[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Unia Europejska jako projekt gospodarczy

Staramy się wałkować tę Unię na wszelkie strony. Również jako projekt gospodarczy. No bo przecież UE przedstawiała się, reklamowała przede wszystkim jako takie właśnie przedsięwzięcie. A jednocześnie przecież coś w tym było. Środki gospodarcze posłużyły UE, aby osiągnąć wewnętrzny pokój i stabilność na kontynencie po II wojnie światowej. Stały się one głównymi narzędziami integracyjnymi w dyskretnej polityce budowania UE.
Prof. Marek Jan Chodakiewicz [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Unia Europejska jako projekt gospodarczy
Prof. Marek Jan Chodakiewicz / Foto T. Gutry

Środki te naturalnie nieproporcjonalnie płynęły ze Stanów Zjednoczonych. Było w interesie USA, aby ustabilizować Europę Zachodnią w obliczu zagrożenia przez Związek Sowiecki. Stąd Ameryce zależało również, aby dostarczone przez nią środki posłużyły zapewnieniu zachodniej części kontynentu wysokiego poziomu współzawodnictwa gospodarczego. Miał być wielki wzrost gospodarczy, prosperity, a przy tym sprawiedliwość bez zbyt wielkich przepaści gospodarczych między obywatelami.

W niesowieckiej Europie współzawodniczyły ze sobą dwa modele gospodarcze: wolnorynkowy i socjalistyczny, a ściślej państwa opiekuńczego. Formalnie oba modele powinny być sprzeczne i nawzajem wykluczające się. No, ale w niektórych wypadkach mogą się dopełniać. Na przykład w ramach państwa narodowego takiego jak Dania byłem świadkiem w latach dziewięćdziesiątych jak wolnorynkowość zgrana była z opiekuńczością. Sąsiedzi, którzy płacili wysokie podatki na mniej zamożnych, wiedzieli, że robią to – w imię nacjonalizmu – dla swoich rodaków. Duńczyk dla Duńczyka. Duńczycy, czyli ludzie kompatybilni kulturowo. Dla Duńczyków, dla swoich warto było się poświęcać. Dla obcych naturalnie nie. Na takich założeniach powstało państwo opiekuńcze duńskie. Wtedy prawie nikt sobie jeszcze nie wyobrażał, że Unia Europejska stanie się projektem inżynierii społecznej starającej się zmienić oblicze Starego Kontynentu poprzez masową emigrację z Trzeciego Świata.

A działo się to również w kontekście przepychanki, która trwała przynajmniej od 1950 r. w ramach Wspólnoty Europejskiej. Co zaprowadzi Europę Zachodnią do prosperity? Wolny rynek czy socjalizm państwa opiekuńczego w imię solidarności narodowej? To było takie współzawodnictwo, któremu przewodniczyli z jednej strony Friedrich von Hayek, a z drugiej – Jean Monnet. Ten pierwszy argumentował, że wolny handel doprowadzi do „negatywnej integracji” – czyli zbliżenia się sojuszniczego państw europejskich dzięki wyeliminowaniu protekcjonistycznych ceł, podatków i innych mechanizmów zaporowych. Ten drugi upierał się, że stworzenie biurokracji europejskiej, czyli „instytucji”, spowoduje „integrację pozytywną”, wymusi bowiem współpracę między państwami członkowskimi projektu europejskiego. Monnet był przekonany, że centralne sterowanie gospodarką będzie miało wspaniały skutek dla osiągnięcia integracji.

Te dwa pomysły zderzały się od początku i najpierw przewagę miał Monnet. Zaczęło się od Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali w 1950 r., oraz planu Schumana, a potem Traktatu rzymskiego z 1957 r. Oba faworyzowały instytucjonalizm, budowę instytucji, w imię budowy Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (European Economic Community). Na podobnych „instytucjonalnych” podstawach w latach sześćdziesiątych powstała wspólna polityka rolna (Common Agricultural Policy). Dopiero lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte to stopniowe odchodzenie od instytucjonalizmu. Zwrócono się do myśli von Hayeka. W praktyce szarżę wiodła pani Margaret Thatcher z Wielkiej Brytanii. To dzięki niej zniesiono rozmaite cła, pozbyto się wielu regulacji. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych jej główny wróg Jacques Delors postanowił wyzyskać te reformy do dalszej integracji gospodarczej i do kontynuacji budowania kolejnych instytucji unijnych. Znów biurwa triumfowała nad wolnością. Faktycznie scentralizowana biurwa nie potrafiła wyprodukować wolnorynkowej prosperity, ale udało jej się stworzyć scentralizowane instytucje, na bazie których powstały hierarchie eurokratów służących Brukseli, a nie swoim krajom – państwom narodowym.

Niezależnie od tego jednak – w oparciu o pomysły von Hayeka i amerykańskie pieniądze (plan Marshalla i inne programy oraz, jak wspomniałem, przebojowy styl Margaret Thatcher) – w Europie Zachodniej zaczął działać wolny rynek. I produkował niebotyczne dobra. Część z tych dóbr poszła na pasożyta państwa opiekuńczego. Mówię pasożyta, nie dlatego, żeby potępić to, że z tych funduszy udało się pomóc potrzebującym: biednym, chorym czy bezrobotnym, ale dlatego, że wolnorynkowe pieniądze zafundowały niebotyczny rozrost biurwy. A obecnie przecież podobne programy fundują kolejne eksperymenty obyczajowej rewolucji, na przykład imperium LGBT. Proszę spojrzeć na Warszawę i inne polskie miasta. To właśnie z pieniędzy podatnika łoży się na tę rewolucję. Zastępy nierobów biurewnych wraz z rewolucjonistami obyczajowymi na koszt wszystkich. Ten gordyjski węzeł trzeba przerwać, mam nadzieję, że za pomocą wyborów, bo jak nie, to zostanie tylko kontrrewolucja.

W każdym razie na początku gry Stary Kontynent – po jego zachodniej stronie, wschodnia nie miała bowiem wyboru, cierpiąc pod sowieckim komunizmem, który głównie produkował biedę – wykoncypował sobie (pod amerykańską batutą), że socjalizm państwa opiekuńczego to pasożyt, który potrzebuje zdrowego mechanizmu wolnorynkowego, z którego mógłby wysysać środki na projekty socjalne. Wolny rynek więc to mechanizm, który dozwala na zaopatrzenie systemu opiekuńczego. To był niezły dylemat. No bo aby działał dobrze wolny rynek, trzeba się pozbyć wielu regulacji i ograniczeń, a przede wszystkim okiełznać biurwę. Ograniczyć do minimum, no bo przecież całkowicie wyeliminować biurokratów byłoby raczej niemożliwe. A jednocześnie to właśnie urzędnicy wdrażają i prowadzą państwo opiekuńcze. Czy jest inny system? Jasne. Zamiast państwa opiekuńczego można przecież zachęcić odpisami podatkowymi, aby zamożni współrodacy łożyli na cele charytatywne i na mniej pobłogosławionych rodaków. A systemem tym mógłby zarządzać Kościół, tak jak w dawnych czasach.

W Polsce to jest do zrobienia: szpitale katolickie, ochronki katolickie. Domy starców – katolickie. Jak również system zdecentralizowany do poziomu parafii. Przecież ksiądz i rada parafialna lepiej wiedzą, kto w ich jurysdykcji jest najbardziej potrzebujący. Przewałki można by ograniczyć wtedy do minimum.
Sposoby są, trzeba tylko wyobraźni, strategii i silnej woli, aby je wdrożyć.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 29 maja 2023 r.

 

 

 

 


 

POLECANE
Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji poinformowało o awarii w centrum Wrocławia. W sobotę 20 września rozpoczną się prace przy uszkodzonej rurze wodociągowej na ul. św. Mikołaja. Kierowcy i mieszkańcy muszą przygotować się na utrudnienia.

Niemcy pozyskali paragwajski (MERCOSUR) sektor rolniczy gorące
Niemcy pozyskali paragwajski (MERCOSUR) sektor rolniczy

Z 406 tys. km² powierzchni południowoamerykańskiego państwa, którym jest Paragwaj, aż 80 proc. to ziemie uprawna, a sektor agrarny generuje tu aż 23 proc. PKB i zatrudnia 39 proc. ludności. To jest potęga gospodarcza stworzona i zarządzana przez Niemców.

Rosjanie coraz bardziej zmęczeni wojną z Ukrainą. Jest nowy sondaż z ostatniej chwili
Rosjanie coraz bardziej zmęczeni wojną z Ukrainą. Jest nowy sondaż

Z badania niezależnego Ośrodka Lewady wynika, że większość obywateli Rosji chce rozpoczęcia rozmów pokojowych z Ukrainą. W grupie wiekowej 18–24 lata aż 80 proc. ankietowanych opowiada się za pokojem.

Żurek powołał zespół czterech prokuratorów ds. „działań neosędziów w SN i NSA” z ostatniej chwili
Żurek powołał zespół czterech prokuratorów ds. „działań neosędziów w SN i NSA”

Prokurator generalny Waldemar Żurek poinformował, że powołał podlegający mu bezpośrednio zespół czterech prokuratorów ds. działań „neosędziów” w Sądzie Najwyższym i Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Mają oni brać udział w postępowaniach, które generują przyszłe odszkodowania od Skarbu Państwa.

Jest komunikat MSZ Sikorskiego ws. raportu ONZ o ludobójstwie Izraela z ostatniej chwili
Jest komunikat MSZ Sikorskiego ws. raportu ONZ o ludobójstwie Izraela

„Polska jest zaniepokojona rozszerzeniem operacji lądowej IDF w Strefie Gazy, która nie ma dostatecznego uzasadnienia wojskowego, a rodzi nieakceptowalne skutki humanitarne dla cywilnych mieszkańców enklawy” – czytamy w komunikacie polskiego MSZ.

Hanna Radziejowska i Mateusz Fałkowski przywróceni do pracy w Instytucie Pileckiego z ostatniej chwili
Hanna Radziejowska i Mateusz Fałkowski przywróceni do pracy w Instytucie Pileckiego

Instytut Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego poinformował w czwartek, że Hanna Radziejowska oraz Mateusz Fałkowski na mocy zawartego z Instytutem porozumienia zostają przywróceni do pracy w berlińskim oddziale.

Kanclerz Merz zmienia podejście do polityki energetycznej. Eksperci: Niemcy będą chciały gazu z Rosji Wiadomości
Kanclerz Merz zmienia podejście do polityki energetycznej. Eksperci: Niemcy będą chciały gazu z Rosji

Kanclerz Niemiec Friedrich Merz zapowiedział odejście od dotychczasowej polityki energetycznej. Niemcy mają spowolnić rozwój odnawialnych źródeł energii, postawić na budowę elektrowni gazowych i utrzymać dłużej w systemie elektrownie węglowe. Zdaniem ekspertów rośnie też prawdopodobieństwo, że Niemcy będą zainteresowane ponownym otwarciem dostaw gazu z Rosji.

Sikorski ma towarzyszyć prezydentowi Nawrockiemu na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ z ostatniej chwili
Sikorski ma towarzyszyć prezydentowi Nawrockiemu na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ

W 80. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ rozpoczynającej się w niedzielę udział weźmie – oprócz prezydenta – szef MSZ Radosław Sikorski. Będzie to pierwszy raz, kiedy szef polskiej dyplomacji będzie towarzyszyć prezydentowi Nawrockiemu w jego zagranicznej wizycie – informuje Polska Agencja Prasowa.

Zostaję czy opuszczam kraj w razie ataku Rosji? Polacy zdecydowali z ostatniej chwili
Zostaję czy opuszczam kraj w razie ataku Rosji? Polacy zdecydowali

70 proc. badanych Polaków zadeklarowało, że nie wyjedzie z Polski w razie rosyjskiej agresji; przeciwne deklaracje złożyło 30 proc. ankietowanych – wynika z opublikowanego w czwartek sondażu Instytutu Badań Pollster dla „Super Expressu”.

Szef MON w Kijowie. Ogłosił podpisanie porozumienia z Ukrainą z ostatniej chwili
Szef MON w Kijowie. Ogłosił podpisanie porozumienia z Ukrainą

– Podpiszemy z ukraińskim resortem obrony porozumienie o współpracy dotyczące m.in. zdobywania umiejętności w zakresie operowania dronami – powiedział w czwartek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podczas wizyty w Kijowie.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Unia Europejska jako projekt gospodarczy

Staramy się wałkować tę Unię na wszelkie strony. Również jako projekt gospodarczy. No bo przecież UE przedstawiała się, reklamowała przede wszystkim jako takie właśnie przedsięwzięcie. A jednocześnie przecież coś w tym było. Środki gospodarcze posłużyły UE, aby osiągnąć wewnętrzny pokój i stabilność na kontynencie po II wojnie światowej. Stały się one głównymi narzędziami integracyjnymi w dyskretnej polityce budowania UE.
Prof. Marek Jan Chodakiewicz [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Unia Europejska jako projekt gospodarczy
Prof. Marek Jan Chodakiewicz / Foto T. Gutry

Środki te naturalnie nieproporcjonalnie płynęły ze Stanów Zjednoczonych. Było w interesie USA, aby ustabilizować Europę Zachodnią w obliczu zagrożenia przez Związek Sowiecki. Stąd Ameryce zależało również, aby dostarczone przez nią środki posłużyły zapewnieniu zachodniej części kontynentu wysokiego poziomu współzawodnictwa gospodarczego. Miał być wielki wzrost gospodarczy, prosperity, a przy tym sprawiedliwość bez zbyt wielkich przepaści gospodarczych między obywatelami.

W niesowieckiej Europie współzawodniczyły ze sobą dwa modele gospodarcze: wolnorynkowy i socjalistyczny, a ściślej państwa opiekuńczego. Formalnie oba modele powinny być sprzeczne i nawzajem wykluczające się. No, ale w niektórych wypadkach mogą się dopełniać. Na przykład w ramach państwa narodowego takiego jak Dania byłem świadkiem w latach dziewięćdziesiątych jak wolnorynkowość zgrana była z opiekuńczością. Sąsiedzi, którzy płacili wysokie podatki na mniej zamożnych, wiedzieli, że robią to – w imię nacjonalizmu – dla swoich rodaków. Duńczyk dla Duńczyka. Duńczycy, czyli ludzie kompatybilni kulturowo. Dla Duńczyków, dla swoich warto było się poświęcać. Dla obcych naturalnie nie. Na takich założeniach powstało państwo opiekuńcze duńskie. Wtedy prawie nikt sobie jeszcze nie wyobrażał, że Unia Europejska stanie się projektem inżynierii społecznej starającej się zmienić oblicze Starego Kontynentu poprzez masową emigrację z Trzeciego Świata.

A działo się to również w kontekście przepychanki, która trwała przynajmniej od 1950 r. w ramach Wspólnoty Europejskiej. Co zaprowadzi Europę Zachodnią do prosperity? Wolny rynek czy socjalizm państwa opiekuńczego w imię solidarności narodowej? To było takie współzawodnictwo, któremu przewodniczyli z jednej strony Friedrich von Hayek, a z drugiej – Jean Monnet. Ten pierwszy argumentował, że wolny handel doprowadzi do „negatywnej integracji” – czyli zbliżenia się sojuszniczego państw europejskich dzięki wyeliminowaniu protekcjonistycznych ceł, podatków i innych mechanizmów zaporowych. Ten drugi upierał się, że stworzenie biurokracji europejskiej, czyli „instytucji”, spowoduje „integrację pozytywną”, wymusi bowiem współpracę między państwami członkowskimi projektu europejskiego. Monnet był przekonany, że centralne sterowanie gospodarką będzie miało wspaniały skutek dla osiągnięcia integracji.

Te dwa pomysły zderzały się od początku i najpierw przewagę miał Monnet. Zaczęło się od Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali w 1950 r., oraz planu Schumana, a potem Traktatu rzymskiego z 1957 r. Oba faworyzowały instytucjonalizm, budowę instytucji, w imię budowy Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (European Economic Community). Na podobnych „instytucjonalnych” podstawach w latach sześćdziesiątych powstała wspólna polityka rolna (Common Agricultural Policy). Dopiero lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte to stopniowe odchodzenie od instytucjonalizmu. Zwrócono się do myśli von Hayeka. W praktyce szarżę wiodła pani Margaret Thatcher z Wielkiej Brytanii. To dzięki niej zniesiono rozmaite cła, pozbyto się wielu regulacji. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych jej główny wróg Jacques Delors postanowił wyzyskać te reformy do dalszej integracji gospodarczej i do kontynuacji budowania kolejnych instytucji unijnych. Znów biurwa triumfowała nad wolnością. Faktycznie scentralizowana biurwa nie potrafiła wyprodukować wolnorynkowej prosperity, ale udało jej się stworzyć scentralizowane instytucje, na bazie których powstały hierarchie eurokratów służących Brukseli, a nie swoim krajom – państwom narodowym.

Niezależnie od tego jednak – w oparciu o pomysły von Hayeka i amerykańskie pieniądze (plan Marshalla i inne programy oraz, jak wspomniałem, przebojowy styl Margaret Thatcher) – w Europie Zachodniej zaczął działać wolny rynek. I produkował niebotyczne dobra. Część z tych dóbr poszła na pasożyta państwa opiekuńczego. Mówię pasożyta, nie dlatego, żeby potępić to, że z tych funduszy udało się pomóc potrzebującym: biednym, chorym czy bezrobotnym, ale dlatego, że wolnorynkowe pieniądze zafundowały niebotyczny rozrost biurwy. A obecnie przecież podobne programy fundują kolejne eksperymenty obyczajowej rewolucji, na przykład imperium LGBT. Proszę spojrzeć na Warszawę i inne polskie miasta. To właśnie z pieniędzy podatnika łoży się na tę rewolucję. Zastępy nierobów biurewnych wraz z rewolucjonistami obyczajowymi na koszt wszystkich. Ten gordyjski węzeł trzeba przerwać, mam nadzieję, że za pomocą wyborów, bo jak nie, to zostanie tylko kontrrewolucja.

W każdym razie na początku gry Stary Kontynent – po jego zachodniej stronie, wschodnia nie miała bowiem wyboru, cierpiąc pod sowieckim komunizmem, który głównie produkował biedę – wykoncypował sobie (pod amerykańską batutą), że socjalizm państwa opiekuńczego to pasożyt, który potrzebuje zdrowego mechanizmu wolnorynkowego, z którego mógłby wysysać środki na projekty socjalne. Wolny rynek więc to mechanizm, który dozwala na zaopatrzenie systemu opiekuńczego. To był niezły dylemat. No bo aby działał dobrze wolny rynek, trzeba się pozbyć wielu regulacji i ograniczeń, a przede wszystkim okiełznać biurwę. Ograniczyć do minimum, no bo przecież całkowicie wyeliminować biurokratów byłoby raczej niemożliwe. A jednocześnie to właśnie urzędnicy wdrażają i prowadzą państwo opiekuńcze. Czy jest inny system? Jasne. Zamiast państwa opiekuńczego można przecież zachęcić odpisami podatkowymi, aby zamożni współrodacy łożyli na cele charytatywne i na mniej pobłogosławionych rodaków. A systemem tym mógłby zarządzać Kościół, tak jak w dawnych czasach.

W Polsce to jest do zrobienia: szpitale katolickie, ochronki katolickie. Domy starców – katolickie. Jak również system zdecentralizowany do poziomu parafii. Przecież ksiądz i rada parafialna lepiej wiedzą, kto w ich jurysdykcji jest najbardziej potrzebujący. Przewałki można by ograniczyć wtedy do minimum.
Sposoby są, trzeba tylko wyobraźni, strategii i silnej woli, aby je wdrożyć.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 29 maja 2023 r.

 

 

 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe