Lanberry: Jestem "prezeską" w departamencie idealistów
– W końcu masz autorski przebój, który przypadł mi do gustu.
– Jaki jest Twój faworyt?
– „Co ja robię tu”. Przed rozmową cały czas mi grał w głowie.
– Cieszę się, że udało mi się napisać utwór, który został z Tobą na dłużej.
– Patrząc na Twoje poprzednie dokonania, to było dla mnie duże zaskoczenie.
– Co Cię w nim zaskoczyło?
– Gitary, które obecnie są rzadkością w muzyce pop.
– Staram się w obrębie popu łączyć różne rzeczy. U mnie zawsze znajdziesz soczyste solóweczki na płytach i na koncertach. Jest ich bardzo dużo. Moje serce jest podzielone na pół. Połówka popowa i połówka rockowa, jednak z przewagą popu.
Lanberry o muzyce rockowej
– Dlaczego nie zostałaś nową wokalistką Linkin Park?
– Bardzo bym chciała [śmiech]. Nie wiem, czy wiesz, ale potrafię growlować. A gdybyś miał to scharakteryzować, to jaką muzykę obecnie gra Linkin Park?
– Kiedyś było dużo metalu, teraz to jest muzyka rockowa.
– Dziękuję za odpowiedź. Niedawno prowadziłam ciekawą dyskusję internetową i miałam takie samo zdanie jak Ty. To jest bardzo ciężki rockowy zespół, zwłaszcza na ich najnowszej płycie, która jest moim zdaniem genialna. Jest tam bardzo dużo mocy. Doceniam to, że zdecydowali się na wokalistkę zamiast wokalisty. Nikt nie będzie się ścigał z Chesterem Benningtonem [nieżyjącym wokalistą Linkin Park – przyp. B.B.].
– W jaki sposób tworzysz hity, które później śpiewa cała Polska? Sztab ludzi?
– No co Ty! Tworzyliśmy utwory z Jeremim Siejką. Ciekawe jest to, że z jego tatą przygotowywaliśmy moją debiutancką płytę. Gdy siedziałam wtedy z Piotrkiem w studiu, to malutki Jeremi przychodził do nas. Widziałam blask w jego oku. Przeczuwałam, że już za kilka lat sam będzie produkował muzykę. I tak się stało.
– Jego ojciec jest tiktokerem.
– Zgadza się. Posiada profile w mediach społecznościowych, gdzie opowiada, jak produkować muzykę.
– Ile lat ma Jeremi?
– 22.
– Jak Ci się pracuje z tak młodym człowiekiem?
– Normalnie. Nie patrzę na ludzi przez pryzmat wieku. Wiadomo, że są różnice pomiędzy millenialsami, zetkami i alfami. Jednak warto się poznać. Poznajmy swoje główne cechy pokoleniowe i żyjmy razem.
– Więcej hecy jest w Twoim życiu prywatnym czy zawodowym?
– Obecnie w zawodowym. Jest duża intensywność tego, co się dzieje w pracy. Dobra zabawa i wibracje są w moim życiu prywatnym, to słychać na najnowszym albumie.
– Jednak na krążku są smutne historie miłosne.
– Akurat one nie są moje, oprócz „Cyrku”, który jest osobistą historią o tym, że mój przyjaciel poszedł w siną dal i ta przyjaźń nagle i niespodziewanie się skończyła. Natomiast utwory o harmonijnej i szczęśliwej relacji to są moje przeżycia.
Utwór o przyjacielu
– Przyjaciel z „Cyrku” wie, że to jest utwór o nim?
– On bardzo dobrze o tym wie [śmiech].
– Dał Ci jakąś informację zwrotną?
– Nie za bardzo chcę z nim rozmawiać, więc… nie.
– To musiała być bardzo bliska Ci osoba. Może wkrótce połączycie siły.
– Niczego nie wykluczam, jednak na ten moment nie chcę z nim rozmawiać. To jest bardzo proste. Lecimy dalej z piosenkami na płycie. Jest taki utwór „Raduj się, kto może”.
– Bardziej mi się podobały „Tarasy”.
– Ten utwór też wyprodukował Jeremi. To jest bardzo zdolny i wszechstronny chłopak. Wystarczy, że rzucisz mu jakieś hasło i on bardzo szybko odrabia pracę domową. Jest świetny.
– Jest szansa, żebyście na stałe utworzyli duet kompozytorsko-tekściarski?
– My już go tworzymy.
"Obecnie jestem w innym miejscu"
– To dorzucam frazę do poprzedniego pytania: z innymi piosenkarkami i piosenkarzami?
– Nie wiem, czy tego chcę. Obecnie jestem w zupełnie innym miejscu, niż byłam, gdy tworzyłam utwory dla innych wykonawców. Wkrótce bardzo chętnie popracuję z innymi artystami, jednak teraz skupiam uwagę głównie na sobie.
– Przez jakiś czas odnosiłem wrażenie, że jesteś bardziej znana z tego, że tworzysz przeboje dla innych artystów niż dla siebie.
– Tak było 4–5 lat temu, jak ostatnio rozmawialiśmy. To była moja świadoma decyzja, że tworzyłam dla innych. Praca z innymi artystami to moja działalność poboczna. Pamiętaj, że były takie single jak „Piątek”, „Ostatni most”, „Gotowi na wszystko”. To się działo równolegle.
– W jaki sposób rozłożyłaś akcenty na swojej najnowszej płycie, że pomimo wielu estetyk na krążku nie ma za dużo grzybów w barszczu?
– Pop traktuję jako eksperymentem. Heca jest słowem związanym z zabawą. Bawię się formułą popową, która jest bardzo szeroka. W popie możesz zrobić wszystko. Jak chcesz gitary, to masz gitary. Jak chcesz syntezatory, to masz syntezatory.
– To w takim razie, gdzie jest rap albo trap na Twojej płycie?
– To nie jest moja estetyka. Na ten moment jej nie czuję. Największym eksperymentem na płycie są „Tarasy”, czyli drum’n’bass z elementami słowiańszczyzny, która jest bardzo bliska mojemu sercu. Te dwie rzeczy chciałam zestawić ze sobą. Myślę, że to wyszło bardzo fajnie.
– To dlaczego Donatan nie zaprosił Cię jeszcze do nowego projektu?
– Oni dość prężnie działają z Cleo od wielu lat.
– Jaka estetyka muzyczna jest bliska Twojemu sercu, ale wiesz, że nie przebije się w Polsce?
– Bardzo pop-rockowe rzeczy zdominowane przez gitary.
– Naprawdę?
– Już Ci wyjaśniam. Muzyka w stylu takiej dobrej Avril Lavigne, czyli połączenia punku z popem, nigdy nie zażarła. Znasz takich ludzi w Polsce oprócz wczesnej Ewy Farnej i może Eweliny Lisowskiej, zanim stała się sławna?
– Podrzucam Ci tezę i jestem ciekaw, czy ją zaakceptujesz: Wokalistki śpiewające głównie w średnich i niskich rejestrach wokalnych nie mają szans na dużą karierę w Polsce.
– Kto Ci to powiedział?
– Wokalistki śpiewające R’n’B.
– Może to zwyczajnie nie rezonuje z polskimi słuchaczami. Robienie na siłę R’n’B w Polsce nie jest dobrym pomysłem i jest to zupełnie obca muzyczna bajka. Zobacz, w latach 90. XX wieku próby naśladowania Toni Braxton spełzły na niczym, tak samo naśladowanie Whitney Houston – to się nie udało. Teraz mamy ciekawe zjawisko, bo te dziewczyny, które śpiewają w Polsce R’n’B, są megazdolne i tworzą jakościową muzykę. Tylko z jakiegoś powodu nie ma odpowiedzi ze strony szerokiej publiczności. A one na nią zasługują, bo powtórzę jeszcze raz: są megazdolne.
– W swojej działalności opierasz się na statystykach, że zanim coś nagrasz, to pozycjonujesz dany utwór i myślisz, do kogo on trafi?
– Mam to gdzieś. Od początku mówię ludziom, że nieważne, z jakiej grupy wiekowej są. Jeśli trafiają do nich moja muzyka i moje historie, to dziękuję im, że przyszli na koncert.
– I grasz z żywym składem.
– Oczywiście, że tak. Czerpię z tego dużą przyjemność, bo mam za sobą topowych muzyków w Polsce. Oni latami siedzieli i grali w salkach prób, w szkołach muzycznych. Doskonalili swój warsztat i kunszt na instrumentach. I co teraz mają z tym zrobić? Przecież muszą to dawać światu. Zahaczając o Twój świat, chciałabym, żeby raperzy jeździli z żywym składem. Zawsze doceniałam za to Pezeta. Słyszałam, że Szczyl jeździł ze swoim zespołem, Miętha również. Bardzo ich za to szanuję.
Lanberry o swojej karierze muzycznej
– Myślałaś o tym, żeby założyć wytwórnię?
– Nie. Mam superwytwórnię Warner Music Poland.
– W końcu?
– W końcu.
– Bo pamiętam, że dochodziło w tym aspekcie do zmian w trakcie Twojej muzycznej kariery.
– Obecnie czuję się spokojna, doceniona i jest naprawdę super.
– Masz jakieś cele, które zaspokoją Twoje ego?
– Z ego jest bardzo niebezpieczna gra. Każdy z tego biznesu jest obciążony ogromnym ryzykiem, żeby nie wystrzeliło ono w kosmos. Sztuką jest ujarzmić ego. Tak samo jest z narcyzmem, który w tym biznesie bywa dość powszechną przypadłością.
– Na płycie jest obecny Ernest Staniaszek, Twój życiowy partner, i trzeba to odnotować.
– Nie jest to tajemnicą. W „The Voice of Poland” w trzeciej edycji zajął drugie miejsce. Po tym jego ścieżka zawodowa meandrowała, ale teraz wraca. A nasza współpraca jest pierwszym krokiem w tym kierunku.
– Ego Ernesta nie cierpi, że jego partnerka jest bardziej popularna niż on?
– Jest dojrzałym facetem. Nikt wcześniej nie dawał mi takiego wsparcia jak Ernest.
– Czyli power couple.
– Oczywiście, że tak.
– Kiedy wspólna płyta?
– Możemy zaczynać.
Konkurencja w postaci influencerek
– Nie obawiasz się, że większą konkurencją dla Ciebie obecnie są influencerki niż wokalistki?
– To nie jest kwestia konkurencji. Muzyka nie jest sportem. Sport jest wymierny, można tam wszystko obliczyć i zaplanować. W muzyce nie da się tego do końca zrobić. Nie mam nic do influencerów, jeśli mają do tego talent i zawsze marzyli, żeby śpiewać, i to wynika z ich miłości do muzyki. Natomiast 90 procent tego, co się pojawia od influencerów, nie wynika z miłości do muzyki, tylko z miłości do hajsu. W tym przypadku mojego szacunku nie będzie. Wiesz, ilu jest młodych ludzi aspirujących do osiągnięcia kariery w muzycznym świecie, którzy chcieliby mieć nawet promil publiczności influencerów ze swoją pasją do muzyki?
– Bardzo dużo.
– Zgadza się. I niestety nie będą mieli szansy się pokazać, bo nie mają zasięgów.
– Miałaś propozycję, żeby tworzyć dla influencerów?
– Tak.
– Nie przyjęłaś tego?
– Nie. Nie chciałam.
– A portale plotkarskie bardzo rzadko piszą o Tobie.
– Bo nie ma gołego tyłka i skandalicznych związków. Mam też dosyć polaryzacji, potrzebujemy zdrowego środka.
– Będąc w jury „The Voice of Poland”, hodujesz konkurencję na swoich barkach. A może przesadzam?
– Jeżeli patrzysz tak na życie, to Ci współczuję.
– Mam inną optykę.
– To dobrze. Trzeba przestać tak myśleć. Chociaż powinny być większe pieniądze dla wszystkich, wtedy byłoby super. Na razie mamy najdroższe kredyty w Europie, jakość życia jest średnia. Wrzucasz parę produktów do koszyka i płacisz za to wysoką cenę.
– Mam tak samo. Za stówę mogłem kupić zdecydowanie więcej rzeczy kiedyś niż obecnie. Nie czuję ciężaru zakupów, a kiedyś go czułem.
– Tak jest.
"Polityka nie jest dla mnie"
– To może Lanberry do polityki?
– W życiu! Jestem "prezeską" w departamencie idealistów, więc robota w polityce nie jest dla mnie.
– Polityka jest gorsza niż show-biznes?
– Gorsza. Jakbyś poszedł do polityki, to polityka by Cię zniszczyła. Gdy ktoś nowy wchodzi do polityki, to obserwuj jego twarz i ciało, i zobacz, jak się zachowuje. Wrak człowieka – po roku już to widzisz.