Marcin Bąk: Czy Generał Mróz pomoże Rosji?
Napoleon pod Moskwą
Narracja o Generale Mrozie stojącym zawsze po stronie Rosji czy też Związku Radzieckiego panowała w oficjalnej propagandzie i w pracach poważnych nawet historyków. Jest starsza niż Sowiety. Najczęściej przywoływanym przykładem była nieudana kampania Napoleona przeciwko Moskwie w roku 1812, która stanowiła tak na prawdę początek końca błyskotliwej kariery cesarza Francuzów. Źle przygotowana, bez planu i bez odpowiedniego zaplecza logistycznego wyprawa Napoleona na Moskwę została faktycznie pokrzyżowana przez wyjątkowo srogie mrozy, które spętały Rosję już w końcu listopada. Odwrót dziesiątków tysięcy ludzi przez śniegi, drogą spustoszoną wcześniejszą ofensywą, bez odpowiednich zimowych ubrań, stał się prawdziwym szlakiem śmierci. Cesarz nie został pokonany w żadnej decydującej bitwie ale pokonał go surowy, rosyjski klimat. Do narracji o rosyjskiej zimie, stojącej jak zawsze po stronie Moskwy, dodano z czasem opowieść o tak zwanym „manewrze Kutuzowa”. Miało to polegać na celowym rzekomo wpuszczeniu Wielkiej Armii na bezkresy rosyjskie. Kutuzow celowo oddawał pole, cofał się, żeby wciągnąć Napoleona w głąb Rosji i pozwolić wyginąć w starciu z mrozem.
Drugi, bardziej znany przykład wsparcia armii rosyjskiej przez Generała Mroza to oczywiście Wielka Wojna Ojczyźniana, jak to nazywają Rosjanie w oficjalnej propagandzie a szczególnie zatrzymanie ofensywy niemieckiej na Moskwę w roku 1941. Operacja Barbarossa była początkowo oszałamiającym sukcesem Wehrmachtu. Jej tempo zmalało dopiero w listopadzie, gdy deszcze zamieniły fatalne rosyjskie drogi w rzeki błota. Później przyszedł mróz i faktycznie, oddziały niemieckie zatrzymane zostały już w bezpośredniej odległości od Moskwy. Zima 1941/1942 okazała się wyjątkowo ciężka, armia niemiecka nieprzygotowana do tak dużych mrozów. Brakowało odpowiedniej odzieży dla wojska, mrozoodpornych paliw do silników czy też smaru do broni, który nie zamieniałby się w ciało stałe czyniąc karabin bezużytecznym. Kolejne zimy również nie należały dla Niemców do udanych. Katastrofa 6 Armii von Paulusa pod Stalingradem nastąpiła zimą z 1942 na 1943 rok.
Na stronach polskich rusofilów, które czasami odwiedzam, panuje silne przekonanie, że Generał Mróz również tym razem przyjdzie rosyjskiemu wojsku z pomocą. „Rosja zawsze dobrze sobie radzi militarnie zimą, to najlepsza pora do podejmowania działań zaczepnych, jak uczy historia”. Pytanie, dlaczego tak słabo poszła Rosji „specjalna operacja wojskowa” czyli ofensywa na Kijów? Przecież podjęta została jeszcze z końcem zimy, rzekomo najlepiej nadającej się dla niezwyciężonej armii rosyjskiej do działań ofensywnych. Próżno szukać wśród naszych rodzimych rusofilów odpowiedzi na to pytanie, podobnie zresztą, jak nie znajdziemy go w przekazach propagandowych samego Kremla. Trwają natomiast rozważania nad zaletami rosyjskiego sprzętu, doskonale przystosowanego do walki w ujemnych temperaturach, wypracowaną przez dziesięciolecia taktyką zimowych ofensyw no i przede wszystkim nad zaletami rosyjskich żołnierzy, którzy od małego kąpią się w przeręblach, rąbią na mrozie drzewo w tajdze i nie straszne im zimowe wichury. Propaganda rosyjska i jej polskojęzyczne pudła rezonansowe zastanawiają się, co to będzie „Zimą, jak front ruszy...”
Czasem aż język świerzbi, by zapytać – tylko w która stronę ten front ruszy? Niezależnie od kierunku, w jakim ruszy zimowa ofensywa, warto zastanowić się nad prawdziwością przekonania, że Generał Mróz stoi zawsze po stronie Rosji.
Klęski Rosjan w warunkach zimy
Nie jest prawdą, jakoby rosyjscy żołnierze cechowali się jakąś wyjątkową odpornością na mróz. Są takimi samymi ludźmi, pozostawieni w wymrożonych okopach cierpią tak samo, jak Polacy, Niemcy czy Ukraińcy. Dostają hipertermii i odmrożeń. Podczas nieudanej kampanii moskiewskiej Wielka Armią Napoleona poniosła kolosalne straty, głównie w odwrocie przez śniegi. To wiedza wszyscy. Mało kto natomiast wie, choć nie jest to wiedza tajemna, że niewiele mniejsze straty, od mrozu, chorób i głodu poniosła w tym samym czasie armia rosyjska. Również działania wojenne prowadzone podczas zimowych miesięcy II Wojny były dla Rosjan prawdziwym piekłem. Niedożywieni, źle wyekwipowani żołnierze cierpieli na odmrożenia i marli z hipotermii w okopach. Sprzęt rosyjski radził sobie niewiele tylko lepiej od niemieckiego. W 1942 roku Armia Czerwona podjęła zimą, wśród trzaskających mrozów ofensywę nazywana Operacją Rżewską. Skończyła się ona klęska i ogromnymi stratami. Dobrze przygotowani Niemcy nie dali się ruszyć z pozycji obronnych. W kilka tygodni po kapitulacji 6 Armii von Paulusa pod Stalingradem rozegrała się bitwa pod Charkowem, również w warunkach srogiej zimy. I znowu Armia Czerwona poniosła w niej klęskę, okupioną wielkimi stratami. Stalin mógł jednak na miejsce jednej zniszczonej dywizji wystawić trzy nowe, jego zasoby ludzkie wspierane materiałowo przez USA były większe od niemieckich i ostatecznie wojnę wygrał.
Największym jednak blamażem wojennym sowietów w warunkach zimowych była napaść na Finlandię w roku 1939. Mały kraj, o liczbie mieszkańców porównywalnych z populacją Moskwy i okolic, zdołał obronić niepodległość przed ZSSR. Straty Armii Czerwonej wynosiły ponad 100 tysięcy zabitych w tym znaczna część to zamarznięci. Żołnierze radzieccy nie radzili sobie zupełnie w śniegach fińskich, mimo przewagi liczebnej i technicznej.
Gdy więc na Ukrainie mityczny „Front ruszy...” wcale nie jest pewne, że zima okaże się sprzymierzeńcem Rosjan.