Prof. Witold Modzelewski: Mamy najdroższą energię elektryczną w historii nowożytnej
W rozmowie w TV Trwam, prof. Witold Modzelewski zauważył, że "drożeją artykuły konsumpcyjne" a jako najważniejszą przyczynę wskazał na ceny energii elektrycznej.
Drożeją artykuły konsumpcyjne, a najważniejszym czynnikiem, który powoduje ową drożyznę, są nośniki energii. Mamy chyba najdroższą w historii nowożytnej (…) energię elektryczną, za chwilę będzie kolejna podwyżka cen gazu, ponad 20-procentowa, z początkiem przyszłego roku. Ponadto mamy do czynienia ze zubożeniem, które jest częściowym wynikiem tej drożyzny
- ocenił prof. Witold Modzelewski.
To jest jeden z paradoksów, bo mamy do czynienia z nominalnym wzrostem płac, wysoką dynamiką wzrostu wynagrodzeń (…). Wzrost gospodarczy jeszcze ciągle jest w naszym kraju, ale on hamuje, struktura tego wzrostu jest dość niekorzystna
- dodał ekonomista.
Wyludnienie państwa
W dalszej części prof. Modzelewski zwrócił uwagę na problem wyludnienia państwa, które wpływa na obniżenie stopy życiowej Polaków.
Mamy do czynienia ze zjawiskiem, które nazywa się wyludnieniem. Wyludnienie jest problemem znacznie głębszym niż sprowadzanym tylko do spadku dzietności, bo to jest oczywiste – jesteśmy w okresie głębokiego, postępującego załamania demograficznego. Ale mamy też wyludnienie (…), które oznacza spadek popytu. Jeśli brakuje tych, którzy kupują towary i usługi, to ten, kto im sprzedawał, już nie sprzedaje i on biednieje. Wyludnienie powoduje zubożenie tych, którzy oferowali i sprzedawali towary i usługi dla tych, którzy już ich nie kupują. Wielkie migracje, które już się zaczęły, powodują, że ta sytuacja przyrosła
- wyjaśnił.
Zauważył również, że wpływ na sferę ekonomiczną i gospodarczą w Polsce miały restrykcje covidowe a następnie trwająca blisko trzy lata wojna na Ukrainie.
Na to, co działo się w sferze ekonomicznej i gospodarczej w Polsce i na świecie, wpływ miały najpierw wprowadzane przez władze restrykcje covidowe, takie jak tzw. lockdowny, a także trwająca już niemal trzy lata agresja Rosji na Ukrainę. W tak niespokojnym okresie trudno oczekiwać, że nastąpi gwałtowny rozwój inwestycji w naszym kraju
- podkreślił prof. Modzelewski.
Dalej podkreślił, że sytuacja w naszym regionie wpływa na ilość inwestycji, w tym w Polsce.
To już są cztery lata tych stanów nadzwyczajnych w tym regionie świata. W takim czasie się nie inwestuje – w czasie gdy ludzi straszy się wojną. Nie będzie inwestycji w kraju, który ponoć jest ciągle zagrożony agresją, gdzie najważniejsze jest bezpieczeństwo i przygotowywanie się do ewentualnej wojny
- zaznaczył.
Zwrócił również uwagę na poziom deficytu budżetowego.
W tym roku bijemy rekordy deficytu budżetowego. Miał on wynosić 182 mld złotych (…). Sprawdziły się prognozy, że nie osiągniemy takich dochodów budżetowych na ten rok, jakie planowano. W związku z tym jest już nowelizacja budżetu i nowy deficyt wynosi już ćwierć biliona złotych, a w przyszłym roku prawdopodobnie sięgnie 300 miliardów złotych. Kryzys fiskalny powoduje, że ta przestrzeń ekonomiczna, margines środków, które można przeznaczyć na inwestycje, kurczy się albo czasami po prostu zanika
- podkreślił ekonomista.
-
Oficjalna prośba i modlitwa o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego J.R.R. Tolkiena
-
Znany socjolog opublikował prognozę wyników I tury wyborów prezydenckich. Potężne zaskoczenie
Raport Solidarności
Warto przypomnieć, że prof. Witold Modzelewski jest współautorem raportu Solidarności pt. Drapieżny Zielony (Nie) Ład. Autorzy raportu podzielili się kluczowymi ustaleniami m.in. w sprawie polityki klimatycznej.
Polski system podatkowy nie jest gotowy na implementację Zielonego Ładu i Paktu Klimatycznego w wyznaczonych przez UE ramach czasowych. Wprowadzenie pisanych ograniczeń i nakazów będzie skutkować drastycznym wzrostem wydatków budżetowych przy jednoczesnym zubożeniu społeczeństwa i podatników prowadzących działalność gospodarczą (rolniczą i pozarolniczą), a przede wszystkim spadkiem wpływów z najważniejszych podatków
- czytamy w raporcie.
Implementowanie tych rozwiązań bezpośrednio wpłynie na wzrost cen dóbr konsumpcyjnych, jak również może się przyczynić do spadku konkurencyjności polskich przedsiębiorstw na rynkach międzynarodowych. Znaczące ograniczenie konsumpcji towarów i usług wysokoemisyjnych (a zwłaszcza paliw silnikowych) spowoduje zaś trwały spadek dochodów budżetowych. Wprowadzenie tak doniosłych zmian wymaga czasu i niewyobrażalnych wręcz nakładów finansowych, których obecnie Polska – jako państwo i jej obywatele – nie jest w stanie ponieść
- czytamy dalej
Należy również podkreślić, że bez porozumienia na ogólnoświatowym poziomie zmniejszenie emisji CO2 do atmosfery przez UE niewiele zmieni, bo inne kraje w tym czasie prawdopodobnie jeszcze zwiększą swoje emisje i globalna suma emisji CO2 może nawet wzrosnąć (UE jest odpowiedzialna wyłącznie za 7,0% światowych emisji gazów cieplarnianych)
- możemy przeczytać w raporcie.
Z raportu możemy również się dowiedzieć m.in., że Polacy nie popierają Zielonego Ładu w obecnym kształcie.
Polacy nie popierają Europejskiego Zielonego Ładu w kształcie znanym w kwietniu 2024 r. Odrzucają większość z 21 rozwiązań tej polityki. Jest to dowód na utokratyczność, a nie demokratyczność działań władz europejskich
- czytamy w raporcie.
Ponadto jak czytamy w raporcie 42,9 proc. Polaków postuluje wprowadzenie istotnych zmian w Europejskim Zielonym Ładzie. Natomiast jego całkowitego odrzucenia chce 34,9 proc. Z kolei 19 proc. uważa, że powinny być w nim wprowadzone niewielkie zmiany. Natomiast bezkrytyczne poparcie dla Zielonego Ładu deklaruje 3,3 proc. Polaków.
Zdecydowana większość Polaków postuluje wprowadzenie w Europejskim Zielonym Ładzie istotnych zmian (42,9%) lub całkowite jego odrzucenie (34,9%). Niewielka część (19,0%) uważa, że powinny zostać wprowadzone w nim niewielkie zmiany. Bezkrytyczne poparcie znajduje on jedynie wśród 3,3% polskiego społeczeństwa. Oznacza to, że wprowadzenie tej polityki to rozwiązanie autokratyczne, a nie demokratyczne
- czytamy.