Tȟašúŋke Witkó: Tombakowy kanclerz Niemiec

Co musisz wiedzieć:
- 14 czerwca w niemieckiej Nadrenii Północnej Westfalii odbyły się wybory samorządowe
- Wynik poprawiła tu niemiecka AfD
- Z kolei SPD decyzją wyborców ograniczyła stan posiadania
Moi wspaniali Czytelnicy już wiedzą, że poprzednie zdanie jest niczym żywcem wyjęte z peerelowskich dowcipów o wiarygodności Radia Erewań, ale podobne skojarzenie nasunęło mi się po lekturze zaodrzańskiej prasy, piszącej o tym, jak teutońscy oficjele nabierają empatii do zwykłego człowieka, jednak dopiero wówczas, kiedy stołki zaczynają wyjeżdżać im spod sempitern. A teraz, już całkiem poważnie napiszę, że Klingbeil nie wyskoczył z żadnej wanny, a wskoczył na podest dla mówców. Nie był nagi, a przyodziany w drogi garnitur. Nie w Berlinie, a w Gelsenkirchen. Nie krzyczał: „Eureka!”, a wołał: „Musimy zająć się problemami ludzi”. Reszta się zgadza. Problem w tym, że nawet, gdyby ów pusty slogan zaczął być przez jego partyjnych kompanionów realizowany w ekspresowym tempie, to dziś dla owych „ludzi” jest już za późno, bowiem zniszczenia starego, naturalnego porządku rzeczy zaszły zbyt daleko.
Żółta kartka dla koalicjantów
Wybory samorządowe w Nadrenii Północnej-Westfalii odbyły się 14 września 2025 roku i – co było do przewidzenia – największym ich beneficjentem stała się Alternatywa dla Niemiec (AfD). Trudno się temu dziwić, bowiem AfD, jako jedyne niemieckie ugrupowanie, jawnie żąda ograniczenia wydatków socjalnych na utrzymanie kohort śniadolicych młodych mężczyzn, przybyłych nad Ren z Azji i Afryki, na zaproszenie Angeli Merkel. Ponadto, Alternatywa domaga się porzucenia ideologicznych szaleństw związanych z ekologią, dzięki którym wydatki na życie statystycznego Petera i Helgi wciąż rosną i to w postępie geometrycznym.
Zapytacie Państwo, dlaczego Lars Klingbeil wpadł w taką panikę, akurat podczas kampanii wyborczej w Nadrenii Północnej-Westfalii? Odpowiedź jest prozaiczna: Nadrenia Północna-Westfalia to land położony na terenie byłej Republiki Federalnej Niemiec, a nie – starej, zapomnianej przez Boga i ludzi – Niemieckiej Republiki Demokratycznej. To najludniejsza i najbardziej uprzemysłowiona część Niemiec, gdzie od zawsze władzę sprawowała SPD, w założeniu programowym zajmująca się jakością życia osób pracujących w przemyśle ciężkim, czyli żyjących ze znojnej pracy fizycznej.
Co prawda, elekcję zwyciężyła Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna, która wespół z SPD będzie mieć ponad 50 proc. mandatów w Landtagu, ale potrojenie wyniku wyborczego przez AfD winno być żółtą kartką dla wciąż słabnących chadeków i socjaldemokratów. Władzy Alternatywie nie chcą już dać wyłącznie ogoleni na łyso skinheadzi, unoszący ramiona w nazistowskim pozdrowieniu, jak dotąd przedstawiano na grafikach "Ossi", domagających się poprawy warunków życia. Teraz owo ugrupowanie znalazło sprzymierzeńców wśród – znakomicie niegdyś zarabiających – hutników z Zagłębia Ruhry, których drożyzna również zaczyna spychać na margines, a to powinno już bardzo niepokoić.
Friedrich Merz – tombakowy kanclerz
6 maja 2025 roku, dzień powołania nowego ogólnokrajowego gabinetu, miał być przełomem dla zaodrzańskiej gospodarki. Nowa koalicja rządząca – chadecy z socjaldemokratami – obiecała wdrożyć program naprawczy po trzyipółletnich, nieudanych rządach ekipy Olafa Scholza. Świeży kanclerz, Friedrich Merz, przedstawiany jako bywalec amerykańskich salonów i wybitny znawca przepływu światowego pieniądza, wziął na swoje barki rolę męża opatrznościowego Niemiec, który wyprowadzi kraj ze stagnacji gospodarczej. Jednak, co pokazał wynik wyborów w Nadrenii Północnej-Westfalii, jego posunięcia zostały ocenione bardzo surowo, a zapowiadany złoty blask Merza okazał się matową poświatą tombaku.
Tak, prawdą jest, że AfD jeszcze rządzić nie będzie, ale wyłącznie dlatego, iż jest separowana i szykanowana na wszystkie możliwe sposoby, łącznie z sądowymi. Prawdą jest również, że program Alternatywy jest populistyczny i eklektyczny, czyli łatwy do zdewastowania przez analityków, przy dobrej jakościowo debacie publicznej. Jednak prawdą jest także, iż pomimo wszystkich trudności partia owa uparcie idzie po władzę, zarówno na poziomie krajowym, jak i landowym. Dodać należy, że to nie AfD jest wybitnie silna, ale stare, tradycyjne ugrupowania wybitnie słabe, jednak żadna to pociecha. Niezadowolenie wśród Niemców rośnie, a historia uczy, że może to zakończyć się kolejną globalną rzezią, jak to miało miejsce dwukrotnie w XX wieku. Osobiście uważam, że dobrze byłoby, gdyby prezydent Karol Nawrocki zwrócił na to uwagę Białego Domu, by Amerykanie znów nie musieli wysyłać za ocean swoich „boys” w celu ratowania Europy przed światowym zwyrodnialcem.
Howgh!
Tȟašúŋke Witkó, 3 października 2025 r.
[Autor jest emerytowanym oficerem wojsk powietrznodesantowych. Miłośnik kawy w dużym kubku ceramicznym – takiej czarnej, parzonej, słodzonej i ze śmietanką. Samotnik, cynik, szyderca i czytacz politycznych informacji. Dawniej nerwus, a obecnie już nie nerwus]