Obowiązkowa służba wojskowa powinna być priorytetem
Co musisz wiedzieć:
- Likwidacja obowiązkowej służby wojskowej była poważnym błędem.
- Strat, które poniosła armia za rządów Donalda Tuska, nie odrobiono do dziś.
- Obecnie cały świat koncentruje się na rozmowach pokojowych między Rosją a Ukrainą, a nikomu nie przyjdzie do głowy, że nawet jeżeli pokój zostanie zawarty, to będzie tymczasowy .
Likwidacja obowiązkowej służby wojskowej była poważnym błędem. Rozumiem, że wówczas panowała narracja o „końcu historii” i w zasadzie nie przewidywano żadnych konfliktów zbrojnych, ale to nie usprawiedliwiało rozkładania struktur wojskowych, bo niestety z tym mieliśmy do czynienia za czasów poprzednich rządów Donalda Tuska i ministra-psychiatry Bogdana Klicha. Strat, które wówczas poniosła armia, nie odrobiono do dziś. Stracono przy tym całe pokolenia młodych mężczyzn, którzy teraz mogliby stanowić rezerwę. I ta linia – o zgrozo – jest kontynuowana przez kolejnego ministra obrony narodowej w kolejnym rządzie Donalda Tuska, pediatrę-Kamysza.
Szefem MON powinien być wojskowy
Pomijając już zupełnie fakt, że psychiatra czy pediatra w ogóle nie powinni byli zostać powołani na stanowisko szefa MON, jako że o wojsku pojęcie mają żadne, warto zauważyć, że widmo potencjalnej wojny z Rosją wcale nie zmobilizowało pana ministra do zapewnienia podstawowych rezerw. Teraz jest czas na to, aby tych ludzi wyszkolić, dać im wiedzę na temat współczesnego pola walki – a jest ono zdecydowanie bardziej wymagające niż było 30 lat temu – zapewnić krajowi ludzi, którzy nie pójdą umierać jako mięso armatnie, ale będą potrafili skutecznie się obronić. I co robi minister-pediatra? Stwierdza, że to w zasadzie niepotrzebne, bo przecież są ochotnicy.
Gdyby pan minister wyszedł ze swojej lekarskiej roli, zdałby sobie sprawę, że im więcej wyszkolonych ludzi, tym większa szansa na zwycięstwo. Tym bardziej, że najbardziej wartościowym żołnierzem jest ten broniący własnej ziemi i rodziny. To on ma największą motywację do usunięcia wroga, ale żeby mógł to uczynić, musi mieć przynajmniej podstawowe przeszkolenie i dostęp do broni.
Dostęp do broni
Dostęp do broni to kolejna paląca kwestia, nad którą rządzący bynajmniej nie zamierzają się pochylić. Wśród medialnego zgiełku o konieczności budowania struktur obronnych nikt nie wpadł na pomysł, żeby obywateli wyposażyć w broń osobistą. Wręcz przeciwnie – czyni się wysiłki, chociażby przez sztuczne multiplikowanie kosztów uzyskania takiej broni – aby byli oni bezbronni. Uważam, że to nie jest przypadek. Tak jak nie jest przypadkiem forsowanie lewicowych pacyfistycznych ideologii. Pewnie zbiorę za to cięgi, ale gdybym dowodziła wojskiem na granicy z Białorusią, każdy, kto siłowo chciałby przekroczyć tę granicę, zostałby zastrzelony. Tak bowiem działa zdrowe państwo. To, z czym mamy do czynienia obecnie, to jakieś niepojęte uwikłanie w lewicową narrację, na które mojej zgody nie ma. Dopóki nie uwolnimy się z lewicowego kagańca, nigdy nie będziemy w stanie obronić państwa, nawet przed atakami hybrydowymi.
Pokój będzie tymczasowy
Obecnie cały świat koncentruje się na rozmowach pokojowych między Rosją a Ukrainą, a nikomu nie przyjdzie do głowy, że nawet jeżeli pokój zostanie zawarty, to będzie tymczasowy i Rosja wcześniej czy później ruszy dalej na zachód. Nie jest bez przyczyny, że rosyjski wywiad wzmacnia lewicowe ideologie na zachodzie – w Niemczech czy we Francji. Rosjanie chcą rozłożyć europejskie społeczeństwa od środka, zanim wkroczą tam zbrojnie. To bardzo przemyślany plan. Zauważmy, że Władimir Putin nie pozwala na swojej ziemi na jakiekolwiek parady równości i inne wynaturzenia. Kreml prowadzi bardzo spójną politykę, a Europa szeroko rozumiana rozkłada swoje społeczeństwa, a zarazem i armie w imię chorych utopii pań i panów spod tęczowej flagi.
Uważam, że na wzór izraelskiej armii powinien być obowiązek wojskowy i kobiet i mężczyzn, Znajdujemy się jako kraj w tak newralgicznym punkcie, że nie pozostaje nam nic innego, jak tylko wypracowywać zdolności obronne na szeroką skalę. W przeciwnym razie możemy pożegnać się ze swoją niepodległością. Czy naprawdę tego chcemy?




