Na Ukrainie sztuki wizualnej nie było. I nagle się pojawiła

To, co piszę poniżej, w najmniejszym stopniu nie jest „antyukraińskie”. Chciałabym jedynie wyprostować fałsze dotyczące sztuki naszych wschodnich sąsiadów, które to fałsze narastają z każdym rokiem rosyjskiej inwazji.
Farby. Ilustracja poglądowa
Farby. Ilustracja poglądowa / pixabay.com

Co musisz wiedzieć: 

  • Na Ukrainie sztuki wizualnej – bo tak teraz nazywamy niegdysiejsze sztuki piękne – praktycznie nie było
  • My, Polacy, staramy się wmówić światu, że ukraińska sztuka plastyczna dorównuje poziomem dokonaniom artystów z innych europejskich kultur
  • Na 59. weneckim Biennale było siłowe awansowanie Ukrainy do europejskiego peletonu z racji, że kraj znalazł się w stanie wojny

 

Otóż na Ukrainie sztuki wizualnej – bo tak teraz nazywamy niegdysiejsze sztuki piękne – praktycznie nie było. O ile nie naciągać, że do wizu-artu można zaliczyć folklor, haftowane koszule, rzuciki zdobiące dzbany i malowanki na okiennicach i ścianach chat. Nie można też oszukiwać, że Lwów był centrum ukraińskiego życia kulturalnego – do wybuchu II wojny to był jeden z głównych polskich ośrodków nauki i kultury, miasto uniwersyteckie, gdzie dwie trzecie mieszkańców stanowili Polacy. I oto na tle wiadomych działań wojennych staliśmy się świadkami narodzin nowoczesnej sztuki ukraińskiej, wyrosłej bez tradycji, bez zaplecza, bez szkół ani mistrzów. Fenomen na skalę światową! Polska ma w tym duże, żeby nie powiedzieć – wiodące zasługi, udzielając wschodnim sąsiadom swego artystyczno-intelektualnego wsparcia. Poczynając od miejsc na plastycznych uczelniach, poprzez stypendia, wynajmowanie lokali dla studiujących, aż po miejsca w prestiżowych galeriach, zakupy ukraińskich prac do polskich publicznych zbiorów, aukcje sztuki ukraińskiej, kuratorów, oprowadzania w języku ukraińskim i mnóstwo innych premii, jakimi obsypujemy twórców z zaatakowanego kraju. No, nasi też coś z tego skubną: instytucje (w tym kultury) mają statutowo zagwarantowane finansowe ulgi za pomoc obywatelom zza Buga.

 

Podciąganie na siłę

Suwerenna Ukraina zaistniała w 1991 roku, choć oficjalnie dopiero rok później. Niecały miesiąc temu (24 sierpnia), jak rokrocznie od tamtej pory, obchodziła Dzień Niepodległości. Tym razem rocznicę fetowano w Warszawie koncertem na placu Zamkowym. To nie był jedyny sygnał solidarności polskiego narodu z sąsiadami walczącymi z rosyjskim najeźdźcą – o czym wszystkim wiadomo, więc bez sensu powtarzać.

Jest jednak w naszych najnowszych relacjach rys szczególny, chyba nienotowany w jakimkolwiek innym dziejowym momencie ani kraju: my, Polacy, staramy się wmówić światu, że ukraińska sztuka plastyczna dorównuje poziomem dokonaniom artystów z innych europejskich kultur. Dla tego nagięcia byliśmy w stanie poświęcić nawet nasz dorobek, prestiż, naszą polską osobność. Co było powodem, że rok temu (w 2024) oddaliśmy polski pawilon w Giardini, na 60. Międzynarodowym Biennale w Wenecji, ukraińskiemu kolektywowi Open Group, który tamże zaprezentował instalację „Powtarzaj za mną II”, choć dana nacja ma w weneckim Arsenale swoje stanowisko? Przede wszystkim chodziło o utrącenie „pisowskiego” (po przejęciu władzy przez Koalicję 13 grudnia) kandydata Ignacego Czwartosa, którego obrazy może nie zasługiwałyby na Złote Lwy, ale autor mówił głosem własnym, nie sterowanym przez neoliberalną narrację.

 

Kto po kim powtarza

Podczas ceremonii otwarcia ukraińskiej instalacji w pawilonie Pologna minister Bartłomiej Sienkiewicz wygłosił okolicznościową gadkę: „Sztuka nie wprowadza pokoju. Ale sztuka budzi emocje, które nie pozwalają pozostać obojętnym. Dwa miliony uchodźców w Polsce potwierdziło nam to, co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu: ludzka solidarność, współczucie, empatia”.

Tytuł ukraińskiego projektu „Powtarzajcie za mną” zabrzmiał niemal ironicznie. Bo to Ukraińcy pilnie podpatrują i naśladują modne światowe trendy.

Tytuł ukraińskiego projektu „Powtarzajcie za mną” zabrzmiał niemal ironicznie. Bo to Ukraińcy pilnie podpatrują i naśladują modne światowe trendy. A wielu twórców, którzy w czasie putinowskiej wojny uciekli z zagrożonych terenów, bezpiecznie usadowiło się w Polsce (czy w innym kraju), gdzie nie ma alarmów przeciwlotniczych, za to „za pochodzenie” dostaje się liczne benefity. Po lutym 2022 roku na polskich Akademiach Sztuk Pięknych zaroiło się od uchodźców chętnych studiować wizu-art. Piszę tylko o bliskim i znanym mi kierunku (oraz zaistniałej tam sytuacji), ale przecież na wielu innych uczelniach (choćby Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych) ogłaszany jest specjalny nabór do programu stypendialnego „dedykowanego” Ukraińcom. Piazza Ukraina Nie my jedni popisaliśmy się tak szerokim gestem. W 2022 roku, kilka miesięcy po wybuchu wojny na Ukrainie, organizatorzy 59. weneckiego Biennale zdecydowali się na innego typu premię dla walczącego narodu. O projekcie zatytułowanym „This is Ukraine: Defending Freedom” mówiło się wiele, choć była to „tylko” wystawa towarzysząca Biennale, naprędce zorganizowana w Scuola Grande della Misericordia. To nie koniec bonusów. Z pawilonu w Arsenale, gdzie zwyczajowo znajduje się ukraińska „miejscówka”, przeniesiono niebiesko-żółtych w sam pępek Giardini, w pobliże pawilonu Stanów Zjednoczonych. Tamże zaimprowizowano

 

Piazza Ukraina

To była bezprecedensowa nobilitacja! Teren placu wyznaczała drewniana instalacja wypalana lutownicą. Pośrodku tej przestrzeni skonstruowano wysoką „termitierę” z worków wypełnionych piaskiem (takimi samymi zabezpiecza się pomniki i dzieła sztuki, a także buduje barykady). Już to samo byłoby wystarczająco mocnym przekazem, ale kopiec posłużył również jako tło, „ścianka”, na której urządzono kompletnie amatorski, improwizowany pokaz reprodukcji prac współczesnych ukraińskich artystów. Przy wilgotnej weneckiej aurze papierowe wydruki po jednym dniu zamieniały się w smętnie zwisające szmaty. Zamiast triumfu – żenada.

 

Doczepiona w ostatniej chwili

Na 59. weneckim Biennale nie był to jedyny ukraiński akcent – i wcale nie jako nadrabianie wielosetletnich zaległości czy niespodziewane odkrycie zapoznanych talentów. Było to raczej siłowe awansowanie Ukrainy do europejskiego peletonu z racji, że kraj znalazł się w stanie wojny. Tak właśnie, w odruchu solidarności, uhonorowano ludową malarkę Marię Prymaczenko (1909–1997), w ostatniej chwili dokooptowując jej prace do głównej ekspozycji przeglądu „Mleko snów”. Kuratorka tej części Cecilia Alemani przyznała, że nie miała pojęcia o dokonaniach tej ukraińskiej malarki ani o tym, że drobna część jej kompozycji, wystawianych w Muzeum Historyczno-Krajoznawczym w Iwankowie, w 2022 roku uległa zniszczeniu w efekcie rosyjskich bombardowań. Bo, umówmy się, miejsce Prymaczenko jest wśród naiwistów, którzy owszem, awansowali do poważnych, prestiżowych muzeów, ale tylko w tak wyjątkowych przypadkach jak Celnik Rousseau. Ukrainka miała plastyczny zmysł, wyobraźnię, dryg do kolorów, jednak w sposób typowy dla samorodnych malarzy komponowała obrazy na zasadzie horror vacui. U niej każdy element dzieła musiał mieć szlaczek, rzucik, kontur, ozdóbki. Ładne to, wdzięczne, dekoracyjne, lecz przydawanie tej sztuce znaczeniowej głębi jest stanowczo na wyrost.

Ukrainka miała plastyczny zmysł, wyobraźnię, dryg do kolorów, jednak w sposób typowy dla samorodnych malarzy komponowała obrazy na zasadzie horror vacui.

 

Świeżo malowane

Co do Prymaczenko – znów Polacy wybili się na prowadzenie, jeśli chodzi o promowanie tej autorki. Od kwietnia do czerwca 2024 roku w Muzeum Sztuki Nowoczesnej odbyła się ostatnia w pawilonie nad Wisłą wielka wystawa: retrospektywa Marii Prymaczenko, nosząca tytuł „Tygrys w ogrodzie”. Zdarzyło się to dwa lata po tym, kiedy polska publiczność miała okazję zetknąć się (po raz pierwszy?) z jej twórczością za sprawą pokazu plenerowego na dziedzińcu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wtedy jednak oglądaliśmy tylko reprodukcje. W MSN przedstawiono gwasze z lat 1982–1994 pochodzące z prywatnej kolekcji Edouarda Dymshytsa. Oglądając tę prezentację, doznałam (i kilka innych osób) swego rodzaju szoku graniczącego z powątpiewaniem: w jaki sposób uboga kobiecina, większość życia spędzająca we wsi Bołotnia, miała dostęp do szlachetnych, kartonowych podkładów oraz do drogich farb Talensa, których czystość i wielość odcieni jest nie do podrobienia przez inne firmy? Są dwie możliwości – albo kolekcjoner dostarczył artystce ekskluzywne materiały, albo… hm, ktoś je wykonał, korzystając z szablonów Prymaczenko. Ale nie spekulujmy! Zresztą, nikt nie udzieli wiążącej odpowiedzi.


 

POLECANE
Jelenia Góra w szoku po znalezieniu martwej 12-latki. Jest zatrzymanie i nowe ustalenia w sprawie z ostatniej chwili
Jelenia Góra w szoku po znalezieniu martwej 12-latki. Jest zatrzymanie i nowe ustalenia w sprawie

Tragiczne wydarzenia wstrząsnęły Jelenią Górą. Przy ul. Wyspiańskiego znaleziono ciało 12-letniej dziewczynki. Policja potwierdziła, że do śmierci mogły przyczynić się osoby trzecie, a w toku śledztwa ustalono osobę nieletnią, która może mieć związek z tą sprawą.

Paweł Jędrzejewski: Czym jest Chanuka? tylko u nas
Paweł Jędrzejewski: Czym jest Chanuka?

Decyzja Prezydenta RP o niezapaleniu świateł chanukowych w Pałacu Prezydenckim wywołuje zadowolenie i satysfakcję wśród ludzi, którzy nie mają pojęcia, czym jest to święto. Niestety, wierzą w kłamstwa Grzegorza Brauna, że to jakiś "satanistyczny, rasistowski, triumfalistyczny, talmudyczny kult". I całą swoją niechęć do Żydów kierują przeciw temu świętu.

Trump: Jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek wcześniej rozwiązania ws. Ukrainy z ostatniej chwili
Trump: Jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek wcześniej rozwiązania ws. Ukrainy

Prezydent USA Donald Trump poinformował w poniedziałek, że przeprowadził długie i dobre rozmowy z przywódcami Ukrainy, krajów europejskich i NATO. – Jesteśmy bliżej rozwiązania w sprawie Ukrainy niż kiedykolwiek wcześniej – dodał.

Europa i USA uzgodniły gwarancje dla Ukrainy. W planach europejska misja wojskowa z ostatniej chwili
Europa i USA uzgodniły gwarancje dla Ukrainy. W planach europejska misja wojskowa

Europejscy przywódcy i Stany Zjednoczone uzgodnili w Berlinie pakiet gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, który zakłada m.in. utworzenie europejskiej misji wojskowej działającej na jej terytorium. W deklaracji podkreślono, że decyzje dotyczące zmian granic może podejmować wyłącznie Ukraina, a wsparcie ma zapewnić jej zdolność utrzymania silnej armii w długiej perspektywie.

Konflikt z Morawieckim w PiS. Jarosław Kaczyński zabiera głos z ostatniej chwili
Konflikt z Morawieckim w PiS. Jarosław Kaczyński zabiera głos

– Ten spór w partii ma jednocześnie odbicie medialne znacznie większe, niż on sam jest – powiedział na antenie programu "Kanał TAK" prezes PiS Jarosław Kaczyński, komentując medialne doniesienia o rosnącym konflikcie pomiędzy byłym premierem Mateuszem Morawieckim a innymi czołowymi politykami PiS.

Prezydent reaguje po publikacji o Cenckiewiczu. „Nowa rzeczywistość, a metody wciąż te same” z ostatniej chwili
Prezydent reaguje po publikacji o Cenckiewiczu. „Nowa rzeczywistość, a metody wciąż te same”

Prezydent Karol Nawrocki krótko i dosadnie skomentował na platformie X poniedziałkową publikację „Gazety Wyborczej” ws. Sławomira Cenckiewicza. Dziennik ujawnił wrażliwe dane medyczne szefa BBN, a prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo.

Cyberatak na ważne polskie instytucje. Minister cyfryzacji wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
Cyberatak na ważne polskie instytucje. Minister cyfryzacji wydał pilny komunikat

Cyberatak sparaliżował część infrastruktury informatycznej Urzędu Zamówień Publicznych. Hakerzy uzyskali dostęp do służbowej poczty elektronicznej pracowników UZP oraz Krajowej Izby Odwoławczej — poinformował wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Sprawą zajmują się już służby odpowiedzialne za cyberbezpieczeństwo.

Tak Polacy oceniają działalność prezydenta Nawrockiego. Zobacz najnowszy sondaż z ostatniej chwili
Tak Polacy oceniają działalność prezydenta Nawrockiego. Zobacz najnowszy sondaż

Najnowszy sondaż CBOS przynosi dobre informacje dla prezydenta Karola Nawrockiego. Ponad połowa badanych Polaków pozytywnie ocenia jego działalność. Zupełnie inaczej ankietowani patrzą na pracę Sejmu – tu dominują wyraźnie krytyczne opinie.

Ukraińskie drony zaatakowały port w Noworosyjsku. Zniszczyli okręt podwodny „Warszawianka” Wiadomości
Ukraińskie drony zaatakowały port w Noworosyjsku. Zniszczyli okręt podwodny „Warszawianka”

Ukraińskie siły specjalne przeprowadziły ataki na strategiczne cele Rosji — uszkadzając okręt podwodny w porcie w Noworosyjsku oraz po raz kolejny paraliżując rosyjską platformę naftowo-gazową na Morzu Kaspijskim. Obie operacje miały na celu osłabienie zdolności militarnych i finansowych Kremla.

Biały Dom ostrzega Ukrainę. Gwarancje bezpieczeństwa nie będą wiecznie na stole z ostatniej chwili
Biały Dom ostrzega Ukrainę. "Gwarancje bezpieczeństwa nie będą wiecznie na stole"

– Pracujemy nad silnymi gwarancjami bezpieczeństwa dla Ukrainy, ale one nie będą na stole wiecznie, one są na stole teraz – oświadczył w poniedziałek wysoki rangą przedstawiciel administracji Donalda Trumpa po rozmowach pokojowych w Berlinie. Zaznaczył, że gwarancje będą wzorowane na artykule 5 NATO.

REKLAMA

Na Ukrainie sztuki wizualnej nie było. I nagle się pojawiła

To, co piszę poniżej, w najmniejszym stopniu nie jest „antyukraińskie”. Chciałabym jedynie wyprostować fałsze dotyczące sztuki naszych wschodnich sąsiadów, które to fałsze narastają z każdym rokiem rosyjskiej inwazji.
Farby. Ilustracja poglądowa
Farby. Ilustracja poglądowa / pixabay.com

Co musisz wiedzieć: 

  • Na Ukrainie sztuki wizualnej – bo tak teraz nazywamy niegdysiejsze sztuki piękne – praktycznie nie było
  • My, Polacy, staramy się wmówić światu, że ukraińska sztuka plastyczna dorównuje poziomem dokonaniom artystów z innych europejskich kultur
  • Na 59. weneckim Biennale było siłowe awansowanie Ukrainy do europejskiego peletonu z racji, że kraj znalazł się w stanie wojny

 

Otóż na Ukrainie sztuki wizualnej – bo tak teraz nazywamy niegdysiejsze sztuki piękne – praktycznie nie było. O ile nie naciągać, że do wizu-artu można zaliczyć folklor, haftowane koszule, rzuciki zdobiące dzbany i malowanki na okiennicach i ścianach chat. Nie można też oszukiwać, że Lwów był centrum ukraińskiego życia kulturalnego – do wybuchu II wojny to był jeden z głównych polskich ośrodków nauki i kultury, miasto uniwersyteckie, gdzie dwie trzecie mieszkańców stanowili Polacy. I oto na tle wiadomych działań wojennych staliśmy się świadkami narodzin nowoczesnej sztuki ukraińskiej, wyrosłej bez tradycji, bez zaplecza, bez szkół ani mistrzów. Fenomen na skalę światową! Polska ma w tym duże, żeby nie powiedzieć – wiodące zasługi, udzielając wschodnim sąsiadom swego artystyczno-intelektualnego wsparcia. Poczynając od miejsc na plastycznych uczelniach, poprzez stypendia, wynajmowanie lokali dla studiujących, aż po miejsca w prestiżowych galeriach, zakupy ukraińskich prac do polskich publicznych zbiorów, aukcje sztuki ukraińskiej, kuratorów, oprowadzania w języku ukraińskim i mnóstwo innych premii, jakimi obsypujemy twórców z zaatakowanego kraju. No, nasi też coś z tego skubną: instytucje (w tym kultury) mają statutowo zagwarantowane finansowe ulgi za pomoc obywatelom zza Buga.

 

Podciąganie na siłę

Suwerenna Ukraina zaistniała w 1991 roku, choć oficjalnie dopiero rok później. Niecały miesiąc temu (24 sierpnia), jak rokrocznie od tamtej pory, obchodziła Dzień Niepodległości. Tym razem rocznicę fetowano w Warszawie koncertem na placu Zamkowym. To nie był jedyny sygnał solidarności polskiego narodu z sąsiadami walczącymi z rosyjskim najeźdźcą – o czym wszystkim wiadomo, więc bez sensu powtarzać.

Jest jednak w naszych najnowszych relacjach rys szczególny, chyba nienotowany w jakimkolwiek innym dziejowym momencie ani kraju: my, Polacy, staramy się wmówić światu, że ukraińska sztuka plastyczna dorównuje poziomem dokonaniom artystów z innych europejskich kultur. Dla tego nagięcia byliśmy w stanie poświęcić nawet nasz dorobek, prestiż, naszą polską osobność. Co było powodem, że rok temu (w 2024) oddaliśmy polski pawilon w Giardini, na 60. Międzynarodowym Biennale w Wenecji, ukraińskiemu kolektywowi Open Group, który tamże zaprezentował instalację „Powtarzaj za mną II”, choć dana nacja ma w weneckim Arsenale swoje stanowisko? Przede wszystkim chodziło o utrącenie „pisowskiego” (po przejęciu władzy przez Koalicję 13 grudnia) kandydata Ignacego Czwartosa, którego obrazy może nie zasługiwałyby na Złote Lwy, ale autor mówił głosem własnym, nie sterowanym przez neoliberalną narrację.

 

Kto po kim powtarza

Podczas ceremonii otwarcia ukraińskiej instalacji w pawilonie Pologna minister Bartłomiej Sienkiewicz wygłosił okolicznościową gadkę: „Sztuka nie wprowadza pokoju. Ale sztuka budzi emocje, które nie pozwalają pozostać obojętnym. Dwa miliony uchodźców w Polsce potwierdziło nam to, co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu: ludzka solidarność, współczucie, empatia”.

Tytuł ukraińskiego projektu „Powtarzajcie za mną” zabrzmiał niemal ironicznie. Bo to Ukraińcy pilnie podpatrują i naśladują modne światowe trendy.

Tytuł ukraińskiego projektu „Powtarzajcie za mną” zabrzmiał niemal ironicznie. Bo to Ukraińcy pilnie podpatrują i naśladują modne światowe trendy. A wielu twórców, którzy w czasie putinowskiej wojny uciekli z zagrożonych terenów, bezpiecznie usadowiło się w Polsce (czy w innym kraju), gdzie nie ma alarmów przeciwlotniczych, za to „za pochodzenie” dostaje się liczne benefity. Po lutym 2022 roku na polskich Akademiach Sztuk Pięknych zaroiło się od uchodźców chętnych studiować wizu-art. Piszę tylko o bliskim i znanym mi kierunku (oraz zaistniałej tam sytuacji), ale przecież na wielu innych uczelniach (choćby Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych) ogłaszany jest specjalny nabór do programu stypendialnego „dedykowanego” Ukraińcom. Piazza Ukraina Nie my jedni popisaliśmy się tak szerokim gestem. W 2022 roku, kilka miesięcy po wybuchu wojny na Ukrainie, organizatorzy 59. weneckiego Biennale zdecydowali się na innego typu premię dla walczącego narodu. O projekcie zatytułowanym „This is Ukraine: Defending Freedom” mówiło się wiele, choć była to „tylko” wystawa towarzysząca Biennale, naprędce zorganizowana w Scuola Grande della Misericordia. To nie koniec bonusów. Z pawilonu w Arsenale, gdzie zwyczajowo znajduje się ukraińska „miejscówka”, przeniesiono niebiesko-żółtych w sam pępek Giardini, w pobliże pawilonu Stanów Zjednoczonych. Tamże zaimprowizowano

 

Piazza Ukraina

To była bezprecedensowa nobilitacja! Teren placu wyznaczała drewniana instalacja wypalana lutownicą. Pośrodku tej przestrzeni skonstruowano wysoką „termitierę” z worków wypełnionych piaskiem (takimi samymi zabezpiecza się pomniki i dzieła sztuki, a także buduje barykady). Już to samo byłoby wystarczająco mocnym przekazem, ale kopiec posłużył również jako tło, „ścianka”, na której urządzono kompletnie amatorski, improwizowany pokaz reprodukcji prac współczesnych ukraińskich artystów. Przy wilgotnej weneckiej aurze papierowe wydruki po jednym dniu zamieniały się w smętnie zwisające szmaty. Zamiast triumfu – żenada.

 

Doczepiona w ostatniej chwili

Na 59. weneckim Biennale nie był to jedyny ukraiński akcent – i wcale nie jako nadrabianie wielosetletnich zaległości czy niespodziewane odkrycie zapoznanych talentów. Było to raczej siłowe awansowanie Ukrainy do europejskiego peletonu z racji, że kraj znalazł się w stanie wojny. Tak właśnie, w odruchu solidarności, uhonorowano ludową malarkę Marię Prymaczenko (1909–1997), w ostatniej chwili dokooptowując jej prace do głównej ekspozycji przeglądu „Mleko snów”. Kuratorka tej części Cecilia Alemani przyznała, że nie miała pojęcia o dokonaniach tej ukraińskiej malarki ani o tym, że drobna część jej kompozycji, wystawianych w Muzeum Historyczno-Krajoznawczym w Iwankowie, w 2022 roku uległa zniszczeniu w efekcie rosyjskich bombardowań. Bo, umówmy się, miejsce Prymaczenko jest wśród naiwistów, którzy owszem, awansowali do poważnych, prestiżowych muzeów, ale tylko w tak wyjątkowych przypadkach jak Celnik Rousseau. Ukrainka miała plastyczny zmysł, wyobraźnię, dryg do kolorów, jednak w sposób typowy dla samorodnych malarzy komponowała obrazy na zasadzie horror vacui. U niej każdy element dzieła musiał mieć szlaczek, rzucik, kontur, ozdóbki. Ładne to, wdzięczne, dekoracyjne, lecz przydawanie tej sztuce znaczeniowej głębi jest stanowczo na wyrost.

Ukrainka miała plastyczny zmysł, wyobraźnię, dryg do kolorów, jednak w sposób typowy dla samorodnych malarzy komponowała obrazy na zasadzie horror vacui.

 

Świeżo malowane

Co do Prymaczenko – znów Polacy wybili się na prowadzenie, jeśli chodzi o promowanie tej autorki. Od kwietnia do czerwca 2024 roku w Muzeum Sztuki Nowoczesnej odbyła się ostatnia w pawilonie nad Wisłą wielka wystawa: retrospektywa Marii Prymaczenko, nosząca tytuł „Tygrys w ogrodzie”. Zdarzyło się to dwa lata po tym, kiedy polska publiczność miała okazję zetknąć się (po raz pierwszy?) z jej twórczością za sprawą pokazu plenerowego na dziedzińcu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wtedy jednak oglądaliśmy tylko reprodukcje. W MSN przedstawiono gwasze z lat 1982–1994 pochodzące z prywatnej kolekcji Edouarda Dymshytsa. Oglądając tę prezentację, doznałam (i kilka innych osób) swego rodzaju szoku graniczącego z powątpiewaniem: w jaki sposób uboga kobiecina, większość życia spędzająca we wsi Bołotnia, miała dostęp do szlachetnych, kartonowych podkładów oraz do drogich farb Talensa, których czystość i wielość odcieni jest nie do podrobienia przez inne firmy? Są dwie możliwości – albo kolekcjoner dostarczył artystce ekskluzywne materiały, albo… hm, ktoś je wykonał, korzystając z szablonów Prymaczenko. Ale nie spekulujmy! Zresztą, nikt nie udzieli wiążącej odpowiedzi.



 

Polecane