Gwardia liderem, a autobus Michniewicza wyjechał z grupy...

Gwardia liderem, a autobus Michniewicza wyjechał z grupy...

Mundial, Mundial Mundial… Wszyscy i wszystko o piłkarskich mistrzostwach świata w Katarze. Jednak ja, jako człek przekorny, pójdę pod prąd i dziś nie będę pisał o futbolu. Korekta: nie będę pisał wyłącznie o piłce nożnej, bo jednak w ogóle nie pisać to się, proszę Państwa, nie da.
Wiele lat czekała Gwardia Wrocław, aby zostać liderem siatkarskiej Tauron 1 Ligi. Znacznie dłużej niż nazwa tej ligi: Tauron 1 Liga, która przecież towarzyszy zmaganiom na parkietach drugiej klasy rozgrywkowej dopiero trzeci sezon (coś wiem o tym:1,5 roku za tym chodziłem...).Owszem, gwardziści parę lat temu byli na pierwszym miejscu po siedmiu kolejkach, krótko, bo krótko, ale jednak. Wszak na tym etapie rozgrywek Gwardia od bardzo dawna nie liderowała. Aż stało się. Nasi konkurenci z Bydgoszczy wygrali za trzy punkty z dotychczasowym liderem, rewelacyjnym Kluczborkiem – no i MAMY  TO! Oby dojechać z tym do końca.

No, dobrze, niech już będzie o futbolu. Po trzech meczach Biało-Czerwonych w Katarze mamy radość z awansu, radość ze statystyk (ale nie tych boiskowych), a jednocześnie narzekamy na styl, w jakim ten awans zdobyliśmy. A ja na to odpowiem starym polskim porzekadłem: „Widziały gały, co brały”. Przecież wybór Czesława Michniewicza na trenera-selekcjonera - jak to się drzewiej mówiło- podjęty w trybie awaryjnym, gdy Portugalczyk Sousa uciekł z Polski do Brazylii, niczym król Henryk Walezy przed równo czteroma( i pół) wiekami, który również salwował się ucieczką, tyle że do Francji - w oczywisty sposób był też zgodą na określoną taktykę. Przecież wiadomo, że trener Czesław od lat, czy to jako coach Legii, Lecha, Pogoni Szczecin czy młodzieżowej reprezentacji Polski stosuje tą samą, często dość skuteczną taktykę: parkuje autobus w polu karnym, muruje bramkę - i cześć. Nie ma co się śmiać, nie ma sensu szydzić, bo mimo może i niesmaku ze stylu gry Biało-Czerwonych i faktu, że nasza husaria nie rozwijała ataków po skrzydłach, tylko skupiała się na obronie –  ta właśnie taktyka okazała się, suma summarum, skuteczna. Przecież wyszliśmy z grupy na piłkarskich MŚ po raz pierwszy od 36 lat! Ostatnio rozmawiałem o tym z ambasadorem RP w Belgii oraz wysokim urzędnikiem jednego z ministerstw : jeden z nich nie pamiętał roku 1986 i awansu drużyny Antoniego Piechniczka na Mundialu, nomen-omen w Meksyku, a drugi wprost powiedział, że nie było to za jego życia. To mi uświadomiło, że są pokolenia, które nawet nie wiedziały, że istnieje coś takiego jak fakt, że Polacy nie tylko jadą na mistrzostwa świata, ale jeszcze nie wracają po nich po trzech meczach.

Skoro już przeszliśmy do statystyk, to warto powiedzieć, że mamy do czynienia z mundialową epoką numer 3, gdy chodzi o historię polskiego futbolu. Chodzi o grę na mistrzostwach globu. Otóż w blisko 100-letnich dziejach futbolowych MŚ (OK, dokładnie 92 lata) Polacy wystąpili w turniejach finałowych raptem tylko dziewięć razy! Pierwszy raz jeszcze przed II wojną światową na mistrzostwach we Francji, w mieście, w którym pracuję od kilkunastu lat, czyli Strasburgu, po heroicznym boju, ulegli po dogrywce wirtuozom z Brazylii 5:6. Do naszej narodowej legendy futbolowej przeszły cztery bramki Ernesta Wilimowskiego w tym meczu oraz fakt (?), że Brazylijczyk Leonidas miał w tym meczu grać na bosaka. To pierwsze było prawdą, to drugie chyba nie do końca albo tylko częściowo. Potem mieliśmy okres posuchy, bo pomijając okres II wojny światowej i tuż po niej, gdy nie rozegrano mistrzostw, co było oczywiste w roku 1942 i  mniej oczywiste w 1946, nie było nas na kolejnych mistrzowskich turniejach w Brazylii (1950), Szwajcarii (1954), Szwecji (1958), Chile (1962), Anglii (1966)i Meksyku (1970). Potem zaczęła się „złota era”, a jeśli nie złota, to przynajmniej medalowa era polskiego futbolu, jedyna w swoim rodzaju, bo wystąpiliśmy na MŚ cztery razy pod rząd: w Niemczech Zachodnich czyli NRF, jak to wtedy mówiono (1974), Argentynie (1978), Hiszpanii (1982) i Meksyku (1986), przy czym z dwóch tych turniejów wracaliśmy z medalami (obu rozgrywanych w Europie). Potem była znów totalna posucha, tyle że trwająca krócej niż poprzednio, bo nie 36 lat, tylko 16, bo ominęły nas 3 turnieje mistrzowskie w latach: 1990, 1994, 1998. Potem zaczęło się nowe tysiąclecie z niemal regularną obecnością na mistrzostwach, bo na sześć turniejów finałowych w XXI wieku wystąpiliśmy aż (tylko?) na czterech. Jakby ktoś chciał na siłę uprawiać politykę, to by zaczął podkreślać, że owe cztery turnieje przypadły raz na rządy SLD-PSL (2002) oraz trzy razy na rządy PiS (2006, 2018, 2022), ale ja polityki do sportu nie mieszam, więc podkreślać tego nie będę ani tym bardziej komentować. Choć w kontekście naszych niedzielnych przeciwników czyli Francji, warto przytoczyć słowa cesarza Napoleona: „Chcę mieć takich generałów, którzy mają szczęście”.
Wracając do nieszczęsnego Sousy i Walezjusza, to Portugalczyk po żenującej rejteradzie z Rzeczypospolitej nie osiągnął kompletnie nic, natomiast Francuz został królem swego kraju, a więc haniebna ucieczka pod osłoną nocy w jakiś sposób mu się opłaciła. Można rzec, że Paryż wart był ucieczki, jak w przypadku Walezego, albo „wart jest mszy”, jak powiedział król Henryk IV, przechodząc z protestantyzmu na katolicyzm, bo taki mu postawiono warunek, by objął tron…

*tekst ukazał się w tygodniku „Słowo Sportowe” (05.11.2022)
 


 

POLECANE
Siemoniak przyznał: W Wyrykach spadła nasza rakieta z ostatniej chwili
Siemoniak przyznał: "W Wyrykach spadła nasza rakieta"

Tomasz Siemoniak w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24 przyznał, że w Wyrykach spadła polska rakieta wystrzelona z F-16. Dom został uszkodzony, a mieszkańcy mogą wrócić tylko na parter. Minister tłumaczy się, że „świat nie jest taki prosty”.

Planowali zamachy terrorystyczne w Polsce i Europie. Litewska prokuratura ujawnia szokujące szczegóły pilne
Planowali zamachy terrorystyczne w Polsce i Europie. Litewska prokuratura ujawnia szokujące szczegóły

Litewska prokuratura wraz z policją rozbiły groźną siatkę terrorystyczną, która przygotowywała cztery zamachy w krajach Europy. W ręce służb trafili obywatele Litwy, Rosji, Łotwy, Estonii i Ukrainy, a tropy prowadzą wprost do rosyjskich służb specjalnych. Część śmiercionośnych ładunków trafiła do Niemiec, Wielkiej Brytanii i Polski.

Doradca Zełenskiego o akcji polskiego wojska: Udawanie, że to sukces, brzmi dziwnie Wiadomości
Doradca Zełenskiego o akcji polskiego wojska: "Udawanie, że to sukces, brzmi dziwnie"

Według doradcy szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Mychajło Podolaka atak dronów na Polskę to był test dla natowskich systemów obrony przeciwrakietowej. W jego opinii obnażył on brak skuteczności polskiej obrony.

Dla Niemca wszystko tylko u nas
Dla Niemca wszystko

Niemieckie media piszą, że wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Berlinie „niesie potencjał konfliktu”. Konflikt? Nie – to przypomnienie długu, którego Niemcy od dekad unikają.

Kurski do Tuska: Mścij się na mnie, zostaw syna Wiadomości
Kurski do Tuska: "Mścij się na mnie, zostaw syna"

Były prezes TVP Jacek Kurski oskarża Donalda Tuska o polityczną zemstę. Prokuratura w Toruniu postawiła jego synowi zarzuty, a Kurski nie ma wątpliwości: to zemsta premiera, a nie wymiaru sprawiedliwości.

Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta pilne
Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta

– W środę rząd przyjął projekt ustawy o utworzeniu Parku Doliny Dolnej Odry – poinformowała minister klimatu Paulina Hennig-Kloska. Nowy park ma powstać w województwie zachodniopomorskim w 2026 r. i objąć teren 3,8 tys. ha. Przeciwnicy alarmują: to cios w żeglugę, gospodarkę i porty Szczecina.

PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji Wiadomości
PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji

PiS złożył w Sejmie projekt uchwały dotyczącej pilnego zabezpieczenia terenu wokół Ministerstwa Obrony Narodowej. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że chodzi m.in. o wywłaszczenie rosyjskiej ambasady w Warszawie.

Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi z ostatniej chwili
Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi

Nominowany na ambasadora USA w Polsce Tom Rose uzyskał w środę poparcie senackiej komisji spraw zagranicznych, choć nie poparł go żaden polityk Demokratów. Nominacja Rose'a wciąż musi uzyskać większość głosów w Senacie.

To będzie pierwsza wspólna podróż z prezydentem Nawrockim. Sikorski w delegacji do ONZ pilne
To będzie pierwsza wspólna podróż z prezydentem Nawrockim. Sikorski w delegacji do ONZ

Radosław Sikorski poleci z Karolem Nawrockim do Nowego Jorku na 80. sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ. To pierwsza zagraniczna wizyta, w której minister spraw zagranicznych będzie towarzyszył prezydentowi.

Komunikat dla mieszkańców Kielc Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Kielc

Władze Kielc ogłosiły pełną listę inicjatyw zakwalifikowanych do tegorocznego budżetu obywatelskiego. W zestawieniu znalazło się łącznie 85 projektów, w tym 27 o charakterze ogólnomiejskim oraz 58 rejonowych.

REKLAMA

Gwardia liderem, a autobus Michniewicza wyjechał z grupy...

Gwardia liderem, a autobus Michniewicza wyjechał z grupy...

Mundial, Mundial Mundial… Wszyscy i wszystko o piłkarskich mistrzostwach świata w Katarze. Jednak ja, jako człek przekorny, pójdę pod prąd i dziś nie będę pisał o futbolu. Korekta: nie będę pisał wyłącznie o piłce nożnej, bo jednak w ogóle nie pisać to się, proszę Państwa, nie da.
Wiele lat czekała Gwardia Wrocław, aby zostać liderem siatkarskiej Tauron 1 Ligi. Znacznie dłużej niż nazwa tej ligi: Tauron 1 Liga, która przecież towarzyszy zmaganiom na parkietach drugiej klasy rozgrywkowej dopiero trzeci sezon (coś wiem o tym:1,5 roku za tym chodziłem...).Owszem, gwardziści parę lat temu byli na pierwszym miejscu po siedmiu kolejkach, krótko, bo krótko, ale jednak. Wszak na tym etapie rozgrywek Gwardia od bardzo dawna nie liderowała. Aż stało się. Nasi konkurenci z Bydgoszczy wygrali za trzy punkty z dotychczasowym liderem, rewelacyjnym Kluczborkiem – no i MAMY  TO! Oby dojechać z tym do końca.

No, dobrze, niech już będzie o futbolu. Po trzech meczach Biało-Czerwonych w Katarze mamy radość z awansu, radość ze statystyk (ale nie tych boiskowych), a jednocześnie narzekamy na styl, w jakim ten awans zdobyliśmy. A ja na to odpowiem starym polskim porzekadłem: „Widziały gały, co brały”. Przecież wybór Czesława Michniewicza na trenera-selekcjonera - jak to się drzewiej mówiło- podjęty w trybie awaryjnym, gdy Portugalczyk Sousa uciekł z Polski do Brazylii, niczym król Henryk Walezy przed równo czteroma( i pół) wiekami, który również salwował się ucieczką, tyle że do Francji - w oczywisty sposób był też zgodą na określoną taktykę. Przecież wiadomo, że trener Czesław od lat, czy to jako coach Legii, Lecha, Pogoni Szczecin czy młodzieżowej reprezentacji Polski stosuje tą samą, często dość skuteczną taktykę: parkuje autobus w polu karnym, muruje bramkę - i cześć. Nie ma co się śmiać, nie ma sensu szydzić, bo mimo może i niesmaku ze stylu gry Biało-Czerwonych i faktu, że nasza husaria nie rozwijała ataków po skrzydłach, tylko skupiała się na obronie –  ta właśnie taktyka okazała się, suma summarum, skuteczna. Przecież wyszliśmy z grupy na piłkarskich MŚ po raz pierwszy od 36 lat! Ostatnio rozmawiałem o tym z ambasadorem RP w Belgii oraz wysokim urzędnikiem jednego z ministerstw : jeden z nich nie pamiętał roku 1986 i awansu drużyny Antoniego Piechniczka na Mundialu, nomen-omen w Meksyku, a drugi wprost powiedział, że nie było to za jego życia. To mi uświadomiło, że są pokolenia, które nawet nie wiedziały, że istnieje coś takiego jak fakt, że Polacy nie tylko jadą na mistrzostwa świata, ale jeszcze nie wracają po nich po trzech meczach.

Skoro już przeszliśmy do statystyk, to warto powiedzieć, że mamy do czynienia z mundialową epoką numer 3, gdy chodzi o historię polskiego futbolu. Chodzi o grę na mistrzostwach globu. Otóż w blisko 100-letnich dziejach futbolowych MŚ (OK, dokładnie 92 lata) Polacy wystąpili w turniejach finałowych raptem tylko dziewięć razy! Pierwszy raz jeszcze przed II wojną światową na mistrzostwach we Francji, w mieście, w którym pracuję od kilkunastu lat, czyli Strasburgu, po heroicznym boju, ulegli po dogrywce wirtuozom z Brazylii 5:6. Do naszej narodowej legendy futbolowej przeszły cztery bramki Ernesta Wilimowskiego w tym meczu oraz fakt (?), że Brazylijczyk Leonidas miał w tym meczu grać na bosaka. To pierwsze było prawdą, to drugie chyba nie do końca albo tylko częściowo. Potem mieliśmy okres posuchy, bo pomijając okres II wojny światowej i tuż po niej, gdy nie rozegrano mistrzostw, co było oczywiste w roku 1942 i  mniej oczywiste w 1946, nie było nas na kolejnych mistrzowskich turniejach w Brazylii (1950), Szwajcarii (1954), Szwecji (1958), Chile (1962), Anglii (1966)i Meksyku (1970). Potem zaczęła się „złota era”, a jeśli nie złota, to przynajmniej medalowa era polskiego futbolu, jedyna w swoim rodzaju, bo wystąpiliśmy na MŚ cztery razy pod rząd: w Niemczech Zachodnich czyli NRF, jak to wtedy mówiono (1974), Argentynie (1978), Hiszpanii (1982) i Meksyku (1986), przy czym z dwóch tych turniejów wracaliśmy z medalami (obu rozgrywanych w Europie). Potem była znów totalna posucha, tyle że trwająca krócej niż poprzednio, bo nie 36 lat, tylko 16, bo ominęły nas 3 turnieje mistrzowskie w latach: 1990, 1994, 1998. Potem zaczęło się nowe tysiąclecie z niemal regularną obecnością na mistrzostwach, bo na sześć turniejów finałowych w XXI wieku wystąpiliśmy aż (tylko?) na czterech. Jakby ktoś chciał na siłę uprawiać politykę, to by zaczął podkreślać, że owe cztery turnieje przypadły raz na rządy SLD-PSL (2002) oraz trzy razy na rządy PiS (2006, 2018, 2022), ale ja polityki do sportu nie mieszam, więc podkreślać tego nie będę ani tym bardziej komentować. Choć w kontekście naszych niedzielnych przeciwników czyli Francji, warto przytoczyć słowa cesarza Napoleona: „Chcę mieć takich generałów, którzy mają szczęście”.
Wracając do nieszczęsnego Sousy i Walezjusza, to Portugalczyk po żenującej rejteradzie z Rzeczypospolitej nie osiągnął kompletnie nic, natomiast Francuz został królem swego kraju, a więc haniebna ucieczka pod osłoną nocy w jakiś sposób mu się opłaciła. Można rzec, że Paryż wart był ucieczki, jak w przypadku Walezego, albo „wart jest mszy”, jak powiedział król Henryk IV, przechodząc z protestantyzmu na katolicyzm, bo taki mu postawiono warunek, by objął tron…

*tekst ukazał się w tygodniku „Słowo Sportowe” (05.11.2022)
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe