Polska liberalna vs Polska solidarna
Lewicowy wyborca, zapatrzony w tęczowy sztandar, często zderza się z brutalnym pytaniem: czy oddać głos na kandydata, który obiecuje „europejskość” i „wartości”, ale w realnej polityce trzyma się jak najdalej od robotnika, pielęgniarki i nauczyciela? Czy może wybrać tego, którego partia od lat konsekwentnie podnosi płacę minimalną, wspiera rodziny i rozumie znaczenie silnych związków zawodowych?
Obóz liberalny, choć składa gładkie deklaracje o równości, najczęściej kończy na bankietach z korporacyjnymi lobbystami i zafascynowanym powtarzaniem mantr o wolnym rynku. Dla nich pracownik to koszt, nie człowiek. Państwo? Przeszkoda w swobodnym „rozwoju”, czyli najczęściej – w śrubowaniu zysków.
Z drugiej strony mamy formację, która – choć oskarżana o konserwatyzm i narodowe zacietrzewienie – realnie zmieniała los milionów Polaków. 500+, trzynastki, emerytury stażowe, wsparcie dla górników, rolników, nauczycieli – to nie są slogany, to konkret. A że flaga biało-czerwona, a nie tęczowa? Lewicowy wyborco – naprawdę to jest Twój problem?
Można oczywiście głosować aspiracyjnie – marząc, że pewnego dnia dołączy się do klasy wyższej, która patrzy z wyższością na „socjalnych roszczeniowców” z prowincji. Ale można też głosować rozsądnie. Patrząc nie na PR, ale na rachunek w portfelu. Nie na to, kto lepiej gra w kampanijne bingo haseł, ale kto potrafił i chce dalej budować państwo realnie troszczące się o swoich obywateli.
Czy naprawdę jest aż tak źle, że trzeba to przypominać: nie głosujcie aspiracyjnie. Głosujcie według własnych interesów. Polska liberalna już była – i zostawiła po sobie śmieciówki, wyjazdy za chlebem i pogardę dla zwykłych ludzi. Polska solidarna może nie jest idealna, ale przynajmniej wie, że naród to coś więcej niż target wyborczy.