Prof. Paweł Skrzydlewski: Dziś Niemców trzeba się bać
W Akademii Zamojskiej zakończyła się trzydniowa konferencja Schuman Trimarium Forum. Jakie są Pana Profesora główne wnioski z dyskusji podczas paneli? Co uważa Pan za najistotniejsze?
Prof. Paweł Waldemar Skrzydlewski: Konferencja była doskonałym przykładem dyskusji rzeczowej i ukazującej niezwykle aktualne problemy Europy, problemy skoncentrowane przede wszystkim na naszej tożsamości europejskiej. We wszystkich spotkaniach podkreślano, i to wydaje się mi najważniejszą dziś konkluzją z poczynionych spotkań, że Europa ze swymi narodami i suwerennymi państwami jest przede wszystkim dziełem wychowawczej działalności Kościoła Katolickiego. Innymi słowy wykazywano, że nie istnieje ona bez tego co Kościół wniósł w Jej życie. A zatem sama jedność europejska nie polega na unifikacji struktur administracyjnych, prawnych czy też ekonomicznych, ale na tym co leży w sferze życia duchowego ludzi.
Podkreślano, że Kościół przyniósł społecznościom europejskim nie tylko personalizm, czyli najważniejszą i najbardziej trafną wizję człowieka z jego godnością, prawami i podmiotowością, ale także Kościół dał narodom określony ład prawny oraz określoną kulturę społeczną, która tworzona jest na mocy poznanej prawdy. Kultura ta jest na wskroś personalistyczna i zarazem narodowa. Jej źródła tkwią w wolnej twórczości ludzi inspirowanych miłością człowieka i Pana Boga.
To co pragnę podkreślić, to to, że zarówno Węgrów jak i Słowaków, Polaków i Czechów, także nacje krajów bałtyckich oraz Ukraińców łączy przekonanie, że należy żyć tak, aby nie zatracić swej tożsamości, nie zatracić suwerenności poszczególnych państw. Temu przekonaniu towarzyszyło również silne dążenie do jedności, ale nie tej wynikającej z biurokratycznych struktur, z apriorycznej i ideologicznej polityki UE, ale jedności braterstwa narodów, społeczności wolnych i suwerennych, złączonych bardziej dobrowolną i serdeczną przyjaźnią, niż literą jednoznacznie pojętego prawa. Pragnę także podkreślić, że konferencja miała miejsce w Akademii Zamojskiej – uczelni obchodzącej w tym roku 430 – lecie swego powstania, uczelni powołanej nie tylko do poznawania prawdy, ale także do budowania życia publicznego, obywatelskiego w Europie. Jan Zamoyski – fundator uczelni – chciał aby była ona „kuźnią” życia obywatelskiego, aby jej absolwenci nie tylko byli dobrymi i mądrymi ludźmi, ale także pożytecznymi obywatelami, umiejącymi współtworzyć życie narodowe i państwowe.
- Profesor Pingwin zinwigilował grupy Romana Giertycha na platformie X. Opowiedział nam, co tam znalazł
- Rodzice ks. Olszewskiego pod Prokuraturą Krajową. To nagranie łamie serce
Nadzieja w Trójmorzu, zagrożenie w Niemcach
Jakie są szanse na to, że Trójmorze - na wzór Roberta Schumana, drogą gospodarczych i politycznych posunięć - doprowadzi do odrodzenia europejskiej wspólnoty i jej powrotu do chrześcijańskich korzeni? Czy w ogóle posiada ono taki potencjał?
Sługa Boży Robert Schuman pragnął z całą pewnością w pierwszej kolejności dla całej Europy pokoju - pokoju, który nie tyle jest stanem braku wojny, ale przede wszystkim efektem dobrego życia, w ładzie moralnym, religijnym i ekonomicznym.
Schuman doskonale zdawał sobie sprawę, że ten ład i pokój może być tam osiągnięty, gdzie jest sprawiedliwość, czyli oddanie tego, co się słusznie należy ludziom, ale i Panu Bogu, także narodom. Wiedział, że bez sprawiedliwości, jak i bez przemiany serc ludzkich uszlachetnionych Łaską Boga - tego pokoju nie będzie. W związku z tym, jeśli w Europie ma być pokój, ten prawdziwy pokój, który daje nam sprawiedliwość - życie w przyjaźni z Panem Bogiem – to narody Europy muszą żyć sprawiedliwie i być otwarte na dary Pana Boga.
Dziś widzimy, i to podkreślano w dyskusjach, że w Europie nie ma sprawiedliwości, nie ma też otwartości na Boga, a nawet jest pochwała „międzynarodowego łotrostwa, kunktatorstwa” i bezbożnictwa, widocznego chociażby w ateizacji, aborcji czy praktykach eutanazyjnych. Jest dziś także u wielu prominentnych polityków UE tendencja do budowy swoistego „raju na ziemi” – oczywiście bez Pana Boga i jego praw, bez poszanowania sprawiedliwości, bez liczenia się z prawami narodów.
Dla nas Polaków ten brak sprawiedliwości widoczny jest szczególnie na przykładzie działań państwa niemieckiego, które w żaden sposób nie chce zrekompensować tych potężnych zbrodni, gwałtów, krzywd, jakich dokonały Niemcy na Polakach, ale przecież nie tylko na nich, bo i na Grekach, Czechach, Ukraińcach, Żydach i Rosjanach, wielu innych narodach. Przecież w samych obozach koncentracyjnych zbudowanych przez państwo niemieckie wymordowano w bestialski sposób 6 milionów ludzi. Jak mocno też zrujnowano naszą gospodarkę, ile ukradziono naszych dóbr? Na Zamojszczyźnie szczególnie bolesne są te wszystkie sprawy, bo i tu była przecież wielka zbrodnia - Aktion Zamość.
Czy zatem można budować jedność tylko na gospodarce, bez sprawiedliwości i poszanowania praw? Jestem przekonany, że nie jest to możliwe. Jako filozof wiem, że dobra materialne – raczej różnią i dzielą ludzi niż jednoczą i łączą. Przecież jeśli ktoś np. ma i używa jakiś kawałek ziemi, czy też samochód – to nie używa, i nie ma go, w tej samej chwili inny człowiek. Jedność – prawdziwa unia, jest tylko tam, gdzie jest wolność i prawa wola u ludzi, gdzie jest ów chrześcijański duch braterstwa.
Jak duże zagrożenie stanowi dla Trójmorza rozwijający się w Europie neokomunizm, który stara się przekształcić wspólnotę w zdominowane przez Niemcy superpaństwo?
Niemcy i to od kilku wieków są podzielone cywilizacyjnie, kulturowo, są duchowo pęknięte i duchowo chore. Pęknięcie to jest bardzo poważne i w XX wieku ujawniło się w postaci nie tylko „Hitlera”, imperializmu niemieckiego i pogardy w stosunku do nie-aryjczyków, których w sposób „przemysłowy” mordowano w obozach śmierci.
W zbrodniach bezpośrednio i pośrednio, uczestniczył praktycznie cały naród niemiecki – od sprzątaczek i listonoszy, przez urzędników państwowych i profesorów uniwersyteckich. Mordowali nie tylko „naziści” z SS ale także studenci i robotnicy, chłopi, sklepikarze. Dopóki Hitler odnosił militarne sukcesy - na zbrodnie przyzwalała cała społeczność niemiecka.
Po II Wojnie Światowej bardzo niewielu zbrodniarzy ze społeczności liczącej osiemdziesiąt milionów poniosło karę – (zalewie kilkuset), a same zbrodnie zostały przemilczane, zamiecione pod dywan. Szkoły i uniwersytety niemieckie fałszowały pamięć historyczną, mówiąc, że sami Niemcy stali się ofiarami nazizmu.
Tak oczywiście też było, bo przecież tuż przed 1939 rokiem lekarze i pielęgniarki niemieckie zlikwidowali w ramach polityki eugenicznej około 200 tys. niemieckich obywateli, chorych, zamkniętych w zakładach leczniczych. Ale przecież w czasie wojny ginęły całe miliony Słowian i Żydów – całe narody, które w myśl niemieckiego obłędu rasistowskiego zostały przeznaczone do likwidacji.
Problem współczesny, jaki odnajdujemy w Niemczech, to nie tylko neokomunizm, ale przede wszystkim to niemieckie samouwielbienie, to ta pycha, która nakazuje bardzo wielu Niemcom „kochać siebie z wzajemnością”, to ta niemoralność, która zaślepia i prowadzi wprost do jakiegoś demonicznego samouwielbienia siebie, ponad wszystko, ponad cały świat.
Czy pamiętamy dziś słowa niemieckiego hymnu państwowego - Deutschland, Deutschland über alles, über alles in der Welt? To niemieckie samouwielbienie prowokuje Niemców do takiego spoglądania na innych, by widzieć w nich tylko niewolników, zasoby, które należy wykorzystać. Niemcy, którzy moralnie nie godzą się na tę germańską butę, na to neopogańskie samouwielbienie, nie mogąc znaleźć dogodnego gruntu życia duchowego, jakie daje chrześcijaństwo, ogólnie kultura klasyczna, popadają często w nihilizm i różne ideologie, które tylko deklaratywnie różnią się od tego „niemieckiego pruskiego ducha”. Neokomunizm, tak jak i wojujący ekologizm w Niemczech (i nie tylko tam), łatwo przeradzają się w budowę utopijnych projektów społecznych.
Dziś moim zdaniem to ma właśnie miejsce w Niemczech i dlatego trzeba się bać Niemców. Gdyby jednak Niemcy zrobili autentyczny rachunek sumienia i wyrzekli się zła, gdyby naprawili, co jest w ich mocy z tego, co złego wyrządzili naradom Europy – z pewnością mogliby stać się autentyczną i pozytywną siłą Europy.
Dziś jednak nie ma w nich ani skruchy, ani znajomości prawdy o nich samych; dziś nie chcą słuchać ani Świętego Jana Pawła II, ani też swego rodaka Benedykta XVI, nie chcą też słuchać swego wielkiego rodaka -Niemca F. W. Förstera, który pisał, że „Naród niemiecki nie może się jednak pojednać z pozostałym światem dopóty, dopóki nie pojedna się z prawdą”.
"Niemcy przekupują i zastraszają elity państw Trójmorza"
W jaki sposób nowo lewicowa ideologia wpływa na bezpieczeństwo państw Trójmorza? Czy jako obywatele mamy powody do obaw?
Obawy są i to bardzo poważne, bo Niemcy w przeważającej większości, ale nie wszyscy – nie chcą się „pojednać z prawdą”.
Bez tego pojednania z prawdą o nich samych - nie będzie także ich właściwego odniesienia do narodów Europy. Widzimy dziś, że politycy niemieccy czynią wszystko aby usunąć z terenów Niemiec wojska amerykańskie, aby osłabić wpływ na siebie Ameryki i jednocześnie czynią prawie wszystko, aby związać się gospodarczo z surowcami z Rosji. Próbują także kolaborować z Chinami.
Przy tym czynią wiele, aby interes gospodarczy Niemiec zawsze dominował i kierował polityką UE. W ramach tego Niemcy wpływają na elity polityczne krajów Trójmorza, zastraszają je lub przekupują, tak aby uczynić ich powolnymi dla polityki niemieckiej. Ta ma cały czas charakter imperialny, szowinistyczny i niemoralny.
Elementem tej polityki jest też antagonizacja narodów i państw Trójmorza, uzależnienie na wielu polach państw i narodów, od tego co jest w Niemczech, bo przecież wszyscy powinni rozumieć to, że Deutschland, Deutschland über alles, über alles in der Welt.
Jestem przekonany, a to przekonanie podzielał także Robert Schuman, że dopóki Niemcy nie wkroczą na drogę „ducha Ewangelii” i nie zaczną Tym Duchem żyć – nie mogą być źródłem większego dobra dla krajów Europy i świata. Jestem również przekonany, że istnieje dziś poważne niebezpieczeństwo przeszczepienia tego złego niemieckiego ducha prusacyzmu i samouwielbienia na inne narody. Gdyby się tak stało, to Europie groziłaby znowu jakaś nowa hekatomba.
Schuman Trimarium Forum dało przestrzeń do prawdziwej debaty uniwersyteckiej - było tam miejsce na różne punkty widzenia i dyskusję w oparciu o argumenty. Czy nie odnosi Pan wrażenia, że współcześnie za mało posługujemy się logiką i argumentami, a zbyt wiele miejsca pozostawiamy dla emocji? Jakie to ma konsekwencje?
Mówiąc o debatach, dyskusjach i dialogu – należy pamiętać o tym, co stanowi o wartościowości debat, dyskusji i dialogu. Nie zależą one tylko od logiki, siły retorycznej i poprawności, racjonalności argumentów.
Najważniejsza jest tu wola poznania prawdy i wola wierności prawdzie. Oczywiście ma tu także znaczenie cała gama naszych emocji, które w czasie dyskusji się pojawiają.
To co jednak jest dla dyskusji najbardziej niebezpieczne to wola zamknięcia się u dyskutantów na prawdę, na jej poznanie i to poznanie w całym bogactwie. O rzetelnym dyskutowaniu i o wartościowym dialogu uczyło wielu, ale dziś najbardziej cenne są nauki Niemca – Papieża Benedykta XVI, który podkreślał, że celem dyskusji ma być nie tyle perswazja, ugoda, konsensus – ale poznanie i uszanowanie prawdy. Wraz z tym, fundamentalnie ważny jest szacunek dla osoby, która stara się w dyskusji pokazać nam prawdę.
W czasie konferencji odczuwałem cały czas tę miłość prawdy, ten szacunek dla niej, tę wolę jej uszanowania, podzielenia się nią. To jest dla mnie najcenniejszy owoc tego spotkania i jak sądzę tego typu spotkania w ramach upowszechniania nauki Roberta Schumana będą miały miejsce wiele razy w Akademii Zamojskiej. Przecież jest to dziś druga historycznie uczelnia wyższa w Polsce, to zobowiązuje.
Współpraca w ramach Trójmorza
Podczas Schuman Trimarium Forum po raz kolejny podkreślano potrzebę współpracy pomiędzy uczelniami Trójmorza. Dlaczego ta współpraca jest tak istotna dla tego regionu?
Pamiętajmy o tym, czym są w ogóle uczelnie – wszystkie akademie. To wspólnoty ludzi miłujących prawdę i pragnący tę poznaną prawdę w miłości przekazywać całemu światu, wszystkim, którzy chcą słuchać. Akademia jest obok świątyni – kościoła najpiękniejszym miejscem w cywilizacji Zachodu.
Gdyby zabrakło akademii i realizacji misji akademii w krajach europejskich – musi czekać nas bardzo trudny czas, może nawet upadek cywilizacji Zachodu.
Kulturę bowiem musimy tworzyć w oparciu o poznaną prawdę, i to prawdę o wszystkim, prawdę dostępną dla nas, prawdę ostateczną i w miarę pełną. Prawdy takiej nie dadzą nam dziś media, fora, na których spotykają się politycy i wizjonerzy. Tu potrzebny jest trud i spokój, odpowiedzialność, kompetencja i doświadczenie. Tego wszystkiego wymagamy od profesorów, od uczonych, którzy mają powinność poznawać prawdę i ją przekazywać innym, także jej bronić, jak uczył tego w dziele Contra gentiles św. Tomasz z Akwinu. Pamiętajmy również, że akademie są miejscami krzewienia edukacji czyli wielu różnorodnych aktów miłosierdzia w dziedzinie życia intelektualnego. Edukacja jak uczył tego św. Tomasz z Akwinu jest procesem uwalniania człowieka od zła niewiedzy, niezrozumienia, nieumiejętności. Ten akt miłosierdzia wymaga nie tylko znajomości samej prawdy i sztuki jej przekazywania, obrony, analizy – ale przede wszystkim także miłości człowieka, to jest tego, kto nie umie, nie rozumie, nie potrafi. Czasami ten brak – to zło, prowokuje profesorów, nauczycieli do jakiegoś lekceważenia, czy też wyszydzania nierozumnych, nie znających się na rzeczy studentów. Taka jednak postawa jest czymś co zabija edukację i samą akademię, jest czymś co hańbi profesorów, bo ukazuje w nich ich pychę a nadto brak miłości bliźniego. Konferencja w Zamościu była pięknym przykładem dyskusji akademickiej, w której szanowano prawdę, jak także i tych, którzy ją dopiero poznawali.
W jaki sposób Pana uczelnia wpisuje się w trójmorską współpracę? Jakie działania podjęliście Państwo dotychczas i jakie są dalsze plany?
Akademia Zamojska jest uczelnią, która może się pochwalić historią aż pięciu wieków. Była i jest po to by kształcić przede wszystkim polską młodzież, ale także młodzież ze wschodu Europy, Ukrainy, Mołdawii. To jest nasze kulturowe promieniowanie ku Wschodowi, ale chcemy, aby temu promieniowaniu towarzyszyła przede wszystkim wola poznania prawdy oraz dobre przygotowanie do życia społecznego w wymiarze praktycznym.
Dlatego edukację klasyczną łączymy z praktyczną nauką z obszaru zdrowia czy też spraw publicznych.
Po latach dominacji w obszarze Trójmorza państwowości rosyjskiej, głęboko antyludzkiej i antychrześcijańskiej, bardzo ubogiej i niebezpiecznej, takiej edukacji klasycznej, ale także dającej szansę na pracę, na utrzymanie się i godziwe życie – bardzo dziś potrzebujemy.
Jestem przekonany, że ów logos i etos Akademii Zamojskiej został już zauważony w Polsce, a dzięki takim konferencjom jak ta, ma szansę promieniować na wiele krajów Trójmorza. To wszystko dziś się już zresztą dzieje, bo jest żywa i owocna współpraca z Ukrainą, także innymi krajami Europy środkowej choćby przez nasze spotkania polonijne, których było już kilka. Zamość nieprzypadkowo i nie bez podstawy był przez lata nazywany Padwą Północy, miastem doskonałym. Wiem że nasza uczelnia i nasze miasto ogromie spodobało się wielu uczestnikom, sami deklarują powrót do nas, powrót do Akademii Zamojskiej. Z pewnością będzie okazja do powtórzenia tych wszystkich naszych doświadczeń, jakie dała nam konferencja.
Ze swej strony deklaruję, że chcę, aby spotkania takie odbywały się cyklicznie, zostały stałym elementem naszego życia akademickiego.
Rozmawiała Anna Wiejak
[Artykuł ukazał się w październikowym numerze Schuman Optics Magazine]