"Zabieram głos jako jedna z ofiar". Odpowiedź na oświadczenie ks. Puzewicza

Po medialnych doniesieniach nt. niestosownych zachowań lubelskiego duszpasterza wobec dziewcząt i kobiet, duchowny wydał oświadczenie, w którym przepraszał ofiary i deklarował pokutę. Po publikacji oświadczenia na adres naszej redakcji przyszła odpowiedź osoby deklarującej się jako jedna z ofiar zachowań księdza.
List/zdjęcie poglądowe
List/zdjęcie poglądowe / pixabay.com/MatthiasSchild

Po publikacji oświadczenia ks. Puzewicza z naszą redakcją skontaktowała się osoba deklarująca, że jest ofiarą działań lubelskiego duszpasterza. Oświadczenie Katarzyny publikujemy poniżej w całości, w niezmienionej formie. Czynimy to w ramach hołdowanej przez nas polityki oddawania głosu wszystkiem stronom sporu, szczególnie takiego o charakterze publicznym.

Słowa ks. Puzewicza

Ksiądz Puzewicz odnosi się w oświadczeniu do publikacji medialnych, które opisują nieprzystojne zachowania kapłana z czasów, gdy był duszpasterzem młodzieży w Archidiecezji Lubelskiej.

"Jestem świadomy, że  niektóre moje słowa i zachowania, mogły skrzywdzić i skrzywdziły te młode osoby i spowodowały zranienia ich psychiki. Nie działałem z intencją skrzywdzenia kogokolwiek, jednak przekroczyłem granice, jakie powinny być zachowane w relacji duszpasterza do młodzieży", pisze ks. Mieczysław Puzewicz.

Przeprosiny

"Chcę szczerze przeprosić te osoby i ich bliskich za moje zachowania. Żałuję, że do nich doszło. Jestem zdecydowany z każdą z tych osób – jeśli wyrażą na to zgodę  – spotkać się osobiście i przeprosić. Jestem też gotowy do przyjęcia wszystkich decyzji w tej sprawie, jakie podejmą moi przełożeni", twierdzi duchowny.

Pokuta

"Tradycja chrześcijańska uczy, że po popełnieniu zła, dokonuje się rachunku sumienia, wyznania winy i podjęcia pokuty. Podjąłem pokutę wewnętrzną, a jej zewnętrznym znakiem będzie stworzony i finansowany przeze mnie ośrodek dla bezdomnej młodzieży, którym pokieruje Archidiecezja Lubelska", informuje ks. Puzewicz. Kapłan deklaruje, że od ponad dwóch dekad posługuje wśród osób bezdomnych i więźniów, którym dedykuje zapowiedzianą placówkę

"Przepraszam również wszystkich, których ta sprawa dotknęła, szczególnie setki młodych ludzi zaangażowanych w pomoc osobom potrzebującym, a także tych, którzy ofiarnie wspomagają dobre dzieła", pisze.

Duchowny dziękuje również za słowa krytyki, które - według niego - uczą go pokory.

Oświadczenie Katarzyny

"Oświadczenie jednej z ofiar ks. Mieczysława Puzewicza

(w odpowiedzi na opublikowane przez niego oświadczenie prasowe)

 

Zabieram głos jako jedna z ofiar ks. Mieczysława Puzewicza.

W moim przypadku przez ponad trzy lata – od 16. roku życia – byłam w relacji o wyraźnym charakterze seksualnym, do której zostałam wciągnięta przez wieloletnią manipulację psychiczną i duchową. Nie doszło do fizycznego aktu seksualnego, ale byłam stale poddawana presji, by zgodzić się na jego propozycje. Wciągał mnie w rozmowy i wiadomości o treści seksualnej, testował moje granice, oswajał mnie z językiem pożądania i posłuszeństwa.

To również jest forma przemocy. To również niszczy psychikę.

Wiem jednak, że nie jestem sama. Wiele kobiet doświadczyło podobnych, a niektóre — jeszcze bardziej brutalnych form wykorzystywania. Większość z nich milczy do dziś. Milczy nie dlatego, że zapomniały, ale dlatego, że żyją z ciężarem, którego nie sposób wyrazić.

Dlatego ja nie zamierzam milczeć.

Oświadczenie, które ks. Puzewicz opublikował ostatnio w mediach, przynosi mi jedynie jedną formę ulgi: w końcu przyznał, że nasze świadectwa są prawdziwe. Po latach życia w cieniu wstydu, napiętnowania i gaslightingu — to ma dla mnie ogromne znaczenie.

Ludzie wreszcie wiedzą, że nie kłamałyśmy.

Ale cała reszta tego oświadczenia jest głęboko niepokojąca i nie do przyjęcia.

To nie wyraz skruchy. To dokument napisany z zimną kalkulacją.

To gra pozorów, manipulacja emocjonalna i próba ratowania wizerunku — a nie żaden prawdziwy rachunek sumienia.

Co jest nie tak z jego oświadczeniem?

Sprowadza całą sprawę do „kilku przypadków sprzed lat”, mimo że świadectwa obejmują ponad 20 lat – od 1999 do 2019 roku. To był powtarzalny schemat, a nie odosobniony incydent.

Używa eufemizmów typu „niewłaściwe zachowania”, zamiast nazwać rzeczy po imieniu: manipulacja, przemoc seksualna, psychiczna, duchowa.

Nie wspomina, że wielu z nas było niepełnoletnich, a zgoda wymuszana duchową zależnością nie jest zgodą.

Tłumaczy się brakiem „intencji”, co rozmywa odpowiedzialność. To czyny są przemocą, nie intencje.

Oferuje spotkania z ofiarami — stawiając je w sytuacji, w której znowu to one muszą coś zrobić. To kolejna forma kontroli.

Nie ma żadnej propozycji zadośćuczynienia – ani psychologicznego wsparcia, ani symbolicznego funduszu, ani gotowości do rozmowy z wymiarem sprawiedliwości.

Wskazuje na swoją działalność charytatywną jako „pokutę” – tymczasem to kolejny sposób na utrwalenie roli bohatera, a nie sprawcy.

Pisze o „setkach młodych ludzi zaangażowanych w dobre dzieła”, jakby nasze cierpienie było czymś nieestetycznym, co psuje jego obraz.

Nie zamieścił oświadczenia na swoim profilu na Facebooku, gdzie codziennie publikuje cytaty o miłości, pokorze, wartościach chrześcijańskich. Tam, gdzie obserwuje go ponad 5 tysięcy osób – milczy.

Nie powiedział ani jednego słowa „przepraszam” skierowanego do ofiar.

To milczenie nie jest przypadkiem. Ono jest strategią.

Ale muszę dodać coś jeszcze — coś, co ks. Puzewicz pominął całkowicie.

Nie wszystkie ofiary to osoby, które zostały przez niego bezpośrednio wykorzystane. Niektóre to osoby, które miały odwagę powiedzieć prawdę i stanąć w naszej obronie — i zapłaciły za to najwyższą cenę.

W 2005 roku pewien mężczyzna, który zauważył niepokojące działania ks. Puzewicza i próbował zgłosić je do Kurii, został całkowicie zignorowany i odrzucony. Nie otrzymał żadnego wsparcia. Został sam ze swoją wiedzą i bólem. Niedługo później popełnił samobójstwo.

W 2010 roku odważna kobieta próbowała pomóc innym dziewczynom, które były przez niego krzywdzone. Za swój sprzeciw wobec tej przemocy straciła wszystko: przyjaciół, pracę, zdrowie psychiczne i fizyczne. Dziś żyje w cieniu tej decyzji, odrzucona przez ludzi, których próbowała chronić.

To również są ofiary. I one również zasługują na prawdę.

Dlatego nie proszę o spotkanie.

Nie chcę słyszeć o wewnętrznej pokucie.

Nie potrzebuję cytatów z Desideraty ani budowy kolejnych ośrodków.

Potrzebujemy prawdy. Potrzebujemy sprawiedliwości.

Nie w wersji wygładzonej, medialnej, dostosowanej do oczekiwań instytucji — ale tej, która nazywa rzeczy po imieniu i chroni kolejne osoby przed cierpieniem.

To nie był "błąd młodości".

To był długotrwały, systemowy wzorzec krzywdzenia kobiet i wykorzystywania pozycji władzy.

I żadna charytatywna inwestycja tego nie wymaże.

 

Z szacunkiem,

Katarzyna (pseudonim)

Jedna z ofiar ks. Mieczysława Puzewicza".

(dane autorki oświadczenia zmienione zostały na potrzeby tej publikacji).


 


 

POLECANE
Działacz KO w Bytomiu spotkał się z Friedrichem Merzem, przywiózł szalik Oberschlesien z ostatniej chwili
Działacz KO w Bytomiu spotkał się z Friedrichem Merzem, przywiózł szalik "Oberschlesien"

Marek Tylikowski, działacz Koalicji Obywatelskiej i przewodniczący Mniejszości Niemieckiej w Bytomiu, spotkał się z kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem. Podczas spotkania Tylikowski miał na sobie szalik z napisem „Beuthen” (czyli niemiecka nazwa Bytomia) oraz skrótem „O-S”, co może oznaczać Oberschlesien – Górny Śląsk po niemiecku. O Tylikowskim pisał w ubiegłym roku serwis "Niezależna" twierdząc, że "to były członek ekstremistycznej niemieckiej organizacji, który obrażał powstańców śląskich, a w Bytomiu odsłaniał tablicę ufundowaną przez działaczy neonazistowskiej niemieckiej młodzieżówki".

Ruchniewicz traci stanowisko w MSZ. Jest komunikat z ostatniej chwili
Ruchniewicz traci stanowisko w MSZ. Jest komunikat

MSZ poinformowało we wtorek wieczorem, że zlikwidowane zostało stanowisko pełnomocnika MSZ do spraw polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej, które obejmował prof. Krzysztof Ruchniewicz.

Trzeba mieć pamięć dobrą, ale.... Kaczyński odpowiada Mentzenowi z ostatniej chwili
"Trzeba mieć pamięć dobrą, ale...". Kaczyński odpowiada Mentzenowi

Jarosław Kaczyński odniósł się do wideo, w którym lider partii Konfederacja nazwał go "politycznym gangsterem". – W polityce trzeba mieć pamięć dobrą, ale krótką – powiedział prezes PiS.

Znany poseł odchodzi z Polski 2050 z ostatniej chwili
Znany poseł odchodzi z Polski 2050

Tomasz Zimoch poinformował, że odszedł z klubu parlamentarnego Polska 2050 i został posłem niezrzeszonym. Jak poinformował, decyzję podjął w związku z działaniami marszałka Sejmu, lidera Polski 2050 Szymona Hołowni.

Po Putinie w Rosji zostanie pustynia tylko u nas
Po Putinie w Rosji zostanie pustynia

Skoro w Rosji cała para (i większość kasy) idzie w wojnę z Ukrainą, zbrojenia do wojny z NATO i wzmacnianie wykazującego coraz więcej cech totalitarnych autorytarnego reżimu, to na resztę „dienieg niet!”. Zwłaszcza na politykę społeczną.

Trzęsienie ziemi w USA z ostatniej chwili
Trzęsienie ziemi w USA

Trzęsienie ziemi o magnitudzie 2,7 nawiedziło we wtorek rejon Nowego Jorku i New Jersey. Według danych Amerykańskiej Służby Geologicznej (USGS) wstrząs wystąpił o godz. 12.11 czasu lokalnego (godz. 18.11 w Polsce) w miejscowości Hillsdale w stanie New Jersey. Jego epicentrum znajdowało się na głębokości około 12 kilometrów.

Żurek w TVN: Jeśli tego nie zrobimy, wylądujemy na emigracji, albo w więzieniach z ostatniej chwili
Żurek w TVN: Jeśli tego nie zrobimy, wylądujemy na emigracji, albo w więzieniach

- Albo spróbujemy teraz dotrzeć do społeczeństwa, zreformować sądy, albo nie znajdziemy sobie miejsca w tym kraju i będziemy musieli ratować się emigracją lub wylądujemy w więzieniach - mówił nowy minister sprawiedliwości Waldemar Żurek w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską w "Faktach po faktach" TVN24.

Pomoc psychologiczna dla nastolatków bez zgody rodziców. Andrzej Duda podjął decyzję z ostatniej chwili
Pomoc psychologiczna dla nastolatków bez zgody rodziców. Andrzej Duda podjął decyzję

Prezydent Andrzej Duda poinformował we wtorek, że kieruje do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli prewencyjnej ustawę o pomocy psychologa dla osób po 13. roku życia bez zgody opiekuna.

Niemiecka propaganda już wykorzystuje gdańską wystawę Nasi chłopcy z ostatniej chwili
Niemiecka propaganda już wykorzystuje gdańską wystawę "Nasi chłopcy"

Wystawa o żołnierzach III Rzeszy z terenów Pomorza Gdańskiego nazwana ''Nasi chłopcy'' wywołała ogromne oburzenie. Niemiecki dziennik "FAZ" w artykule "Polscy żołnierze Hitlera" pisze jednak, że wystawa "nie podoba się politykom takim jak Andrzej Duda czy Jarosław Kaczyński".

Poczta Polska wydała pilny komunikat z ostatniej chwili
Poczta Polska wydała pilny komunikat

Oszuści podszywają się pod Pocztex, wysyłając fałszywe SMS-y z linkiem wyłudzającym dane osobowe – ostrzega Poczta Polska.

REKLAMA

"Zabieram głos jako jedna z ofiar". Odpowiedź na oświadczenie ks. Puzewicza

Po medialnych doniesieniach nt. niestosownych zachowań lubelskiego duszpasterza wobec dziewcząt i kobiet, duchowny wydał oświadczenie, w którym przepraszał ofiary i deklarował pokutę. Po publikacji oświadczenia na adres naszej redakcji przyszła odpowiedź osoby deklarującej się jako jedna z ofiar zachowań księdza.
List/zdjęcie poglądowe
List/zdjęcie poglądowe / pixabay.com/MatthiasSchild

Po publikacji oświadczenia ks. Puzewicza z naszą redakcją skontaktowała się osoba deklarująca, że jest ofiarą działań lubelskiego duszpasterza. Oświadczenie Katarzyny publikujemy poniżej w całości, w niezmienionej formie. Czynimy to w ramach hołdowanej przez nas polityki oddawania głosu wszystkiem stronom sporu, szczególnie takiego o charakterze publicznym.

Słowa ks. Puzewicza

Ksiądz Puzewicz odnosi się w oświadczeniu do publikacji medialnych, które opisują nieprzystojne zachowania kapłana z czasów, gdy był duszpasterzem młodzieży w Archidiecezji Lubelskiej.

"Jestem świadomy, że  niektóre moje słowa i zachowania, mogły skrzywdzić i skrzywdziły te młode osoby i spowodowały zranienia ich psychiki. Nie działałem z intencją skrzywdzenia kogokolwiek, jednak przekroczyłem granice, jakie powinny być zachowane w relacji duszpasterza do młodzieży", pisze ks. Mieczysław Puzewicz.

Przeprosiny

"Chcę szczerze przeprosić te osoby i ich bliskich za moje zachowania. Żałuję, że do nich doszło. Jestem zdecydowany z każdą z tych osób – jeśli wyrażą na to zgodę  – spotkać się osobiście i przeprosić. Jestem też gotowy do przyjęcia wszystkich decyzji w tej sprawie, jakie podejmą moi przełożeni", twierdzi duchowny.

Pokuta

"Tradycja chrześcijańska uczy, że po popełnieniu zła, dokonuje się rachunku sumienia, wyznania winy i podjęcia pokuty. Podjąłem pokutę wewnętrzną, a jej zewnętrznym znakiem będzie stworzony i finansowany przeze mnie ośrodek dla bezdomnej młodzieży, którym pokieruje Archidiecezja Lubelska", informuje ks. Puzewicz. Kapłan deklaruje, że od ponad dwóch dekad posługuje wśród osób bezdomnych i więźniów, którym dedykuje zapowiedzianą placówkę

"Przepraszam również wszystkich, których ta sprawa dotknęła, szczególnie setki młodych ludzi zaangażowanych w pomoc osobom potrzebującym, a także tych, którzy ofiarnie wspomagają dobre dzieła", pisze.

Duchowny dziękuje również za słowa krytyki, które - według niego - uczą go pokory.

Oświadczenie Katarzyny

"Oświadczenie jednej z ofiar ks. Mieczysława Puzewicza

(w odpowiedzi na opublikowane przez niego oświadczenie prasowe)

 

Zabieram głos jako jedna z ofiar ks. Mieczysława Puzewicza.

W moim przypadku przez ponad trzy lata – od 16. roku życia – byłam w relacji o wyraźnym charakterze seksualnym, do której zostałam wciągnięta przez wieloletnią manipulację psychiczną i duchową. Nie doszło do fizycznego aktu seksualnego, ale byłam stale poddawana presji, by zgodzić się na jego propozycje. Wciągał mnie w rozmowy i wiadomości o treści seksualnej, testował moje granice, oswajał mnie z językiem pożądania i posłuszeństwa.

To również jest forma przemocy. To również niszczy psychikę.

Wiem jednak, że nie jestem sama. Wiele kobiet doświadczyło podobnych, a niektóre — jeszcze bardziej brutalnych form wykorzystywania. Większość z nich milczy do dziś. Milczy nie dlatego, że zapomniały, ale dlatego, że żyją z ciężarem, którego nie sposób wyrazić.

Dlatego ja nie zamierzam milczeć.

Oświadczenie, które ks. Puzewicz opublikował ostatnio w mediach, przynosi mi jedynie jedną formę ulgi: w końcu przyznał, że nasze świadectwa są prawdziwe. Po latach życia w cieniu wstydu, napiętnowania i gaslightingu — to ma dla mnie ogromne znaczenie.

Ludzie wreszcie wiedzą, że nie kłamałyśmy.

Ale cała reszta tego oświadczenia jest głęboko niepokojąca i nie do przyjęcia.

To nie wyraz skruchy. To dokument napisany z zimną kalkulacją.

To gra pozorów, manipulacja emocjonalna i próba ratowania wizerunku — a nie żaden prawdziwy rachunek sumienia.

Co jest nie tak z jego oświadczeniem?

Sprowadza całą sprawę do „kilku przypadków sprzed lat”, mimo że świadectwa obejmują ponad 20 lat – od 1999 do 2019 roku. To był powtarzalny schemat, a nie odosobniony incydent.

Używa eufemizmów typu „niewłaściwe zachowania”, zamiast nazwać rzeczy po imieniu: manipulacja, przemoc seksualna, psychiczna, duchowa.

Nie wspomina, że wielu z nas było niepełnoletnich, a zgoda wymuszana duchową zależnością nie jest zgodą.

Tłumaczy się brakiem „intencji”, co rozmywa odpowiedzialność. To czyny są przemocą, nie intencje.

Oferuje spotkania z ofiarami — stawiając je w sytuacji, w której znowu to one muszą coś zrobić. To kolejna forma kontroli.

Nie ma żadnej propozycji zadośćuczynienia – ani psychologicznego wsparcia, ani symbolicznego funduszu, ani gotowości do rozmowy z wymiarem sprawiedliwości.

Wskazuje na swoją działalność charytatywną jako „pokutę” – tymczasem to kolejny sposób na utrwalenie roli bohatera, a nie sprawcy.

Pisze o „setkach młodych ludzi zaangażowanych w dobre dzieła”, jakby nasze cierpienie było czymś nieestetycznym, co psuje jego obraz.

Nie zamieścił oświadczenia na swoim profilu na Facebooku, gdzie codziennie publikuje cytaty o miłości, pokorze, wartościach chrześcijańskich. Tam, gdzie obserwuje go ponad 5 tysięcy osób – milczy.

Nie powiedział ani jednego słowa „przepraszam” skierowanego do ofiar.

To milczenie nie jest przypadkiem. Ono jest strategią.

Ale muszę dodać coś jeszcze — coś, co ks. Puzewicz pominął całkowicie.

Nie wszystkie ofiary to osoby, które zostały przez niego bezpośrednio wykorzystane. Niektóre to osoby, które miały odwagę powiedzieć prawdę i stanąć w naszej obronie — i zapłaciły za to najwyższą cenę.

W 2005 roku pewien mężczyzna, który zauważył niepokojące działania ks. Puzewicza i próbował zgłosić je do Kurii, został całkowicie zignorowany i odrzucony. Nie otrzymał żadnego wsparcia. Został sam ze swoją wiedzą i bólem. Niedługo później popełnił samobójstwo.

W 2010 roku odważna kobieta próbowała pomóc innym dziewczynom, które były przez niego krzywdzone. Za swój sprzeciw wobec tej przemocy straciła wszystko: przyjaciół, pracę, zdrowie psychiczne i fizyczne. Dziś żyje w cieniu tej decyzji, odrzucona przez ludzi, których próbowała chronić.

To również są ofiary. I one również zasługują na prawdę.

Dlatego nie proszę o spotkanie.

Nie chcę słyszeć o wewnętrznej pokucie.

Nie potrzebuję cytatów z Desideraty ani budowy kolejnych ośrodków.

Potrzebujemy prawdy. Potrzebujemy sprawiedliwości.

Nie w wersji wygładzonej, medialnej, dostosowanej do oczekiwań instytucji — ale tej, która nazywa rzeczy po imieniu i chroni kolejne osoby przed cierpieniem.

To nie był "błąd młodości".

To był długotrwały, systemowy wzorzec krzywdzenia kobiet i wykorzystywania pozycji władzy.

I żadna charytatywna inwestycja tego nie wymaże.

 

Z szacunkiem,

Katarzyna (pseudonim)

Jedna z ofiar ks. Mieczysława Puzewicza".

(dane autorki oświadczenia zmienione zostały na potrzeby tej publikacji).


 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe