Dosyć tego!
Ludowe powiedzenie: „Co za dużo, to i krowa nie zje” pasuje także do polityki zagranicznej. Zaostrzenie tonu przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego w kontekście relacji Polski z UE jest prostą reakcją na kilkuletnią już grę ze strony Brukseli. Ustawiczne mrożenie oczekiwań i żądań, szukanie kolejnych pretekstów, aby najpierw nie zawrzeć porozumienia z polskim rządem, a teraz, żeby go nie wykonać- spowodowało, że nawet święty by się zirytował. Jednak nie o emocje tu chodzi. Chodzi o interesy. Wyraźnie widać, że Komisja Europejska jest na kursie kolizyjnym z Polską, ale kwestia praworządności tak, jak kiedyś kornika w Puszczy Białowieskiej czy Trybunału Konstytucyjnego jest tu tylko pretekstem. Tak naprawdę Polska staje się coraz bardziej konkurencyjna gospodarczo, ale też geopolitycznie - szczególnie po agresji Rosji na Ukrainę – wobec największych państw UE-27. Mówiąc metaforą ekonomiczną: państwa, które mają „większość akcji” w firmie o nazwie „UE” używają instytucji unijnych, aby ograniczyć konkurencyjność Polski i zmusić rząd RP, aby codziennie udowadniał, że nie jest wielbłądem.
Nie dziwi też powrót kwestii reparacji od Niemiec, którego to tematu Berlin unika jak ognia, choć przecież po ponad 100 latach (!) oddał pieniądze Namibii w Afryce z tytułu ludobójstwa mieszkańców tego kraju jeszcze przez I wojną światową.
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (20.07.2022)