Paweł Jędrzejewski: Tweet Sikorskiego – jeszcze bardziej przerażający jest brak jakiejkolwiek refleksji u autora
Tweet Radosława Sikorskiego („Dziękuję, USA”), ze zdjęciem ukazującym wzburzoną powierzchnię Bałtyku w miejscu, w którym doszło do wycieku, został odczytany jednoznacznie jako podanie piłki Putinowi. I Putin tę piłkę przyjął rękami rosyjskiego dyplomaty przy ONZ Poljańskiego i rzeczniczki rosyjskiego MSZ Zacharowej, którzy radośnie odczytali słowa Sikorskiego. Te słowa przydadzą się, gdy trzeba będzie propagandowo uzasadnić kolejne posunięcia Moskwy.
Wstrząsająca jest świadomość, że ten człowiek – z takim brakiem elementarnego rozsądku – był kiedyś ministrem obrony narodowej, ministrem spraw zagranicznych i marszałkiem Sejmu RP.
Jak wyjaśnić tak gigantyczny przejaw braku odpowiedzialności?
Gdzie jest Anne Applebaum?
Przy okazji: gdzie była (i jest) amerykańska żona tego polityka, która przecież nie może nie dostrzegać, czym jest ten tweet? I co? – żadnej reakcji?
Podczas dyskusji w mediach społecznościowych pojawiają się hipotezy, że ten aż tak szokujący wpis to nieszczęśliwy rezultat nadużywania przez autora jakichś substancji wyłączających doszczętnie samokrytycyzm. Oczywiście nie można tego ustalić. Pytanie pozostaje więc bez odpowiedzi.
Jednak jest jeszcze rzecz chyba bardziej przerażająca niż sam wpis. I bardzo charakterystyczna. To fakt, że na drugi dzień nie było ze strony Sikorskiego żadnej próby jego odwołania, zaprzeczenia, sprostowania lub choćby stonowania. Raczej wyłącznie pójście w zaparte, bo czym innym są te jego słowa: „Oby duńskie śledztwo ustaliło sprawców. Robocze hipotezy o tym, kto miał motyw i zdolność, aby to zrobić, stawiam naturalnie tylko we własnym imieniu”?
To oczywistość, że we własnym. Przecież nikt nie myślał, że w cudzym.
To ostatnie zdanie jest de facto podtrzymaniem sugestii z szaleńczego wpisu.
Przerażająca afera
W necie – jak wszyscy wiemy – nic nie ginie, więc wykasowanie wpisu nie jest tu żadnym rozwiązaniem.
Mija noc, mija dzień, kolejna doba – i nie ma żadnej krytycznej refleksji autora. Zapomniał o porzekadle „Gdy kolejni ludzie mówią ci zgodnie, że jesteś pijany – połóż się spać”?
Przecież wszyscy – niezależnie od partyjnych afiliacji – dostrzegają beznadziejność i potencjalnie bardzo niebezpieczne konsekwencje tego tweeta.
W sumie: cała afera – przerażająca. No bo jak inaczej nazwać sugerowanie (bez żadnych, najmniejszych dowodów), że sojusznik stosuje terroryzm? Przez byłego dyplomatę. W czasie trwającej wojny na Ukrainie.
I jak nazwać inaczej całkowity brak umiejętności przyznania się do błędu?
Tak nie wolno robić nawet wtedy, gdy ma się gigantyczny przerost ego i w związku z tym poczucie, że wszystko wolno. To jest przekroczenie ostatecznej granicy. Niewybaczalne.