Marcin Bąk: "Armia niewolników nigdy nie pokona wolnych ludzi"
Feliks Koneczny budując swoją koncepcję wielkich cywilizacji zaliczył Polskę do cywilizacji łacińskiej Rosję zaś do turańskiej. Cywilizacja łacińska cechuje się między innymi tym, że wysoko ceni sobie pojęcie wolności. Dla odmiany turańczycy nie cenią jej prawie w ogóle. Ukraina na swoje szczęście czy też nieszczęście znalazła się na styku tych dwóch wielkich obszarów cywilizacyjnych, w swoistej strefie zgniotu. Z jednej strony bliskość językowa, chrzest przyjęty w obrządku wschodnim, kontakty kulturowe i wielowiekowa zależność polityczna od Moskwy wciągały Ukrainę do turańskiej strefy wpływów. Z drugiej kilka stuleci pobytu w granicach Rzeczpospolitej nie pozostało bez wpływu na kształtowanie się ukraińskiej świadomości narodowej.
„Nie jesteśmy jednym narodem”
Jurij Butusov, ukraiński dziennikarz militarny, którego kanał na youtubie Państwu swoją drogą polecam, tworzy bardzo interesujące materiały z obszarów objętych walkami. To z jednego filmu autorstwa Butusova pochodzi tytuł niniejszego tekstu – „Armia niewolników nigdy nie pokona wolnych ludzi”. Sam dziennikarz jest ciekawym przykładem zawiłości etnicznych, występujących na Ukrainie. Większość materiałów nagrywa w języku ukraińskim ale zdarzają mu się również filmy po rosyjsku, którym to językiem włada bardzo dobrze, jak zresztą wielu jego rodaków. Co więcej, trafiają się materiały ukazujące rosyjskojęzycznych obrońców Ukrainy, którzy rozmawiają wyłącznie po rosyjsku, tak jest między innymi ze znaczną częścią żołnierzy formacji „Azov”. Dla Rosjan jest to rzeczą niepojętą, jak ludzie mówiący tym samym co oni językiem mogą nie poczuwać się do wspólnoty z wielkim, „Ruskim Światem”. Tak to w tej chwili wygląda na Ukrainie. W jednym ze swoich materiałów Butusov relacjonuje wejście do świeżo oswobodzonego przez Ukraińców Kupiańska. W wielu miejscach znajdują się jeszcze wielkie banery propagandowe, z flagą rosyjską i hasłem „My z Rossijei adin narod” . Dziennikarz patrząc na napis odpowiada po ukraińsku – „My ne odyn narod”.
Dziedzictwo Rzeczpospolitej
Tereny dzisiejszej Ukrainy znajdowały w XVI i XVII wieku się w większości w obrębie Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Przez długi czas główną narracją dotyczącą ukraińskiej historii była ta, wedle której Ukraina była okupowana przez „polskich panów”, zaś powstania kozackie były zrywami ludowymi łączącymi w sobie bunt ciemiężonych mas chłopskich z ruchem narodowowyzwoleńczym. Taka narracja prowadzona była między innymi w ZSSR, podtrzymywała ją oficjalna wykładnia historii w PRL. Obok niej w świadomości narodowej Ukrainy funkcjonuje jeszcze inna lina narracji, reprezentowana między innymi przez profesor Natalie Sterczenko z Kijowa. Wedle tej narracji Ruś była po prostu częścią składową Rzeczpospolitej, szlachta ukraińska współtworzyła naród polityczny , wraz z „panami braćmi” z Mazowsza, Żmudzi, Białej Rusi, Prus Królewskich i innych ziem tej ciekawej federacji. Pani profesor zwraca uwagę na fakt, że w przeddzień wybuchu buntu Chmielnickiego w województwie kijowskim 68 procent szlachty było wyzwania prawosławnego. Byli to Ukraińcy, nikt ich z tego tytułu nie oprymował, cieszyli się takimi samymi przywilejami jak reszta herbowego ludu Rzeczpospolitej. Mogli wybierać sobie króla, z tym że musiał być on katolikiem. Z tego też powodu ukraiński książę, Jarem Wiśniowiecki, mający królewskie ambicje, zmienił wyznanie na katolicyzm. Ta druga narracja, opisująca okres Rzeczpospolitej nie jako „lacką okupację Ukrainy” lecz jak czas współtworzenia przez Ukraińców liberalnego jak na tamte czasy państwa, zdobywa coraz większe uznanie. Zwłaszcza po 24 lutego bieżącego roku. Pamiętam szczególnie jeden z wywiadów redaktora Jakuba Maciejewskiego, na którym ukraiński żołnierz miał do kamizelki przypiętą naszywkę z polskim husarzem i mówił – „My wszyscy Rzeczpospolita”. Takie drobne elementy pojawiają się częściej. Z rozmów z moimi znajomymi odnoszę wrażenie, że zmienia się również stosunek do niektórych postaci historycznych. W wielkim skrócie rzecz ujmując – pan hetman Bohdan Chmielnicki herbu Abdank narobił Ukrainie wielkiej biedy umową perejesławską, rację miał natomiast pan Piotr Konaszewicz herbu Pobóg, hetman sahajdaczny, bohater wojen z Moskwą i obrony Chocimia. Takie rozmowy, zmierzające do głębokiej rewizji swojej dotychczasowej historii, obserwuję coraz częściej. Daleki jestem od snucia w związku z tym planów na odnowienie jakiejś formy federacji z Ukrainą, jak to czynią niektórzy entuzjaści. Do wskrzeszenia dawnej Rzeczpospolitej droga daleka i jej finał pozostaje wielce niepewny. Ważne wydaje się natomiast co innego.
Poszukiwanie innych wzorców w historii, odwoływanie się do tradycji kultury łacińskiej każe mniemać, że naród ukraiński dokonuje wielkiego wyboru cywilizacyjnego. Wyboru tego pomagają Ukraińcom dokonać rosyjskie bomby sypiące się na szpitale, elektrownie i szkoły. Chociaż zapewne nie o taki wybór Putinowi chodziło...