma na to ani sprzętu, ani ludzi, ani środków. Unia Europejska nie ma ani woli, ani energii, ani wyobraźni. Ponadto, Grenlandia jest skarbcem naturalnych bogactw - ropy naftowej, gazu ziemnego i metali ziem rzadkich. To, kto je będzie wydobywał, jest pytaniem zarówno biznesowym, jak i podstawowym pytaniem strategicznym. Monopol Chin w wydobyciu metali ziem rzadkich już staje się zjawiskiem niebezpiecznym dla świata. Ponadto Chiny planują - razem z Rosją - Polarny Jedwabny Szlak i eksploatację zasobów Arktyki. Odległość od Szanghaju do Hamburga północną drogą morską jest o 6 tys. km krótsza niż trasa przez Kanał Sueski. To są problemy, od których rozwiązania zależą losy świata i setek milionów, a nawet miliardów ludzi.
Grenlandczycy dostaną ofertę jedyną w dziejach
Populacja Grenlandii jest porównywalna pod względem liczebności do Tomaszowa Mazowieckiego. Natomiast powierzchnia wyspy jest siedem razy większa od Polski, jakkolwiek trzy czwarte wyspy pokrywa (jeszcze) lód. Większość mieszkańców stanowią Inuici (zwani niegdyś Eskimosami). Jak reagują Grenlandczycy na plany Donalda Trumpa? Politycy wypowiadają się na "tak" i na "nie". Nie ma wśród nich zgody. Natomiast sondaż przeprowadzony przed kilkoma dniami przez amerykańską firmę badania opinii (Patriot Polling) wśród mieszkańców Grenlandii wykazał, że 57.3% biorących udział w ankiecie popiera wizję Trumpa, a 34.7% jest jej przeciwne. Stany Zjednoczone mogłyby zapłacić każdemu mieszkańców Grenlandii np. milion dolarów za wyrażenie zgody na przyłączenie wyspy do USA. To około 60 miliardów. Portal "24/7 Wall Street" ocenił wartość Grenlandii na 533 miliardy dolarów. Inne szacunki przekraczały nawet trylion.
Zdroworozsądkowy Trump
Donald Trump na pewno przejdzie do historii z wielu powodów. Przyłączenie Grenlandii do USA - gdyby się powiodło - byłoby na pewno jednym z jego najważniejszych osiągnięć. W swoim zainteresowaniu kupnem Grenlandii jest wizjonerem, ale także - przede wszystkim - kontynuatorem zdroworozsądkowego podejścia swoich poprzedników, którzy chcieli kupić wyspę już ponad 150 lat temu. Bo jeżeli nie Stany i nie teraz, to kto i kiedy w przyszłości zawładnie tą gigantyczną wyspą? A ktoś musi. Według logiki, która rządzi światem, będzie to któraś z potęg.
Czyli można to pytanie sformułować nieco inaczej: kto w Zachodnim Świecie życzyłby sobie, żeby były to Chiny lub Rosja?