Paweł Jędrzejewski: Bunt Prigożyna postawił Putina w pokracznej pozycji

Decyzja szefa "Grupy Wagnera" Prigożyna o "marszu na Moskwę", a wkrótce po tym jego odwołanie, skłaniają do wyobrażenia sobie, że Prigożyn po kilku butelkach wódki marki Russian Standard zakrzyknął "Na Moskwę!", ale gdy się przespał, to mu przeszło.
Maski Ramzana Kadyrowa, Jewgienija Prigożyna i Władimira Putina
Maski Ramzana Kadyrowa, Jewgienija Prigożyna i Władimira Putina / EPA/ANATOLY MALTSEV Dostawca: PAP/EPA.

Tak to wygląda i choć absurdalne, wcale nie jest niemożliwe. A może celem "marszu sprawiedliwości" na Moskwę było po prostu zmuszenie władz Kremla do oddania miliardów rubli, które podobno służby bezpieczeństwa zabrały wagnerowcom? Afera z buntem Prigożyna jest niejasna, informacji o niej jest niewiele, jej przebieg umyka wszelkim schematom buntów i puczów. Jednak wiemy na tyle dużo w kwestiach najważniejszych, że od czasu ataku na Ukrainę Rosja ponosi - raz za razem - potężne straty zarówno wizerunkowe jak i wymierne. Ta ostatnia afera stawia władze rosyjskie, a już najbardziej Putina, w pokracznej i żenującej pozycji.

 

Nie skupiajmy się na drzewach, spójrzmy na las

Przede wszystkim, od dłuższego czasu, a już szczególnie po odwołanym "buncie Prigożyna" i reakcji na ten bunt, Rosja z groźnego państwa poważnego, przeobraża się w nadal groźne (broń nuklearna!) państwo operetkowe, największą na świecie bananową republikę.
 
Po pierwsze, nie umie prowadzić skutecznie wojny, nie potrafi jej wygrać. Agresja jest nieskuteczna, mit "niezwyciężonej armii rosyjskiej [sowieckiej]" rozsypał się w gruzy. Armia okazała się być źle wyszkolona, marnie uzbrojona, źle dowodzona. Podstawa takiej oceny jest oczywista. Jest nią niezaprzeczalny konkret, który liczy się najbardziej - fakt, że Ukraina nie została pokonana. 

Po drugie, jest coś jeszcze bardziej kompromitującego, niż posiadanie nieskutecznej armii. To korzystanie z "Grupy Wagnera". Poważne państwa nie używają do prowadzenia wojen prywatnych armii o co najmniej niejasnym statusie prawnym, a - co ważniejsze - których dowódcą jest były kryminalista. Poważne państwa nie opierają swojej siły militarnej na amnestionowanych przestępcach, wypuszczonych z więzień tylko dlatego, że zgodzili się pójść na front. 

Po trzecie, Rosja zaatakowała Ukrainę, podając za jedną z przyczyn, niebezpieczeństwo, jakie stanowiłoby zbliżenie Ukrainy z NATO. Agresywna wojna przeciwko Ukrainie trwa, a w tym czasie do NATO, zdecydowanie w reakcji na szaleńcze zachowanie Rosji, przystąpiła w kwietniu bieżącego roku Finlandia, tworząc najdłuższą, bo ponad 1100 kilometrową granicę państwa rosyjskiego z NATO. W przyszłym roku na listę członków tego sojuszu militarnego ma być wpisana Szwecja. Wniosek jest jednoznaczny: efekty agresji na Ukrainę są dla Rosji drastycznie przeciwne od zamierzonych.

 

Putin stracił zimną krew

Po czwarte, Putin - wkrótce po zadeklarowaniu buntu przez Prigożyna - wygłosił przemówienie, w którym buntowników nazwał zdrajcami i zagroził, że każdy, kto w nim uczestniczy, zostanie ukarany. Natomiast, według napływających od soboty informacji, Prigożyn miał udać się na "banicję" na Białoruś, a żołnierze "Grupy Wagnera" mają wrócić do swoich baz, jakby nic się nie stało. Żadnego rozliczenia, żadnych procesów, żadnych kar. Wniosek może być tylko jeden: groźby Putina niewiele ważą. Może to także znaczyć, że Putin się boi. Natomiast na pewno jest to dowodem, że stracił zimną krew. Przekonuje o tym ogromny, widoczny natychmiast i gołym okiem rozdźwięk pomiędzy tonem jego przemówienia wygłoszonego na wieść o buncie, a tym, jak ostatecznie potraktował buntowników (Prigożyna i jego ludzi), gdy odstąpili od rewolty. Wygląda na to, że każdy silny watażka może mu zagrozić, a gdy się opamięta, to sprawa rozejdzie się po kościach. W takim stanie jest Rosja? Najbardziej nawet marionetkowi dyktatorzy na nic takiego by nie pozwolili na swoich egzotycznych wyspach, a w dzisiejszej Rosji takie niewyobrażalne rzeczy właśnie się dzieją. 

 

Cios w wizerunek "silnego przywódcy" 

Przeanalizujmy to pokrótce. W przemówieniu Putin mówi o "najcięższej zbrodni zbrojnego buntu", po czym pozwala, żeby w jego imieniu dogadywał się z Prigożynem nie kto inny, ale Łukaszenka. W tym samym wystąpieniu telewizyjnym mówi o odpieraniu ataku "nazistów i ich panów", o "zagrożeniu niepodległości" Rosji i o "zdradzeniu narodu". Działania Prigożyna nazywa "ciosem w plecy naszego kraju i naszego narodu". Czy można użyć większych słów? Trudno je sobie nawet wyobrazić. Jednak skoro się ich użyło, trzeba być konsekwentnym. Albo się jest groźnym dyktatorem sprawującym rzeczywistą władzę, albo wylęknionym przywódcą, którego czas minął. Silny przywódca autorytarny, na jakiego przez lata kreował się Putin, może przebaczyć zbuntowanym dopiero - jako prezydent - po procesach i surowych wyrokach. Wtedy wystąpiłby w roli wyrozumiałego, wspaniałomyślnego ojca. Natomiast gdy bierze pod uwagę odpuszczenie im win natychmiast, w ciągu kilkunastu godzin - tak jak to zrobił Putin - musi postępować całkiem inaczej. Jego przemówienie, wygłoszone na wieść o buncie, powinno być zdecydowanie inne. Zamiast mówić o "zdradzie" i "ciosie w plecy narodu", czyli walić z najgrubszych dział i przekraczać linię oskarżeń, zza której już nie ma odwrotu, powinien zwrócić się do buntowników, jako do oszukanych i zwiedzionych kłamstwami na manowce. Powinien potraktować ich nie jako sprawców, lecz jako ofiary knowań wrogów ojczyzny. Zwiedzionym i oszukanym despota może wybaczać natychmiast, gdy tylko zejdą ze złej drogi, bo to oznacza, że - pod wpływem jego słów i strachu przed nim - zrozumieli swój błąd, ale nie wolno mu przebaczać tym, których przecież sam ogłosił zdrajcami. 

Tak czy inaczej, Putin popełnił kolosalny błąd, a jego wizerunek "silnego przywódcy" otrzymał ogromny cios. Okazał słabość i taktyczną nieporadność. W dodatku stało się to w sytuacji bardzo prostej do kontrolowania, a więc błąd wygląda tym bardziej kompromitująco. Zapomniał o słynnej maksymie prezydenta Teda Roosevelta "Mów łagodnie i miej gruby kij". Putin mówił bardzo ostro, natomiast okazało się, że nie miał żadnego kija, bo Prigożyn i jego ludzie odchodzą de facto bezkarni.

Jaki przekaz na temat siły Rosji i Putina idzie w świat, gdy tysiące zbuntowanych wagnerowców suną w stronę Moskwy, nie natrafiają na żaden poważny opór, a w tym samym czasie Putin podejmuje (poprzez Łukaszenkę) negocjacje z buntownikami i tymi, których kilka godzin wcześniej nazwał w obliczu milionów Rosjan zdrajcami?

Jaki przekaz idzie w świat na temat siły Rosji i Putina, gdy Prigożyn uzyskał od władz Rosji zgodę na wypłacenie odszkodowania 50 milionów rubli rodzinom dwóch pilotów samolotów zestrzelonych podczas sobotniego marszu na Moskwę? 

Jeżeli ten, kogo Putin nazywa "zdrajcą", może przy pomocy rubli uniknąć odpowiedzialności za zabicie, podczas rewolty, rosyjskich żołnierzy, oznacza to niewyobrażalną jeszcze do niedawna słabość rosyjskiego państwa i jego przywództwa.

Niestety, są jeszcze głowice nuklearne...


 

POLECANE
Pożar fabryki w Śląskiem. Trwa akcja służb z ostatniej chwili
Pożar fabryki w Śląskiem. Trwa akcja służb

W Myszkowie (woj. śląskie) doszło do pożaru na terenie jednego z zakładów produkcyjnych – informuje RMF FM. W wyniku zdarzenia jedna osoba została poszkodowana.

Żurek: Został złożony ponowny wniosek o Europejski Nakaz Aresztowania Marcina Romanowskiego z ostatniej chwili
Żurek: Został złożony ponowny wniosek o Europejski Nakaz Aresztowania Marcina Romanowskiego

Na poniedziałkowej konferencji prasowej szef MS Waldemar Żurek poinformował, że został złożony ponowny wniosek o zastosowanie Europejskiego Nakazu Aresztowania (ENA) wobec Marcina Romanowskiego.

Jest akt oskarżenia przeciwko Danielowi Obajtkowi. Były prezes Orlenu zabrał głos z ostatniej chwili
Jest akt oskarżenia przeciwko Danielowi Obajtkowi. Były prezes Orlenu zabrał głos

Prokuratura Regionalna w Warszawie skierowała w poniedziałek do sądu akt oskarżenia wobec byłego prezesa Orlenu Daniela Obajtka ws. zawarcia przez Orlen umów na usługi detektywistyczne ze wskazaną przez niego firmą. Były szef Orlenu odniósł się już do sprawy na platformie X.

Rosja blokuje przejęcie konsulatu w Gdańsku. To własność Federacji Rosyjskiej z ostatniej chwili
Rosja blokuje przejęcie konsulatu w Gdańsku. "To własność Federacji Rosyjskiej"

Rosja zapowiedziała, że mimo zamknięcia konsulatu w Gdańsku w budynku pozostanie jej pracownik administracyjno-techniczny. Władze miasta podkreślają, że nieruchomość należy do Skarbu Państwa i zapowiadają kroki prawne, jeśli Federacja Rosyjska nie opuści obiektu. Dyrektor Biura Prawnego Urzędu Miejskiego w Gdańsku Cezary Chabel ocenił, że „stanowisko strony rosyjskiej jest niezrozumiałe”.

Matka Krzysztofa Stanowskiego walczyła o życie. Nowy wpis sugeruje poprawę z ostatniej chwili
Matka Krzysztofa Stanowskiego walczyła o życie. Nowy wpis sugeruje poprawę

Matka Krzysztofa Stanowskiego była o krok od śmierci. Po dramatycznej reanimacji i operacji pojawił się sygnał od dziennikarza, że jej stan się poprawia.

Awantura Kolumbijczyków w hostelu w Starachowicach. Nie żyje 19-latek z ostatniej chwili
Awantura Kolumbijczyków w hostelu w Starachowicach. Nie żyje 19-latek

Nocna awantura w hostelu pracowniczym w Starachowicach zakończyła się tragedią. W wyniku bójki z użyciem noża zginął 19-letni obywatel Kolumbii, a policja zatrzymała sześć osób – również Kolumbijczyków.

Nowy członek RPP. Jest decyzja prezydenta Nawrockiego z ostatniej chwili
Nowy członek RPP. Jest decyzja prezydenta Nawrockiego

Prezydent RP Karol Nawrocki powołał dr. Marcina Zarzeckiego do Rady Polityki Pieniężnej – poinformowała w poniedziałek Kancelaria Prezydenta.

Plan von der Leyen storpedowany. Ważne głosowanie ws. MERCOSUR odwołane polityka
Plan von der Leyen storpedowany. Ważne głosowanie ws. MERCOSUR odwołane

Europoseł Ewa Zajączkowska-Hernik alarmowała, że Komisja Europejska tylko pozornie wstrzymała proces przyjmowania umowy UE–Mercosur, a kluczowe głosowanie nad klauzulami ochronnymi ma odbyć się w trybie ekspresowym. Ostatecznie jednak głosowanie zostało wycofane z porządku obrad.

Afera SKOK Wołomin. 14 lat więzienia za wypranie setek milionów złotych z ostatniej chwili
Afera SKOK Wołomin. 14 lat więzienia za "wypranie" setek milionów złotych

Sąd Okręgowy Warszawa-Praga wymierzył w poniedziałek 14 lat więzienia głównemu oskarżonemu w sprawach SKOK Wołomin Piotrowi Polaszczykowi w procesie dotyczącym "wyprania" około 350 mln zł.

Posiedzenie ws. aresztu Ziobry odroczone. Sąd: W dokumentacji prokuratury są braki z ostatniej chwili
Posiedzenie ws. aresztu Ziobry odroczone. Sąd: W dokumentacji prokuratury są braki

Decyzja w sprawie ewentualnego aresztu Zbigniewa Ziobry nie zapadła. Sąd odroczył posiedzenie po wniosku obrony, wskazując na nieprzekazanie pełnej dokumentacji przez prokuraturę. Sam śledczy potwierdził, że materiały niejawne nie trafiły do akt.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: Bunt Prigożyna postawił Putina w pokracznej pozycji

Decyzja szefa "Grupy Wagnera" Prigożyna o "marszu na Moskwę", a wkrótce po tym jego odwołanie, skłaniają do wyobrażenia sobie, że Prigożyn po kilku butelkach wódki marki Russian Standard zakrzyknął "Na Moskwę!", ale gdy się przespał, to mu przeszło.
Maski Ramzana Kadyrowa, Jewgienija Prigożyna i Władimira Putina
Maski Ramzana Kadyrowa, Jewgienija Prigożyna i Władimira Putina / EPA/ANATOLY MALTSEV Dostawca: PAP/EPA.

Tak to wygląda i choć absurdalne, wcale nie jest niemożliwe. A może celem "marszu sprawiedliwości" na Moskwę było po prostu zmuszenie władz Kremla do oddania miliardów rubli, które podobno służby bezpieczeństwa zabrały wagnerowcom? Afera z buntem Prigożyna jest niejasna, informacji o niej jest niewiele, jej przebieg umyka wszelkim schematom buntów i puczów. Jednak wiemy na tyle dużo w kwestiach najważniejszych, że od czasu ataku na Ukrainę Rosja ponosi - raz za razem - potężne straty zarówno wizerunkowe jak i wymierne. Ta ostatnia afera stawia władze rosyjskie, a już najbardziej Putina, w pokracznej i żenującej pozycji.

 

Nie skupiajmy się na drzewach, spójrzmy na las

Przede wszystkim, od dłuższego czasu, a już szczególnie po odwołanym "buncie Prigożyna" i reakcji na ten bunt, Rosja z groźnego państwa poważnego, przeobraża się w nadal groźne (broń nuklearna!) państwo operetkowe, największą na świecie bananową republikę.
 
Po pierwsze, nie umie prowadzić skutecznie wojny, nie potrafi jej wygrać. Agresja jest nieskuteczna, mit "niezwyciężonej armii rosyjskiej [sowieckiej]" rozsypał się w gruzy. Armia okazała się być źle wyszkolona, marnie uzbrojona, źle dowodzona. Podstawa takiej oceny jest oczywista. Jest nią niezaprzeczalny konkret, który liczy się najbardziej - fakt, że Ukraina nie została pokonana. 

Po drugie, jest coś jeszcze bardziej kompromitującego, niż posiadanie nieskutecznej armii. To korzystanie z "Grupy Wagnera". Poważne państwa nie używają do prowadzenia wojen prywatnych armii o co najmniej niejasnym statusie prawnym, a - co ważniejsze - których dowódcą jest były kryminalista. Poważne państwa nie opierają swojej siły militarnej na amnestionowanych przestępcach, wypuszczonych z więzień tylko dlatego, że zgodzili się pójść na front. 

Po trzecie, Rosja zaatakowała Ukrainę, podając za jedną z przyczyn, niebezpieczeństwo, jakie stanowiłoby zbliżenie Ukrainy z NATO. Agresywna wojna przeciwko Ukrainie trwa, a w tym czasie do NATO, zdecydowanie w reakcji na szaleńcze zachowanie Rosji, przystąpiła w kwietniu bieżącego roku Finlandia, tworząc najdłuższą, bo ponad 1100 kilometrową granicę państwa rosyjskiego z NATO. W przyszłym roku na listę członków tego sojuszu militarnego ma być wpisana Szwecja. Wniosek jest jednoznaczny: efekty agresji na Ukrainę są dla Rosji drastycznie przeciwne od zamierzonych.

 

Putin stracił zimną krew

Po czwarte, Putin - wkrótce po zadeklarowaniu buntu przez Prigożyna - wygłosił przemówienie, w którym buntowników nazwał zdrajcami i zagroził, że każdy, kto w nim uczestniczy, zostanie ukarany. Natomiast, według napływających od soboty informacji, Prigożyn miał udać się na "banicję" na Białoruś, a żołnierze "Grupy Wagnera" mają wrócić do swoich baz, jakby nic się nie stało. Żadnego rozliczenia, żadnych procesów, żadnych kar. Wniosek może być tylko jeden: groźby Putina niewiele ważą. Może to także znaczyć, że Putin się boi. Natomiast na pewno jest to dowodem, że stracił zimną krew. Przekonuje o tym ogromny, widoczny natychmiast i gołym okiem rozdźwięk pomiędzy tonem jego przemówienia wygłoszonego na wieść o buncie, a tym, jak ostatecznie potraktował buntowników (Prigożyna i jego ludzi), gdy odstąpili od rewolty. Wygląda na to, że każdy silny watażka może mu zagrozić, a gdy się opamięta, to sprawa rozejdzie się po kościach. W takim stanie jest Rosja? Najbardziej nawet marionetkowi dyktatorzy na nic takiego by nie pozwolili na swoich egzotycznych wyspach, a w dzisiejszej Rosji takie niewyobrażalne rzeczy właśnie się dzieją. 

 

Cios w wizerunek "silnego przywódcy" 

Przeanalizujmy to pokrótce. W przemówieniu Putin mówi o "najcięższej zbrodni zbrojnego buntu", po czym pozwala, żeby w jego imieniu dogadywał się z Prigożynem nie kto inny, ale Łukaszenka. W tym samym wystąpieniu telewizyjnym mówi o odpieraniu ataku "nazistów i ich panów", o "zagrożeniu niepodległości" Rosji i o "zdradzeniu narodu". Działania Prigożyna nazywa "ciosem w plecy naszego kraju i naszego narodu". Czy można użyć większych słów? Trudno je sobie nawet wyobrazić. Jednak skoro się ich użyło, trzeba być konsekwentnym. Albo się jest groźnym dyktatorem sprawującym rzeczywistą władzę, albo wylęknionym przywódcą, którego czas minął. Silny przywódca autorytarny, na jakiego przez lata kreował się Putin, może przebaczyć zbuntowanym dopiero - jako prezydent - po procesach i surowych wyrokach. Wtedy wystąpiłby w roli wyrozumiałego, wspaniałomyślnego ojca. Natomiast gdy bierze pod uwagę odpuszczenie im win natychmiast, w ciągu kilkunastu godzin - tak jak to zrobił Putin - musi postępować całkiem inaczej. Jego przemówienie, wygłoszone na wieść o buncie, powinno być zdecydowanie inne. Zamiast mówić o "zdradzie" i "ciosie w plecy narodu", czyli walić z najgrubszych dział i przekraczać linię oskarżeń, zza której już nie ma odwrotu, powinien zwrócić się do buntowników, jako do oszukanych i zwiedzionych kłamstwami na manowce. Powinien potraktować ich nie jako sprawców, lecz jako ofiary knowań wrogów ojczyzny. Zwiedzionym i oszukanym despota może wybaczać natychmiast, gdy tylko zejdą ze złej drogi, bo to oznacza, że - pod wpływem jego słów i strachu przed nim - zrozumieli swój błąd, ale nie wolno mu przebaczać tym, których przecież sam ogłosił zdrajcami. 

Tak czy inaczej, Putin popełnił kolosalny błąd, a jego wizerunek "silnego przywódcy" otrzymał ogromny cios. Okazał słabość i taktyczną nieporadność. W dodatku stało się to w sytuacji bardzo prostej do kontrolowania, a więc błąd wygląda tym bardziej kompromitująco. Zapomniał o słynnej maksymie prezydenta Teda Roosevelta "Mów łagodnie i miej gruby kij". Putin mówił bardzo ostro, natomiast okazało się, że nie miał żadnego kija, bo Prigożyn i jego ludzie odchodzą de facto bezkarni.

Jaki przekaz na temat siły Rosji i Putina idzie w świat, gdy tysiące zbuntowanych wagnerowców suną w stronę Moskwy, nie natrafiają na żaden poważny opór, a w tym samym czasie Putin podejmuje (poprzez Łukaszenkę) negocjacje z buntownikami i tymi, których kilka godzin wcześniej nazwał w obliczu milionów Rosjan zdrajcami?

Jaki przekaz idzie w świat na temat siły Rosji i Putina, gdy Prigożyn uzyskał od władz Rosji zgodę na wypłacenie odszkodowania 50 milionów rubli rodzinom dwóch pilotów samolotów zestrzelonych podczas sobotniego marszu na Moskwę? 

Jeżeli ten, kogo Putin nazywa "zdrajcą", może przy pomocy rubli uniknąć odpowiedzialności za zabicie, podczas rewolty, rosyjskich żołnierzy, oznacza to niewyobrażalną jeszcze do niedawna słabość rosyjskiego państwa i jego przywództwa.

Niestety, są jeszcze głowice nuklearne...



 

Polecane