Artur Szpilka: Taki człowiek nie usiądzie ze mną przy jednym stole

Artur Szpilka i Hubert Kęska w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem opowiadają o procesie powstawania książki „Zawsze ten sam”, wzlotach i upadkach kariery boksera oraz o tym, że każdy może się zmienić.
Artur Szpilka i Hubert Kęska Artur Szpilka: Taki człowiek nie usiądzie ze mną przy jednym stole
Artur Szpilka i Hubert Kęska / fot. arch. prywatne

- Biografia Mike’a Tysona ma w końcu konkurencję?

Hubert Kęska: – Jestem wielkim fanem tej biografii. Artur też. Bardzo mi się podobało to, co powiedział Tomek Ćwiąkała, bardzo popularny dziennikarz sportowy, że nasza książka to jest nie tylko najlepsza biografia sportowa, jaką przeczytał, ale też najlepsza biografia w ogóle. 

– Hubercie, znasz lepiej życie Artura niż on sam? 

H.K.: – Teraz jest tak, że lepiej znasz tę książkę niż ja. Tak to teraz wygląda. W życiu Artura działo się tak dużo, że pewne rzeczy ulatują z pamięci. Byłem na świeżo z życiem Artura, bo wszystko sobie gromadziłem. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że były to wersje różnych osób. A jeżeli byś zapytał Tomka Delimata, który redagował naszą książkę, o różne rozdziały i wątki, to on rozbije bank. 

Artur Szpilka: – Najśmieszniejsze było to, że Hubert słuchał różnych historii, o których nie miał zielonego pojęcia. Rozmawiał z ludźmi, nie mówiąc mi, z kim miał do czynienia, o tym miałem sie dowiedzieć dopiero po publikacji. To super, że jest wiele osób, które miały wpływ na naszą książkę, a ja dowiadywałem się o tym na samym końcu. To były zupełnie inne odczucia ludzi, którzy przechodzili przez moje życie. 

H.K.: – Wyobraź sobie, że Artur czyta trzeci raz tę książkę.

A.S.: – Zgadza się. Czytanie jest dobrą formą regeneracji pomiędzy obowiązkami w napiętym codziennym grafiku, który jest wypełniony po brzegi od rana do wieczora. Miałem dużo wywiadów przy okazji promocji książki.

– Słyszałem, że jesteś nimi bardzo zmęczony?

A.S.: – Zgadza się. 

Prawdziwa osobowość Artura Szpilki

– Ty? Naprawdę? Nie wierzę! To mi się kłóci z Twoją osobowością. 

A.S.: – Może to dziwnie zabrzmi, ale jestem zarówno introwertykiem, jak i ekstrawertykiem

– Jak to?

A.S.: – Muszę kogoś lubić, żeby się przed nim otworzyć i pokazać mu moją ekstrawertyczną stronę. Ogólnie nie lubię ludzi, bo wysysają ze mnie energię. Akurat Ty tego nie robisz. Przyszliśmy do Ciebie pogadać i od początku była dobra atmosfera. Z wiekiem doceniam spokój – chwile spędzone z moją kobietą, z pieskami, które zabrałem ze sobą, jak widzisz: Cycu i Pumba.

- Szkoda, że nasi Czytelnicy tego nie widzą, one leżą pod stołem i są bardzo spokojne. 

H.K.: – Wracając do osobowości człowieka: natury ekstrawertyka i introwertyka można połączyć. Dajmy na to – jeżeli w wieku 70 lat Artur będzie miał swoją restaurację, ale nie zostanie szefem kuchni i nie będzie musiał w niej pracować, to jego ekstrawertyczna strona pokazałaby się wtedy, gdyby chciał porozmawiać z ludźmi. Z kolei jeżeli chciałby pójść na zaplecze, to górę wziąłby jego introwertyzm. 

– Jak Rocky.

A.S.: – Rocky był zdecydowanym ekstrawertykiem. On od samego początku przygody z boksem był otwarty na ludzi. Ja też taki jestem, ale obecnie selekcjonuję to, z którymi osobami chcę spędzać czas. Kiedyś było tak, że szedłem do wszystkich bez wyjątku, a potem przez to cierpiałem. 

H.K.: – Bartku, jeśli już wspomniałeś o Rockym, to zobacz, jakim Artur był naturszczykiem w świecie boksu, ale nie pod względem sportowym, bo to o niego zabijały się grupy promotorskie. Twierdzenie, że gdyby nie jakaś tam grupa promotorska, nie byłoby Artura Szpilki, jest absolutnym nadużyciem. Pamiętam jak Artur przechodził do boksu zawodowego i był ogłoszony największym talentem boksu amatorskiego. Natomiast w wielkim świecie kamer, ścianek itp. Artur był naturszczykiem. Zdarzało mu się palnąć niejedną ciekawą sentencję, która stawała się klasykiem [śmiech]. 

– Pumba już zasnął?

A.S.: – Pumbuś tak chrapie. To jest moje oczko w głowie. 

– Doceniam, że dla Ciebie Cycu i Pumba są bardzo ważne. Jak widać na Twoim przykładzie, pies to nie tylko zwierzę.

A.S.: – To nie jest prawda, że pies to tylko zwierzę. Pies jest bardzo kochany. Dziecko dorasta do pewnego wieku i patrzy tylko na siebie. A dla pieska, ile lat by nie miał, jesteś całym światem. 

– Pamiętam, że wcześniej miałeś psa Pako.

A.S.: – Zgadza się. Pako żył czternaście lat. Przez rok utrzymywałem go przy życiu dzięki sterydom od weterynarza. Nie mógł już chodzić, miał raka. Całe szczęście, że był w moim domu, tam się wychował. Opiekowali się nim moja mama i bracia. Niestety nie widziałem, jak odszedł. Jedyny pies, którego tolerował, to był Cycu.

Prace nad książką

- Arturze, po co Ci ta książka?

A.S.: – To jest bardzo ciekawe pytanie. Wiele razy się nad tym zastanawiałem. Baliśmy się publikacji tej książki. Mówiłem Hubertowi, że podaję w wątpliwość jej powstanie. To wszystko było zależne od mojego nastroju. Leżałem w szpitalu i były gorące dyskusje z Hubertem, co robimy dalej. 

H.K.: – Do mediów poszła narracja, że prace nad książką były wstrzymane z uwagi na najbliższe osoby Artura, którym będzie ciężko przyjąć treści zawarte w publikacji. Dylematy pojawiały się, kiedy książka w dużej mierze była już napisana. 

A.S.: – Wyobraź sobie, co czuł Hubert, który bardzo ciężko pracował nad tą publikacją, kiedy dostał ode mnie wiadomość, że jej nie wydamy. Na szczęście książka ukazała się na rynku. 

H.K.: – Twój nastrój zależał od tego, jak się czułeś, jaka była walka, co się u Ciebie działo. Pamiętasz, że gdy padło przełomowe zdanie w trakcie naszej rozmowy, powiedziałem Ci, że to jest wielka historia zwycięstwa w życiu. 

A.S.: – Cały czas o tym mówię i to jest ważne, że ta walka cały czas trwa. To nie jest tak, że wygrałeś, zdobywasz tytuł i koniec. Jestem na dobrej drodze, potrafię patrzeć na wiele rzeczy inaczej, ale powtórzę po raz drugi, ta walka wciąż trwa. Do końca życia będzie trwała. 

"Zawsze kochałem ryzyko"

– Arturze, po co to wszystko robiłeś? Wiele sytuacji było na krawędzi. Chciałeś zwrócić na siebie uwagę w osobliwy sposób?

A.S.: – Zawsze kochałem ryzyko. Kiedy pływałem, to łapałem krokodyle. Oglądałem Steve’a Irwina, łowcę krokodyli. Chciałem być jak on. Filmików z łapania krokodyli miałem i wciąż mam multum. Nawet teraz mogę Ci jakiś pokazać. Takie zachowania były u mnie naturalne. Przynosiłem do domu węże, kiedy mieszkaliśmy w Houston w Teksasie w USA. Kamila obawiała się o moje zdrowie, że mogą mi zrobić krzywdę. 

H.K.: – Z tej książki płynie m.in. takie przesłanie, że Artur Szpilka, którego poznały media, nie wziął się znikąd. Zarówno sportowo, jak i charakterologicznie. Takie zachowania, o których teraz wspominał Artur, były dla niego czymś naturalnym. 

– Szpilka ma jeszcze siłę wbijać szpile?

A.S.: – Dalej to mam [śmiech]. 

– Pojechałbyś do osoby, która krytykuje Cię w internecie, i przemówiłbyś jej do rozsądku?

A.S.: – Co to, to nie. Nazwa książki – „Zawsze ten sam” – nie jest przypadkowa. Mam swoje wartości i pielęgnuję je cały czas. Jeśli ktoś kiedyś zachował się „nieelegancko”, to mogę mieć po latach inne spojrzenie na to działanie, ale nigdy taki człowiek nie usiądzie ze mną przy jednym stole i nigdy nie będzie moim kolegą. Na wiele rzeczy zmieniłem optykę, jednak też nie jestem idealny. Są osoby, którym nigdy nie wybaczę. Są dla mnie rzeczy ważne i ważniejsze. I nie ma gadki.

- Skąd ta wierność zasadom w wielu przypadkach, delikatnie mówiąc, różnie przez Ciebie pojmowana? Środowisko? Lektura „Potopu” w więzieniu?

A.S.: – „Potop” przeczytałem w późniejszym okresie, gdy byłem w zakładzie karnym. Andrzej Kmicic jest moim bohaterem. Identyfikuję się z nim, bo też przeżywałem różne koleje w życiu jak on w książce Henryka Sienkiewicza. Na własne życzenie byłem osobą nieokrzesaną, wydawało mi się, że mogę wszystko. To mogło drażnić ludzi. Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili. Teraz oglądam moje stare wywiady i dziwię się sobie, jakie wtedy gadałem głupoty. 

H.K.: – „Potop” jest trudną lekturą. To nie była popularna książka, dzieci i młodzież się z nią męczyły. Ale kiedy czytasz książkę, to często widzisz w niej swoje życie, prawda?

– Tak. Zgadza się.

H.K.: – Artur ma pewne cechy i wartości, które dostrzegł w „Potopie”. Dlatego postać Kmicica tak go porwała. 

– Hubercie, na początku byłem przerażony, kiedy otrzymałem od Ciebie Waszą kolubrynę. Pomyślałem: „Czy oni napisali kolejną «Lalkę»?”.

H.K.: – Dla mnie to komplement, bo „Lalka” jest moją ulubioną książką. 

– Spodziewałem się wywiadu rzeki, a tu pełnokrwista powieść.

H.K.: – Wywiad rzekę napisałbym w miesiąc. 

– A jak długo pisałeś „Zawsze taki sam”?

H.K.: – Nie da się tego określić. Trzeba by było policzyć, ile godzin ze sobą spędziliśmy.

Wieloletnia przyjaźń

– Ile trwa Wasza przyjaźń?

A.S.: – Nasza przyjaźń trwa od pięciu lat. Huberta lubiłem od zawsze, ale wcześniej ciężko mi było nazwać go przyjacielem. Ostatnie dwa lata naszej znajomości były intensywne. Nawet głodówki zaczął ze mną stosować. 

– Arturze, jestem zaskoczony Twoją dobrą pamięcią do szczegółów, tym bardziej że jesteś bokserem. 

A.S.: – Tu nie chodzi o pamięć. Historie i momenty opisane w książce były dla mnie bardzo istotne na danym etapie życia i szybko się o nich nie zapomina. 

– Powstaje film na podstawie Waszej książki. Arturze, który aktor powinien Cię zagrać?

A.S.: – Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nie wiem, czy moja historia zmieściłaby się w filmie. Chociaż przyznam Ci się, że mało oglądam filmów i seriali.

– A „Pierwszą miłość” wciąż oglądasz?

A.S.: – To było w pudle, nie miałem żadnej alternatywy. Wracając do ekranizacji książki, to jestem fanem „Narcosa”, więc i w moim wypadku preferowałbym serial. Na przykład osiem albo dziesięć odcinków – to byłaby petarda. I kilka sezonów [śmiech].

– Nie obawiałeś się, że w trakcie Twoich ciągów narkotykowych nie dasz rady się odbudować?

A.S.: – Na szczęście miałem boks. 

– O czym warto pamiętać, czytając Waszą książkę?

H.K.: – Żeby nie generalizować ludzi. W każdym środowisku – nawet jeżeli zupełnie innym pod względem naszych wartości i sposobu na życie, przedstawionym w krzywym zwierciadle – znajdzie się dobry człowiek z kręgosłupem moralnym, który będzie w stanie popchnąć drugiego człowieka na dobrą drogę. 

– W środowisku medialnym jest bardzo wiele złych ludzi, którzy może nie będą się bezpośrednio konfrontować z drugą osobą, ale będą podszczypywać ją po bokach i wyrządzać jej krzywdę w białych rękawiczkach.

A.S.: – To są psychopaci i narcyzi, którzy robią złe rzeczy w białych rękawiczkach. Narcyz potrafi wszystko tak ładnie powiedzieć, że ludzie myślą, że jest dobrą osobą. W głębi duszy i serca jest to zwykła gnida. Nawet nie jestem w stanie tego opisać.

– Arturze, ile walk stoczyłeś w swoim życiu?

A.S.: – Nie pamiętam. Ale myślę, że ponad 300. 

– Ty jako głowa rodziny potrzebujesz siły, którą na pewno jest Kamila?

A.S.: – Oczywiście, że tak. Wspieramy się w trudnych momentach. Jesteśmy dla siebie podporą.

Artur Szpilka o freak fightach

– Jaki jest Twój stosunek do freak fightów, w których miałeś swój zwycięski epizod?

A.S.: – Nikomu nie życzę źle, ale myślę, że powoli dobiega końca popularność freaków. Oczywiście są tam także ludzie, którzy mają wartości – to jest to, o czym wcześniej mówił Hubert. A wracając do sztuk walki, KSW było, jest i będzie. Tam jest sport, tam jest wszystko na najwyższym poziomie. Freaki na początku były śmieszne, były smaczne konflikty, które obecnie są żenadą. Połowa z uczestników tego typu walk nawet nie wie, o czym mówi. Gadają tylko, żeby gadać. 

H.K.: – Najpierw było tak, że konflikty powstawały w internecie, a potem były przenoszone na walkę w klatce. Teraz są tworzone tuż przed walką. Jeżeli będzie tak dalej, to szybko się to wypali. Słyszałem, że sprzedaż systematycznie im spada. Mnie to w ogóle nie martwi [śmiech]. 

– Arturze, myślałeś może o wrestlingu?

A.S.: – Średnio mi się podoba ta formuła. Mam świadomość tego, że to jest udawane, więc mnie nie interesuje. Kiedy byłem małolatem, to uwielbiałem oglądać wrestling. Wychowywałem się na tym, myślałem, że jest to prawdziwe. Gdy zacząłem dorastać, to koledzy w klasie mówili mi, że te walki są markowane, a ja szedłem w zaparte i odpowiadałem im, że się mylą. 

– Masz już przepracowaną w głowie walkę z Deontayem Wilderem o pas mistrza wagi ciężkiej?

A.S.: – Szkoda, że nie udało się zdobyć mistrzostwa. Najbardziej wspominam to, kiedy byłem w ringu, a niedaleko siedzieli mistrzowie tacy jak Mike Tyson, Evander Holyfield, Lennox Lewis. Koło Kamili siedział Aleksandr Powietkin. Był też Tyson Fury. To były niewiarygodne chwile w moim życiu. Oglądałem tych zawodników w telewizji, nie wiedząc o tym, że w przyszłości będę boksował. Stoję w ringu, a śmieje się do mnie zjarany Mike Tyson, wtedy pytałem się siebie, co tu się dzieje. Wracając do Twojego pytania, mam to już przepracowane. Już dawno się z tym pogodziłem. Obecnie książka definiuje to, gdzie teraz jestem. Nie każdy może pozwolić sobie na wydanie publikacji. Nie każdy może pozwolić sobie na to, żeby taki kozak jak Hubert napisał o nim książkę. Mimo wszystko wcześniejsze publikacje Huberta były zupełnie czymś innym. Teraz napisał swoją pierwszą powieść. Kiedy jechaliśmy do Ciebie, to zapytałem Huberta, czy jest jakaś biografia Polaka napisana w formie powieści. Odpowiedź była przecząca.

H.K.: – Jeżeli chodzi o biografię w formie powieści, to czegoś takiego nie ma. To był eksperyment i wyzwanie, z którego mamy wielką satysfakcję. 

A.S.: – Wiele osób było sceptycznych co do tej koncepcji, a teraz piszą do Huberta, że to był superpomysł. 

H.K.: – Ludzie są pozytywnie zaskoczeni.

– Czujesz, Arturze, że wychowałeś pisarza przez wielkie P?

A.S.: – Mam nadzieję, że tak będzie. Cieszę się, że ludzie będą mogli docenić kunszt literacki i pióro Huberta. Publikacja dotrze do innej grupy odbiorców niż jego poprzednie książki. Cieszy mnie sukces Huberta, bo włożył w to kawał pracy. 

H.K.: – Cieszę się, że Artur utożsamia się ze swoją książką. Nie cenzurował jej.

A.S.: – Nic w niej nie zmieniałem. 

H.K.: – Bardzo spodobał mi się komentarz, że jedna historia może uratować ileś żyć. 

– Gdzie można kupić Waszą książkę?

A.S.: – Na mojej stronie thebalance.pl, na której sprzedaję też swoje kosmetyki.

– Ciekawe połączenie: kosmetyki i książka.

A.S.: – Bo w życiu trzeba mieć balans. Można stworzyć ciekawe pakiety dla siebie i bliskich na nowy rok. Naszą książkę można też kupić już w wielu księgarniach i w Empiku. Jest duży odzew.

H.K.: – Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Nasza książka z dnia na dzień dociera do wielu miejsc w Polsce, co nas bardzo cieszy. To jest świetne, że nie musieliśmy się nigdzie pchać i ulegać monopolistycznym marżom. Chcemy, żeby biblioteki udostępniały naszą publikację w zakładach karnych. Artur zostawił książki również w kościele, żeby ludzie pożyczali je między sobą. 

A.S.: – Od początku nasze założenie było takie, że książkę wydajemy sami. Żadnych pośredników, żadnych wydawnictw. Moja Kamila jest kreatywną i operatywną kobietą i od razu przedstawiła nam plan działania.

H.K.: – Tworzymy trzyosobową drużynę. Ściśle ze sobą współpracujemy. Mamy swoje zadania. Jedno z najbardziej wykańczających zadań wykonywanych przez Artura się kończy [śmiech]. Zasłużył na odpoczynek.

A.S.: – Teraz przygotowuję się do walki.

Przyszłość Szpilki w sportach walki

– Gdzie i z kim będziesz walczył?

A.S.: – W KSW z Errolem Zimmermanem w formule MMA

– Może Czytelnicy po lekturze naszej rozmowy i Twojej książki będą zainspirowani do tego, żeby rozpocząć przygodę ze sportami walki. Od czego powinni zacząć?

A.S.: – Boks jest podstawą. A gdybym miał dziecko, to wysłałbym je na boks i zapasy. 

H.K.: – Zapasy w każdej szkole. Taką akcję promował Andrzej Supron, nasz medalista olimpijski. To jest ogólnorozwojowa dyscyplina. Jeżeli ktoś nie jest szybki, a lekkoatletyka czy dyscypliny zespołowe to nie jest jego konik, to polecam zapasy. 

– Arturze, wiara Ci pomaga?

A.S.: – I to bardzo. Od wielu lat systematycznie chodzę na niedzielną Mszę Świętą. Wiara sprawia mi radość. Każdy z nas ma jakieś problemy i wiara może nam pomóc w ich przezwyciężaniu. Dlatego udostępniam takie treści w moich mediach społecznościowych. Cieszę się z uczestnictwa we Mszy. Mamy takie szczęście, że trafiliśmy na księdza Wojtka, który głosi obłędne kazania. 

– Ostatnio to Wy mówiliście kazanie w kościele?

H.K.: – Tak. To jest wspomnienie na całe życie. Opowiedziałem opisowo o książce, życiu Artura. Artur dał swoje świadectwo. Najcenniejsze było to, co działo się po Mszy Świętej. Ludzie podchodzili do Artura i dziękowali mu za to, że opowiedział im o swoim życiu, a oni dzielili się z nim swoimi przeżyciami.

– Kiedy będziecie prowadzić rekolekcje wielkopostne?

A.S.: – Bez przesady [śmiech]. To jest niesamowite, jak ksiądz mówi, żeby ludzie przekazali sobie znak pokoju i widzę autentyczną radość wszystkich zgromadzonych w kościele. 

H.K.: – Ten znak pokoju trwa trzy razy dłużej niż w innych kościołach. To zasługa księdza Wojtka Drozdowicza, który jest proboszczem w parafii pod wezwaniem błogosławionego Edwarda Detkensa, która znajduje się w Lesie Bielańskim w Warszawie. 

– Czyli pozostaniecie przy książkach. Kiedy kontynuacja?

A.S. i H.K.: – Ciąg dalszy nastąpi [śmiech]. 


 

POLECANE
Żona prezesa Lufthansy śmiertelnie potrąciła kobietę na pasach Wiadomości
Żona prezesa Lufthansy śmiertelnie potrąciła kobietę na pasach

W centrum ekskluzywnego kurortu na Sardynii, doszło do wypadku, który odbił się szerokim echem w całej Europie. Za kierownicą auta, które potrąciło 24-latkę na przejściu dla pieszych, siedziała Vivian Spohr — żona prezesa Lufthansy.

Katastrofa samolotu Air India. Ujawniono ostatnie słowa pilotów pilne
Katastrofa samolotu Air India. Ujawniono ostatnie słowa pilotów

Wstępny raport dotyczący katastrofy samolotu Boeing 787 Dreamliner linii Air India, do której doszło 12 czerwca i w której zginęło 260 osób, wskazuje, że oba silniki maszyny zostały odcięte od dopływu paliwa krótko po starcie. Dokument opublikowany w sobotę nie zawiera jeszcze ostatecznych ustaleń ani nie wskazuje osób odpowiedzialnych za tragedię.

Rosyjski nalot blisko polskiej granicy. Lwów i Łuck pod ostrzałem Wiadomości
Rosyjski nalot blisko polskiej granicy. Lwów i Łuck pod ostrzałem

W nocy z piątku na sobotę wojska rosyjskie przeprowadziły ataki na kilka regionów Ukrainy, w tym na obwód lwowski, który graniczy z Polską – przekazały ukraińskie władze lokalne. W odpowiedzi na działania Rosji, nad ranem w sobotę w polskiej przestrzeni powietrznej pojawiły się samoloty polskich i sojuszniczych sił powietrznych.

Atak nożownika w Tarnowie. Sprawca wciąż poszukiwany z ostatniej chwili
Atak nożownika w Tarnowie. Sprawca wciąż poszukiwany

W nocy z 11 na 12 lipca, w samym centrum Tarnowa, doszło do dramatycznego zdarzenia – 17-latek został ugodzony nożem podczas kłótni przy ulicy Katedralnej. Jak przekazał mł. asp. Kamil Wójcik z tarnowskiej komendy policji, między sześcioma osobami doszło do awantury, w wyniku której jeden z uczestników o około 30 lat sięgnął po ostre narzędzie i zadał cios rozmówcy.

Nawrocki zaapelował do Zełenskiego: Polska oczekuje pełnoskalowych ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej pilne
Nawrocki zaapelował do Zełenskiego: Polska oczekuje pełnoskalowych ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej

11 lipca w Chełmie, w trakcie uroczystości Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa OUN-UPA, Karol Nawrocki – prezydent-elekt Rzeczypospolitej Polskiej – wygłosił mocne i jednoznaczne wystąpienie. Oddając hołd 120 tysiącom Polaków bestialsko zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów w latach 1939–1945, przypomniał, że polskie ofiary czekają do dziś na godny pochówek, a ich bliscy – na prawdę i sprawiedliwość.

Tadeusz Płużański: Jedwabne i Wołyń tylko u nas
Tadeusz Płużański: Jedwabne i Wołyń

W kontekście kolejnej rocznicy zbrodni w Jedwabnem (10 lipca 1941 r.) lewacy lansują tezę, że tak znienawidzone przez nich środowiska patriotyczne celowo pomijają tę rzekomo polską akcję eksponując ludobójstwo wołyńskie. „Wołyń dla Polaków to przykrywka, za którą chcą schować Jedwabne” – twierdzi wprost dziennikarz Tomasz Lis. Tylko co ma piernik do wiatraka?

Jad Waszem żąda usunięcia głazów pamięci w Jedwabnem gorące
Jad Waszem żąda usunięcia głazów pamięci w Jedwabnem

W Jedwabnem, kilkadziesiąt metrów od oficjalnego pomnika ofiar z 1941 r., ustawiono siedem granitowych głazów z tablicami, które kwestionują udział miejscowych Polaków w zbrodni. Jad Waszem wzywa władze o usunięcie "obraźliwej instalacji", a polska prokuratura bada, czy szerzy ona nienawiść.

Tȟašúŋke Witkó: Panika na pokładzie, czyli Pieśń o podrzynaniu gardeł tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Panika na pokładzie, czyli "Pieśń o podrzynaniu gardeł"

Pamiętacie Państwo western z Johnem Waynem, zatytułowany „Rio Bravo", prawda? Klasyk nad klasyki, na którego ścieżce dźwiękowej wybrzmiewają dźwięki tradycyjnego hiszpańskiego utworu „El Deguello” – "Pieśni o podrzynaniu gardeł".

Nieoficjalnie: Tusk miał naciskać na Hołownię ws. Nawrockiego z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Tusk miał naciskać na Hołownię ws. Nawrockiego

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia otrzymał od premiera Donalda Tuska "bardzo wyraźną propozycję, ofertę albo sugestię, żeby jednak odłożyć zaprzysiężenie Karola Nawrockiego – twierdzą dziennikarze Interii.

Burza po słowach Brauna. Kaczyński zabrał głos z ostatniej chwili
Burza po słowach Brauna. Kaczyński zabrał głos

Wypowiedzi Grzegorza Brauna w sprawie Holokaustu tylko potwierdzają, że działa on z obcej inspiracji na szkodę - bardzo poważną szkodę - naszego kraju – stwierdził w piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński.

REKLAMA

Artur Szpilka: Taki człowiek nie usiądzie ze mną przy jednym stole

Artur Szpilka i Hubert Kęska w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem opowiadają o procesie powstawania książki „Zawsze ten sam”, wzlotach i upadkach kariery boksera oraz o tym, że każdy może się zmienić.
Artur Szpilka i Hubert Kęska Artur Szpilka: Taki człowiek nie usiądzie ze mną przy jednym stole
Artur Szpilka i Hubert Kęska / fot. arch. prywatne

- Biografia Mike’a Tysona ma w końcu konkurencję?

Hubert Kęska: – Jestem wielkim fanem tej biografii. Artur też. Bardzo mi się podobało to, co powiedział Tomek Ćwiąkała, bardzo popularny dziennikarz sportowy, że nasza książka to jest nie tylko najlepsza biografia sportowa, jaką przeczytał, ale też najlepsza biografia w ogóle. 

– Hubercie, znasz lepiej życie Artura niż on sam? 

H.K.: – Teraz jest tak, że lepiej znasz tę książkę niż ja. Tak to teraz wygląda. W życiu Artura działo się tak dużo, że pewne rzeczy ulatują z pamięci. Byłem na świeżo z życiem Artura, bo wszystko sobie gromadziłem. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że były to wersje różnych osób. A jeżeli byś zapytał Tomka Delimata, który redagował naszą książkę, o różne rozdziały i wątki, to on rozbije bank. 

Artur Szpilka: – Najśmieszniejsze było to, że Hubert słuchał różnych historii, o których nie miał zielonego pojęcia. Rozmawiał z ludźmi, nie mówiąc mi, z kim miał do czynienia, o tym miałem sie dowiedzieć dopiero po publikacji. To super, że jest wiele osób, które miały wpływ na naszą książkę, a ja dowiadywałem się o tym na samym końcu. To były zupełnie inne odczucia ludzi, którzy przechodzili przez moje życie. 

H.K.: – Wyobraź sobie, że Artur czyta trzeci raz tę książkę.

A.S.: – Zgadza się. Czytanie jest dobrą formą regeneracji pomiędzy obowiązkami w napiętym codziennym grafiku, który jest wypełniony po brzegi od rana do wieczora. Miałem dużo wywiadów przy okazji promocji książki.

– Słyszałem, że jesteś nimi bardzo zmęczony?

A.S.: – Zgadza się. 

Prawdziwa osobowość Artura Szpilki

– Ty? Naprawdę? Nie wierzę! To mi się kłóci z Twoją osobowością. 

A.S.: – Może to dziwnie zabrzmi, ale jestem zarówno introwertykiem, jak i ekstrawertykiem

– Jak to?

A.S.: – Muszę kogoś lubić, żeby się przed nim otworzyć i pokazać mu moją ekstrawertyczną stronę. Ogólnie nie lubię ludzi, bo wysysają ze mnie energię. Akurat Ty tego nie robisz. Przyszliśmy do Ciebie pogadać i od początku była dobra atmosfera. Z wiekiem doceniam spokój – chwile spędzone z moją kobietą, z pieskami, które zabrałem ze sobą, jak widzisz: Cycu i Pumba.

- Szkoda, że nasi Czytelnicy tego nie widzą, one leżą pod stołem i są bardzo spokojne. 

H.K.: – Wracając do osobowości człowieka: natury ekstrawertyka i introwertyka można połączyć. Dajmy na to – jeżeli w wieku 70 lat Artur będzie miał swoją restaurację, ale nie zostanie szefem kuchni i nie będzie musiał w niej pracować, to jego ekstrawertyczna strona pokazałaby się wtedy, gdyby chciał porozmawiać z ludźmi. Z kolei jeżeli chciałby pójść na zaplecze, to górę wziąłby jego introwertyzm. 

– Jak Rocky.

A.S.: – Rocky był zdecydowanym ekstrawertykiem. On od samego początku przygody z boksem był otwarty na ludzi. Ja też taki jestem, ale obecnie selekcjonuję to, z którymi osobami chcę spędzać czas. Kiedyś było tak, że szedłem do wszystkich bez wyjątku, a potem przez to cierpiałem. 

H.K.: – Bartku, jeśli już wspomniałeś o Rockym, to zobacz, jakim Artur był naturszczykiem w świecie boksu, ale nie pod względem sportowym, bo to o niego zabijały się grupy promotorskie. Twierdzenie, że gdyby nie jakaś tam grupa promotorska, nie byłoby Artura Szpilki, jest absolutnym nadużyciem. Pamiętam jak Artur przechodził do boksu zawodowego i był ogłoszony największym talentem boksu amatorskiego. Natomiast w wielkim świecie kamer, ścianek itp. Artur był naturszczykiem. Zdarzało mu się palnąć niejedną ciekawą sentencję, która stawała się klasykiem [śmiech]. 

– Pumba już zasnął?

A.S.: – Pumbuś tak chrapie. To jest moje oczko w głowie. 

– Doceniam, że dla Ciebie Cycu i Pumba są bardzo ważne. Jak widać na Twoim przykładzie, pies to nie tylko zwierzę.

A.S.: – To nie jest prawda, że pies to tylko zwierzę. Pies jest bardzo kochany. Dziecko dorasta do pewnego wieku i patrzy tylko na siebie. A dla pieska, ile lat by nie miał, jesteś całym światem. 

– Pamiętam, że wcześniej miałeś psa Pako.

A.S.: – Zgadza się. Pako żył czternaście lat. Przez rok utrzymywałem go przy życiu dzięki sterydom od weterynarza. Nie mógł już chodzić, miał raka. Całe szczęście, że był w moim domu, tam się wychował. Opiekowali się nim moja mama i bracia. Niestety nie widziałem, jak odszedł. Jedyny pies, którego tolerował, to był Cycu.

Prace nad książką

- Arturze, po co Ci ta książka?

A.S.: – To jest bardzo ciekawe pytanie. Wiele razy się nad tym zastanawiałem. Baliśmy się publikacji tej książki. Mówiłem Hubertowi, że podaję w wątpliwość jej powstanie. To wszystko było zależne od mojego nastroju. Leżałem w szpitalu i były gorące dyskusje z Hubertem, co robimy dalej. 

H.K.: – Do mediów poszła narracja, że prace nad książką były wstrzymane z uwagi na najbliższe osoby Artura, którym będzie ciężko przyjąć treści zawarte w publikacji. Dylematy pojawiały się, kiedy książka w dużej mierze była już napisana. 

A.S.: – Wyobraź sobie, co czuł Hubert, który bardzo ciężko pracował nad tą publikacją, kiedy dostał ode mnie wiadomość, że jej nie wydamy. Na szczęście książka ukazała się na rynku. 

H.K.: – Twój nastrój zależał od tego, jak się czułeś, jaka była walka, co się u Ciebie działo. Pamiętasz, że gdy padło przełomowe zdanie w trakcie naszej rozmowy, powiedziałem Ci, że to jest wielka historia zwycięstwa w życiu. 

A.S.: – Cały czas o tym mówię i to jest ważne, że ta walka cały czas trwa. To nie jest tak, że wygrałeś, zdobywasz tytuł i koniec. Jestem na dobrej drodze, potrafię patrzeć na wiele rzeczy inaczej, ale powtórzę po raz drugi, ta walka wciąż trwa. Do końca życia będzie trwała. 

"Zawsze kochałem ryzyko"

– Arturze, po co to wszystko robiłeś? Wiele sytuacji było na krawędzi. Chciałeś zwrócić na siebie uwagę w osobliwy sposób?

A.S.: – Zawsze kochałem ryzyko. Kiedy pływałem, to łapałem krokodyle. Oglądałem Steve’a Irwina, łowcę krokodyli. Chciałem być jak on. Filmików z łapania krokodyli miałem i wciąż mam multum. Nawet teraz mogę Ci jakiś pokazać. Takie zachowania były u mnie naturalne. Przynosiłem do domu węże, kiedy mieszkaliśmy w Houston w Teksasie w USA. Kamila obawiała się o moje zdrowie, że mogą mi zrobić krzywdę. 

H.K.: – Z tej książki płynie m.in. takie przesłanie, że Artur Szpilka, którego poznały media, nie wziął się znikąd. Zarówno sportowo, jak i charakterologicznie. Takie zachowania, o których teraz wspominał Artur, były dla niego czymś naturalnym. 

– Szpilka ma jeszcze siłę wbijać szpile?

A.S.: – Dalej to mam [śmiech]. 

– Pojechałbyś do osoby, która krytykuje Cię w internecie, i przemówiłbyś jej do rozsądku?

A.S.: – Co to, to nie. Nazwa książki – „Zawsze ten sam” – nie jest przypadkowa. Mam swoje wartości i pielęgnuję je cały czas. Jeśli ktoś kiedyś zachował się „nieelegancko”, to mogę mieć po latach inne spojrzenie na to działanie, ale nigdy taki człowiek nie usiądzie ze mną przy jednym stole i nigdy nie będzie moim kolegą. Na wiele rzeczy zmieniłem optykę, jednak też nie jestem idealny. Są osoby, którym nigdy nie wybaczę. Są dla mnie rzeczy ważne i ważniejsze. I nie ma gadki.

- Skąd ta wierność zasadom w wielu przypadkach, delikatnie mówiąc, różnie przez Ciebie pojmowana? Środowisko? Lektura „Potopu” w więzieniu?

A.S.: – „Potop” przeczytałem w późniejszym okresie, gdy byłem w zakładzie karnym. Andrzej Kmicic jest moim bohaterem. Identyfikuję się z nim, bo też przeżywałem różne koleje w życiu jak on w książce Henryka Sienkiewicza. Na własne życzenie byłem osobą nieokrzesaną, wydawało mi się, że mogę wszystko. To mogło drażnić ludzi. Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili. Teraz oglądam moje stare wywiady i dziwię się sobie, jakie wtedy gadałem głupoty. 

H.K.: – „Potop” jest trudną lekturą. To nie była popularna książka, dzieci i młodzież się z nią męczyły. Ale kiedy czytasz książkę, to często widzisz w niej swoje życie, prawda?

– Tak. Zgadza się.

H.K.: – Artur ma pewne cechy i wartości, które dostrzegł w „Potopie”. Dlatego postać Kmicica tak go porwała. 

– Hubercie, na początku byłem przerażony, kiedy otrzymałem od Ciebie Waszą kolubrynę. Pomyślałem: „Czy oni napisali kolejną «Lalkę»?”.

H.K.: – Dla mnie to komplement, bo „Lalka” jest moją ulubioną książką. 

– Spodziewałem się wywiadu rzeki, a tu pełnokrwista powieść.

H.K.: – Wywiad rzekę napisałbym w miesiąc. 

– A jak długo pisałeś „Zawsze taki sam”?

H.K.: – Nie da się tego określić. Trzeba by było policzyć, ile godzin ze sobą spędziliśmy.

Wieloletnia przyjaźń

– Ile trwa Wasza przyjaźń?

A.S.: – Nasza przyjaźń trwa od pięciu lat. Huberta lubiłem od zawsze, ale wcześniej ciężko mi było nazwać go przyjacielem. Ostatnie dwa lata naszej znajomości były intensywne. Nawet głodówki zaczął ze mną stosować. 

– Arturze, jestem zaskoczony Twoją dobrą pamięcią do szczegółów, tym bardziej że jesteś bokserem. 

A.S.: – Tu nie chodzi o pamięć. Historie i momenty opisane w książce były dla mnie bardzo istotne na danym etapie życia i szybko się o nich nie zapomina. 

– Powstaje film na podstawie Waszej książki. Arturze, który aktor powinien Cię zagrać?

A.S.: – Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nie wiem, czy moja historia zmieściłaby się w filmie. Chociaż przyznam Ci się, że mało oglądam filmów i seriali.

– A „Pierwszą miłość” wciąż oglądasz?

A.S.: – To było w pudle, nie miałem żadnej alternatywy. Wracając do ekranizacji książki, to jestem fanem „Narcosa”, więc i w moim wypadku preferowałbym serial. Na przykład osiem albo dziesięć odcinków – to byłaby petarda. I kilka sezonów [śmiech].

– Nie obawiałeś się, że w trakcie Twoich ciągów narkotykowych nie dasz rady się odbudować?

A.S.: – Na szczęście miałem boks. 

– O czym warto pamiętać, czytając Waszą książkę?

H.K.: – Żeby nie generalizować ludzi. W każdym środowisku – nawet jeżeli zupełnie innym pod względem naszych wartości i sposobu na życie, przedstawionym w krzywym zwierciadle – znajdzie się dobry człowiek z kręgosłupem moralnym, który będzie w stanie popchnąć drugiego człowieka na dobrą drogę. 

– W środowisku medialnym jest bardzo wiele złych ludzi, którzy może nie będą się bezpośrednio konfrontować z drugą osobą, ale będą podszczypywać ją po bokach i wyrządzać jej krzywdę w białych rękawiczkach.

A.S.: – To są psychopaci i narcyzi, którzy robią złe rzeczy w białych rękawiczkach. Narcyz potrafi wszystko tak ładnie powiedzieć, że ludzie myślą, że jest dobrą osobą. W głębi duszy i serca jest to zwykła gnida. Nawet nie jestem w stanie tego opisać.

– Arturze, ile walk stoczyłeś w swoim życiu?

A.S.: – Nie pamiętam. Ale myślę, że ponad 300. 

– Ty jako głowa rodziny potrzebujesz siły, którą na pewno jest Kamila?

A.S.: – Oczywiście, że tak. Wspieramy się w trudnych momentach. Jesteśmy dla siebie podporą.

Artur Szpilka o freak fightach

– Jaki jest Twój stosunek do freak fightów, w których miałeś swój zwycięski epizod?

A.S.: – Nikomu nie życzę źle, ale myślę, że powoli dobiega końca popularność freaków. Oczywiście są tam także ludzie, którzy mają wartości – to jest to, o czym wcześniej mówił Hubert. A wracając do sztuk walki, KSW było, jest i będzie. Tam jest sport, tam jest wszystko na najwyższym poziomie. Freaki na początku były śmieszne, były smaczne konflikty, które obecnie są żenadą. Połowa z uczestników tego typu walk nawet nie wie, o czym mówi. Gadają tylko, żeby gadać. 

H.K.: – Najpierw było tak, że konflikty powstawały w internecie, a potem były przenoszone na walkę w klatce. Teraz są tworzone tuż przed walką. Jeżeli będzie tak dalej, to szybko się to wypali. Słyszałem, że sprzedaż systematycznie im spada. Mnie to w ogóle nie martwi [śmiech]. 

– Arturze, myślałeś może o wrestlingu?

A.S.: – Średnio mi się podoba ta formuła. Mam świadomość tego, że to jest udawane, więc mnie nie interesuje. Kiedy byłem małolatem, to uwielbiałem oglądać wrestling. Wychowywałem się na tym, myślałem, że jest to prawdziwe. Gdy zacząłem dorastać, to koledzy w klasie mówili mi, że te walki są markowane, a ja szedłem w zaparte i odpowiadałem im, że się mylą. 

– Masz już przepracowaną w głowie walkę z Deontayem Wilderem o pas mistrza wagi ciężkiej?

A.S.: – Szkoda, że nie udało się zdobyć mistrzostwa. Najbardziej wspominam to, kiedy byłem w ringu, a niedaleko siedzieli mistrzowie tacy jak Mike Tyson, Evander Holyfield, Lennox Lewis. Koło Kamili siedział Aleksandr Powietkin. Był też Tyson Fury. To były niewiarygodne chwile w moim życiu. Oglądałem tych zawodników w telewizji, nie wiedząc o tym, że w przyszłości będę boksował. Stoję w ringu, a śmieje się do mnie zjarany Mike Tyson, wtedy pytałem się siebie, co tu się dzieje. Wracając do Twojego pytania, mam to już przepracowane. Już dawno się z tym pogodziłem. Obecnie książka definiuje to, gdzie teraz jestem. Nie każdy może pozwolić sobie na wydanie publikacji. Nie każdy może pozwolić sobie na to, żeby taki kozak jak Hubert napisał o nim książkę. Mimo wszystko wcześniejsze publikacje Huberta były zupełnie czymś innym. Teraz napisał swoją pierwszą powieść. Kiedy jechaliśmy do Ciebie, to zapytałem Huberta, czy jest jakaś biografia Polaka napisana w formie powieści. Odpowiedź była przecząca.

H.K.: – Jeżeli chodzi o biografię w formie powieści, to czegoś takiego nie ma. To był eksperyment i wyzwanie, z którego mamy wielką satysfakcję. 

A.S.: – Wiele osób było sceptycznych co do tej koncepcji, a teraz piszą do Huberta, że to był superpomysł. 

H.K.: – Ludzie są pozytywnie zaskoczeni.

– Czujesz, Arturze, że wychowałeś pisarza przez wielkie P?

A.S.: – Mam nadzieję, że tak będzie. Cieszę się, że ludzie będą mogli docenić kunszt literacki i pióro Huberta. Publikacja dotrze do innej grupy odbiorców niż jego poprzednie książki. Cieszy mnie sukces Huberta, bo włożył w to kawał pracy. 

H.K.: – Cieszę się, że Artur utożsamia się ze swoją książką. Nie cenzurował jej.

A.S.: – Nic w niej nie zmieniałem. 

H.K.: – Bardzo spodobał mi się komentarz, że jedna historia może uratować ileś żyć. 

– Gdzie można kupić Waszą książkę?

A.S.: – Na mojej stronie thebalance.pl, na której sprzedaję też swoje kosmetyki.

– Ciekawe połączenie: kosmetyki i książka.

A.S.: – Bo w życiu trzeba mieć balans. Można stworzyć ciekawe pakiety dla siebie i bliskich na nowy rok. Naszą książkę można też kupić już w wielu księgarniach i w Empiku. Jest duży odzew.

H.K.: – Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Nasza książka z dnia na dzień dociera do wielu miejsc w Polsce, co nas bardzo cieszy. To jest świetne, że nie musieliśmy się nigdzie pchać i ulegać monopolistycznym marżom. Chcemy, żeby biblioteki udostępniały naszą publikację w zakładach karnych. Artur zostawił książki również w kościele, żeby ludzie pożyczali je między sobą. 

A.S.: – Od początku nasze założenie było takie, że książkę wydajemy sami. Żadnych pośredników, żadnych wydawnictw. Moja Kamila jest kreatywną i operatywną kobietą i od razu przedstawiła nam plan działania.

H.K.: – Tworzymy trzyosobową drużynę. Ściśle ze sobą współpracujemy. Mamy swoje zadania. Jedno z najbardziej wykańczających zadań wykonywanych przez Artura się kończy [śmiech]. Zasłużył na odpoczynek.

A.S.: – Teraz przygotowuję się do walki.

Przyszłość Szpilki w sportach walki

– Gdzie i z kim będziesz walczył?

A.S.: – W KSW z Errolem Zimmermanem w formule MMA

– Może Czytelnicy po lekturze naszej rozmowy i Twojej książki będą zainspirowani do tego, żeby rozpocząć przygodę ze sportami walki. Od czego powinni zacząć?

A.S.: – Boks jest podstawą. A gdybym miał dziecko, to wysłałbym je na boks i zapasy. 

H.K.: – Zapasy w każdej szkole. Taką akcję promował Andrzej Supron, nasz medalista olimpijski. To jest ogólnorozwojowa dyscyplina. Jeżeli ktoś nie jest szybki, a lekkoatletyka czy dyscypliny zespołowe to nie jest jego konik, to polecam zapasy. 

– Arturze, wiara Ci pomaga?

A.S.: – I to bardzo. Od wielu lat systematycznie chodzę na niedzielną Mszę Świętą. Wiara sprawia mi radość. Każdy z nas ma jakieś problemy i wiara może nam pomóc w ich przezwyciężaniu. Dlatego udostępniam takie treści w moich mediach społecznościowych. Cieszę się z uczestnictwa we Mszy. Mamy takie szczęście, że trafiliśmy na księdza Wojtka, który głosi obłędne kazania. 

– Ostatnio to Wy mówiliście kazanie w kościele?

H.K.: – Tak. To jest wspomnienie na całe życie. Opowiedziałem opisowo o książce, życiu Artura. Artur dał swoje świadectwo. Najcenniejsze było to, co działo się po Mszy Świętej. Ludzie podchodzili do Artura i dziękowali mu za to, że opowiedział im o swoim życiu, a oni dzielili się z nim swoimi przeżyciami.

– Kiedy będziecie prowadzić rekolekcje wielkopostne?

A.S.: – Bez przesady [śmiech]. To jest niesamowite, jak ksiądz mówi, żeby ludzie przekazali sobie znak pokoju i widzę autentyczną radość wszystkich zgromadzonych w kościele. 

H.K.: – Ten znak pokoju trwa trzy razy dłużej niż w innych kościołach. To zasługa księdza Wojtka Drozdowicza, który jest proboszczem w parafii pod wezwaniem błogosławionego Edwarda Detkensa, która znajduje się w Lesie Bielańskim w Warszawie. 

– Czyli pozostaniecie przy książkach. Kiedy kontynuacja?

A.S. i H.K.: – Ciąg dalszy nastąpi [śmiech]. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe