Franciszek: Gorliwość apostolska rodzi się z zauroczenia Jezusem

- Nasze przepowiadanie zaczyna się dzisiaj, tam gdzie żyjemy. I nie zaczyna się od próby przekonania innych, lecz od codziennego świadczenia o pięknie Miłości, która na nas spojrzała i nas podniosła – powiedział papież podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Ojciec Święty rozpoczął nowy cykl katechez poświęconych pasji ewangelizacyjnej, czyli gorliwości apostolskiej.
Papież Franciszek Franciszek: Gorliwość apostolska rodzi się z zauroczenia Jezusem
Papież Franciszek / EPA/RICCARDO ANTIMIANI Dostawca: PAP/EPA

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Rozpoczynamy dzisiaj nowy cykl katechez, poświęcony tematowi naglącemu i decydującemu dla życia chrześcijańskiego: pasji ewangelizacyjnej, czyli gorliwości apostolskiej. Jest to wymiar istotny dla Kościoła: wspólnota uczniów Jezusa rodzi się bowiem jako apostolska, misyjna. Duch Święty kształtuje ją jako wychodzącą na zewnątrz, aby nie była zamknięta w sobie, lecz ekstrawertyczna, aby była zaraźliwym świadkiem Jezusa. Wiarą bowiem się zaraża. Może się jednak zdarzyć, że zapał apostolski słabnie, a chęć dotarcia do innych z dobrym głoszeniem Ewangelii staje się letnia. Czasami zdaje się przygasać. Ale kiedy życie chrześcijańskie traci z oczu perspektywę przepowiadania, perspektywę ewangelizacji, popada w chorobę: zamyka się w sobie, staje się autotematyczne, ulega atrofii. Bez gorliwości apostolskiej wiara usycha. Misja natomiast jest tlenem życia chrześcijańskiego: ożywia je i oczyszcza. 

Wyruszmy zatem w drogę, by na nowo odkryć pasję ewangelizacyjną, wychodząc od Pisma Świętego i nauczania Kościoła, by czerpać apostolską gorliwość ze źródeł. Następnie zwrócimy się do niektórych żywych źródeł, do niektórych świadków, którzy rozpalili w Kościele pasję Ewangelii, aby pomogli nam ożywić ogień, który Duch Święty chce, by w nas zawsze płonął.

Chciałbym dzisiaj rozpocząć od wydarzenia ewangelicznego w pewien sposób znamiennego: powołania apostoła Mateusza, o którym usłyszeliśmy, jak opowiada on sam w swojej Ewangelii (por. 9, 9-13). 

Wszystko zaczyna się od Jezusa, który „ujrzał” – jak mówi tekst – „człowieka”. Niewielu widziało Mateusza takim, jakim był: znali go jako „siedzącego w komorze celnej” (w. 9). Był on istotnie poborcą podatkowym, który ściągał podatki w imieniu imperium rzymskiego okupującego Palestynę. Innymi słowy, był kolaborantem, zdrajcą narodu. Możemy sobie wyobrazić pogardę, jaką odczuwał wobec niego lud: był „celnikiem”. Ale w oczach Jezusa Mateusz jest człowiekiem, ze swoimi nędzami i swoją wielkością. Zwróćcie na to uwagę: Jezus nie zatrzymuje się na przymiotnikach, zawsze szuka rzeczownika. „ten jest grzesznikiem, ten jest taki czy inny” – to przymiotniki. Jezus zmierza do osoby, do serca: to jest mężczyzna, to jest kobieta. Jezus zmierza ku do substancji, do rzeczownika, nigdy do przymiotnika. Pomija przymiotniki. I choć między Mateuszem a jego ludem istnieje dystans, bo widzieli przymiotnik – celnik - Jezus podchodzi do niego, bo każdy człowiek jest miłowany przez Boga. „Także ten nędznik?” – tak, także ten nędznik. Co więcej – On przyszedł dla tego nędznika. Mówi o tym Ewangelia: „nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,13). To przepiękne spojrzenie, które widzi drugiego, kimkolwiek by on nie był, jako adresata miłości, jest początkiem pasji ewangelizacyjnej. Wszystko zaczyna się od tego spojrzenia, którego uczymy się od Jezusa. 

Możemy postawić sobie pytanie: jakie jest nasze spojrzenie na innych? Jak często widzimy ich wady, a nie potrzeby; jak często oceniamy ludzi powierzchownie, posługując się schematami ze względu na to, co czynią lub myślą! Nawet jako chrześcijanie mówimy sobie: czy on jest z naszych, czy nie z naszych? To nie jest spojrzenie Jezusa: On zawsze patrzy na każdego człowieka z miłosierdziem i szczególnym upodobaniem. A chrześcijanie są powołani do tego, by czynić tak, jak czynił Chrystus, patrząc jak On, zwłaszcza na tzw. „dalekich”. Istotnie opis powołania Mateusza kończy się słowami Jezusa: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (w. 13). A jeśli każdy z nas czuje sprawiedliwym, to Jezus jest daleko. On zbliża się do naszych ograniczeń, naszych nieszczęść, aby je uleczyć.

Zatem wszystko zaczyna się od spojrzenia Jezusa – widzi pewnego człowieka - Mateusza. Po tym następuje – według fragmentu - pewne poruszenie. Mateusz siedział w komorze celnej; Jezus powiedział do niego: „Pójdź za mną”. A on „wstał i poszedł za Nim” (w. 9). Zauważmy, że tekst podkreśla, iż „wstał”. Dlaczego ten szczegół jest taki ważny? Bo w tamtych czasach ten, kto siedział, miał władzę nad innymi, stojącymi przed nim, aby go słuchać lub, jak w tym przypadku, płacić podatek. Jednym słowem: ten, kto siedział, miał władzę. Pierwszą rzeczą, jaką czyni Jezus, jest oderwanie Mateusza od władzy: od siedzenia, aby przyjmować innych, wprawia go w ruch ku innym. Każe mu porzucić stanowisko dominacji, aby postawić go na równi z braćmi i otworzyć przed nim perspektywę służby. Tak czyni Chrystus i ma to znaczenie fundamentalne dla chrześcijan: czy my, uczniowie Jezusa, my Kościół, siedzimy i czekamy, aż ludzie przyjdą, czy też umiemy wstać, wyruszyć wraz z innymi, szukać innych? Czymś niechrześcijańskim jest stanowisko mówiące: „niech przyjdą, ja tu jestem” – nie, to ty wyrusz, by ich szukać, ty uczyń pierwszy krok.

Spojrzenie, Jezus go dostrzega, ruch - Mateusz wstaje i wreszcie - cel. Gdzie pójdzie Mateusz wstawszy i wyruszywszy za Jezusem? Możemy sobie wyobrazić, że Nauczyciel zmieniwszy życie tego człowieka, poprowadzi go do nowych spotkań, nowych doświadczeń duchowych. Nie, a przynajmniej nie od razu. Najpierw Jezus udaje się do jego domu; tam Mateusz przygotowuje dla Niego „wielkie przyjęcie”, w którym uczestniczy „spora liczba celników” (Łk 5, 20) – czyli ludzi takich jak on. Mateusz wraca do swojego środowiska, ale wraca tam odmieniony i z Jezusem. Jego gorliwość apostolska nie zaczyna się w nowym, czystym, idealnym i dalekim miejscu, ale tam, gdzie żyje, z ludźmi, których zna. Oto przesłanie dla nas: aby świadczyć o Jezusie nie musimy czekać, aż będziemy doskonali i przejdziemy długą drogę za Jezusem. Nasze przepowiadanie zaczyna się dzisiaj, tam gdzie żyjemy. I nie zaczyna się od próby przekonania innych, ale od codziennego świadczenia o pięknie Miłości, która na nas spojrzała i nas podniosła. A jeśli mam to piękno, to przekazywanie tego piękna przekonuje lud, a nie my. Przekonuje sam Pan. Jesteśmy tymi, którzy głoszą Pana, nie głosimy siebie, jakiejś partii politycznej ani ideologii. Nie, to Jezus stawia nas w kontakcie z ludem, nie przekonując go, dążąc do tego, aby Pan go przekonał. Bo jak uczył nas papież Benedykt, „Kościół nie uprawia prozelityzmu. On rozrasta się raczej przez «przyciąganie”: (Homilia podczas Mszy św. na rozpoczęcie V Konferencji Ogólnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów, Aparecida, 13 maja 2007 r.). Kiedy widzicie chrześcijan uprawiających prozelityzm, sporządzających listę ludzi, żeby przyjść - to nie są chrześcijanie, to są poganie przebrani za chrześcijan, mają pogańskie serca. Kościół wzrasta nie ze względu na prozelityzm, lecz wzrasta przez przyciąganie. 

Pamiętam, że kiedyś w jednym ze szpitali w Buenos Aires odeszły siostry, które nie mogły dalej prowadzić swojej pracy, bo było ich niewiele i podeszłe w latach i przybyła pewna wspólnota zakonna z Korei. Nie pamiętam już dokładnie, ale pewnie przyjechały w poniedziałek, zamieszkały w swoim domu, a we wtorek wyruszyły na odwiedziny chorych. Ale nie mówiły ani słowa po hiszpańsku, mówiły tylko po koreańsku, a chorzy byli szczęśliwi: „Ależ świetne są te siostry!” - „A co tobie ta siostra powiedziała?” – „Nic, ale mówiła mi swoim spojrzeniem”. Spojrzeniem, gestami przekazywały Jezusa, a nie same siebie. To właśnie jest przyciąganie przeciwstawne prozelityzmowi. To pociągające i radosne świadectwo jest celem, do którego prowadzi nas Jezus swoim miłującym spojrzeniem i ruchem wyjścia, jaki Jego Duch wzbudza w naszych sercach. A my możemy się zastanowić; czy nasze spojrzenie przypomina spojrzenie Jezusa, by przyciągnąć ludzi, by ich przybliżyć do Kościoła. Pomyślmy o tym. Dziękuję.

tłum. o. Stanisław Tasiemski OP (KAI) / Watykan


 

POLECANE
Wykłady nt. wpływu myśli chrześcijańskiej na społeczeństwo i gospodarkę Wiadomości
Wykłady nt. wpływu myśli chrześcijańskiej na społeczeństwo i gospodarkę

Powszechny Uniwersytet Nauczania Chrześcijańsko-Społecznego (PUNCS) to działanie edukacyjne prowadzone przez fundację Instytut Myśli Schumana.

Siemoniak przyznał: W Wyrykach spadła nasza rakieta z ostatniej chwili
Siemoniak przyznał: "W Wyrykach spadła nasza rakieta"

Tomasz Siemoniak w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24 przyznał, że w Wyrykach spadła polska rakieta wystrzelona z F-16. Dom został uszkodzony, a mieszkańcy mogą wrócić tylko na parter. Minister tłumaczy się, że „świat nie jest taki prosty”.

Jak protestować przeciwko Centrom Integracji Cudzoziemców - jest raport gorące
Jak protestować przeciwko Centrom Integracji Cudzoziemców - jest raport

W środę 17 września Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris opublikował swój nowy raport pod tytułem „Podstawy sprzeciwu wobec koncepcji Centrów Integracji Cudzoziemców. Odpowiedzialna polityka migracyjna wymaga selekcji, deportacji i asymilacji”.

Planowali zamachy terrorystyczne w Polsce i Europie. Litewska prokuratura ujawnia szokujące szczegóły pilne
Planowali zamachy terrorystyczne w Polsce i Europie. Litewska prokuratura ujawnia szokujące szczegóły

Litewska prokuratura wraz z policją rozbiły groźną siatkę terrorystyczną, która przygotowywała cztery zamachy w krajach Europy. W ręce służb trafili obywatele Litwy, Rosji, Łotwy, Estonii i Ukrainy, a tropy prowadzą wprost do rosyjskich służb specjalnych. Część śmiercionośnych ładunków trafiła do Niemiec, Wielkiej Brytanii i Polski.

Doradca Zełenskiego o akcji polskiego wojska: Udawanie, że to sukces, brzmi dziwnie Wiadomości
Doradca Zełenskiego o akcji polskiego wojska: "Udawanie, że to sukces, brzmi dziwnie"

Według doradcy szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Mychajło Podolaka atak dronów na Polskę to był test dla natowskich systemów obrony przeciwrakietowej. W jego opinii obnażył on brak skuteczności polskiej obrony.

Dla Niemca wszystko tylko u nas
Dla Niemca wszystko

Niemieckie media piszą, że wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Berlinie „niesie potencjał konfliktu”. Konflikt? Nie – to przypomnienie długu, którego Niemcy od dekad unikają.

Kurski do Tuska: Mścij się na mnie, zostaw syna Wiadomości
Kurski do Tuska: "Mścij się na mnie, zostaw syna"

Były prezes TVP Jacek Kurski oskarża Donalda Tuska o polityczną zemstę. Prokuratura w Toruniu postawiła jego synowi zarzuty, a Kurski nie ma wątpliwości: to zemsta premiera, a nie wymiaru sprawiedliwości.

Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta pilne
Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta

– W środę rząd przyjął projekt ustawy o utworzeniu Parku Doliny Dolnej Odry – poinformowała minister klimatu Paulina Hennig-Kloska. Nowy park ma powstać w województwie zachodniopomorskim w 2026 r. i objąć teren 3,8 tys. ha. Przeciwnicy alarmują: to cios w żeglugę, gospodarkę i porty Szczecina.

PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji Wiadomości
PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji

PiS złożył w Sejmie projekt uchwały dotyczącej pilnego zabezpieczenia terenu wokół Ministerstwa Obrony Narodowej. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że chodzi m.in. o wywłaszczenie rosyjskiej ambasady w Warszawie.

Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi z ostatniej chwili
Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi

Nominowany na ambasadora USA w Polsce Tom Rose uzyskał w środę poparcie senackiej komisji spraw zagranicznych, choć nie poparł go żaden polityk Demokratów. Nominacja Rose'a wciąż musi uzyskać większość głosów w Senacie.

REKLAMA

Franciszek: Gorliwość apostolska rodzi się z zauroczenia Jezusem

- Nasze przepowiadanie zaczyna się dzisiaj, tam gdzie żyjemy. I nie zaczyna się od próby przekonania innych, lecz od codziennego świadczenia o pięknie Miłości, która na nas spojrzała i nas podniosła – powiedział papież podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Ojciec Święty rozpoczął nowy cykl katechez poświęconych pasji ewangelizacyjnej, czyli gorliwości apostolskiej.
Papież Franciszek Franciszek: Gorliwość apostolska rodzi się z zauroczenia Jezusem
Papież Franciszek / EPA/RICCARDO ANTIMIANI Dostawca: PAP/EPA

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Rozpoczynamy dzisiaj nowy cykl katechez, poświęcony tematowi naglącemu i decydującemu dla życia chrześcijańskiego: pasji ewangelizacyjnej, czyli gorliwości apostolskiej. Jest to wymiar istotny dla Kościoła: wspólnota uczniów Jezusa rodzi się bowiem jako apostolska, misyjna. Duch Święty kształtuje ją jako wychodzącą na zewnątrz, aby nie była zamknięta w sobie, lecz ekstrawertyczna, aby była zaraźliwym świadkiem Jezusa. Wiarą bowiem się zaraża. Może się jednak zdarzyć, że zapał apostolski słabnie, a chęć dotarcia do innych z dobrym głoszeniem Ewangelii staje się letnia. Czasami zdaje się przygasać. Ale kiedy życie chrześcijańskie traci z oczu perspektywę przepowiadania, perspektywę ewangelizacji, popada w chorobę: zamyka się w sobie, staje się autotematyczne, ulega atrofii. Bez gorliwości apostolskiej wiara usycha. Misja natomiast jest tlenem życia chrześcijańskiego: ożywia je i oczyszcza. 

Wyruszmy zatem w drogę, by na nowo odkryć pasję ewangelizacyjną, wychodząc od Pisma Świętego i nauczania Kościoła, by czerpać apostolską gorliwość ze źródeł. Następnie zwrócimy się do niektórych żywych źródeł, do niektórych świadków, którzy rozpalili w Kościele pasję Ewangelii, aby pomogli nam ożywić ogień, który Duch Święty chce, by w nas zawsze płonął.

Chciałbym dzisiaj rozpocząć od wydarzenia ewangelicznego w pewien sposób znamiennego: powołania apostoła Mateusza, o którym usłyszeliśmy, jak opowiada on sam w swojej Ewangelii (por. 9, 9-13). 

Wszystko zaczyna się od Jezusa, który „ujrzał” – jak mówi tekst – „człowieka”. Niewielu widziało Mateusza takim, jakim był: znali go jako „siedzącego w komorze celnej” (w. 9). Był on istotnie poborcą podatkowym, który ściągał podatki w imieniu imperium rzymskiego okupującego Palestynę. Innymi słowy, był kolaborantem, zdrajcą narodu. Możemy sobie wyobrazić pogardę, jaką odczuwał wobec niego lud: był „celnikiem”. Ale w oczach Jezusa Mateusz jest człowiekiem, ze swoimi nędzami i swoją wielkością. Zwróćcie na to uwagę: Jezus nie zatrzymuje się na przymiotnikach, zawsze szuka rzeczownika. „ten jest grzesznikiem, ten jest taki czy inny” – to przymiotniki. Jezus zmierza do osoby, do serca: to jest mężczyzna, to jest kobieta. Jezus zmierza ku do substancji, do rzeczownika, nigdy do przymiotnika. Pomija przymiotniki. I choć między Mateuszem a jego ludem istnieje dystans, bo widzieli przymiotnik – celnik - Jezus podchodzi do niego, bo każdy człowiek jest miłowany przez Boga. „Także ten nędznik?” – tak, także ten nędznik. Co więcej – On przyszedł dla tego nędznika. Mówi o tym Ewangelia: „nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,13). To przepiękne spojrzenie, które widzi drugiego, kimkolwiek by on nie był, jako adresata miłości, jest początkiem pasji ewangelizacyjnej. Wszystko zaczyna się od tego spojrzenia, którego uczymy się od Jezusa. 

Możemy postawić sobie pytanie: jakie jest nasze spojrzenie na innych? Jak często widzimy ich wady, a nie potrzeby; jak często oceniamy ludzi powierzchownie, posługując się schematami ze względu na to, co czynią lub myślą! Nawet jako chrześcijanie mówimy sobie: czy on jest z naszych, czy nie z naszych? To nie jest spojrzenie Jezusa: On zawsze patrzy na każdego człowieka z miłosierdziem i szczególnym upodobaniem. A chrześcijanie są powołani do tego, by czynić tak, jak czynił Chrystus, patrząc jak On, zwłaszcza na tzw. „dalekich”. Istotnie opis powołania Mateusza kończy się słowami Jezusa: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (w. 13). A jeśli każdy z nas czuje sprawiedliwym, to Jezus jest daleko. On zbliża się do naszych ograniczeń, naszych nieszczęść, aby je uleczyć.

Zatem wszystko zaczyna się od spojrzenia Jezusa – widzi pewnego człowieka - Mateusza. Po tym następuje – według fragmentu - pewne poruszenie. Mateusz siedział w komorze celnej; Jezus powiedział do niego: „Pójdź za mną”. A on „wstał i poszedł za Nim” (w. 9). Zauważmy, że tekst podkreśla, iż „wstał”. Dlaczego ten szczegół jest taki ważny? Bo w tamtych czasach ten, kto siedział, miał władzę nad innymi, stojącymi przed nim, aby go słuchać lub, jak w tym przypadku, płacić podatek. Jednym słowem: ten, kto siedział, miał władzę. Pierwszą rzeczą, jaką czyni Jezus, jest oderwanie Mateusza od władzy: od siedzenia, aby przyjmować innych, wprawia go w ruch ku innym. Każe mu porzucić stanowisko dominacji, aby postawić go na równi z braćmi i otworzyć przed nim perspektywę służby. Tak czyni Chrystus i ma to znaczenie fundamentalne dla chrześcijan: czy my, uczniowie Jezusa, my Kościół, siedzimy i czekamy, aż ludzie przyjdą, czy też umiemy wstać, wyruszyć wraz z innymi, szukać innych? Czymś niechrześcijańskim jest stanowisko mówiące: „niech przyjdą, ja tu jestem” – nie, to ty wyrusz, by ich szukać, ty uczyń pierwszy krok.

Spojrzenie, Jezus go dostrzega, ruch - Mateusz wstaje i wreszcie - cel. Gdzie pójdzie Mateusz wstawszy i wyruszywszy za Jezusem? Możemy sobie wyobrazić, że Nauczyciel zmieniwszy życie tego człowieka, poprowadzi go do nowych spotkań, nowych doświadczeń duchowych. Nie, a przynajmniej nie od razu. Najpierw Jezus udaje się do jego domu; tam Mateusz przygotowuje dla Niego „wielkie przyjęcie”, w którym uczestniczy „spora liczba celników” (Łk 5, 20) – czyli ludzi takich jak on. Mateusz wraca do swojego środowiska, ale wraca tam odmieniony i z Jezusem. Jego gorliwość apostolska nie zaczyna się w nowym, czystym, idealnym i dalekim miejscu, ale tam, gdzie żyje, z ludźmi, których zna. Oto przesłanie dla nas: aby świadczyć o Jezusie nie musimy czekać, aż będziemy doskonali i przejdziemy długą drogę za Jezusem. Nasze przepowiadanie zaczyna się dzisiaj, tam gdzie żyjemy. I nie zaczyna się od próby przekonania innych, ale od codziennego świadczenia o pięknie Miłości, która na nas spojrzała i nas podniosła. A jeśli mam to piękno, to przekazywanie tego piękna przekonuje lud, a nie my. Przekonuje sam Pan. Jesteśmy tymi, którzy głoszą Pana, nie głosimy siebie, jakiejś partii politycznej ani ideologii. Nie, to Jezus stawia nas w kontakcie z ludem, nie przekonując go, dążąc do tego, aby Pan go przekonał. Bo jak uczył nas papież Benedykt, „Kościół nie uprawia prozelityzmu. On rozrasta się raczej przez «przyciąganie”: (Homilia podczas Mszy św. na rozpoczęcie V Konferencji Ogólnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów, Aparecida, 13 maja 2007 r.). Kiedy widzicie chrześcijan uprawiających prozelityzm, sporządzających listę ludzi, żeby przyjść - to nie są chrześcijanie, to są poganie przebrani za chrześcijan, mają pogańskie serca. Kościół wzrasta nie ze względu na prozelityzm, lecz wzrasta przez przyciąganie. 

Pamiętam, że kiedyś w jednym ze szpitali w Buenos Aires odeszły siostry, które nie mogły dalej prowadzić swojej pracy, bo było ich niewiele i podeszłe w latach i przybyła pewna wspólnota zakonna z Korei. Nie pamiętam już dokładnie, ale pewnie przyjechały w poniedziałek, zamieszkały w swoim domu, a we wtorek wyruszyły na odwiedziny chorych. Ale nie mówiły ani słowa po hiszpańsku, mówiły tylko po koreańsku, a chorzy byli szczęśliwi: „Ależ świetne są te siostry!” - „A co tobie ta siostra powiedziała?” – „Nic, ale mówiła mi swoim spojrzeniem”. Spojrzeniem, gestami przekazywały Jezusa, a nie same siebie. To właśnie jest przyciąganie przeciwstawne prozelityzmowi. To pociągające i radosne świadectwo jest celem, do którego prowadzi nas Jezus swoim miłującym spojrzeniem i ruchem wyjścia, jaki Jego Duch wzbudza w naszych sercach. A my możemy się zastanowić; czy nasze spojrzenie przypomina spojrzenie Jezusa, by przyciągnąć ludzi, by ich przybliżyć do Kościoła. Pomyślmy o tym. Dziękuję.

tłum. o. Stanisław Tasiemski OP (KAI) / Watykan



 

Polecane
Emerytury
Stażowe