[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: Jak podziemie aresztowało siostrę Bieruta

W lipcu 1946 r. porucznik Leon Taraszkiewicz ps. „Jastrząb”, dowódca działającego na Lubelszczyźnie oddziału Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, przeprowadził niecodzienną akcję. Aresztowano rodzinę Bolesława Bieruta - tzw. prezydenta Polski, a tak naprawdę sowieckiego agenta i jednego z największych morderców w historii naszej Ojczyzny.
Bolesław Bierut [Tylko u nas] Tadeusz Płużański: Jak podziemie aresztowało siostrę Bieruta
Bolesław Bierut / Wikipedia domena publiczna

17 lipca 1946 r. oddziały NSZ Stefana Brzuszka „Boruty” i WiN Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” znalazły się we wsi Krowica, niedaleko szosy Lublin – Chełm. Dowódcy dostali meldunek, że do okolicznej miejscowości pojechały dwa auta ubeków, aby aresztować ludzi z podziemia. Natychmiast postanowiono urządzić zasadzkę i odbić aresztowanych.

„Kiedy ranne wstają zorze”

W południe „Boruta” razem z „Kostkiem” – Wacławem Rybakiem zatrzymali na szosie trzy przypadkowe samochody ciężarowe wypełnione deskami i kamieniami. Pojazdy zostały zarekwirowane na potrzeby planowanej akcji. Przed godziną 13.00 grupy „Boruty” i „Jastrzębia” udały się na miejsce zasadzki – wybrano Kamionkę, oddaloną ok. 18 km od Chełma. Żołnierze zajęli stanowiska ok. 150 m od szosy Lublin – Chełm, ukryci od siebie w odstępach co 5 metrów. Akcja rozpoczęła się około godziny 14.00. Przez kilka godzin kontrolowano - udając „ludowe” wojsko - przejeżdżające pojazdy, szczególnie ciężarówki w poszukiwaniu UB-eków z Chełma.

Około godziny 18.00 polscy partyzanci zatrzymali dwa auta: amerykańskiego jeepa typu Willys i osobowego chevroleta, którym podróżowało kilka cywilnych osób. Jedna z nich - kobieta, będąc przeświadczona, że to rutynowa kontrola drogowa, zaczęła głośno chwalić się, że nazywa się Julia Malewska i jest siostrą prezydenta Bieruta, a pozostali pasażerowie to jej mąż, syn i synowa. Tego nikt się nie spodziewał. Żołnierze natychmiast odtransportowali samochód do pobliskiego gospodarstwa, gdzie całe towarzystwo zostało aresztowane.

W międzyczasie zwinięto zasadzkę, bo przyszły informacje, że funkcjonariusze chełmskiej bezpieki pojechali inną, boczną drogą. Partyzanci NSZ i WiN ruszyli w stronę lasu Makoszka. Chevrolet został ukryty, a członków rodziny Bieruta odwieziono na furmance do Kolonii Krasne, gdzie przetrzymywano ich pod strażą przez trzy dni. Nie stosowano przy tym żadnych represji, „goście” mogli swobodnie poruszać się po gospodarstwie, wspólnie jedzono posiłki. Jedyną „szykaną” było zarządzenie śpiewania przed śniadaniem „Kiedy ranne wstają zorze”, a przed kolacją: „Wszystkie nasze dzienne sprawy”.

Nie stosujemy metod UB

W Warszawie, gdy następnego dnia „ludowa” władza dowiedziała się o porwaniu rodziny Bieruta, w teren zostało wysłanych 80 wagonów wojska. Wtedy partyzanci postanowili wypuścić aresztowanych. Trzeciego dnia wieczorem „bierutowców” odwieziono furmanką do miejsca, gdzie w stodole schowany był chevrolet.

Julii Malewskiej wręczono list, adresowany do brata, w którym polscy żołnierze napisali: „Zatrzymaną rodzinę Pańską wypuszczamy na wolność całych i zdrowych. Gdybyśmy chcieli zastosować wobec rodziny Pana metody jakie stosuje Urząd Bezp[ieczeństwa] Publ[icznego] wobec rodzin aresztowanych politycznie Polaków – winniśmy rodzinę Pańską zmasakrować, powybijać zęby, wyłamać ręce. Nie zrobimy tego, nam obce są bestialstwo i rozpasanie, nie zatraciliśmy etyki chrześcijańskiej, walczymy tylko z tymi, którzy mają umazane ręce w niewinnej krwi bratniej. My nie chcemy przelewu krwi bratniej, a do tego rozpaczliwego kroku pcha Urząd Bezp[ieczeństwa] Publ[icznego]. Wypuszczamy Pańską rodzinę na wolność – nie żądając za to nic – uważamy jednak, że podobnie postąpi Pan Panie Prezydencie i każe Pan zwolnić aresztowane rodziny ściganych politycznie”.

Śmierć „Jastrzębia”

Stefan Brzuszek „Boruta” zginął od strzału w głowę w obławie we wsi Wola Korybutowa w sierpniu 1946 r. - miesiąc po zatrzymaniu Malewskich.

W noc sylwestrową 1946/1947 oddział Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” brał udział w ataku połączonych oddziałów WiN na Radzyń Podlaski, a następnego dnia w udanym uderzeniu na grupę pościgową UB-KBW w Okalewie. 3 stycznia 1947 r. partyzanci zaatakowali jeszcze oddział propagandowo-ochronny LWP w Siemieniu. Tu znów odnieśli sukces. 
Brat porucznika Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”, podporucznik Edward Taraszkiewicz „Żelazny” namawiał obezwładnionych żołnierzy, aby przyłączyli się do partyzantki. Zdobyto dużą liczbę broni i amunicji.

I sukces byłby pełny, gdyby nie rany „Jastrzębia” – jedynego partyzanta poszkodowanego w akcji. Okazały się na tyle poważne, że musiał zostać przetransportowany na placówkę terenową do lekarza, w trakcie czego zmarł.
Według jednej z wersji Leon Taraszkiewicz został postrzelony przez ulokowanego w oddziale agenta UB o ps. "Bolek-Łapka". Edward Taraszkiewicz przeprowadzić śledztwo, które miało potwierdzić te podejrzenia, w wyniku czego tajny współpracownik został zlikwidowany przez patrol podległy kpt. Zdzisławowi Brońskiemu „Uskokowi”, dowodzony przez Stanisława Kuchciewicza „Wiktora”.

Co innego pisał Naczelnik Wydziału I Departamentu III MBP mjr. Łanin z 10 stycznia 1947 r.: „[...] kiedy banda podeszła pod budynek [...], „Jastrząb” rozkazał wszystkim bandytom rozsypać się w tyralierę i lec na ziemi, a sam podszedł do wartownika na odległość paru metrów. Na krzyk wartownika »stój, kto idzie« „Jastrząb” odpowiedział »Wojsko Polskie«. Wartownik zapytał wtedy o hasło, na co „Jastrząb” nie odpowiedział nic i począł się zbliżać do wartownika. Wtedy wartownik otworzył ogień z PPsz i trafił 4-ma kulami w brzuch „Jastrzębia”, z których dwie przeszły na wylot, a dwie pozostały w ciele [...]”.
I zapewne nie warto byłoby ufać ubekowi, gdyby podobnie nie zapamiętał tego zdarzenia Jan Jarmuł „Wąż”, który brał udział w akcji na Siemień: „[…] Zawsze Leon pierwszy, w każdej akcji... nie to, że ludzi posyłał - on pierwszy szedł. Wartownik stał przy szkole na warcie i on [„Jastrząb”] krzyczy do wartownika »ręce do góry« - to słyszeliśmy. Wartownik do strzału się mierzy... i równocześnie jeden drugiego trzasnął. Ten wartownik Leona tu [po brzuchu] przejechał, a Leon jego na śmierć położył... wymiana strzałów była”.

Ppor. Leon Taraszkiewicz „Jastrząb” miał szczęście w nieszczęściu. Jako jeden z nielicznych Żołnierzy Niezłomnych spoczął we własnym grobie. Było to możliwe dlatego, że koledzy pochowali go potajemnie w Siemieniu. Do 1990 r. na skromnym brzozowym krzyżu mógł widnieć jedynie tajemniczy napis: „Leon”. Dopiero rok później, po 44 latach od tragicznej śmierci, mogły się odbyć oficjalne uroczystości pogrzebowe Leona Taraszkiewicza.

Dowodzi „Żelazny”
 
Po zamordowaniu Leona Taraszkiewicza funkcję komendanta oddziału Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość Obwodu Włodawa przejął jego brat Edward Taraszkiewicz ps. „Żelazny”. Jesienią 1948 r. podporządkował się dowódcy oddziałów zbrojnych Lubelszczyzny, kpt. Zdzisławowi Brońskiemu „Uskokowi”.

Po śmierci „Uskoka” dalej prowadził aktywną działalność dywersyjną, likwidując funkcjonariuszy i agentów komunistycznych. Edward Taraszkiewicz ps. „Żelazny” zginął w walce 6 października 1951 r., wraz z podkomendnym, otoczony przez 800-osobową obławę UB i KBW dowodzoną przez wyjątkowego bandytę: płk UB Jana Wołkowa. Bezpieka zabiła również małżeństwo Kaszczuków, u których ukrywali się żołnierze.

Dopiero w czerwcu 2007 r. znaleziono prawdopodobnie miejsce, gdzie komunistyczni przestępcy ukryli jego zwłoki. Dwa lata później, postanowieniem prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, Edward Taraszkiewicz został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej”.
 


 

POLECANE
Prezes PGW Wody Polskie odwołana. Jest komunikat z ostatniej chwili
Prezes PGW Wody Polskie odwołana. Jest komunikat

W poniedziałek 7 lipca 2025 r. minister Infrastruktury Dariusz Klimczak odwołał Joannę Kopczyńską ze stanowiska Prezesa Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie.

Giertych powinien być politycznie skończony tylko u nas
Giertych powinien być politycznie skończony

Na pytanie "Jak oceniasz działania Romana Giertycha w sprawie protestów wyborczych i wyjaśnienia nieprawidłowości w wyborach?" aż o 14.9% więcej ankietowanych odpowiedziało, że "negatywnie" niż że "pozytywnie". Oznacza to, że Roman Giertych nie przekonał do swojego pomysłu i akcji ani Donalda Tuska, ani koalicjantów KO, ani - co najważniejsze - zdecydowanej większości wyborców.

Powstańcy Warszawscy apelują do TVP, aby koncert (Nie)zakazane piosenki poprowadził Tomasz Wolny z ostatniej chwili
Powstańcy Warszawscy apelują do TVP, aby koncert "(Nie)zakazane piosenki" poprowadził Tomasz Wolny

Powstańcy Warszawscy apelują do władz Telewizji Polskiej w likwidacji, aby tegoroczny koncert "Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki" poprowadził Tomasz Wolny. Napisali w tej sprawie pismo i mają nadzieję, że ich głos nie zostanie pominięty.

Burze uderzyły w Podkarpacie. Strażacy mają ręce pełne roboty z ostatniej chwili
Burze uderzyły w Podkarpacie. Strażacy mają ręce pełne roboty

Sześćset interwencji odnotowali do tej pory podkarpaccy strażacy po przejściu frontu burzowego – poinformował w poniedziałek wieczorem dyżurny Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie Wojciech Czanerle. 26 tys. gospodarstw nie ma prądu.

Fala hejtu wobec córki Karola Nawrockiego. Jest reakcja prokuratury z ostatniej chwili
Fala hejtu wobec córki Karola Nawrockiego. Jest reakcja prokuratury

Mokotowska prokuratura wszczęła sześć postępowań w sprawie znieważania córki prezydenta elekta – poinformował w poniedziałek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba.

PKP Intercity wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
PKP Intercity wydał pilny komunikat

Od 7 lipca 2025 r. zostały czasowo przywrócone kontrole graniczne na granicach Polski z Niemcami i Litwą. PKP Intercity wydał komunikat w tej sprawie.

Śmiertelne ugodzenie nożem w Nowem. 29-letni Kolumbijczyk usłyszał zarzuty z ostatniej chwili
Śmiertelne ugodzenie nożem w Nowem. 29-letni Kolumbijczyk usłyszał zarzuty

29-letni Kolumbijczyk usłyszał zarzut zabójstwa 41-latka w Nowem w woj. kujawsko-pomorskim. Grozi mu dożywotnie więzienie.

Rolnicy wsparli Ruch Obrony Granic. Przybyli na granicę z Niemcami z ostatniej chwili
Rolnicy wsparli Ruch Obrony Granic. Przybyli na granicę z Niemcami

Na granicy polsko-niemieckiej pojawili się rolnicy. Dołączyli do członków Ruchu Obrony Granic, by wyrazić solidarność i wspólnie zwrócić uwagę na problem nielegalnej migracji.

Budapeszt: Uszkodzone lotnisko, loty odwołane. Pilny komunikat z ostatniej chwili
Budapeszt: Uszkodzone lotnisko, loty odwołane. Pilny komunikat

Największe międzynarodowe lotnisko Węgier, port lotniczy im. Ferenca Liszta w Budapeszcie, zostało uszkodzone przez przechodzącą przez kraj burzę, co zmusiło władze portu do wstrzymania wszystkich połączeń – poinformował w poniedziałek portal Index, cytując komunikat zarządu lotniska.

7 lipca – liturgiczne wspomnienie błogosławionej Rodziny Ulmów z ostatniej chwili
7 lipca – liturgiczne wspomnienie błogosławionej Rodziny Ulmów

7 lipca Kościół wspomina błogosławioną Rodzinę Ulmów, zamordowaną przez Niemców w 1944 r. za ukrywanie ośmiorga Żydów.

REKLAMA

[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: Jak podziemie aresztowało siostrę Bieruta

W lipcu 1946 r. porucznik Leon Taraszkiewicz ps. „Jastrząb”, dowódca działającego na Lubelszczyźnie oddziału Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, przeprowadził niecodzienną akcję. Aresztowano rodzinę Bolesława Bieruta - tzw. prezydenta Polski, a tak naprawdę sowieckiego agenta i jednego z największych morderców w historii naszej Ojczyzny.
Bolesław Bierut [Tylko u nas] Tadeusz Płużański: Jak podziemie aresztowało siostrę Bieruta
Bolesław Bierut / Wikipedia domena publiczna

17 lipca 1946 r. oddziały NSZ Stefana Brzuszka „Boruty” i WiN Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” znalazły się we wsi Krowica, niedaleko szosy Lublin – Chełm. Dowódcy dostali meldunek, że do okolicznej miejscowości pojechały dwa auta ubeków, aby aresztować ludzi z podziemia. Natychmiast postanowiono urządzić zasadzkę i odbić aresztowanych.

„Kiedy ranne wstają zorze”

W południe „Boruta” razem z „Kostkiem” – Wacławem Rybakiem zatrzymali na szosie trzy przypadkowe samochody ciężarowe wypełnione deskami i kamieniami. Pojazdy zostały zarekwirowane na potrzeby planowanej akcji. Przed godziną 13.00 grupy „Boruty” i „Jastrzębia” udały się na miejsce zasadzki – wybrano Kamionkę, oddaloną ok. 18 km od Chełma. Żołnierze zajęli stanowiska ok. 150 m od szosy Lublin – Chełm, ukryci od siebie w odstępach co 5 metrów. Akcja rozpoczęła się około godziny 14.00. Przez kilka godzin kontrolowano - udając „ludowe” wojsko - przejeżdżające pojazdy, szczególnie ciężarówki w poszukiwaniu UB-eków z Chełma.

Około godziny 18.00 polscy partyzanci zatrzymali dwa auta: amerykańskiego jeepa typu Willys i osobowego chevroleta, którym podróżowało kilka cywilnych osób. Jedna z nich - kobieta, będąc przeświadczona, że to rutynowa kontrola drogowa, zaczęła głośno chwalić się, że nazywa się Julia Malewska i jest siostrą prezydenta Bieruta, a pozostali pasażerowie to jej mąż, syn i synowa. Tego nikt się nie spodziewał. Żołnierze natychmiast odtransportowali samochód do pobliskiego gospodarstwa, gdzie całe towarzystwo zostało aresztowane.

W międzyczasie zwinięto zasadzkę, bo przyszły informacje, że funkcjonariusze chełmskiej bezpieki pojechali inną, boczną drogą. Partyzanci NSZ i WiN ruszyli w stronę lasu Makoszka. Chevrolet został ukryty, a członków rodziny Bieruta odwieziono na furmance do Kolonii Krasne, gdzie przetrzymywano ich pod strażą przez trzy dni. Nie stosowano przy tym żadnych represji, „goście” mogli swobodnie poruszać się po gospodarstwie, wspólnie jedzono posiłki. Jedyną „szykaną” było zarządzenie śpiewania przed śniadaniem „Kiedy ranne wstają zorze”, a przed kolacją: „Wszystkie nasze dzienne sprawy”.

Nie stosujemy metod UB

W Warszawie, gdy następnego dnia „ludowa” władza dowiedziała się o porwaniu rodziny Bieruta, w teren zostało wysłanych 80 wagonów wojska. Wtedy partyzanci postanowili wypuścić aresztowanych. Trzeciego dnia wieczorem „bierutowców” odwieziono furmanką do miejsca, gdzie w stodole schowany był chevrolet.

Julii Malewskiej wręczono list, adresowany do brata, w którym polscy żołnierze napisali: „Zatrzymaną rodzinę Pańską wypuszczamy na wolność całych i zdrowych. Gdybyśmy chcieli zastosować wobec rodziny Pana metody jakie stosuje Urząd Bezp[ieczeństwa] Publ[icznego] wobec rodzin aresztowanych politycznie Polaków – winniśmy rodzinę Pańską zmasakrować, powybijać zęby, wyłamać ręce. Nie zrobimy tego, nam obce są bestialstwo i rozpasanie, nie zatraciliśmy etyki chrześcijańskiej, walczymy tylko z tymi, którzy mają umazane ręce w niewinnej krwi bratniej. My nie chcemy przelewu krwi bratniej, a do tego rozpaczliwego kroku pcha Urząd Bezp[ieczeństwa] Publ[icznego]. Wypuszczamy Pańską rodzinę na wolność – nie żądając za to nic – uważamy jednak, że podobnie postąpi Pan Panie Prezydencie i każe Pan zwolnić aresztowane rodziny ściganych politycznie”.

Śmierć „Jastrzębia”

Stefan Brzuszek „Boruta” zginął od strzału w głowę w obławie we wsi Wola Korybutowa w sierpniu 1946 r. - miesiąc po zatrzymaniu Malewskich.

W noc sylwestrową 1946/1947 oddział Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” brał udział w ataku połączonych oddziałów WiN na Radzyń Podlaski, a następnego dnia w udanym uderzeniu na grupę pościgową UB-KBW w Okalewie. 3 stycznia 1947 r. partyzanci zaatakowali jeszcze oddział propagandowo-ochronny LWP w Siemieniu. Tu znów odnieśli sukces. 
Brat porucznika Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”, podporucznik Edward Taraszkiewicz „Żelazny” namawiał obezwładnionych żołnierzy, aby przyłączyli się do partyzantki. Zdobyto dużą liczbę broni i amunicji.

I sukces byłby pełny, gdyby nie rany „Jastrzębia” – jedynego partyzanta poszkodowanego w akcji. Okazały się na tyle poważne, że musiał zostać przetransportowany na placówkę terenową do lekarza, w trakcie czego zmarł.
Według jednej z wersji Leon Taraszkiewicz został postrzelony przez ulokowanego w oddziale agenta UB o ps. "Bolek-Łapka". Edward Taraszkiewicz przeprowadzić śledztwo, które miało potwierdzić te podejrzenia, w wyniku czego tajny współpracownik został zlikwidowany przez patrol podległy kpt. Zdzisławowi Brońskiemu „Uskokowi”, dowodzony przez Stanisława Kuchciewicza „Wiktora”.

Co innego pisał Naczelnik Wydziału I Departamentu III MBP mjr. Łanin z 10 stycznia 1947 r.: „[...] kiedy banda podeszła pod budynek [...], „Jastrząb” rozkazał wszystkim bandytom rozsypać się w tyralierę i lec na ziemi, a sam podszedł do wartownika na odległość paru metrów. Na krzyk wartownika »stój, kto idzie« „Jastrząb” odpowiedział »Wojsko Polskie«. Wartownik zapytał wtedy o hasło, na co „Jastrząb” nie odpowiedział nic i począł się zbliżać do wartownika. Wtedy wartownik otworzył ogień z PPsz i trafił 4-ma kulami w brzuch „Jastrzębia”, z których dwie przeszły na wylot, a dwie pozostały w ciele [...]”.
I zapewne nie warto byłoby ufać ubekowi, gdyby podobnie nie zapamiętał tego zdarzenia Jan Jarmuł „Wąż”, który brał udział w akcji na Siemień: „[…] Zawsze Leon pierwszy, w każdej akcji... nie to, że ludzi posyłał - on pierwszy szedł. Wartownik stał przy szkole na warcie i on [„Jastrząb”] krzyczy do wartownika »ręce do góry« - to słyszeliśmy. Wartownik do strzału się mierzy... i równocześnie jeden drugiego trzasnął. Ten wartownik Leona tu [po brzuchu] przejechał, a Leon jego na śmierć położył... wymiana strzałów była”.

Ppor. Leon Taraszkiewicz „Jastrząb” miał szczęście w nieszczęściu. Jako jeden z nielicznych Żołnierzy Niezłomnych spoczął we własnym grobie. Było to możliwe dlatego, że koledzy pochowali go potajemnie w Siemieniu. Do 1990 r. na skromnym brzozowym krzyżu mógł widnieć jedynie tajemniczy napis: „Leon”. Dopiero rok później, po 44 latach od tragicznej śmierci, mogły się odbyć oficjalne uroczystości pogrzebowe Leona Taraszkiewicza.

Dowodzi „Żelazny”
 
Po zamordowaniu Leona Taraszkiewicza funkcję komendanta oddziału Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość Obwodu Włodawa przejął jego brat Edward Taraszkiewicz ps. „Żelazny”. Jesienią 1948 r. podporządkował się dowódcy oddziałów zbrojnych Lubelszczyzny, kpt. Zdzisławowi Brońskiemu „Uskokowi”.

Po śmierci „Uskoka” dalej prowadził aktywną działalność dywersyjną, likwidując funkcjonariuszy i agentów komunistycznych. Edward Taraszkiewicz ps. „Żelazny” zginął w walce 6 października 1951 r., wraz z podkomendnym, otoczony przez 800-osobową obławę UB i KBW dowodzoną przez wyjątkowego bandytę: płk UB Jana Wołkowa. Bezpieka zabiła również małżeństwo Kaszczuków, u których ukrywali się żołnierze.

Dopiero w czerwcu 2007 r. znaleziono prawdopodobnie miejsce, gdzie komunistyczni przestępcy ukryli jego zwłoki. Dwa lata później, postanowieniem prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, Edward Taraszkiewicz został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej”.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe