Celem destrukcyjnych igrzysk Tuska jest utworzenie europejskiego superpaństwa

Znaczna część polskiego społeczeństwa zachowuje się jak gotowane żaby. Na razie jest im ciepło, bo ogrzewa je gorąca atmosfera poniżania konserwatystów. Nie zauważają, że ten ogień nie zgaśnie, bo rewolucja będzie potrzebować kolejnych wrogów. Po PiS staną się nimi wszyscy, którzy nie myślą jak władza.
Donald Tusk Celem destrukcyjnych igrzysk Tuska jest utworzenie europejskiego superpaństwa
Donald Tusk / PAP/Radek Pietruszka

Jakkolwiek patetycznie to zabrzmi – jesteśmy na drodze do totalitaryzmu. Nie takiego, jaki stworzyli Stalin, Hitler, Mao Zedong czy Kim Ir Sen. Tamte systemy powstały w oparciu o dość jasne – choć złowieszcze i zbrodnicze – ideologie. Nowy totalitaryzm nie ma jednego systemu wartości. Opiera się raczej na kilku filarach: eliminacji religii z życia społecznego, zakwestionowania istnienia porządku wyższego niż ustanowił człowiek, afirmacji nienormalności, skrajnego indywidualizmu, niszczenia wspólnot i alienacji jednostek. Jego istotą i celem jest oczywiście kontrola każdego z osobna i społeczeństw jako całości, ale nie tylko za pomocą inwigilacji, lecz także przez dostarczanie odpowiedniej dawki emocji, które pozwalają zapomnieć o prawdziwych problemach dnia codziennego. Jak w „Jak być konserwatystą” pisał Roger Scruton: „Taki porządek polityczny nie stoi na fundamencie obowiązku ani umowy, lecz zabawy. Obywatele są trybikami jednej maszyny zabawy, tak jak mieszkańcy «Nowego wspaniałego świata» Huxleya. Ich uczucia są krótkotrwałe i nasycone przyjemnością; duch tragizmu całkowicie znika za horyzontem, a państwo kupuje sobie ich lojalność za pomocą stałych dostaw somy. W takim świecie konwersacja sprowadza się do uśmiechów i wspólnych zdjęć, krótkich ekscytacji pisków radości”. 

Czytaj także: Demokracja w odwrocie: tak wygląda Polska po niemal roku rządów Tuska

Dostarczanie radości

Oczywiście zmierzające do nowego totalitaryzmu rządy nie mają jeszcze w swoim arsenale środków – jak u Huxleya – tabletek, które stępiałyby prawdziwe pragnienia i odwodziły od myślenia. Dysponują jednak równie skutecznymi narzędziami, które ograniczają uczucia i zdolności krytycznego patrzenia na rzeczywistość. 

Kluczem do sukcesu rządzenia Donalda Tuska jest właśnie umiejętność dostarczania gawiedzi – także tej lepiej wykształconej – emocji, które wzbudzają nienawiść, radość czy obrzydzenie. Odebranie subwencji dla Prawa i Sprawiedliwości popiera – według sondażu IBRIS dla „Rzeczpospolitej” – 56 proc. badanych. Nie wiemy, jak dokładnie zostało zadane pytanie, ale wynik miał utwierdzić Polaków w przekonaniu, że decyzja PKW była słuszna, a przede wszystkim odpowiadała na zapotrzebowanie społeczne. 

Pewnie efekt byłby inny, gdyby spytano, czy wszystkie partie powinny być przez PKW traktowane równo? Albo czy obywatele zgadzają się na łamanie zasad demokracji? Albo czy dominacja jednej partii jest w Polsce do zaakceptowania? Albo wreszcie, czy PKW miała prawo łamać prawo, by odebrać subwencję PiS-owi?

To wszystko jednak nie ma znaczenia. Istotne są emocje. Nie prawda, racja, argumenty, przestrzeganie prawa i zwykła sprawiedliwość. Lud musi dostać swoje igrzyska. Pigułkę szczęścia polegającą na skupieniu nienawiści na jasno określonym wrogu. 

Podobnie jest z przetrzymywaniem w areszcie ks. Michała Olszewskiego i dwóch byłych urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości, ze ściganiem Michała Kuczmierowskiego, Pawła Szopy czy wkroczeniem do domów organizatorów Marszu Niepodległości. Seans nienawiści musi trwać. 

Polska nie jest wyspą

To, co wyprawia Donald Tusk ze swoją ekipą, nie jest jednak polską specyfiką. To choroba, która drąży niemal cały świat zachodni. Spójrzmy na Kanadę. Słuszny i spontaniczny protest rolników został tam złamany nie za pomocą gazu łzawiącego i pałek, ale poprzez ograniczenie uczestnikom strajku dostępu do ich pieniędzy. Władza potrafiła zidentyfikować demonstrantów i zamrozić działanie ich kart płatniczych oraz możliwość wypłacania pieniędzy z banków. 

Stało się to oczywiście w imię wyższego celu, jakim jest dokończenie tęczowej, energetycznej czy klimatycznej rewolucji. Każdy, kto staje na jej drodze, jest traktowany jak wróg – będzie uznany za faszystę, przeciwnika wolności czy praworządności. 
W USA związane z liberałami sądy próbowały uniemożliwić startowanie w wyborach Donaldowi Trumpowi. Wcześniej tamtejsze prokuratury kierowały przeciwko niemu absurdalne akty oskarżenia, które miały podważyć zaufanie do kandydata Republikanów. Wszystko oczywiście w imię obrony wolności i praworządności. 

W Wielkiej Brytanii policja wyciąga z domów osoby, które w mediach społecznościowych krytykują politykę migracyjną oraz razem z muzułmańskimi bojówkami zwalczają protestujących przeciw niekontrolowanemu napływowi przybyszów z Afryki i Azji. 

W Niemczech służby specjalne preparują dowody przeciwko politykom rosnącej w siłę AfD. Choć formacja ta nie jest przyjacielem Polski, to jednak należy przyznać, że w Niemczech cieszy się rosnącym poparciem – znacznie większym niż macierzyste SPD kanclerza Olafa Scholza. Dlatego przed wyborami głośno mówiło się w Niemczech o delegalizacji AfD. Powodem miały być bliskie kontakty z Rosją, choć to właśnie były kanclerz Gerhard Schroeder, ciągle członek SPD, nadal pracuje dla Władimira Putina. 

W Hiszpanii, Holandii i Francji liberalno-lewicowe partie – podobnie jak w Polsce – otaczają wygrywające wybory ugrupowania konserwatywne kordonem sanitarnym. W ten sposób ignorują głosy i opinie znacznej części wyborów. 

Droga do superpaństwa 

Wyeliminowanie z politycznej gry formacji przywiązanych do państwa narodowego i samego pojęcia „naród” ma bardzo oczywisty powód – zmianę ustroju państw UE i samej Unii Europejskiej. Po serii sukcesów wyborczych partii prawicowych w wielu krajach Wspólnoty oraz po wyniku głosowania do Parlamentu Europejskiego brukselsko-francusko-niemiecka oligarchia zdaje sobie sprawę, że ma coraz mniej czasu na zrealizowanie swojego planu, czyli utworzenia federacji europejskich państw. Oczywiście pod przewodnictwem tandemu Berlin-Paryż.

Aby to przeforsować, konieczne jest przełamanie oporu ze strony konserwatystów pragnących zachować niepodległe państwa i demokrację w jej tradycyjnym znaczeniu. Dlatego dużą dozą naiwności wykazują się politycy polskiej prawicy oraz sam prezydent Andrzej Duda, którzy przekonują, że Komisja Europejska kieruje się hipokryzją, tolerując ostentacyjne łamanie prawa przez rząd Donalda Tuska, a podnosząc wcześniej larum przy o wiele mniej kontrowersyjnych działaniach rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. 

Bruksela nie wykazuje się obłudą, gdyż nie ma statusu sędziego rozstrzygającego o tym, kto ma rację w sporze między PiS i PO, ale jest stroną sporu. Nie tylko akceptuje, ale popiera działania obecnego rządu, gdyż wspólnym celem Ursuli von der Leyen i Donalda Tuska jest zniszczenie polskiej prawicy. 

Podobne procesy zachodzą w wielu innych krajach. Widzieliśmy to na przykład we Francji, gdzie najpierw brutalnie stłumiono bunt żółtych kamizelek, a po dobrym wyniku Zjednoczenia Narodowego w wyborach europejskich prezydent Emmanuel Macron natychmiast rozwiązał krajowy parlament i rozpisał nowe wybory. Ten ruch uchronił go przed niechybnym sukcesem wyborczym narodowców, gdyby wybory odbyły się w terminie. 

Nowoczesna wersja kołchozu

Do stworzenia Stanów Zjednoczonych Europy nie wystarczy jednak tylko przemoc, choćby instytucjonalna. Potrzebna jest namiastka nowego uniwersalizmu. Blok sowiecki miał marksizm, nazistowskie Niemcy rasizm, Imperium Brytyjskie miało nieść cywilizację mniej rozwiniętym, Stany Zjednoczone szerzą demokrację i amerykański styl życia. A co ma do zaproponowania Bruksela?

W bibliotece idei niewiele pozostało do wzięcia. Chrześcijaństwo zakłada ciągłość tradycji, więc jest głównym wrogiem. Komunizm, choć tkwi głęboko w sercach europejskiej oligarchii, mocno się jednak skompromitował. Jedynym wyjściem było więc odświeżenie idei Marksa i ubrania jej we współczesne szaty. Na przykład te zaproponowane przez Klausa Schwaba w „Czwartej rewolucji przemysłowej”, według której własność odejdzie w niebyt, gdyż pojedynczy człowiek nie będzie w stanie pozwolić sobie na coraz droższe technologie. Będzie zatem korzystał z dobrodziejstw rozwoju, ale nie będzie już posiadaczem, a jedynie klientem. 

Dzięki temu będziemy mogli uratować Ziemię przed spaleniem, które ma niechybnie nastąpić, jeśli zachowamy obecny model rozwoju gospodarczego. Europa ma więc uratować ludzkość przed zagładą. Może za wszystko będziemy płacić więcej, może staniemy się biedniejsi, ale za to przeżyjemy. 

Choć scenariusza, w którym zmiana polityki energetycznej w rzeczywistości zatrzymuje zmiany klimatycznie, nie potwierdzają nawet dokumenty zideologizowanej Organizacji Narodów Zjednoczonych, to Bruksela narzuca coraz ostrzejsze normy niszczące przemysł w Europie. Głównym celem nie jest samo ograniczenie produkcji, ale podporządkowanie sobie wszystkich – przedsiębiorców, pracowników, urzędników, naukowców czy mediów. 

Czytaj także: Demokracja? Grecy jej nie szanowali. Obecnie uczyniono z niej bożka

Dwa kataklizmy

Mamy więc do czynienia z kumulacją dwóch skrajnie niebezpiecznych zjawisk, które niszczą oparte na chrześcijaństwie demokrację i kapitalizm, czyli to, co zapewniło Zachodowi dobrobyt oraz dominację nad światem. Z jednej strony chodzi o podporządkowanie wszystkich dziedzin życia – od ekonomii przez edukację po tożsamość płciową – labilnemu systemowi wartości, którego zasady wyznacza wąska unijna oligarchia. Z drugiej natomiast – o próbę odebrania władzy państwom narodowym i przekazanie ich kompetencji do Brukseli. 

Skumulowanie obu procesów w Polsce pozwala Tuskowi łamać wszelkie zasady praworządności przy aplauzie Komisji Europejskiej, liberalnych mediów, naukowców czy amerykańskich Demokratów. Po przeciwnej stronie jest demokracja, która pierwszy raz od czasu sukcesów dwóch totalitaryzmów jest poważnie zagrożona. Dziś niewielu ma obrońców. 
 

Czytaj także: „Ty j***** pisiorze”. Oskar Szafarowicz zaatakowany


 

POLECANE
Totalny paraliż. Gwiazdor TVN przeszedł poważną operację Wiadomości
"Totalny paraliż". Gwiazdor TVN przeszedł poważną operację

Znany stylista fryzur gwiazd, Łukasz Urbański, przeszedł operację usunięcia guza mózgu. Informacją podzielił się z fanami na Instagramie, publikując zdjęcie ze szpitalnego łóżka i opatrując je żartobliwym komentarzem:

Niemcy grają na dwa fronty. Dostarczają do Rosji rekordowe ilości protez Wiadomości
"Niemcy grają na dwa fronty". Dostarczają do Rosji rekordowe ilości protez

Mimo trwającej wojny w Ukrainie i obowiązujących sankcji wobec Rosji, niemiecki eksport produktów technologii medycznej nie tylko nie spada, ale, jak czytamy na portalu welt.de, "wręcz kwitnie". Największe wzrosty dotyczą protez i sztucznych stawów, które w pierwszym półroczu 2025 roku sprzedawano za granicę znacznie częściej niż rok wcześniej. Publicystka współpracująca z portalem Tysol.pl, Aleksandra Fedorska, komentuje: "Niemcy grają na dwa fronty".

Po co Donald Tusk nas straszy? tylko u nas
Po co Donald Tusk nas straszy?

Sytuacja, w której znajduje się Polska jest groźna obiektywnie. I jest groźna od dawna, sam o tym pisałem wielokrotnie. I ta groza narasta, choć dzięki wyborowi Karola Nawrockiego na Prezydenta RP wróciły również szanse. Natomiast po naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez kilkanaście dronów, tę grozę Donald Tusk, a w moim najgłębszym przekonaniu również Niemcy, przeciwko nam bardzo skutecznie wykorzystują.

Kłótnia radnej PO z taksówkarzem-imigrantem. Jest oświadczenie Sylwii Cisoń ws. jej wulgaryzmów z ostatniej chwili
Kłótnia radnej PO z taksówkarzem-imigrantem. Jest oświadczenie Sylwii Cisoń ws. jej wulgaryzmów

Sylwia Cisoń, radna PO z Gdańska, wydała oświadczenie po publikacji nagrania z jej sprzeczki z kierowcą taksówki. Początkowo wiadomo był jedynie o zajściu, podczas którego kierowca-imigrant jednej z aplikacji przewozowych zaatakował ją gazem pieprzowym po tym, gdy kobieta zwróciła mu uwagę, że pomylił trasę i wysadził pasażerów w niewłaściwym miejscu. Potem ukazało się nagranie, w którym słychać, w jaki sposób radna wyrażała się podczas rozmowy z kierowcą. 

Niemcy zastanawiają się nad podejrzaną falą zgonów kandydatów AfD. Statystycznie prawie niemożliwe z ostatniej chwili
Niemcy zastanawiają się nad podejrzaną falą zgonów kandydatów AfD. "Statystycznie prawie niemożliwe"

Media prawicowe i społecznościowe piszą o „podejrzanej fali zgonów kandydatów”. W ostatnich tygodniach zmarło siedmiu reprezentujących prawicową AfD. Jedni twierdzą, że to "statystycznie prawie niemożliwe", dw.com pisze z kolei o spiskowych teoriach.

Charlie Kirk (1993-2025), morderstwo wschodzącej gwiazdy… z ostatniej chwili
Charlie Kirk (1993-2025), morderstwo wschodzącej gwiazdy…

Mówią o nim, że był apostołem Jezusa Chrystusa. Chciał prowadzić dialog z ludźmi o przeciwnym światopoglądzie dla urzeczywistnienia wartości jakie wyznawał i dla dobra przyszłości pogrążonej w wewnętrznym konflikcie Ameryki, która przestaje wierzyć w “american dream”, który przeradza się w “scream”

Jest nowy komunikat Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych z ostatniej chwili
Jest nowy komunikat Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych

Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w niedzielę, że podjęte w sobotę działania wojska nie potwierdziły naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. Wszystkie decyzje miały na celu zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa obywatelom - podkreślono w komunikacie.

Nowy sondaż. Czego boją się Niemcy po wtargnięciu rosyjskich dronów w polską przestrzeń? z ostatniej chwili
Nowy sondaż. Czego boją się Niemcy po wtargnięciu rosyjskich dronów w polską przestrzeń?

Po wtargnięciu rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną, większość Niemców obawia się ataku Rosji na państwo NATO, takie jak Polska lub Litwa, w najbliższej przyszłości – wynika z sondażu przeprowadzonego przez instytut badania opinii publicznej INSA na zlecenie „Bild am Sonntag”. Według sondażu takiego ataku obawia się 62 proc. ankietowanych. 28 proc. nie podziela tych obaw.

Wspaniały sukces polskiego boksu. Mamy złoto i srebro, ale na tym nie koniec Wiadomości
Wspaniały sukces polskiego boksu. Mamy złoto i srebro, ale na tym nie koniec

Agata Kaczmarska w kategorii +80 kg zdobyła złoty, a Julia Szeremeta w 57 kg srebrny medal bokserskich mistrzostw świata w Liverpoolu. W niedzielę o tytuł powalczy Aneta Rygielska (60 kg).

To między innymi on doprowadził do lewitacji magnetycznej pierwszego żywego organizmu w historii [VIDEO] gorące
To między innymi on doprowadził do lewitacji magnetycznej pierwszego żywego organizmu w historii [VIDEO]

By to zrealizować, całe miasto musiało mieć ograniczony dostęp do energii. Dlatego eksperyment przeprowadzono w nocy. Dziś gościem naszego pierwszego w historii kanału „wywiadu rzeki” jest Laureat Nagrody Ig Nobla, Medalu Lorentza, Medal Diraca i Nagrody Wolfa w dziedzinie fizyki, sir Michael Berry.

REKLAMA

Celem destrukcyjnych igrzysk Tuska jest utworzenie europejskiego superpaństwa

Znaczna część polskiego społeczeństwa zachowuje się jak gotowane żaby. Na razie jest im ciepło, bo ogrzewa je gorąca atmosfera poniżania konserwatystów. Nie zauważają, że ten ogień nie zgaśnie, bo rewolucja będzie potrzebować kolejnych wrogów. Po PiS staną się nimi wszyscy, którzy nie myślą jak władza.
Donald Tusk Celem destrukcyjnych igrzysk Tuska jest utworzenie europejskiego superpaństwa
Donald Tusk / PAP/Radek Pietruszka

Jakkolwiek patetycznie to zabrzmi – jesteśmy na drodze do totalitaryzmu. Nie takiego, jaki stworzyli Stalin, Hitler, Mao Zedong czy Kim Ir Sen. Tamte systemy powstały w oparciu o dość jasne – choć złowieszcze i zbrodnicze – ideologie. Nowy totalitaryzm nie ma jednego systemu wartości. Opiera się raczej na kilku filarach: eliminacji religii z życia społecznego, zakwestionowania istnienia porządku wyższego niż ustanowił człowiek, afirmacji nienormalności, skrajnego indywidualizmu, niszczenia wspólnot i alienacji jednostek. Jego istotą i celem jest oczywiście kontrola każdego z osobna i społeczeństw jako całości, ale nie tylko za pomocą inwigilacji, lecz także przez dostarczanie odpowiedniej dawki emocji, które pozwalają zapomnieć o prawdziwych problemach dnia codziennego. Jak w „Jak być konserwatystą” pisał Roger Scruton: „Taki porządek polityczny nie stoi na fundamencie obowiązku ani umowy, lecz zabawy. Obywatele są trybikami jednej maszyny zabawy, tak jak mieszkańcy «Nowego wspaniałego świata» Huxleya. Ich uczucia są krótkotrwałe i nasycone przyjemnością; duch tragizmu całkowicie znika za horyzontem, a państwo kupuje sobie ich lojalność za pomocą stałych dostaw somy. W takim świecie konwersacja sprowadza się do uśmiechów i wspólnych zdjęć, krótkich ekscytacji pisków radości”. 

Czytaj także: Demokracja w odwrocie: tak wygląda Polska po niemal roku rządów Tuska

Dostarczanie radości

Oczywiście zmierzające do nowego totalitaryzmu rządy nie mają jeszcze w swoim arsenale środków – jak u Huxleya – tabletek, które stępiałyby prawdziwe pragnienia i odwodziły od myślenia. Dysponują jednak równie skutecznymi narzędziami, które ograniczają uczucia i zdolności krytycznego patrzenia na rzeczywistość. 

Kluczem do sukcesu rządzenia Donalda Tuska jest właśnie umiejętność dostarczania gawiedzi – także tej lepiej wykształconej – emocji, które wzbudzają nienawiść, radość czy obrzydzenie. Odebranie subwencji dla Prawa i Sprawiedliwości popiera – według sondażu IBRIS dla „Rzeczpospolitej” – 56 proc. badanych. Nie wiemy, jak dokładnie zostało zadane pytanie, ale wynik miał utwierdzić Polaków w przekonaniu, że decyzja PKW była słuszna, a przede wszystkim odpowiadała na zapotrzebowanie społeczne. 

Pewnie efekt byłby inny, gdyby spytano, czy wszystkie partie powinny być przez PKW traktowane równo? Albo czy obywatele zgadzają się na łamanie zasad demokracji? Albo czy dominacja jednej partii jest w Polsce do zaakceptowania? Albo wreszcie, czy PKW miała prawo łamać prawo, by odebrać subwencję PiS-owi?

To wszystko jednak nie ma znaczenia. Istotne są emocje. Nie prawda, racja, argumenty, przestrzeganie prawa i zwykła sprawiedliwość. Lud musi dostać swoje igrzyska. Pigułkę szczęścia polegającą na skupieniu nienawiści na jasno określonym wrogu. 

Podobnie jest z przetrzymywaniem w areszcie ks. Michała Olszewskiego i dwóch byłych urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości, ze ściganiem Michała Kuczmierowskiego, Pawła Szopy czy wkroczeniem do domów organizatorów Marszu Niepodległości. Seans nienawiści musi trwać. 

Polska nie jest wyspą

To, co wyprawia Donald Tusk ze swoją ekipą, nie jest jednak polską specyfiką. To choroba, która drąży niemal cały świat zachodni. Spójrzmy na Kanadę. Słuszny i spontaniczny protest rolników został tam złamany nie za pomocą gazu łzawiącego i pałek, ale poprzez ograniczenie uczestnikom strajku dostępu do ich pieniędzy. Władza potrafiła zidentyfikować demonstrantów i zamrozić działanie ich kart płatniczych oraz możliwość wypłacania pieniędzy z banków. 

Stało się to oczywiście w imię wyższego celu, jakim jest dokończenie tęczowej, energetycznej czy klimatycznej rewolucji. Każdy, kto staje na jej drodze, jest traktowany jak wróg – będzie uznany za faszystę, przeciwnika wolności czy praworządności. 
W USA związane z liberałami sądy próbowały uniemożliwić startowanie w wyborach Donaldowi Trumpowi. Wcześniej tamtejsze prokuratury kierowały przeciwko niemu absurdalne akty oskarżenia, które miały podważyć zaufanie do kandydata Republikanów. Wszystko oczywiście w imię obrony wolności i praworządności. 

W Wielkiej Brytanii policja wyciąga z domów osoby, które w mediach społecznościowych krytykują politykę migracyjną oraz razem z muzułmańskimi bojówkami zwalczają protestujących przeciw niekontrolowanemu napływowi przybyszów z Afryki i Azji. 

W Niemczech służby specjalne preparują dowody przeciwko politykom rosnącej w siłę AfD. Choć formacja ta nie jest przyjacielem Polski, to jednak należy przyznać, że w Niemczech cieszy się rosnącym poparciem – znacznie większym niż macierzyste SPD kanclerza Olafa Scholza. Dlatego przed wyborami głośno mówiło się w Niemczech o delegalizacji AfD. Powodem miały być bliskie kontakty z Rosją, choć to właśnie były kanclerz Gerhard Schroeder, ciągle członek SPD, nadal pracuje dla Władimira Putina. 

W Hiszpanii, Holandii i Francji liberalno-lewicowe partie – podobnie jak w Polsce – otaczają wygrywające wybory ugrupowania konserwatywne kordonem sanitarnym. W ten sposób ignorują głosy i opinie znacznej części wyborów. 

Droga do superpaństwa 

Wyeliminowanie z politycznej gry formacji przywiązanych do państwa narodowego i samego pojęcia „naród” ma bardzo oczywisty powód – zmianę ustroju państw UE i samej Unii Europejskiej. Po serii sukcesów wyborczych partii prawicowych w wielu krajach Wspólnoty oraz po wyniku głosowania do Parlamentu Europejskiego brukselsko-francusko-niemiecka oligarchia zdaje sobie sprawę, że ma coraz mniej czasu na zrealizowanie swojego planu, czyli utworzenia federacji europejskich państw. Oczywiście pod przewodnictwem tandemu Berlin-Paryż.

Aby to przeforsować, konieczne jest przełamanie oporu ze strony konserwatystów pragnących zachować niepodległe państwa i demokrację w jej tradycyjnym znaczeniu. Dlatego dużą dozą naiwności wykazują się politycy polskiej prawicy oraz sam prezydent Andrzej Duda, którzy przekonują, że Komisja Europejska kieruje się hipokryzją, tolerując ostentacyjne łamanie prawa przez rząd Donalda Tuska, a podnosząc wcześniej larum przy o wiele mniej kontrowersyjnych działaniach rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. 

Bruksela nie wykazuje się obłudą, gdyż nie ma statusu sędziego rozstrzygającego o tym, kto ma rację w sporze między PiS i PO, ale jest stroną sporu. Nie tylko akceptuje, ale popiera działania obecnego rządu, gdyż wspólnym celem Ursuli von der Leyen i Donalda Tuska jest zniszczenie polskiej prawicy. 

Podobne procesy zachodzą w wielu innych krajach. Widzieliśmy to na przykład we Francji, gdzie najpierw brutalnie stłumiono bunt żółtych kamizelek, a po dobrym wyniku Zjednoczenia Narodowego w wyborach europejskich prezydent Emmanuel Macron natychmiast rozwiązał krajowy parlament i rozpisał nowe wybory. Ten ruch uchronił go przed niechybnym sukcesem wyborczym narodowców, gdyby wybory odbyły się w terminie. 

Nowoczesna wersja kołchozu

Do stworzenia Stanów Zjednoczonych Europy nie wystarczy jednak tylko przemoc, choćby instytucjonalna. Potrzebna jest namiastka nowego uniwersalizmu. Blok sowiecki miał marksizm, nazistowskie Niemcy rasizm, Imperium Brytyjskie miało nieść cywilizację mniej rozwiniętym, Stany Zjednoczone szerzą demokrację i amerykański styl życia. A co ma do zaproponowania Bruksela?

W bibliotece idei niewiele pozostało do wzięcia. Chrześcijaństwo zakłada ciągłość tradycji, więc jest głównym wrogiem. Komunizm, choć tkwi głęboko w sercach europejskiej oligarchii, mocno się jednak skompromitował. Jedynym wyjściem było więc odświeżenie idei Marksa i ubrania jej we współczesne szaty. Na przykład te zaproponowane przez Klausa Schwaba w „Czwartej rewolucji przemysłowej”, według której własność odejdzie w niebyt, gdyż pojedynczy człowiek nie będzie w stanie pozwolić sobie na coraz droższe technologie. Będzie zatem korzystał z dobrodziejstw rozwoju, ale nie będzie już posiadaczem, a jedynie klientem. 

Dzięki temu będziemy mogli uratować Ziemię przed spaleniem, które ma niechybnie nastąpić, jeśli zachowamy obecny model rozwoju gospodarczego. Europa ma więc uratować ludzkość przed zagładą. Może za wszystko będziemy płacić więcej, może staniemy się biedniejsi, ale za to przeżyjemy. 

Choć scenariusza, w którym zmiana polityki energetycznej w rzeczywistości zatrzymuje zmiany klimatycznie, nie potwierdzają nawet dokumenty zideologizowanej Organizacji Narodów Zjednoczonych, to Bruksela narzuca coraz ostrzejsze normy niszczące przemysł w Europie. Głównym celem nie jest samo ograniczenie produkcji, ale podporządkowanie sobie wszystkich – przedsiębiorców, pracowników, urzędników, naukowców czy mediów. 

Czytaj także: Demokracja? Grecy jej nie szanowali. Obecnie uczyniono z niej bożka

Dwa kataklizmy

Mamy więc do czynienia z kumulacją dwóch skrajnie niebezpiecznych zjawisk, które niszczą oparte na chrześcijaństwie demokrację i kapitalizm, czyli to, co zapewniło Zachodowi dobrobyt oraz dominację nad światem. Z jednej strony chodzi o podporządkowanie wszystkich dziedzin życia – od ekonomii przez edukację po tożsamość płciową – labilnemu systemowi wartości, którego zasady wyznacza wąska unijna oligarchia. Z drugiej natomiast – o próbę odebrania władzy państwom narodowym i przekazanie ich kompetencji do Brukseli. 

Skumulowanie obu procesów w Polsce pozwala Tuskowi łamać wszelkie zasady praworządności przy aplauzie Komisji Europejskiej, liberalnych mediów, naukowców czy amerykańskich Demokratów. Po przeciwnej stronie jest demokracja, która pierwszy raz od czasu sukcesów dwóch totalitaryzmów jest poważnie zagrożona. Dziś niewielu ma obrońców. 
 

Czytaj także: „Ty j***** pisiorze”. Oskar Szafarowicz zaatakowany



 

Polecane
Emerytury
Stażowe