Chcieli otwartych granic, planowali atak terrorystyczny w Sylwestra
Najnowszym tego przykładem są ostatnie wydarzenia z USA, gdzie w ostatniej chwili federalni agenci powstrzymali grupę radykałów z Turtle Island Liberation Front, która szykowała krwawy atak na Nowy Rok. Media w dużym stopniu zignorowały sprawę, a niedoszli, lewicowi zamachowcy mieli gotowe bomby, broń i plan, by siać zniszczenie w południowej Kalifornii. Tylko dzięki czujności FBI pięciu podejrzanych siedzi teraz za kratami.
Antykolonializm
Turtle Island Liberation Front to groźna grupa lewicowych ekstremistów. Nazwa "Turtle Island" pochodzi od indiańskiego określenia Ameryki Północnej i symbolizuje ich obsesję na punkcie "dekolonizacji", czyli obalenia "faszystowskiego" rządu USA poprzez przemoc. TILF to też radykałowie inspirowani Antifą, łączący antykapitalizm z pro-palestyńskimi hasłami, wzywający do zbrojnej walki z korporacjami, imigracyjnymi służbami i całym systemem prawnym Ameryki.
Przez wiele miesięcy anonimowość działaczom skrajnej lewicy zapewniał Internet. Grupa działała bowiem w ukryciu, używając zaszyfrowanych komunikatorów, takich jak Signal, by planować swoje akcje. TILF nie był jednak kompletnym sekretem: jak wszyscy radykałowie, i ci starali się werbować nowych członków. Robili to głównie w mediach społecznościowych, gdzie – podobnie jak Antifa – wzywali do "zabijania faszystów" i życzyli "śmierci Ameryce". Oprócz popularnego ostatnio „antykolonializmu”, aktywiści TILF wyznawali idee komunizmu i radykalnego aktywizmu LGBTQ. Dwóch z najważniejszych i najwyżej postawionych członków grupy identyfikuje się jako transseksualiści.
Zbieranina zła
Kim jednak dokładnie byli działacze grupy? Pięciu aresztowanych w ostatnich dniach to mieszanka weteranów, aktywistów i zwykłych ludzi, którzy skręcili w ekstremizm. Wśród zatrzymanych jest więc były marines i policjant, który przeszedł na stronę lewicy, identyfikujący się jako trans kobieta, satanistka i czarownica. Mężczyzna rekrutowany został pewnie ze względu na umiejętności strzeleckie – miał uczyć innych obsługi broni i montowania karabinów.
Inni zatrzymani to transseksualista, który miał budować bomby, aktywistka, która organizowała testy materiałów wybuchowych, działaczka która te materiały nabywała i mężczyzna w średnim wieku, który nadzorował próby z eksplozjami na pustyni. Z jednej strony to więc zbieranina różnych charakterów, a z drugiej – ludzie, którzy wspólnie zdecydowali się na terroryzm. Najgłębiej łączyła ich pewnie nienawiść do suwerenności USA: ich media społecznościowe okazały się pełne postów o nienawiści do ICE (służby imigracyjnej) i wezwań do rewolucji.
Jak mordować
Plan lewicowych terrorystów był prosty, ale morderczy: celem były skoordynowane ataki bombowe w Sylwestra, uderzające w "kapitalistyczne symbole" ich ojczyzny. Lewicowcy targetowali przede wszystkim centra logistyczne dwóch dużych firm w Los Angeles i Orange County – miejsca pełne ludzi podczas noworocznych imprez. Bomby miały być ukryte w plecakach: rury PVC nadziane prochem, lonty i detonatory. Detonacja miała nastąpić o północy, by zmaksymalizować ofiary i panikę. Jeśli atak by się udał, terroryści planowali eskalację: bomby zdetonowane w pojazdach agentów ICE. Dokumenty FBI mówią o "masowym terrorze" – działacze TILF chcieli zabić dziesiątki, może setki ludzi.
Trump i FBI
Zamach nie doszedł do skutki dzięki czujności FBI i zmianie władzy w Ameryce. We wrześniu bowiem prezydent Trump wydał rozporządzenie nakazujące służbom skupić się na lewicowych grupach terrorystycznych takich jak Antifa. To pozwoliło agentom z Los Angeles wniknąć w struktury TILF. Specjalny informator, wysłany przez FBI, dołączył do grupy, zaczął nagrywać ich rozmowy i donosić przełożonym o planach lewicowych radykałów. Kluczowy moment dla walki z grupą miał natomiast miejsce 15 grudnia tego roku, gdy grupa testowała bomby na pustyni poza LA. FBI złapało ich na gorącym uczynku uderzyło, aresztując wszystkich tego samego dnia.
Terroryści spędzą też za kratami długie lata. Mimo że do zamachu nie doszło, to FBI zabezpieczyło zaszyfrowane czaty, zdjęcia bomb, zakupy lontów i prochu. Wiele osób jednak – szczególnie poza granicami USA – nigdy nie usłyszy o tej sprawie, bo nie pasuje ona do mainstreamowych narracji. Ostatecznie, niedoszłymi sprawcami są tutaj działacze, których progresywne media przedstawiają zwykle jako tych dobrych. Nie wypada więc chyba napisać, iż ci, którzy walczą rzekomo o godność imigrantów i otwarte granice, planowali atak terrorystyczny i śmierć niewinnych ludzi?




