#CoPoTusku. Dr Piotr Łysakowski: Potrzebujemy silnych ośrodków wpływu na opinię publiczną w Niemczech

Jakiś czas temu, na łamach TYSOLA pisałem o kompletnie wyprutym z treści, i do dziś nierealizowanym, projekcie „Domu Polsko – Niemieckiego”, którego prezentacji dokonano kilka miesięcy temu. Zwracałem też uwagę na wątpliwą merytorycznie reprezentację historyków biorących udział w tym przedsięwzięciu, którzy specjalizują się głównie w problematyce Zagłady co ze wspomnianym „Domem” ma związek o tyle o ile i nie gwarantuje, w żaden sposób, w pełni obiektywnego przedstawiania naszej wspólnej przeszłości.
Pilnuj Polski! #CoPoTusku. Dr Piotr Łysakowski: Potrzebujemy silnych ośrodków wpływu na opinię publiczną w Niemczech
Pilnuj Polski! / Cezary Krysztopa

Co musisz wiedzieć?

  • System III RP wyczerpuje swoje możliwości
  • Okres rządów Donalda Tuska to okres destrukcji państwa na szeregu poziomów
  • Na łamach Tysol.pl prowadzimy dyskusję programową na temat koniecznych do przeprowadzenia reform i nowego kształtu państwa
  • Ekspert ds. polsko-niemieckich dr Piotr Łysakowski zwraca uwagę na brak strategii wpływu na opinię publiczną w Niemczech

 

Dom "Polsko" - Niemiecki

Dziś okazuje się, że nawet przy tych wątpliwościach byłem przesadnym optymistą, choć w zasadzie taki rozwój wypadków można było przewidzieć. Wspomniana bowiem wyżej  banalna do granic możliwość zawartość merytoryczna całego przedsięwzięcia była doskonałym obszarem do zasiania i przedstawienia czegokolwiek (a to „cokolwiek” ma na ogół zupełnie luźny ma związek z prawdą historyczną). W tym, także, oskarżeń Polski (przypomnijmy nieistniejącej wówczas – 1939 – 1945 – bo okupowanej przez Sowietów i Niemców, o czym nie wszyscy chcą pamiętać) i Polaków o antysemityzm i oczywisty współudział w Holocauście.

Kilka dni temu na dawnym Twitterze (dzisiaj „X”) Paweł Sokala, komentując wystąpienie Petera Oliviera Loewa szefa „Deutsch Polnisches Institut” w Darmstadt, zwrócił uwagę na to, że:

„... koncepcja ekspozycji Domu Niemiecko-Polskiego w Berlinie zakłada, że >>współwina Polaków za Holocaust<< ma być integralnym elementem wystawy. Ma to wynikać z potrzeby przedstawienia >>różnorodnych perspektyw pamięci<<...” (DoRzeczy 8.07)

Cokolwiek miałoby to w tym przypadku znaczyć. Innymi słowy nasi niemieccy przyjaciele piorą swoje brudy przerzucając znaczną część odpowiedzialności za popełnione przez siebie okrucieństwa na Nas właśnie. Chcą wykorzystać do tego, nieistniejący jeszcze, Dom Polsko-Niemiecki w stolicy Niemiec, który „…mógłby w pewnym sensie stanowić odpowiedź na kwestię reparacji…” (cyt. TYSOL.pl). Jest przecież oczywiste, że nie ma przecież lepszego miejsca do przedstawienia Polaków jako krwiożerczych antysemitów niż właśnie „Dom Polsko – Niemiecki” mający w założeniu służyć pojednaniu między naszymi narodami (jeśli ktoś woli użyjmy słowa społeczeństwami). Zupełnie na marginesie przypomnijmy, że przeprowadzone niedawno w Izraelu badania pokazywały, że prawie połowa obywateli tego kraju uważa Polaków za współsprawców i współorganizatorów „Zagłady”. Ale wracajmy na wspólne polsko – niemieckie podwórko. Wspomnianym elukubracjom szefa Instytutu z Darmstadt przysłuchiwał się mój młodszy (i niewątpliwie uczony) kolega Rafał Wnuk. Tak, to ten od Myszki Miki i Muzeum II Wojny Światowej, z wystawy którego usuwa się to co nie pasuje do modernistycznej wizji świata, odbitego, dla dobra nas wszystkich, z rąk polskiej konserwy. Tak więc Rafał (znamy się stąd więc ta poufałość) się przysłuchiwał, kiwał głową i... no i nic, a może nawet więcej niż „nic” bo przytakiwał swojemu niemieckiemu koledze.

 

Nasze błędy

Dlaczego o tym piszę? Otóż pozwalam sobie to robić z tej prostej przyczyny, że od dłuższego czasu twierdzę i ciągle to powtarzam, iż to że jesteśmy tak traktowani jak jesteśmy, wynika głównie z naszych własnych błędów, zaniedbań, nieumiejętności walki „o swoje”. Choćby ostatnio we Wrocławiu w uniwersyteckiej Auli Leopoldina usunięto godło RP, a na jego miejsce powieszono konterfekt Fryderyka II. Jeden ze znajomych komentując to zdarzenie (po tym jak znalazł je, opisane, na FB) stwierdził, że ktoś kto to „wrzucił” musi mieć „potężne kompleksy”. Nie bardzo wiem i rozumiem kto może mieć i jakie ma kompleksy zwracając uwagę na zastąpienie polskiego orła obrazem „starego Fryca”, widać mam jakieś deficyty. Inny zaś wrocławski tuz intelektu przemawiając w niemieckim konsulacie zauważył, że wkrótce znowu zaczniemy się do siebie uśmiechać (znaczy się Polacy teraz się do Niemców nie śmieją, co Niemców boli i krzywdzi) ale wkrótce „demokracja powróci” i wraz z tym powrotem wszystko będzie po staremu czyli „git”, będziemy się śmiać od ucha do ucha. Od siebie dodam, że w przeciwieństwie do tego gościa nie włażę naszym niemieckim przyjaciołom w... ale śmieję się do nich cały czas. Problem w tym, że Oni przestali się do mnie uśmiechać i za Boga nie chcą odpowiedzieć na stawiane pytanie jak to się „rozliczyli z własną przeszłością”, a ukradziona, po upadku Powstania Warszawskiego, z naszego rodzinnego domu na Pierackiego (dziś Foksal) kopia obrazu Murilla „Św. Józef z barankiem” (też pędzla Murilla) i parę innych nieistotnych, jak się domyślam, z niemieckiego punktu widzenia, przedmiotów znajdujących się dziś w jakimś salonie koło pięknego Frankfurtu nad Menem, wrócą do mnie jako prawowitego właściciela.

Jest też świeżutka kwestia „Naszych chłopców” „aus Danzig”, ale to nie budzi mojego niepokoju jesteśmy przecież w dobrych rękach, bo „... było złe słowo Polaka...”, które... jak to stwierdził kiedyś kolejny wybitny intelektualista przyczyniło się do wybuchu wojny. Ale dobra, skoro jesteście tam w Gdańsku tacy „hop do przodu” to mam jeszcze propozycję rozszerzającą, zróbcie wystawę o żydowskich żołnierzach służących w Wehrmachcie, Luftwaffe (np. dowódca 5 floty powietrznej Erhardt Milch) i Kriegsmarine i dajcie podobnie atrakcyjny tytuł. Było tych wojaków pewno dobre 150 tysięcy i też przeżywali emocje, dreszcz podniecenia oraz rozterki – spróbujecie zmierzyć się z tym atrakcyjnym tematem?

Przy okazji wypada zauważyć, że niemiecki Stefan Lehnstaedt (profesor studiów na Holocaustem – Tagesspiegel 10.07.25) stworzył dość skomplikowaną konstrukcję, które pozwala porównać dzisiejsze „awantury” na polsko – niemieckiej granicy do „Polenaktion” z 1938 roku, za którą odpowiedzialność przerzucił, faktycznie, na II RP, w której panował „zjadliwy chrześcijański antysemityzm”. Wpisuje się to doskonale w narrację Loewa. Przy okazji jeszcze, przypomnijmy, że Lehnstaedt, użyjemy tu eufemizmu, nie był szczególnym zwolennikiem upamiętnienia polskich ofiar II wojny światowej (w Berlinie). Do pakietu dodajmy jeszcze na przykład ostatni tekst z Frankfurter Allgemeine Zeitung „Długi cień Jedwabnego” Stefana Locke, który kilka miesięcy temu pisał o tym, że stereotypy o Polakach należą do przeszłości), w którym dziwnym trafem nie znalazło się miejsce dla Hermanna Schapera i mamy całość obrazu zezwierzęconych „Polacken” (niem. pogardliwe określenie Polaków - przyp. red.), oczywiście głównie tych z prawicy.

 

Brak prawicowego ośrodka niemcoznawczej myśli politycznej

Wracając jednak do kwestii istotnych - nie mamy środowiska, które na poważnie podjęłoby dyskusję z Niemcami na temat przeszłości i z którym Niemcy chcieliby rozmawiać. Podkreślę od razu nie mówię (piszę) o poszczególnych fachowcach, wspominam o silnym prawicowym ośrodku niemcoznawczej myśli politycznej, o który upominam się od lat.

Dziś po stronie niemieckiej rozmawia się głównie z klakierami, co akurat nie dziwi, uzależnionymi od grantów płynących z zachodu, którzy nie powiedzą nic co mogłoby zaszkodzić ich pozycji materialnej i „obrazić” niemieckiego partnera (najczęściej często donatora). Nie ma bowiem z kim i o czym rozmawiać (po prawej stronie). W tym kontekście byłbym ciekaw stanowiska Polaków zatrudnionych w Deutsches Polen Institut wobec powyżej przytaczanych twierdzeń ich niemieckiego szefa i takiego właśnie rozwoju projektu „Domu Polsko – Niemieckiego” jaki przedstawił teraz, niejako wbrew pierwotnym sugestiom.

 

Brak strategii i Soft Power

Nasz problem polega także i na tym, że nie działamy wyprzedzająco mając jakąś z góry określoną perspektywę (niejednokrotnie opisaną i zaplanowaną na lata), reagujemy na bieżąco co sprawia, że nasze działania nie są traktowane poważnie i zauważane – ot Polacy znowu się na coś napalili, pobiegali, pokrzyczeli, zrobili kolejne zamieszanie i zaraz im przejdzie do następnego razu (jak zwykle zresztą). To też znakomicie ułatwia definiowane Nas jako, niekoniecznie poważnych, germanofobów (alternatywnie antysemitów, ukrainożerców, germanofobów – w zależności od potrzeb chwili). 

Same, choćby najlepiej przygotowane, raporty o stratach nie wystarczą ich przygotowanie i przedstawienie powinno być poprzedzone długą i metodycznie prowadzoną szeroko rozumianą kampanią propagandową połączoną z racjonalnym i pozbawionym patetycznych (!!!) tonów  przestawianiem naszych argumentów. Służyć temu mogą wyspecjalizowane instytucje o silnej pozycji międzynarodowej.Niestety w tej chwili obserwujemy, w moim pojęciu celowe, destruowanie narzędzi instytucjonalnych jakie usiłowano stworzyć i stworzono w celu budowania polskiej „Soft Power” w ostatnich latach.

Przykład pierwszy z brzegu, zdziwicie się Państwo nie będzie teraz o trampkach pani minister podczas odsłaniania głazu narzutowego w Berlinie, ale bardzo blisko bo o „plecaku pełnym pomysłów” pana Ruchniewicza. Takich jak ograniczanie roli Instytutu Pileckiego i wręcz likwidowanie pól jego działalności mających przybliżyć Niemcom, ale nie tylko, chlubnych i dramatycznych faktów z polskiej historii bo przecież opowieść o Korczaku, Polakach ratujących Żydów „Zawołani po imieniu”, niedźwiedziu Wojtku, męczeństwie Polaków (i dzisiaj Ukraińców zmagających się z rosyjską agresją – Centrum Lemkina) na wschodzie i w niemieckich obozach śmierci jest pomijalna wręcz nieważna, a najistotniejsza jest narracja o wielości perspektyw:

- Nie możemy opowiadać jednej perspektywy, tylko reprezentować kilka, wiele. I do tego należą też kontrowersje, tak jak kwestie kolaboracji, Holokaustu, udziału w Holokauście

- jak to powiedział cytowany wyżej Peter Olivier Loew, a co dzisiejszy dyrektor Instytutu Pileckiego Krzysztof Ruchniewicz, jeśli patrzy się na jego działania wobec instytucji, którą kieruje, w sposób oczywisty akceptuje (pisał o tym szczegółowo na „X” Adam Czarnecki 8.07.25). Dramatyczny obraz działań Instytutu pod nowym kierownictwem rysuje też „Krytyka Polityczna” – (wywiad Pawła Jędrala z Moniką Andruszewską 10.07.25). Dodajmy do tego jeszcze atakowanie patrona Instytutu (!!!) przez jego wicedyrektora i …(tu brakuje mi dobrego i cenzuralnego słowa), obronę Maksymiliana Schnepfa, którego „zapomniano” umieścić w muzeum „Obławy Augustowskiej” otwartej ostatnio w „Domu Turka”  bo przecież „... W obławę zaangażowanych było 45 000 żołnierzy, udział jednostki Schnepfa stanowi jedynie 2 promile tych sił...”, bo co tam jakichś kilkudziesięciu Polaków uprowadzonych, zamordowanych, dla nich śmierć była czymś „biologicznym” po prostu nic nie znaczącym, by posłużyć się wzorcem propagowanym przez Barbarę Engelking. Potrzeba jeszcze jakiegoś komentarza?

Ja od siebie dodam sugestię, weźcie sobie państwo w Instytucie, do podobnego eksperymentu jak ten ze Schnepfem, osobę Gerharda Palitzscha (musicie, przecież, wiedzieć kim był) i napiszcie, że liczba jego ofiar w stosunku do ogólnej zamordowanych w Auschwitz to „'... promile...” nie ma się więc o co czepiać. Powinno się sprawdzić i wywrzeć odpowiednie wrażenie na zainteresowanych. A jak już dokonacie tej prostej czynności to zainteresujcie się, i spróbujcie sobie odpowiedzieć na pytanie, komu i po co służycie, za co bierzecie pieniądze polskiego podatnika i czy nie jest to najzwyklejsze działanie wbrew prawdzie i przeciwko interesowi własnego kraju? Nie sądzę, by było to realne, ale zawsze można mieć nadzieję.

Piszę to wszystko, co piszę ze sporym niepokojem i smutkiem poświęciłem bowiem kilkanaście lat (a może i więcej) na kreowanie polsko – niemieckiej współpracy, porozumienia, ostrzegałem też, że budowany dialog stoi na słabych podstawach, bo niemiecki partner nie zawsze chce słuchać i rozumieć. Spora w tym, niestety, powtórzę to raz jeszcze, nasza polska wina. Jest jeszcze czas, by to wszystko próbować naprawić. Problem w tym, że jest go bardzo mało, a i ludzi, którzy chcieliby to robić coraz mniej. Tym bardziej  „…CHWAŁA grupie starszych Niemców, przyjaciół Polski…”.

 

[dr Piotr Łysakowski - polski historyk, menedżer i działacz społeczny, założyciel i wieloletni szef Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży, doktor nauk humanistycznych, w latach 2005–2006 sekretarz stanu w Ministerstwie Sportu]

 

Do tej pory w ramach serii #CoPoTusku ukazały się:


 

POLECANE
Stanowski odpowiada na nową zaczepkę Wysockiej-Schnepf Wiadomości
Stanowski odpowiada na nową zaczepkę Wysockiej-Schnepf

Spór między Dorotą Wysocką-Schnepf a Krzysztofem Stanowskim wchodzi w kolejną fazę. Dziennikarka TVP w likwidacji zapowiedziała pozwy przeciwko twórcy Kanału Zero, Robertowi Mazurkowi oraz innym osobom. Argumentowała, że jej 14-letni syn stał się celem „piętnowania”. Stanowski szybko odpowiedział, nie raz i to w ostrych słowach.

Gratka dla miłośników astronomii. Czeka nas kosmiczny spektakl Wiadomości
Gratka dla miłośników astronomii. Czeka nas kosmiczny spektakl

12 sierpnia 2026 r. niebo nad Europą rozświetli jedno z najbardziej wyjątkowych zjawisk astronomicznych. Po raz pierwszy od 27 lat mieszkańcy kontynentu będą mogli zobaczyć całkowite zaćmienie Słońca. Już dziś w miejscach, gdzie zjawisko będzie najbardziej efektowne, turyści rezerwują noclegi z rocznym wyprzedzeniem.

Nie żyje biskup Antoni Dydycz z ostatniej chwili
Nie żyje biskup Antoni Dydycz

Informację o śmierci bp Antoniego Dydycza przekazała kuria diecezjalna w Drohiczynie

Tajemnicze beczki na dnie Pacyfiku. Zaskakujące wyniki badań Wiadomości
Tajemnicze beczki na dnie Pacyfiku. Zaskakujące wyniki badań

Na dnie Oceanu Spokojnego, niedaleko Los Angeles, naukowcy natrafili na niepokojące zjawisko. Wokół beczek zatopionych kilkadziesiąt lat temu zaczęły powstawać charakterystyczne białe aureole.

Polacy ocenili rekonstrukcję rządu Tuska. Sondaż nie pozostawia złudzeń Wiadomości
Polacy ocenili rekonstrukcję rządu Tuska. Sondaż nie pozostawia złudzeń

23 lipca premier Donald Tusk ogłosił nowy skład Rady Ministrów. Następnego dnia prezydent Andrzej Duda wręczył nominacje nowym ministrom. Rząd został „odchudzony” - liczba ministrów zmniejszyła się z 26 do 21, a dodatkowo powołano dwa duże „superresorty”: energii oraz finansów i gospodarki. Zmiany objęły także kluczowe stanowiska, w tym resorty zdrowia, sprawiedliwości, rolnictwa, sportu i kultury. Nowym wicepremierem odpowiedzialnym za politykę zagraniczną został szef MSZ Radosław Sikorski.

Niepokojąca fala przemocy w Berlinie. Kolejna ofiara ataku nożem Wiadomości
Niepokojąca fala przemocy w Berlinie. Kolejna ofiara ataku nożem

W centrum Berlina doszło do tragicznego ataku. W piątek wieczorem grupa około 15 osób napadła na trzech młodych mężczyzn w pobliżu Forum Humboldtów. Ofiarą był 20-letni Syryjczyk. Choć próbowano go reanimować i trafił na intensywną terapię, lekarzom nie udało się uratować mu życia. Dwaj jego towarzysze, w wieku 22 i 23 lat, doznali jedynie lekkich obrażeń.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka w najbliższym czasie Wiadomości
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka w najbliższym czasie

Jak informuje IMGW, Europa zachodnia, centralna i północna będzie pod wpływem niżów z ośrodkami w rejonie Wysp Brytyjskich i Szwecji oraz związanymi z nimi frontami atmosferycznymi. Na pozostałym obszarze pogodę kształtować będą wyże znad zachodniego Atlantyku i Rosji. Nad Polskę nasunie się zatoka związana z niżem z ośrodkiem w rejonie Wysp Brytyjskich z układem frontów atmosferycznych. Napływać będzie polarna morska masa powietrza, od zachodu kraju cieplejsza.

Nie żyje były mistrz świata w boksie Wiadomości
Nie żyje były mistrz świata w boksie

Świat sportu pogrążył się w smutku. Nie żyje Ricky Hatton, były mistrz świata federacji IBF i WBA. Zmarł w wieku 46 lat. Jego ciało zostało znalezione w domu w Hyde w hrabstwie Greater Manchester - poinformowała policja. Bokser kilka tygodni temu zapowiadał powrót na ring.

Prezydent podpisał postanowienie ws. zagranicznych wojsk w Polsce z ostatniej chwili
Prezydent podpisał postanowienie ws. zagranicznych wojsk w Polsce

Prezydent Karol Nawrocki podpisał postanowienie o wyrażeniu zgody na pobyt na terytorium RP komponentu wojsk obcych Państw-Stron Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego, jako wzmocnienie RP w ramach operacji „Eastern Sentry” - poinformowało w niedzielę Biuro Bezpieczeństwa Narodowego na platformie X.

Niebezpieczne zdarzenie na krakowskim lotnisku. Loty przekierowane do Katowic z ostatniej chwili
Niebezpieczne zdarzenie na krakowskim lotnisku. Loty przekierowane do Katowic

Samolot Enter Air lecący z Antalyi podczas lądowania na lotnisku Kraków Airport wypadł z pasa. Lotnisko wstrzymało przyloty i odloty. Zdołano już ewakuować wszystkich pasażerów

REKLAMA

#CoPoTusku. Dr Piotr Łysakowski: Potrzebujemy silnych ośrodków wpływu na opinię publiczną w Niemczech

Jakiś czas temu, na łamach TYSOLA pisałem o kompletnie wyprutym z treści, i do dziś nierealizowanym, projekcie „Domu Polsko – Niemieckiego”, którego prezentacji dokonano kilka miesięcy temu. Zwracałem też uwagę na wątpliwą merytorycznie reprezentację historyków biorących udział w tym przedsięwzięciu, którzy specjalizują się głównie w problematyce Zagłady co ze wspomnianym „Domem” ma związek o tyle o ile i nie gwarantuje, w żaden sposób, w pełni obiektywnego przedstawiania naszej wspólnej przeszłości.
Pilnuj Polski! #CoPoTusku. Dr Piotr Łysakowski: Potrzebujemy silnych ośrodków wpływu na opinię publiczną w Niemczech
Pilnuj Polski! / Cezary Krysztopa

Co musisz wiedzieć?

  • System III RP wyczerpuje swoje możliwości
  • Okres rządów Donalda Tuska to okres destrukcji państwa na szeregu poziomów
  • Na łamach Tysol.pl prowadzimy dyskusję programową na temat koniecznych do przeprowadzenia reform i nowego kształtu państwa
  • Ekspert ds. polsko-niemieckich dr Piotr Łysakowski zwraca uwagę na brak strategii wpływu na opinię publiczną w Niemczech

 

Dom "Polsko" - Niemiecki

Dziś okazuje się, że nawet przy tych wątpliwościach byłem przesadnym optymistą, choć w zasadzie taki rozwój wypadków można było przewidzieć. Wspomniana bowiem wyżej  banalna do granic możliwość zawartość merytoryczna całego przedsięwzięcia była doskonałym obszarem do zasiania i przedstawienia czegokolwiek (a to „cokolwiek” ma na ogół zupełnie luźny ma związek z prawdą historyczną). W tym, także, oskarżeń Polski (przypomnijmy nieistniejącej wówczas – 1939 – 1945 – bo okupowanej przez Sowietów i Niemców, o czym nie wszyscy chcą pamiętać) i Polaków o antysemityzm i oczywisty współudział w Holocauście.

Kilka dni temu na dawnym Twitterze (dzisiaj „X”) Paweł Sokala, komentując wystąpienie Petera Oliviera Loewa szefa „Deutsch Polnisches Institut” w Darmstadt, zwrócił uwagę na to, że:

„... koncepcja ekspozycji Domu Niemiecko-Polskiego w Berlinie zakłada, że >>współwina Polaków za Holocaust<< ma być integralnym elementem wystawy. Ma to wynikać z potrzeby przedstawienia >>różnorodnych perspektyw pamięci<<...” (DoRzeczy 8.07)

Cokolwiek miałoby to w tym przypadku znaczyć. Innymi słowy nasi niemieccy przyjaciele piorą swoje brudy przerzucając znaczną część odpowiedzialności za popełnione przez siebie okrucieństwa na Nas właśnie. Chcą wykorzystać do tego, nieistniejący jeszcze, Dom Polsko-Niemiecki w stolicy Niemiec, który „…mógłby w pewnym sensie stanowić odpowiedź na kwestię reparacji…” (cyt. TYSOL.pl). Jest przecież oczywiste, że nie ma przecież lepszego miejsca do przedstawienia Polaków jako krwiożerczych antysemitów niż właśnie „Dom Polsko – Niemiecki” mający w założeniu służyć pojednaniu między naszymi narodami (jeśli ktoś woli użyjmy słowa społeczeństwami). Zupełnie na marginesie przypomnijmy, że przeprowadzone niedawno w Izraelu badania pokazywały, że prawie połowa obywateli tego kraju uważa Polaków za współsprawców i współorganizatorów „Zagłady”. Ale wracajmy na wspólne polsko – niemieckie podwórko. Wspomnianym elukubracjom szefa Instytutu z Darmstadt przysłuchiwał się mój młodszy (i niewątpliwie uczony) kolega Rafał Wnuk. Tak, to ten od Myszki Miki i Muzeum II Wojny Światowej, z wystawy którego usuwa się to co nie pasuje do modernistycznej wizji świata, odbitego, dla dobra nas wszystkich, z rąk polskiej konserwy. Tak więc Rafał (znamy się stąd więc ta poufałość) się przysłuchiwał, kiwał głową i... no i nic, a może nawet więcej niż „nic” bo przytakiwał swojemu niemieckiemu koledze.

 

Nasze błędy

Dlaczego o tym piszę? Otóż pozwalam sobie to robić z tej prostej przyczyny, że od dłuższego czasu twierdzę i ciągle to powtarzam, iż to że jesteśmy tak traktowani jak jesteśmy, wynika głównie z naszych własnych błędów, zaniedbań, nieumiejętności walki „o swoje”. Choćby ostatnio we Wrocławiu w uniwersyteckiej Auli Leopoldina usunięto godło RP, a na jego miejsce powieszono konterfekt Fryderyka II. Jeden ze znajomych komentując to zdarzenie (po tym jak znalazł je, opisane, na FB) stwierdził, że ktoś kto to „wrzucił” musi mieć „potężne kompleksy”. Nie bardzo wiem i rozumiem kto może mieć i jakie ma kompleksy zwracając uwagę na zastąpienie polskiego orła obrazem „starego Fryca”, widać mam jakieś deficyty. Inny zaś wrocławski tuz intelektu przemawiając w niemieckim konsulacie zauważył, że wkrótce znowu zaczniemy się do siebie uśmiechać (znaczy się Polacy teraz się do Niemców nie śmieją, co Niemców boli i krzywdzi) ale wkrótce „demokracja powróci” i wraz z tym powrotem wszystko będzie po staremu czyli „git”, będziemy się śmiać od ucha do ucha. Od siebie dodam, że w przeciwieństwie do tego gościa nie włażę naszym niemieckim przyjaciołom w... ale śmieję się do nich cały czas. Problem w tym, że Oni przestali się do mnie uśmiechać i za Boga nie chcą odpowiedzieć na stawiane pytanie jak to się „rozliczyli z własną przeszłością”, a ukradziona, po upadku Powstania Warszawskiego, z naszego rodzinnego domu na Pierackiego (dziś Foksal) kopia obrazu Murilla „Św. Józef z barankiem” (też pędzla Murilla) i parę innych nieistotnych, jak się domyślam, z niemieckiego punktu widzenia, przedmiotów znajdujących się dziś w jakimś salonie koło pięknego Frankfurtu nad Menem, wrócą do mnie jako prawowitego właściciela.

Jest też świeżutka kwestia „Naszych chłopców” „aus Danzig”, ale to nie budzi mojego niepokoju jesteśmy przecież w dobrych rękach, bo „... było złe słowo Polaka...”, które... jak to stwierdził kiedyś kolejny wybitny intelektualista przyczyniło się do wybuchu wojny. Ale dobra, skoro jesteście tam w Gdańsku tacy „hop do przodu” to mam jeszcze propozycję rozszerzającą, zróbcie wystawę o żydowskich żołnierzach służących w Wehrmachcie, Luftwaffe (np. dowódca 5 floty powietrznej Erhardt Milch) i Kriegsmarine i dajcie podobnie atrakcyjny tytuł. Było tych wojaków pewno dobre 150 tysięcy i też przeżywali emocje, dreszcz podniecenia oraz rozterki – spróbujecie zmierzyć się z tym atrakcyjnym tematem?

Przy okazji wypada zauważyć, że niemiecki Stefan Lehnstaedt (profesor studiów na Holocaustem – Tagesspiegel 10.07.25) stworzył dość skomplikowaną konstrukcję, które pozwala porównać dzisiejsze „awantury” na polsko – niemieckiej granicy do „Polenaktion” z 1938 roku, za którą odpowiedzialność przerzucił, faktycznie, na II RP, w której panował „zjadliwy chrześcijański antysemityzm”. Wpisuje się to doskonale w narrację Loewa. Przy okazji jeszcze, przypomnijmy, że Lehnstaedt, użyjemy tu eufemizmu, nie był szczególnym zwolennikiem upamiętnienia polskich ofiar II wojny światowej (w Berlinie). Do pakietu dodajmy jeszcze na przykład ostatni tekst z Frankfurter Allgemeine Zeitung „Długi cień Jedwabnego” Stefana Locke, który kilka miesięcy temu pisał o tym, że stereotypy o Polakach należą do przeszłości), w którym dziwnym trafem nie znalazło się miejsce dla Hermanna Schapera i mamy całość obrazu zezwierzęconych „Polacken” (niem. pogardliwe określenie Polaków - przyp. red.), oczywiście głównie tych z prawicy.

 

Brak prawicowego ośrodka niemcoznawczej myśli politycznej

Wracając jednak do kwestii istotnych - nie mamy środowiska, które na poważnie podjęłoby dyskusję z Niemcami na temat przeszłości i z którym Niemcy chcieliby rozmawiać. Podkreślę od razu nie mówię (piszę) o poszczególnych fachowcach, wspominam o silnym prawicowym ośrodku niemcoznawczej myśli politycznej, o który upominam się od lat.

Dziś po stronie niemieckiej rozmawia się głównie z klakierami, co akurat nie dziwi, uzależnionymi od grantów płynących z zachodu, którzy nie powiedzą nic co mogłoby zaszkodzić ich pozycji materialnej i „obrazić” niemieckiego partnera (najczęściej często donatora). Nie ma bowiem z kim i o czym rozmawiać (po prawej stronie). W tym kontekście byłbym ciekaw stanowiska Polaków zatrudnionych w Deutsches Polen Institut wobec powyżej przytaczanych twierdzeń ich niemieckiego szefa i takiego właśnie rozwoju projektu „Domu Polsko – Niemieckiego” jaki przedstawił teraz, niejako wbrew pierwotnym sugestiom.

 

Brak strategii i Soft Power

Nasz problem polega także i na tym, że nie działamy wyprzedzająco mając jakąś z góry określoną perspektywę (niejednokrotnie opisaną i zaplanowaną na lata), reagujemy na bieżąco co sprawia, że nasze działania nie są traktowane poważnie i zauważane – ot Polacy znowu się na coś napalili, pobiegali, pokrzyczeli, zrobili kolejne zamieszanie i zaraz im przejdzie do następnego razu (jak zwykle zresztą). To też znakomicie ułatwia definiowane Nas jako, niekoniecznie poważnych, germanofobów (alternatywnie antysemitów, ukrainożerców, germanofobów – w zależności od potrzeb chwili). 

Same, choćby najlepiej przygotowane, raporty o stratach nie wystarczą ich przygotowanie i przedstawienie powinno być poprzedzone długą i metodycznie prowadzoną szeroko rozumianą kampanią propagandową połączoną z racjonalnym i pozbawionym patetycznych (!!!) tonów  przestawianiem naszych argumentów. Służyć temu mogą wyspecjalizowane instytucje o silnej pozycji międzynarodowej.Niestety w tej chwili obserwujemy, w moim pojęciu celowe, destruowanie narzędzi instytucjonalnych jakie usiłowano stworzyć i stworzono w celu budowania polskiej „Soft Power” w ostatnich latach.

Przykład pierwszy z brzegu, zdziwicie się Państwo nie będzie teraz o trampkach pani minister podczas odsłaniania głazu narzutowego w Berlinie, ale bardzo blisko bo o „plecaku pełnym pomysłów” pana Ruchniewicza. Takich jak ograniczanie roli Instytutu Pileckiego i wręcz likwidowanie pól jego działalności mających przybliżyć Niemcom, ale nie tylko, chlubnych i dramatycznych faktów z polskiej historii bo przecież opowieść o Korczaku, Polakach ratujących Żydów „Zawołani po imieniu”, niedźwiedziu Wojtku, męczeństwie Polaków (i dzisiaj Ukraińców zmagających się z rosyjską agresją – Centrum Lemkina) na wschodzie i w niemieckich obozach śmierci jest pomijalna wręcz nieważna, a najistotniejsza jest narracja o wielości perspektyw:

- Nie możemy opowiadać jednej perspektywy, tylko reprezentować kilka, wiele. I do tego należą też kontrowersje, tak jak kwestie kolaboracji, Holokaustu, udziału w Holokauście

- jak to powiedział cytowany wyżej Peter Olivier Loew, a co dzisiejszy dyrektor Instytutu Pileckiego Krzysztof Ruchniewicz, jeśli patrzy się na jego działania wobec instytucji, którą kieruje, w sposób oczywisty akceptuje (pisał o tym szczegółowo na „X” Adam Czarnecki 8.07.25). Dramatyczny obraz działań Instytutu pod nowym kierownictwem rysuje też „Krytyka Polityczna” – (wywiad Pawła Jędrala z Moniką Andruszewską 10.07.25). Dodajmy do tego jeszcze atakowanie patrona Instytutu (!!!) przez jego wicedyrektora i …(tu brakuje mi dobrego i cenzuralnego słowa), obronę Maksymiliana Schnepfa, którego „zapomniano” umieścić w muzeum „Obławy Augustowskiej” otwartej ostatnio w „Domu Turka”  bo przecież „... W obławę zaangażowanych było 45 000 żołnierzy, udział jednostki Schnepfa stanowi jedynie 2 promile tych sił...”, bo co tam jakichś kilkudziesięciu Polaków uprowadzonych, zamordowanych, dla nich śmierć była czymś „biologicznym” po prostu nic nie znaczącym, by posłużyć się wzorcem propagowanym przez Barbarę Engelking. Potrzeba jeszcze jakiegoś komentarza?

Ja od siebie dodam sugestię, weźcie sobie państwo w Instytucie, do podobnego eksperymentu jak ten ze Schnepfem, osobę Gerharda Palitzscha (musicie, przecież, wiedzieć kim był) i napiszcie, że liczba jego ofiar w stosunku do ogólnej zamordowanych w Auschwitz to „'... promile...” nie ma się więc o co czepiać. Powinno się sprawdzić i wywrzeć odpowiednie wrażenie na zainteresowanych. A jak już dokonacie tej prostej czynności to zainteresujcie się, i spróbujcie sobie odpowiedzieć na pytanie, komu i po co służycie, za co bierzecie pieniądze polskiego podatnika i czy nie jest to najzwyklejsze działanie wbrew prawdzie i przeciwko interesowi własnego kraju? Nie sądzę, by było to realne, ale zawsze można mieć nadzieję.

Piszę to wszystko, co piszę ze sporym niepokojem i smutkiem poświęciłem bowiem kilkanaście lat (a może i więcej) na kreowanie polsko – niemieckiej współpracy, porozumienia, ostrzegałem też, że budowany dialog stoi na słabych podstawach, bo niemiecki partner nie zawsze chce słuchać i rozumieć. Spora w tym, niestety, powtórzę to raz jeszcze, nasza polska wina. Jest jeszcze czas, by to wszystko próbować naprawić. Problem w tym, że jest go bardzo mało, a i ludzi, którzy chcieliby to robić coraz mniej. Tym bardziej  „…CHWAŁA grupie starszych Niemców, przyjaciół Polski…”.

 

[dr Piotr Łysakowski - polski historyk, menedżer i działacz społeczny, założyciel i wieloletni szef Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży, doktor nauk humanistycznych, w latach 2005–2006 sekretarz stanu w Ministerstwie Sportu]

 

Do tej pory w ramach serii #CoPoTusku ukazały się:



 

Polecane
Emerytury
Stażowe