Marcin Bak: Zima w mieście czasu wojny
Tydzień temu na moim osiedlu doszło do planowego odłączenia dostaw wody. Ciepłej i zimnej. Wprawdzie informacja na ten temat została podana z kilkudniowym wyprzedzeniem przez administrację, wprawdzie od pewnego czasu były już prowadzone prace przy rurach wodociągowych ale i tak odłączenie wody okazało się sporym zaskoczeniem. Kilka godzin bez wody przypomina nam wszystkim, jak wielkim ułatwieniem w naszym życiu są sprawnie działające wodociągi wraz z kanalizacją. No i jak mocno przywykliśmy już do tego, że zawsze jest „ciepła woda w kranie”. Ja co jakiś czas łapałem się na tym, że odruchowo odkręcałem kran by umyć ręce, opłukać talerz czy wykonać inną czynność tego rodzaju. Mimo, że nic z rur nie ciekło i dobrze o tym wiedziałem.
Mariupol, Chersoń, Charkowszczyzna
Doświadczenia moje i moich sąsiadów to zaledwie kilka godzin pozbawienia jednego tylko z mediów – wody w kranach. Mimo, że trwało to tylko krótki czas i było wcześniej planowane, dostarczyło licznych niedogodności. Teraz postawmy się w sytuacji ludzi z miast, które albo zostały objęte działaniami wojennymi albo wyzwolone spod rosyjskiej okupacji na Ukrainie. Pierwsze tego rodzaju sytuacje mogliśmy oglądać wiosną na obszarach opuszczonych rzez armie rosyjską na północ od Kijowa. Mieszkańcy Buczy, Irpienia czy Hostomelu przez kilka tygodni żyli w stanie ciągłej niepewności. Oprócz przerw lub zaniku dostaw mediów ich głównym problemem był sam fakt okupacji, naloty Rosgwardii, rewizje, zabieranie ludzi i rozstrzeliwania. Oprócz tych przerażających doświadczeń z okupantami mieszkańcy zajętych terenów musieli sobie radzić ze zdobywaniem jedzenia, ogrzewaniem mieszkań i gotowaniem strawy na zaimprowizowanych kuchenkach. Miesiąc życia w warunkach ja z filmów postapo to już dużo.
Później przyszło zdobycie przez Rosjan Mariupola, lato i stan pewnej stagnacji na froncie a następnie seria ukraińskich ofensyw, które wyzwoliły spore obszary spod okupacji. Jak wygląda sytuacja na ziemiach dotkniętych wojną?
Zima w okupowanym Mariupolu
Bardzo ciekawie i co tu dużo mówić, ponuro wyglądają tu losy mieszkańców Mariupola, który został jak to się w rosyjskiej propagandzie mówi – „wyzwolony” w maju tegoż roku. Miasto mimo kilku miesięcy pozostawania poza strefą walk przedstawia opłakany widok. Część budynków jest całkowicie zniszczona i nie ukończono jeszcze ich rozbiórki. Zniszczeniu uległa również znaczna część infrastruktury – sieci wodociągowe, kable energetyczne, podstacje transformatorowe, gazociągi. Część budynków stoi pozornie cała ale w oknach nie ma szyb. Miały być wstawione przez nowe, rosyjskie władze ale jak donosi ogromna ilość źródeł, do dzisiaj administracja nie zdołała poradzić sobie z usunięciem skutków oblężenia. Działa kilka najmniej zniszczonych szkół i przedszkoli ale nie zawsze są ogrzewane. Ludzie, którzy pozostali w Mariupolu lub zdecydowali się do niego wrócić stają teraz przed bardzo poważnymi problemami. Zima na wschodnich terenach Ukrainy potrafi być bardzo mroźna. Temperatury spadają poniże j minus 10 stopni. Proszę sobie wyobrazić przebywanie tygodniami w chłodnym mieszkaniu z przerwami w dostawach prądu i wody albo w ogóle bez wody. Z problemami w dostępie do żywności i najpotrzebniejszych artykułów.
Podobna sytuacja miała miejsce w wyzwolonym Chersoniu. Ludzie cieszyli się żywiołowo na widok wkraczających oddziałów ukraińskich, niemniej Rosjanie odchodząc postarali się uszkodzić wszystko, co związane było z dostawami prądu, gazu i wody. Część infrastruktury udało się przed zimą Ukraińcom naprawić ale nie próżnują rosyjskie pociski, które niszczą dalekimi ostrzałami co się da. Już od kilku tygodni mieszkańcy różnych miast ukraińskich doświadczają wielogodzinnych przerw w dostawach prądu. Nie ma prądu, po jakimś czasie wyłącza się też woda i pozostałe media.
Nasze przygotowania
Już od kilku miesięcy można zaobserwować wzmożone zainteresowanie naszych rodaków kwestiami przygotowań do ewentualnych kłopotów, jakie może przynieść zima. Jesteśmy trochę straszeni przez media, które wiadomo – żyją sensacją ale jak mówi stare przysłowie – przezorny ubezpieczony. Dochodzą do mnie wieści z Niemiec, że również tam ludzie szykują się na ewentualne przerwy w dostawach gazu, prądu i wody. Nie jest niczym złym zdobyć zawczasu wiedzę i umiejętności, które mogą pomóc nam i naszym bliskim w sytuacji trudnej. Zakupienie kilku paczek świec i kilku paczek zapałek oraz odłożenie ich do szafy jako zapas „nienaruszalny” naprawdę nie kosztuje wiele. Podobnie zakup dobrej latarki zapasu baterii. Nie jest też niczym złym trzymanie w domu butelkowanej, zamkniętej w polietylenowych pojemnikach wody do picia. Także przygotowanie rozsądnego zapasu długoterminowej i łatwej w przyrządzaniu żywności nie jest wielkim kosztem a w sytuacji trudnej może być bardzo pomocne. Nie miejsce tu na przedstawienie wszystkich prostych i bardziej zaawansowanych taktyk preppersów. Zainteresowani mogą w tej chwili bez trudu znaleźć odpowiednia wiedzę w internecie lub przejść specjalny kurs, których rynek oferuje całkiem sporo. Przygotowanie się na ewentualne problemy w funkcjonowaniu naszej zaawansowanej cywilizacji nie powinno być traktowane jak sianie paniki lecz jak przezorność. Jeśli wydarzy się coś złego – nasza wiedza i zapasy mogą się bardzo przydać. Jeśli nie wydarzy się nic – płakać też nie będziemy z tego powodu.