Piotr Skwieciński: W Polsce nie ma już prawdy - są tylko narracje
Co musisz wiedzieć:
- Według autora tegoroczne emocje wokół Marszu Niepodległości napędzały plotki o rzekomych prowokacjach władzy, zwłaszcza o zamknięciu metra i Dworca Centralnego.
- Prawicowy internet reagował całkowitą niewiarą wobec oficjalnych komunikatów, uznając je za element większej „prowokacji przeciw Marszowi”.
- Autor uważa, że choć władze mogły działać bez intencji politycznych, ich wcześniejsze zachowania sprawiły, że nie cieszą się minimalnym zaufaniem części opinii publicznej.
Zapluty karzeł i metro
Szum i emocje polegały, najkrócej, na tym, że strona – mówiąc umownie – promarszowa oczekiwała, że władze, przeciwdziałając Marszowi, wykonają jakieś działania wyjątkowo perfidne. Że na pewno przebrani po cywilnemu policjanci dokonają jakichś strasznych prowokacji, na skutek czego Marsz zostanie skompromitowany, a pewnie też rozwiązany w trakcie. W sukurs snującym takie teorie przyszło rzeczywiste działanie – wyłączenie z ruchu na parę dni, w tym na 11 listopada, największego warszawskiego dworca kolejowego. A także plotki o zamknięciu czy to całego metra, czy przynajmniej położonej najbliżej punktu wymarszu demonstrantów stacji Centrum.
Było bardzo pouczająco obserwować w tym czasie prawicowy internet, prawicowych internautów i ich reakcje na oficjalne informacje i tłumaczenia. Najkrócej mówiąc, cechowała je całkowita niewiara we wszystko, co padało z oficjalnych ust, a wręcz we wszystko, co dezawuowało wizje Wielkiej Prowokacji Sił Ciemności, nawet jeśli wychodziło to ze źródeł bynajmniej nie prorządowych. Metro wcale nie jest zamknięte? Nie prostuj tego, bo na pewno jest. A nawet jeśli nie jest, to prostowanie leży w interesie Donalda Tuska, więc lepiej milcz.
- Komunikat Straży Granicznej. Pilne doniesienia z granicy
- Pilne doniesienia z granicy. Jest komunikat Straży Granicznej
- Komunikat dla mieszkańców Gdańska
- KRUS wydał komunikat dla rolników
- Długie przerwy w dostawie prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Wielkopolski
- PKP Intercity wydało komunikat
- Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- [Porada prawna] Jak postępować z lokatorem, który nie płaci
- Dr Rafał Brzeski: Plan pokojowy jest tylko początkiem “pieriedyszki” przed kolejną rundą
Apolityczne PKP?
Można byłoby w tym miejscu zamknąć felieton zwyczajowym narzekaniem na to, co wojna polsko-polska zrobiła z nami i z naszym zaufaniem do siebie. Że w efekcie nikt nikomu nie wierzy, i że to jest straszne. I byłoby to narzekanie słuszne. Tylko że tak jakby niepełne. Bo przecież ci, którym prawicowy segment opinii nie wierzy, na tę niewiarę zapracowali sobie aż nadto. Ja sam, przecież skłonny do symetryzmu, widzę to wyraźnie. PKP mówi, że wybrało na naprawy te daty, bo statystyka wskazuje, że w okresie 11 listopada z dworca centralnego korzysta najmniej pasażerów, bo nie jeżdżą do pracy i do szkoły? Myślę że nie kłamie, myślę że nie chodziło o to, żeby patrioci nie mogli dojechać na Marsz. Sądzę, że rzeczywiście jedenastolistopadowy termin wyszedł im ze statystyk ruchu pasażerów. Ale zarazem nie postawię złamanego grosza na to, że kiedy kolejarskie władze zorientowały się, iż interferuje on z Marszem, to przeraziły się, co premier i minister mogą z nimi zrobić, jeśli kierując się chęcią uniknięcia wrażenia polityczności, spróbują zmienić ten termin. I wolały brnąć.
Albo się wręcz ucieszyły. Wszak za znalezienie się bodaj na moment na pierwszej linii frontu wojny z PiS-em premier z ministrem mogą tylko nagrodzić.
Narracje zamiast prawdy
Nie będę więc narzekał na – jak to kiedyś nazwali chyba Robert Mazurek z Igorem Zalewskim – „prawicowisko”. Elegijnie przypomnę, że w II RP zwalczające się siły polityczne nienawidziły się chyba tak samo jak teraz, ale jednak bodaj trochę się nawzajem szanowały i miały do siebie zaufanie – na jakimś niskim, ale jednak istniejącym poziomie. Choć i wtedy „zapluty karzeł” (tę metaforę propaganda PPR stosowała do AK, ale tylko ją przejęła, bynajmniej nie wymyśliła – tak nazwał Marszałek endecję) potrafił snuć wątki na przykład o, służącej sprzedawaniu Polski, tajnej linii telegraficznej łączącej Belweder z Trockim. Takich, którzy w to wierzyli, było sporo, ale jednak mniej niż dzisiejszych wyznawców analogicznych teorii.
Ale cóż, Piłsudscy, Dmowscy i Witosowie nie żyli w epoce internetu, w której nie istnieje prawda, tylko narracje.
[Tytuł, niektóre śródtytuły i sekcja "Co musisz wiedzieć" pochodzą od redakcji]




