[Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Niemiecka neomarksistowska rewolucja pożarła własne córki

Politycy ugrupowania Die Linke słyną nie tylko z lansowania tezy o „denazyfikacji” Kijowa, przymykania oczu na zbrodnie Putina czy odmawiania dostaw broni na Ukrainę. Od lat próbują nas też przekonać, że posłowie innych partii pomiatają kobietami. Dlatego też ostatnie seksafery w szeregach Lewicy muszą dla niej być wizerunkową katastrofą.
Grafika ilustracyjna
Grafika ilustracyjna / Pixabay.com

Niemieccy postkomuniści mają ostatnio pod górkę. W marcowych wyborach do landtagu w Kraju Saary Die Linke zanurkowała pod próg wyborczy. Po odejściu jej lokalnego lidera Oskara Lafontaine’a pogrążyła się w odmętach politycznego niebytu, a przed kilkoma dniami tonący statek opuściła szefowa Lewicy Susanne Hennig-Wellsow. Póki co zwolennicy neomarksizmu doczekali się tylko mglistych wyjaśnień, jakoby niektórzy jej partyjni koledzy nie zrozumieli „mądrości etapu”. Dotąd Hennig-Wellsow uznawała każdy przejaw naruszenia kodeksu za godny pożałowania, incydentalny wypadek przy pracy nad odnowieniem partii. Co się więc stało?

Walka o przeżycie ugrupowania Die Linke sprowadzała się zawsze do jednego stale powtarzanego chwytu, do trudnej do odparcia sztuczki. Trudno wszak polemizować z argumentem, że mężczyźni nie powinni wykorzystywać swojej pozycji społecznej, aby wymuszać seks i postawę podporządkowania. Ten jasny dla każdego postulat wpisywał się przy okazji zręcznie w walkę z resztkami patriarchatu, patriotyzmu i chrześcijaństwa. Przy czym politykom Lewicy nie przeszkadzało, że po każdym ich wystąpieniu narastała skala groteski. Jeśli ktoś chciałby się nawdychać oparów absurdu, niech odczyta referaty o pornografii, podpisane ich nazwiskami. Otóż okazuje się, że można z jednej strony opowiadać o krzywdach kobiet, upokarzanych i poniżanych przez swoich przełożonych, a z drugiej bronić pornoprzemysłu, który sprowadza kobietę do roli obiektu seksualnego. A jak, w imię wolności. Niech niewiasty „same” decydują.

 

Rewolucja pożera własne dzieci

Nie od dziś wiadomo, że rewolucja pożera własne dzieci. W każdym razie niemieckie feministki dziwnie zamilkły, gdy stwierdziły, że także w ich własnym środowisku zaroiło się od „Weinsteinów” i „chamowatych macho”. Nie ucichły jeszcze echa afer, jakimi były ujawnienia poniżającego traktowania posłanek Die Linke przez ich kolegów, którzy na codzień walczą z różnego rodzaju „nierównościami”. W ostatnich dniach wstrząsnęły Lewicą kolejne seksskandale, tym razem grubszego kalibru. Nie mówimy bowiem już o obleśnych i wulgarnych żartach. Kilku polityków tej partii miało zmuszać nieletnie stażystki do czynności seksualnych i nagrywać je kamerą. Jednym ze sprawców miał być ówczesny partner obecnej współprzewodniczącej Die Linke Janine Wissler. Ona sama nie zamierza ustąpić ze swojego stanowiska, a tendencja do bagatelizowania afery jest silna i rozlewa się na środowiska umownie nazywane „liberalnymi”. Trudno nie zauważyć, że Wissler i jej „towarzyszki” ruszyły do rozmydlania sprawy. Same ofiary długo milczały, zakładając, że musiały się podporządkować panującym w partii „obyczajom”.

I właśnie te wyznania obnażają zaplątanie osób, które znalazły się w kręgu spadkobierców Marksa i Lenina. Działacze Die Linke od lat kultywują tradycję przyzwolenia na zachowania, które w innych środowiskach skazują na ostracyzm. Hipokryzja czonków Lewicy, którzy wręczają kobietom kwiaty, a za chwilę robią żarty z gwałtów, przeraża w podobny sposób, jak „filozofia” Zielonych, którzy w latach 80. uchodzili za nadzieję pedofilów. 

Rezygnując ze swojej funkcji Hennig-Welsow stwierdziła, że w jej ugrupowaniu pojawiły się „problemy”. To prawda, tyle że zupełnie inne niż się jej wydaje. Na ujawnienie nadużyć seksualnych, dających odmienny obraz jej partii od kreowanego przez media stereotypu, „towarzyszka” Janine Wissler dalej reaguje wyparciem i próbą wmówienia sobie, że nic złego się nie stało. Gorzej – zamiast się zawstydzić i odciąć od gnidy z własnego środowiska, występuje w jego obronie. I nie zauważa, że sama przyczyniła się do obalenia mitu o „silnym, kobiecym dyrektoriacie”.

Wojciech Osiński

[Autor jest korespondentem Polskiego Radia]
 


 

POLECANE
Nie żyje gwiazda legendarnego serialu z ostatniej chwili
Nie żyje gwiazda legendarnego serialu

Nie żyje James Ransone, znany m.in. z legendarnego serialu "Prawo ulicy" (ang. The Wire). Aktor miał tylko 46 lat.

Norwegia zaostrza przepisy. Wyjazd na święta może skończyć się utratą ochrony z ostatniej chwili
Norwegia zaostrza przepisy. Wyjazd na święta może skończyć się utratą ochrony

Władze Norwegii przed Bożym Narodzeniem zaostrzyły przepisy azylowe. Od czwartku wyjazd z tego kraju, by w okresie świątecznym odwiedzić rodzinę, może skończyć się dla uchodźców utratą statusu czy cofnięciem zezwolenia na pobyt.

Blisko podium w Engelbergu! Kacper Tomasiak najlepszy z Polaków z ostatniej chwili
Blisko podium w Engelbergu! Kacper Tomasiak najlepszy z Polaków

Kacper Tomasiak zajął piąte miejsce, Paweł Wąsek był 13., Kamil Stoch - 18., a Maciej Kot - 27. w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w szwajcarskim Engelbergu. Wygrał Japończyk Ryoyu Kobayashi przed Słoweńcem Domenem Prevcem i Niemcem Felixem Hoffmannem.

Policyjna obława w Warszawie. Wyprowadził z mieszkania 9-latka z ostatniej chwili
Policyjna obława w Warszawie. Wyprowadził z mieszkania 9-latka

Na warszawskiej Białołęce doszło do awantury domowej, podczas której mężczyzna wyprowadził z mieszkania 9-letniego chłopca i oddalił się z dzieckiem w nieznanym kierunku – informuje Onet. Policja rozpoczęła obławę.

IMGW wydał komunikat. Oto, co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał komunikat. Oto, co nas czeka

IMGW prognozuje na poniedziałek i wtorek duże zachmurzenie, lokalne mgły oraz opady deszczu.

Kłótnia w TVP między doradcą prezydenta a prowadzącą. Nie ma pani prawa mnie wypraszać z ostatniej chwili
Kłótnia w TVP między doradcą prezydenta a prowadzącą. "Nie ma pani prawa mnie wypraszać"

Decyzja Unii Europejskiej o wielomiliardowej pożyczce dla Ukrainy doprowadziła do ostrego sporu w studiu TVP Info. W trakcie programu doszło do kłótni między doradcą prezydenta RP Błażejem Pobożym a prowadzącą.

Groźny wypadek w Gdyni. Wjechał w przechodniów i restaurację z ostatniej chwili
Groźny wypadek w Gdyni. Wjechał w przechodniów i restaurację

W Gdyni przy ul. Władysław IV kierowca samochodu marki volvo z nieustalonych przyczyn stracił panowanie nad pojazdem, potrącił 16-latkę, a następnie uderzył w budynek restauracji.

Putin gotowy do rozmowy z Macronem. Jest reakcja Pałacu Elizejskiego z ostatniej chwili
Putin gotowy do rozmowy z Macronem. Jest reakcja Pałacu Elizejskiego

Pałac Elizejski poinformował w niedzielę, że z zadowoleniem przyjął deklarację przywódcy Rosji Władimira Putina o gotowości do rozmowy z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem – podała agencja AFP. W najbliższych dniach podjęte zostaną decyzje w sprawie dalszych kroków – dodano w oświadczeniu.

Karol Nawrocki mówił o braku partnerstwa z Ukrainą. Co o tym sądzą Polacy? pilne
Karol Nawrocki mówił o braku partnerstwa z Ukrainą. Co o tym sądzą Polacy?

Podczas wizyty Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie Karol Nawrocki poruszył temat relacji polsko-ukraińskich. Po rozmowie obu prezydentów odbyła się konferencja prasowa, na której przedstawiono główne wątki spotkania.

Komunikat dla mieszkańców woj. śląskiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. śląskiego

W okresie świątecznym Transport GZM wprowadza zmiany w kursowaniu. – Czymś nowym jest obowiązywanie 24 grudnia niedzielnych i świątecznych rozkładów jazdy – zapowiada Zarząd Transportu Metropolitalnego.

REKLAMA

[Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Niemiecka neomarksistowska rewolucja pożarła własne córki

Politycy ugrupowania Die Linke słyną nie tylko z lansowania tezy o „denazyfikacji” Kijowa, przymykania oczu na zbrodnie Putina czy odmawiania dostaw broni na Ukrainę. Od lat próbują nas też przekonać, że posłowie innych partii pomiatają kobietami. Dlatego też ostatnie seksafery w szeregach Lewicy muszą dla niej być wizerunkową katastrofą.
Grafika ilustracyjna
Grafika ilustracyjna / Pixabay.com

Niemieccy postkomuniści mają ostatnio pod górkę. W marcowych wyborach do landtagu w Kraju Saary Die Linke zanurkowała pod próg wyborczy. Po odejściu jej lokalnego lidera Oskara Lafontaine’a pogrążyła się w odmętach politycznego niebytu, a przed kilkoma dniami tonący statek opuściła szefowa Lewicy Susanne Hennig-Wellsow. Póki co zwolennicy neomarksizmu doczekali się tylko mglistych wyjaśnień, jakoby niektórzy jej partyjni koledzy nie zrozumieli „mądrości etapu”. Dotąd Hennig-Wellsow uznawała każdy przejaw naruszenia kodeksu za godny pożałowania, incydentalny wypadek przy pracy nad odnowieniem partii. Co się więc stało?

Walka o przeżycie ugrupowania Die Linke sprowadzała się zawsze do jednego stale powtarzanego chwytu, do trudnej do odparcia sztuczki. Trudno wszak polemizować z argumentem, że mężczyźni nie powinni wykorzystywać swojej pozycji społecznej, aby wymuszać seks i postawę podporządkowania. Ten jasny dla każdego postulat wpisywał się przy okazji zręcznie w walkę z resztkami patriarchatu, patriotyzmu i chrześcijaństwa. Przy czym politykom Lewicy nie przeszkadzało, że po każdym ich wystąpieniu narastała skala groteski. Jeśli ktoś chciałby się nawdychać oparów absurdu, niech odczyta referaty o pornografii, podpisane ich nazwiskami. Otóż okazuje się, że można z jednej strony opowiadać o krzywdach kobiet, upokarzanych i poniżanych przez swoich przełożonych, a z drugiej bronić pornoprzemysłu, który sprowadza kobietę do roli obiektu seksualnego. A jak, w imię wolności. Niech niewiasty „same” decydują.

 

Rewolucja pożera własne dzieci

Nie od dziś wiadomo, że rewolucja pożera własne dzieci. W każdym razie niemieckie feministki dziwnie zamilkły, gdy stwierdziły, że także w ich własnym środowisku zaroiło się od „Weinsteinów” i „chamowatych macho”. Nie ucichły jeszcze echa afer, jakimi były ujawnienia poniżającego traktowania posłanek Die Linke przez ich kolegów, którzy na codzień walczą z różnego rodzaju „nierównościami”. W ostatnich dniach wstrząsnęły Lewicą kolejne seksskandale, tym razem grubszego kalibru. Nie mówimy bowiem już o obleśnych i wulgarnych żartach. Kilku polityków tej partii miało zmuszać nieletnie stażystki do czynności seksualnych i nagrywać je kamerą. Jednym ze sprawców miał być ówczesny partner obecnej współprzewodniczącej Die Linke Janine Wissler. Ona sama nie zamierza ustąpić ze swojego stanowiska, a tendencja do bagatelizowania afery jest silna i rozlewa się na środowiska umownie nazywane „liberalnymi”. Trudno nie zauważyć, że Wissler i jej „towarzyszki” ruszyły do rozmydlania sprawy. Same ofiary długo milczały, zakładając, że musiały się podporządkować panującym w partii „obyczajom”.

I właśnie te wyznania obnażają zaplątanie osób, które znalazły się w kręgu spadkobierców Marksa i Lenina. Działacze Die Linke od lat kultywują tradycję przyzwolenia na zachowania, które w innych środowiskach skazują na ostracyzm. Hipokryzja czonków Lewicy, którzy wręczają kobietom kwiaty, a za chwilę robią żarty z gwałtów, przeraża w podobny sposób, jak „filozofia” Zielonych, którzy w latach 80. uchodzili za nadzieję pedofilów. 

Rezygnując ze swojej funkcji Hennig-Welsow stwierdziła, że w jej ugrupowaniu pojawiły się „problemy”. To prawda, tyle że zupełnie inne niż się jej wydaje. Na ujawnienie nadużyć seksualnych, dających odmienny obraz jej partii od kreowanego przez media stereotypu, „towarzyszka” Janine Wissler dalej reaguje wyparciem i próbą wmówienia sobie, że nic złego się nie stało. Gorzej – zamiast się zawstydzić i odciąć od gnidy z własnego środowiska, występuje w jego obronie. I nie zauważa, że sama przyczyniła się do obalenia mitu o „silnym, kobiecym dyrektoriacie”.

Wojciech Osiński

[Autor jest korespondentem Polskiego Radia]
 



 

Polecane