Ojciec zginął ratując córki nad Bałtykiem

Co musisz wiedzieć?
- Do tragedii doszło 17 sierpnia na plaży nr 64 w Stegnie
- 48-letni mężczyzna wszedł do morza, aby uratować swoje córki porwane przez fale i prąd wsteczny. Dziewczynki dopłynęły do brzegu, ojca nie udało się uratować
- Prąd wsteczny to silny strumień wody poruszający się od brzegu w kierunku morza, który może być niebezpieczny nawet dla doświadczonych pływaków
Dramat nad Bałtykiem
Jak podał profil „Żuławy TV”, dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Nowym Dworze Gdańskim otrzymał natychmiastowe zgłoszenie o tonącym mężczyźnie. Dziewczynkom udało się dopłynąć do brzegu o własnych siłach, ale ojciec miał problem z wydostaniem się z wody.
Na ratunek 48-latkowi ruszyli plażowicze, którzy wyciągnęli go na brzeg. „Mężczyzna pomimo udzielonej pomocy i prowadzonej resuscytacji krążeniowo-oddechowej zmarł, lekarz stwierdził zgon” - poinformowano na profilu „Żuławy TV”.
- Komunikat dla mieszkańców Katowic
- Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy
- Po rozpuszczonych boomersach i odklejonych millenialsach nadchodzi pokolenie bezczelnych kretynów
- Trump da Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa, ale bez członkostwa w NATO
- NFZ wydał pilny komunikat
Czym jest prąd wsteczny?
Prąd wsteczny to silny, wąski strumień wody, który porusza się od brzegu w kierunku morza. Powstaje, gdy woda zgromadzona przy plaży ucieka węższymi kanałami z powrotem na głębszą wodę. Jest bardzo szybki i potrafi zmęczyć nawet doświadczonych pływaków. W takich sytuacjach najlepiej płynąć równolegle do brzegu, by wydostać się z prądu, a dopiero potem wracać na plażę.