Niemiecka "demokracja". Die Linke chce wyrzucić prawicowych dziennikarzy z dzielnicy Berlina

Co musisz wiedzieć?
- Niemieckie media i niemieccy politycy często, mieszając się w polskie sprawy wewnętrzne, "wyrażają obawy o stan demokracji w Polsce"
- Tymczasem sami mają coraz większe problemy w tym zakresie, szczególnie jeśli chodzi o wolność słowa
- Ostatnio niemiecka lewicowa partia Die Linke postanowiła "pozbyć się" dziennikarzy prawicowego Apollo News z jednej z dzielnic Berlina
Niemcy boją się o demokrację w Polsce
Pamiętacie, jak z Niemiec dochodziły nas słuchy, że nasi zachodni sąsiedzi boją się o demokrację w Polsce? Każdy z nas przecież chyba słyszał, że niemiecka demokracja jest jakoś lepsza od naszej, niby bardziej dojrzała. Wielu ma też kogoś bliskiego, kto kompletnie zachłyśnięty jest Niemcami jako krajem swobód i tolerancji.
Tymczasem wolność słowa – krok po kroku – znika w Niemczech. Niemcy karani są za niezgadzanie się z ideologią gender, politycy prawicowych partii napadani są przez lewicowe bojówki, a wolność prasy stawiana jest pod znakiem zapytania. Szczególnie o tym ostatnim możemy przekonać się w ostatnich dniach: jedno z najważniejszych konserwatywnych mediów w Niemczech jest bowiem obecnie terroryzowane przez jedną z największych, „postępowych” partii.
Nagonka
W Berlinie, w spokojnej ogólnie dzielnicy Alt-Treptow, rozgorzał konflikt, który wstrząsnął niemiecką sceną medialną i polityczną. Lokalny oddział partii Die Linke („Lewica”) rozpoczął kampanię przeciwko młodemu, prawicowo-libertariańskiemu portalowi Apollo News. Cel? Zrobić wszystko, by redakcja wyniosła się z dzielnicy. To nie jest zwykła krytyka – to zorganizowane działania, które wielu w Niemczech nazywa zamachem na wolność prasy.
Apollo News to portal internetowy, który działa od 2018 roku. W krajobrazie medialnym, który mocno zdominowany jest przez lewicową monokulturę, Apollo News szybko zdobył popularność – siedem milionów odsłon miesięcznie mówi samo za siebie. Portal zatrudnia kilkunastu młodych dziennikarzy i ma siedzibę w Alt-Treptow, dzielnicy, którą Die Linke lubi nazywać „otwartą i kolorową”. To jednak nic specjalnego w Berlinie: lokalni aktywiści lewicy uważają całe miasto za swoje terytorium.
"Brunatne treści"
Dziennikarze i działacze z Apollo News publikują natomiast teksty z konserwatywnej perspektywy: krytykują politykę migracyjną Niemiec, komentują kwestie tęczowe, tożsamościowe, i bronią wolności słowa. To wystarczyło, by stać się solą w oku lokalnych lewicowców. Die Linke zaczęła więc jakiś czas temu zarzucać portalowi szerzenie „brunatnych” treści, dezinformację i ataki na demokrację. Apollo News stało się wrogiem numer jeden lewicowej partii, która zaczęła grozić młodym prawicowcom.
"Obrona prewencyjna"
Groźby zaczęły się 1 października, gdy Die Linke z Treptow-Köpenick zorganizowała spotkanie pod hasłem „Apollo News – prawicowa redakcja w naszej dzielnicy”. Spotkanie przyciągnęło ok. 70 osób: działaczy partii, aktywistów Antify i grupę „Bund der Antifaschisten Treptow”, loklanych działaczy niby-antyfaszystowskich. Rozdawali oni ulotki z adresem redakcji i zdjęciem jej budynku – to już samo w sobie brzmi jak podanie współrzędnych do ataku. Hasło kampanii? „Rechten Medien auf die Tasten treten”, „nadepnąć prawicowym mediom na piętę”. Było to zwykłym naznaczeniem wroga.
W lewicowych, anarchistycznych kręgach takie działania nazywane są często „obroną prewencyjną”. Logika tego terminu jest jednocześnie pokręcona i prosta: jeżeli ktoś nie zgadza się ze skrajną lewicą, to stanowi zagrożenie dla wolności. Wolności należy zaś bronić, nawet, jeżeli taka obrona oznacza atak. Prewencyjnie więc można pozwalać sobie więc nawet na przemoc i zastraszanie, by ci, którzy się ze skrajną lewicą nie zgadzają, nie zdobyli więcej posłuchu. Tak skrajna lewica owija w bawełnę nawoływanie do aktów agresji, przedstawiając je jako moralne i konieczne.
"Chcemy sprawić, by ich życie stało się nieprzyjemne i kosztowne"
Moritz Warnke, lider lokalnego oddziału Linke, nie owijał natomiast w bawełnę:
„Chcemy sprawić, by życie Apollo News stało się nieprzyjemne i kosztowne”.
Jak? Poprzez protesty pod redakcją, bojkot firm, które się razem z nią reklamują, czy zakłócanie warsztatów dla młodych dziennikarzy. Lewicowi aktywiści powołali nawet do życia specjalną grupę, agitującą tylko przeciwko Apollo News „AG Aktiv gegen Apollo-News”.
Na spotkaniu wymierzonym przeciwko prawicowym dziennikarzom pojawiła się też Kira Ayyadi z Amadeu-Antonio-Stiftung, fundacji walczącej niby z rasizmem. Jej „polskim” odpowiednikiem jest pewnie Fundacja Batorego. Przybywszy na wydarzenie, Ayyadi stwierdziła:
„Apollo News sprawia, że ulice stają się niebezpieczne, zwłaszcza dla ludzi o nie-niemieckich nazwiskach”.
Gaslighting
Klasyczny, postępowy gaslighting: „choć to my jesteśmy agresorami, to my się tak naprawdę tylko przed wami bronimy”.
Dalsze pomówienia można było znaleźć w ulotkach wyprodukowanych, by pomawiać konserwatywne medium
„Chcemy, by Alt-Treptow pozostało kolorowe, a brunatne media nie mają tu miejsca”
– głosiły, dla przykładu, broszury. Brunatny to oczywiście faszysta i nazista, a przecież przemoc wobec takich jest dozwolona. Prawda?
Reakcja
Skandaliczne zachowanie aktywistów Linke wzbudziło - całkiem słusznie - oburzenie wśród wielu pracowników mediów i zwolenników prawicy. Jörg Reichel z Niemieckiej Unii Dziennikarzy (DJU) był wściekły:
„To jawny atak na wolność prasy. Jeśli raz pozwolimy ograniczyć jedno medium, zagrożone będą wszystkie”. Redaktor naczelny Apollo News, Max Mannhart, poszedł jeszcze krok dalej i zaapelował do burmistrza Berlina o ochronę. Jego redakcja bowiem zaczęła po proteście Die Linke dostawać groźby. „To nie jest tylko o nas. To o to, czy w Berlinie można pisać, co się myśli”
– podkreślał w niemieckich mediach redaktor.
Reakcji brak jednak ze strony samej partii, która rozpoczęła nagonkę. Federalna Die Linke milczy – ani najważniejsi politycy partii, ani zarządzający partią nie potępili kampanii. Politycy z niektórych innych partii poszli jednak chyba po rozum do głowy i w ostatnich dniach skarcili działania Die Linke. Wolfgang Kubicki (FDP; partia neoliberalna) nazywał działania lewicy „obrzydliwym wezwaniem do przemocy”, a Linda Teuteberg (z tej samej partii) dodała:
„Die Linke chce wypędzić redakcję, bo nie lubi jej tekstów. To zamach na demokrację”.
Krytyka mediów
Media też nie zostały w tyle. „Welt” napisał o „nowym poziomie ataków na prasę”. „Neue Zürcher Zeitung”, najważniejsza pewnie gazeta szwajcarska, oznajmiła zaś wprost: „To atak na wolność prasy”. „Berliner Zeitung” zapytała zaś, jak daleko posunie się lewica. Spory błąd wizerunkowy – tego przestraszyła się chyba nawet Fundacja Amadeu-Antonio-Stiftung, której przedstawicielka była przecież obecna na spotkaniu-nagonce na Apollo News. Fundacja wydała bowiem oświadczenie, w którym podkreślała, że „przemoc nie jest odpowiedzią”. Ale dlaczego nie powiedzieli tego od razu?
Apollo News nie daje też za wygraną.
„Zostajemy, cokolwiek zrobicie”
– piszą teraz prawicowi dziennikarze.