Aleksandra Jakubiak: Rozłam

„Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś” (J 17, 20-23).
/ pixabay.com/geralt

 

Mistyczka i stygmatyczka Myrna Nazzour była bardzo młodą mężatką, kiedy wokół niej - i niejako w niej - zaczęły dziać się cuda. Najpierw uzdrawiająca oliwa poczęła wydobywać się z jej rąk - na początek uzdrowiła w ten sposób swoją szwagierkę i matkę, następnie ta sama tajemnicza substancja zaczęła wypływać także z papierowej ikonki Matki Bożej Kazańskiej, jaką mąż Myrny przywiózł z Bułgarii. Niedługo potem pojawiły się objawienia i stygmaty.

 

Osobiście - delikatnie rzecz ujmując - jestem bardzo sceptyczna w temacie prywatnych objawień. Mocno śledzę, które z rzekomych objawień krążących po internecie, czy w „pobożnych” opowieściach, to sprawa faktycznie potwierdzona przez Kościół. Proszę mi wierzyć - znaczna mniejszość z nich jest przez Kościół akceptowana, wiele wprost odrzuconych. Tymi konkretnymi objawieniami zainteresowałam się po tym, jak kilkukrotnie miałam przyjemność spotkać Myrnę Nazzour osobiście. Nie tyle jednak zaciekawiły mnie objawienia jako takie, co ich główne przesłanie.

 

Kościół jest królestwem niebieskim na ziemi. Kto go podzielił, zgrzeszył i kto ucieszył się z jego podziału, także zgrzeszył

- miał powiedzieć do Myrny Jezus.

 

Żyjemy w społeczeństwie, które ze względu na swoją wyznaniową jednolitość, ma słabe doświadczenie rozłamu Kościoła. Inaczej jest jednak choćby na obrzeżach Damaszku, gdzie swój dom ma małżeństwo Nazzourów. Tam  rozbicie chrześcijan, także w kwestii obchodów Wielkanocy, jest powodem kpin muzułmanów. Jezus mówił do swoich uczniów, że poznani zostaną przez świat po swojej wzajemnej miłości, tymczasem nie tylko się nie kochamy, ale nawet świętujemy osobno. Z takim przesłaniem Jezus i Maryja ukazywali się Myrnie - z bólem serca Boga nad pęknięciem Jego Kościoła.

 

Stygmaty Myrny badane były przed wielu specjalistów z całego świata - nie ma naukowego wytłumaczenia dla ich powstawania. Otwierają się one w Wielki Piątek, ale tylko wtedy, gdy kalendarze gregoriański i juliański zbiegają w taki sposób, że wszyscy chrześcijanie na świecie obchodzą święta  w tym samym czasie.

 

Podział chrześcijan bardzo długo w ogóle mnie nie obchodził.

 

Kiedy równo 20 lat temu, u progu dorosłości, trafiłam do Kościoła, na początku interesowało mnie tylko oczyszczenie, samodoskonalenie się i duchowe postępy. Musiał minąć czas, żeby zza tego neurotycznego skupienia na sobie zaczęła przeświecać relacja z Bogiem, to oczywiście Jego inicjatywa. Musiał minąć kolejny czas, by moje serce zaczęło uwrażliwiać się na Jego pragnienia. Przede mną jeszcze bardzo daleka droga w tej dziedzinie, jak mogłabym jednak choćby nie próbować słuchać o tym, co sobie wymarzył?

 

Od paru lat towarzyszy mi w duszy pytanie o jedność chrześcijan. 

 

Kiedyś mój arcybiskup opowiedział nam historię tego, jak on po raz pierwszy poczuł ból z powodu rozłamu. Nie będę tej opowieści streszczać, to jego świadectwo, jednak na koniec wypowiedział słowa, które wryły mi się w pamięć: „Problem z brakiem jedności chrześcijan polega na tym, że on nas nie boli”. Musiałam mu przyznać rację, nie czułam wtedy żadnego bólu z tego powodu - a przecież chciałabym z Chrystusem współodczuwać. Bóg dał mi potem łaskę powolnego, stopniowego doświadczania inności i zarówno czerpania z niej (tak, choć mamy w Kościele katolickim pełnię środków zbawienia, nie znaczy to, że Duch nie tchnie kędy chce i że nie możemy się czegoś od innych nauczyć, ja się nauczyłam) jak i doświadczenia żalu z powodu skutków tej przepaści, jaka powstała między chrześcijanami. Ale choć trudno przepaść od razu zasypać, zawsze możemy budować mosty. Bóg jest ich budowniczym. Od zawsze. Jak cierpliwy krawiec siedzi i ceruje kołderkę porozrywaną przez wspólną pychę swoich dzieci, każącą nam ciągnąć ją każdemu w swoją stronę. Podział jest szybki i łatwy, jak ogniste emocje, łączenie powolne i żmudne, jak wypracowywanie cnoty, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, za którą z tych czynności kryje się miłość.

 

Zanim przepaść stanie się ciałem, najpierw dojrzewa w naszym duchu, pozwalamy jej kiełkować, zapuszczać korzenie w naszym sercu. Z każdym dniem kiedy dłużej delektujemy się pozorną ulgą oddzielenia, odejścia z trudnej obecności, coraz ciężej jest nam ten pomysł zanegować, wyrwać z siebie. Tyle tylko, że ojcem podziału nie jest Bóg, a zupełnie kto inny.

 

Jakiś czas temu, znany katolicki działacz z Wielkiej Brytanii opowiadał na spotkaniu w Polsce, w którym miałam możliwość uczestniczyć, że był świadkiem wydarzenia, kiedy osoby odpowiedzialne ze wszystkich większych kościołów protestanckich - mówię o głównych nurtach, nie wszelkich denominacjach, bo tych jest ponad 40 tys. - zadeklarowały  Franciszkowi wspólnie, że obecnie nie istnieje już żaden z powodów, dla których Luter przybijał 500 lat temu swoje tezy. Wydarzenie to oczywiście nie jest tożsame z całkowitym pojednaniem, przed te pół tysiąclecia zdążyliśmy dość daleko się rozejść, powinno jednak narobić szumu. Słyszał ktoś o tym? No właśnie. Jedność to nie towar, który dobrze się w świecie sprzedaje.

 

Jednym z wielkich duchowych przeżyć, które stało się moim udziałem, była Msza św., na której obecni przeli przedstawiciele innych kościołów z mojego miasta, modlitwę wiernych czytali właśnie oni, był to ich udział w liturgii, w której inaczej niż słowem uczestniczyć nie mogli. Wszytko zaczęło się od tego, że na ambonę wyszedł pastor, przełożony jednego z kościołów protestanckich, spojrzał na nas - jakieś 1-2 tys. katolików - wziął lekcjonarz i przeczytał: „Módlmy się za Święty Kościół Boży…”. Ała, poczułam wtedy, że jestem częścią ciała, które próbuje udawać, że brak ręki to nie problem, bo blizna zdrętwiała i nie boli. To jest problem, problem ręki i problem serca. Problem dla nas, zgorszenie dla świata, ból dla Chrystusa.

 

Od 18 do 25 stycznia trwa w Kościele Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Co możemy zrobić? W pierwszej kolejności na pewno po prostu pomodlić się. Możemy poprosić Boga, by obdarował nas odczuciem podziału i wzajemną tęsknotą. By podzielił się z nami swoim bólem. Możemy prosić Go, by zaczął zasypywać ten podział najpierw w naszych sercach, by przemieniał nasze oczy, aby stawały się bardziej podobne do Jego spojrzenia. Możemy prosić o to, byśmy jedność widzieli nie jako unifikację, ale bogactwo. 

 

Jeden z moich wykładowców powiedział jakiś czas temu, że choć z prawosławiem znacznie nam bliżej do siebie w sensie dogmatycznym, to z protestantami z kolei, z którymi różnice doktrynalne są poważniejsze, łatwiej się dialoguje. Widziałam kiedyś w sieci, jak znana mówczyni protestancka wyszła do słuchających ją wiernych i powiedziała, że może się zdziwią, ale przeczytała ostatnio ciekawą lekturę - Katechizm Kościoła Katolickiego - i że była to najlepsze kompendium wiary chrześcijańskiej, jakie miała możliwość poznać. Módlmy się więc do Boga także, by konfrontował nas z rzeczywistymi różnicami między nami, a nie z informacjami zasłyszanymi na temat „tych innych” w mediach lub z tzw. opinii społecznej. 

 

To co możemy zrobić dla jedności chrześcijan to także coś innego - bądźmy jak ta Pani, czytajmy katechizm, żeby wiedzieć, co naprawdę jest nauką Kościoła, a co obiegowymi półprawdami, opiniami prywatnymi lub wcale-nie-prawdami, które łykamy z powodu zawinionej niewiedzy.

 

Mnie z kolei Duch św. skierował kiedyś do wysłuchania słów protestanckiego małżeństwa na temat Boga Ojca. To co mówili, przemieniło mnie ku większej miłości ku Niemu. Zatem i to może być naszą prośbą, żebyśmy czasem na chwilę ucichli i posłuchali, co inni mają do powiedzenia, pozwolili swojemu sercu to rozważać. I pozwolili Jezusowemu Sercu nam to wyjaśniać.

Co do podziałów, to chyba wszyscy mamy aż nadto wiedzy na ich temat. Dajmy Bogu poopowiadać nam wszystkim o tym, co nas łączy. Myślę, możemy się bardzo zdziwić.


#REKLAMA_POZIOMA#

 


 

POLECANE
Ambasador PRL w USA uciekł Jaruzelskiemu osiem dni po wprowadzeniu stanu wojennego tylko u nas
Ambasador PRL w USA uciekł Jaruzelskiemu osiem dni po wprowadzeniu stanu wojennego

Po wprowadzeniu stanu wojennego jeden z najwyższych rangą dyplomatów PRL poprosił w USA o azyl polityczny. Historia Romualda Spasowskiego pokazuje, jak osobiste decyzje, dramatyczne wydarzenia w kraju i spotkanie z Janem Pawłem II doprowadziły do zerwania z komunistycznym reżimem.

Potężny karambol na S19. Są ranni z ostatniej chwili
Potężny karambol na S19. Są ranni

26 samochodów zderzyło się w karambolu, do którego doszło w piątek wieczorem na drodze ekspresowej S19 niedaleko węzła Modliborzyce, w okolicach wsi Stojeszyn (Lubelskie). 10 osób jest rannych. Droga w kierunku Rzeszowa jest zablokowana.

Anna Kwiecień: Umowa UE-Mercosur to rolniczy Nord Stream 2 gorące
Anna Kwiecień: Umowa UE-Mercosur to rolniczy Nord Stream 2

„Umowa Mercosur to rolniczy NS2” - napisała na platformie X poseł PiS Anna Kwiecień.

Zełenski: Gdybyśmy byli nieostrożni, moglibyśmy doprowadzić do zrujnowania sojuszu z Polską gorące
Zełenski: Gdybyśmy byli nieostrożni, moglibyśmy doprowadzić do zrujnowania sojuszu z Polską

Gdybyśmy byli nieostrożni, moglibyśmy doprowadzić do zrujnowania sojuszu z Polską, a Rosja pragnie, aby ten sojusz został zrujnowany – powiedział w piątek prezydent Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla PAP, TVP i Polskiego Radia.

Nawrocki pojedzie do Kijowa? Prezydencki minister zdradza plany z ostatniej chwili
Nawrocki pojedzie do Kijowa? Prezydencki minister zdradza plany

„Na pewno doszło do pewnego otwarcia w relacjach dwustronnych; o ewentualnej rewizycie będziemy myśleć, gdy będzie ku temu powód” – powiedział szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz, pytany o wizytę prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie i o to, kiedy prezydent Karol Nawrocki odwiedzi Ukrainę.

Tȟašúŋke Witkó: Sapog w drzwiach wolnego świata tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Sapog w drzwiach wolnego świata

Amerykanie – niestety, z dużą dozą dezynwoltury – wzięli na siebie ciężar bycia rozjemcą w rozmowach, mających wymusić zakończenie wojny rosyjsko-ukraińskiej. Paktowanie owo trwa już grubo ponad pół roku, a jego efekty są żadne, bowiem Kremlowi wcale nie zależy na wygaszeniu śmiertelnych zapasów.

Jak będzie wyglądać wspólna unijna pożyczka na rzecz Ukrainy? Znamy szczegóły z ostatniej chwili
Jak będzie wyglądać wspólna unijna pożyczka na rzecz Ukrainy? Znamy szczegóły

Zaciągnięcie długu w wysokości 90 mld euro przez Unię Europejską, by wesprzeć Ukrainę, będzie oznaczało, że państwa będą wspólnie spłacać co roku odsetki w wysokości około 3 mld euro. Biorąc pod uwagę, że PKB Unii wynosi 18 bln euro, będzie to oznaczać wzrost deficytu UE o 0,02 proc.

Radosław Sikorski wysłał Viktorowi Orbanowi wirtualny order Lenina polityka
Radosław Sikorski wysłał Viktorowi Orbanowi wirtualny order Lenina

Order Lenina znajduje się w komentarzu, który szef polskiego MSZ Radosław Sikorski umieścił pod wpisem premiera Węgier Viktora Orbana na platformie X poświęconego negocjacjom w sprawie pomocy finansowej dla Ukrainy, które odbyły się w Brukseli.

Sikorski po rozmowach z szefem ukraińskiego MSZ: „Jesteśmy zjednoczeni w walce o bezpieczną przyszłość” z ostatniej chwili
Sikorski po rozmowach z szefem ukraińskiego MSZ: „Jesteśmy zjednoczeni w walce o bezpieczną przyszłość”

Współpraca Warszawy i Kijowa w obszarze bezpieczeństwa i droga Ukrainy do członkostwa w Unii Europejskiej - to najważniejsze tematy, które omówili dzisiaj w Warszawie wicepremier Radosław Sikorski i minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha. Szef ukraińskiej dyplomacji towarzyszył Prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu podczas oficjalnej wizyty w Polsce.

Chiny protestują przeciwko planom USA sprzedaży broni Tajwanowi z ostatniej chwili
Chiny protestują przeciwko planom USA sprzedaży broni Tajwanowi

Ministerstwo obrony Chin zaprotestowało w piątek przeciw planom władz USA sprzedaży Tajwanowi uzbrojenia o wartości ponad 11 mld dolarów. Pekin zagroził „stanowczymi działaniami”, jeśli uzna, że zagrożone są suwerenność oraz terytorialna integralność Chińskiej Republiki Ludowej.

REKLAMA

Aleksandra Jakubiak: Rozłam

„Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś” (J 17, 20-23).
/ pixabay.com/geralt

 

Mistyczka i stygmatyczka Myrna Nazzour była bardzo młodą mężatką, kiedy wokół niej - i niejako w niej - zaczęły dziać się cuda. Najpierw uzdrawiająca oliwa poczęła wydobywać się z jej rąk - na początek uzdrowiła w ten sposób swoją szwagierkę i matkę, następnie ta sama tajemnicza substancja zaczęła wypływać także z papierowej ikonki Matki Bożej Kazańskiej, jaką mąż Myrny przywiózł z Bułgarii. Niedługo potem pojawiły się objawienia i stygmaty.

 

Osobiście - delikatnie rzecz ujmując - jestem bardzo sceptyczna w temacie prywatnych objawień. Mocno śledzę, które z rzekomych objawień krążących po internecie, czy w „pobożnych” opowieściach, to sprawa faktycznie potwierdzona przez Kościół. Proszę mi wierzyć - znaczna mniejszość z nich jest przez Kościół akceptowana, wiele wprost odrzuconych. Tymi konkretnymi objawieniami zainteresowałam się po tym, jak kilkukrotnie miałam przyjemność spotkać Myrnę Nazzour osobiście. Nie tyle jednak zaciekawiły mnie objawienia jako takie, co ich główne przesłanie.

 

Kościół jest królestwem niebieskim na ziemi. Kto go podzielił, zgrzeszył i kto ucieszył się z jego podziału, także zgrzeszył

- miał powiedzieć do Myrny Jezus.

 

Żyjemy w społeczeństwie, które ze względu na swoją wyznaniową jednolitość, ma słabe doświadczenie rozłamu Kościoła. Inaczej jest jednak choćby na obrzeżach Damaszku, gdzie swój dom ma małżeństwo Nazzourów. Tam  rozbicie chrześcijan, także w kwestii obchodów Wielkanocy, jest powodem kpin muzułmanów. Jezus mówił do swoich uczniów, że poznani zostaną przez świat po swojej wzajemnej miłości, tymczasem nie tylko się nie kochamy, ale nawet świętujemy osobno. Z takim przesłaniem Jezus i Maryja ukazywali się Myrnie - z bólem serca Boga nad pęknięciem Jego Kościoła.

 

Stygmaty Myrny badane były przed wielu specjalistów z całego świata - nie ma naukowego wytłumaczenia dla ich powstawania. Otwierają się one w Wielki Piątek, ale tylko wtedy, gdy kalendarze gregoriański i juliański zbiegają w taki sposób, że wszyscy chrześcijanie na świecie obchodzą święta  w tym samym czasie.

 

Podział chrześcijan bardzo długo w ogóle mnie nie obchodził.

 

Kiedy równo 20 lat temu, u progu dorosłości, trafiłam do Kościoła, na początku interesowało mnie tylko oczyszczenie, samodoskonalenie się i duchowe postępy. Musiał minąć czas, żeby zza tego neurotycznego skupienia na sobie zaczęła przeświecać relacja z Bogiem, to oczywiście Jego inicjatywa. Musiał minąć kolejny czas, by moje serce zaczęło uwrażliwiać się na Jego pragnienia. Przede mną jeszcze bardzo daleka droga w tej dziedzinie, jak mogłabym jednak choćby nie próbować słuchać o tym, co sobie wymarzył?

 

Od paru lat towarzyszy mi w duszy pytanie o jedność chrześcijan. 

 

Kiedyś mój arcybiskup opowiedział nam historię tego, jak on po raz pierwszy poczuł ból z powodu rozłamu. Nie będę tej opowieści streszczać, to jego świadectwo, jednak na koniec wypowiedział słowa, które wryły mi się w pamięć: „Problem z brakiem jedności chrześcijan polega na tym, że on nas nie boli”. Musiałam mu przyznać rację, nie czułam wtedy żadnego bólu z tego powodu - a przecież chciałabym z Chrystusem współodczuwać. Bóg dał mi potem łaskę powolnego, stopniowego doświadczania inności i zarówno czerpania z niej (tak, choć mamy w Kościele katolickim pełnię środków zbawienia, nie znaczy to, że Duch nie tchnie kędy chce i że nie możemy się czegoś od innych nauczyć, ja się nauczyłam) jak i doświadczenia żalu z powodu skutków tej przepaści, jaka powstała między chrześcijanami. Ale choć trudno przepaść od razu zasypać, zawsze możemy budować mosty. Bóg jest ich budowniczym. Od zawsze. Jak cierpliwy krawiec siedzi i ceruje kołderkę porozrywaną przez wspólną pychę swoich dzieci, każącą nam ciągnąć ją każdemu w swoją stronę. Podział jest szybki i łatwy, jak ogniste emocje, łączenie powolne i żmudne, jak wypracowywanie cnoty, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, za którą z tych czynności kryje się miłość.

 

Zanim przepaść stanie się ciałem, najpierw dojrzewa w naszym duchu, pozwalamy jej kiełkować, zapuszczać korzenie w naszym sercu. Z każdym dniem kiedy dłużej delektujemy się pozorną ulgą oddzielenia, odejścia z trudnej obecności, coraz ciężej jest nam ten pomysł zanegować, wyrwać z siebie. Tyle tylko, że ojcem podziału nie jest Bóg, a zupełnie kto inny.

 

Jakiś czas temu, znany katolicki działacz z Wielkiej Brytanii opowiadał na spotkaniu w Polsce, w którym miałam możliwość uczestniczyć, że był świadkiem wydarzenia, kiedy osoby odpowiedzialne ze wszystkich większych kościołów protestanckich - mówię o głównych nurtach, nie wszelkich denominacjach, bo tych jest ponad 40 tys. - zadeklarowały  Franciszkowi wspólnie, że obecnie nie istnieje już żaden z powodów, dla których Luter przybijał 500 lat temu swoje tezy. Wydarzenie to oczywiście nie jest tożsame z całkowitym pojednaniem, przed te pół tysiąclecia zdążyliśmy dość daleko się rozejść, powinno jednak narobić szumu. Słyszał ktoś o tym? No właśnie. Jedność to nie towar, który dobrze się w świecie sprzedaje.

 

Jednym z wielkich duchowych przeżyć, które stało się moim udziałem, była Msza św., na której obecni przeli przedstawiciele innych kościołów z mojego miasta, modlitwę wiernych czytali właśnie oni, był to ich udział w liturgii, w której inaczej niż słowem uczestniczyć nie mogli. Wszytko zaczęło się od tego, że na ambonę wyszedł pastor, przełożony jednego z kościołów protestanckich, spojrzał na nas - jakieś 1-2 tys. katolików - wziął lekcjonarz i przeczytał: „Módlmy się za Święty Kościół Boży…”. Ała, poczułam wtedy, że jestem częścią ciała, które próbuje udawać, że brak ręki to nie problem, bo blizna zdrętwiała i nie boli. To jest problem, problem ręki i problem serca. Problem dla nas, zgorszenie dla świata, ból dla Chrystusa.

 

Od 18 do 25 stycznia trwa w Kościele Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Co możemy zrobić? W pierwszej kolejności na pewno po prostu pomodlić się. Możemy poprosić Boga, by obdarował nas odczuciem podziału i wzajemną tęsknotą. By podzielił się z nami swoim bólem. Możemy prosić Go, by zaczął zasypywać ten podział najpierw w naszych sercach, by przemieniał nasze oczy, aby stawały się bardziej podobne do Jego spojrzenia. Możemy prosić o to, byśmy jedność widzieli nie jako unifikację, ale bogactwo. 

 

Jeden z moich wykładowców powiedział jakiś czas temu, że choć z prawosławiem znacznie nam bliżej do siebie w sensie dogmatycznym, to z protestantami z kolei, z którymi różnice doktrynalne są poważniejsze, łatwiej się dialoguje. Widziałam kiedyś w sieci, jak znana mówczyni protestancka wyszła do słuchających ją wiernych i powiedziała, że może się zdziwią, ale przeczytała ostatnio ciekawą lekturę - Katechizm Kościoła Katolickiego - i że była to najlepsze kompendium wiary chrześcijańskiej, jakie miała możliwość poznać. Módlmy się więc do Boga także, by konfrontował nas z rzeczywistymi różnicami między nami, a nie z informacjami zasłyszanymi na temat „tych innych” w mediach lub z tzw. opinii społecznej. 

 

To co możemy zrobić dla jedności chrześcijan to także coś innego - bądźmy jak ta Pani, czytajmy katechizm, żeby wiedzieć, co naprawdę jest nauką Kościoła, a co obiegowymi półprawdami, opiniami prywatnymi lub wcale-nie-prawdami, które łykamy z powodu zawinionej niewiedzy.

 

Mnie z kolei Duch św. skierował kiedyś do wysłuchania słów protestanckiego małżeństwa na temat Boga Ojca. To co mówili, przemieniło mnie ku większej miłości ku Niemu. Zatem i to może być naszą prośbą, żebyśmy czasem na chwilę ucichli i posłuchali, co inni mają do powiedzenia, pozwolili swojemu sercu to rozważać. I pozwolili Jezusowemu Sercu nam to wyjaśniać.

Co do podziałów, to chyba wszyscy mamy aż nadto wiedzy na ich temat. Dajmy Bogu poopowiadać nam wszystkim o tym, co nas łączy. Myślę, możemy się bardzo zdziwić.


#REKLAMA_POZIOMA#

 



 

Polecane