Powodzianie płacą nawet 4000 zł za prąd? "Premierze, niech pan się nie boi i przyjedzie"
Powódź w południowej w Polsce
Wielka powódź, która we wrześniu ubiegłego roku nawiedziła południe Polski, spowodowała ogromne straty materialne. Mieszkańcy licznych miejscowości zostali pozbawieni dobytku i dachu nad głową. Według relacji lokalnych mieszkańców w wielu miejscach panował chaos organizacyjny i informacyjny. Szczególnie mocno dotknięte zostały tereny w województwach opolskim, śląskim i dolnośląskim. Mieszkańcy miejscowości takich jak Kłodzko, Stronie Śląskie, Wleń czy Lwówek Śląski doświadczyli poważnych podtopień albo ich miejscowości zostały odcięte od świata.
Media zwracały uwagę, że premier Donald Tusk mówił, że "prognozy nie są przesadnie alarmujące", podczas gdy IMGW przed ulewami wydawał komunikaty i ostrzeżenia najwyższego stopnia oraz informował o zagrożeniu powodziowym.
Powodzianie płacą nawet 4000 zł za prąd?
Były premier Mateusz Morawiecki odwiedził w poniedziałek Lądek-Zdrój, gdzie spotkał się z mieszkańcami miasta.
Rozmiary tej katastrofy są wielkie i straszne dla mieszkańców, są straszne dla samorządowców, są ogromne dla przedsiębiorców. Ale Państwo Polskie powinno stanąć na wysokości zadania i powinno nas być stać na to, żeby szybko zrekompensować te straty. Żeby szybko dzieci wróciły do swoich mieszkań, żeby szybko rodziny mogły wrócić tam, gdzie mieszkały
– oświadczył Morawiecki.
Polityk PiS zaapelował do rządzących, by przyjechali z Warszawy i na żywo zobaczyli, jak wygląda sytuacja w mieście wiele miesięcy po powodzi. Morawiecki poinformował, że przy używaniu osuszaczy koszty rachunków za prąd wynoszą nawet 4000 złotych miesięcznie na dom.
Niech pan, panie premierze Tusk, nie boi się, przyjedzie, spojrzy mieszkańcom w oczy. Zobaczy w jakich warunkach trzeba tu przebywać
– powiedział.