Czy Rosja słabnie?
Odpowiedź jest prosta i złożona zarazem. Brzmi ona następująco: i tak – i nie. Oczywiście słabnie, bo wojna kosztuje, nawet jeżeli wystrzeliwuje się pociski z arsenału sprzed pięćdziesięciu lat i używa starych czołgów (jedne i drugie, nawet jeśli nie są zbyt precyzyjne, potrafią siać spustoszenie, zwłaszcza wśród ludności cywilnej). Rzecz w tym, że Rosja dysponuje znacznie większymi zasobami ludzkimi, finansowymi i militarnymi niż parokrotnie od niej mniej liczna Ukraina, nawet jeśli ta druga wspierana jest militarnie przez Zachód. Wniosek: Rosja słabnie, ale Ukraina również i to zapewne bardziej niż Moskwa (Rosja spada z wyższego, a Ukraina z niższego pułapu).
Rosja ewidentnie przegrywa politycznie Europę. Pytanie tylko: na jak długo? Kreml liczy – zapewne słusznie – na zmęczenie wojną wśród rządów i opinii publicznej krajów, zwłaszcza „starej Unii” i ich chęć powrotu do robienia interesów z 150-milionową Rosją - kolosalnym rynkiem zbytu i inwestycji.
Rosja, bojkotowana przez Europę i USA, potrafiła jednak zapewnić sobie ciągłość aż 80% swojego eksportu. Chodzi o eksport do krajów, z którymi razem tworzy strukturę BRICS. 4/5 rosyjskiego wolumenu eksportowego idzie do tych właśnie państw: B jak Brazylia, I jak Indie, C jak Chiny, S jak South Africa – RPA. Zachodnie sankcje przynoszą efekt, co przyznaje publicznie, bez ogródek nawet rosyjski minister transportu, ale sankcje Rosję podduszą, a nie uduszą. Rosja wciąż zachowała szczególne wpływy w Afryce i krajach Półwyspu Arabskiego.
Przestrzegam przed mniemaniem, że już za chwilę Moskwa przegra wojnę. Rosyjski niedźwiedź broczy krwią, ale może wyrządzić sąsiadom jeszcze wiele krzywdy.
*tekst ukazał się na portalu wio.waw.pl (19.07.2022)