[Tylko u nas] Paweł Jędrzejewski: Wrzesień 1939 - Niemcy palą Żydów w synagodze i oskarżają o tę zbrodnię Polaków
4 września 1939 roku oddziały armii niemieckiej weszły do 50-tysięcznego Będzina. Proboszcz parafii Trójcy Świętej w Będzinie, ksiądz Mieczysław Zawadzki sporządził w kronice parafialnej notatkę o tym, co działo się w tym mieście kilka dni później:
„W całym mieście było ciemno, wolno było chodzić tylko do godziny 7 wieczorem. (...) koło godziny 8 wieczorem usłyszałem kilka potężnych detonacji. Po kilku minutach zaczęła pukać moja gosposia do drzwi mojego pokoju: – Proszę księdza proboszcza – pali się bóżnica. Niemcy mordują Żydów!
Zerwałem się z łóżka, szybko się ubrałem i wybiegłem na podwórze. Istotnie, potężny słup dymu rozświetlony płomieniami unosił się nad synagogą. Słychać było znów detonacje i straszliwe krzyki – to Niemcy mordowali Żydów. Ogień rozszerzał się. Niemcy szli od domu do domu, od bóżnicy aż do ulicy Bocznej, systematycznie podpalając domy. Wypędzając mieszkańców wrzucali granaty zapalające i dom stawał w płomieniach. Co chwilę słyszeliśmy straszne wrzaski niemieckie, huk granatów, krzyki mordowanych. (...) Pomiędzy płonącymi kamienicami, widziałem z ogrodu uwijających się Niemców. Co chwilę słychać było straszliwy krzyk, potem strzał i chwilowa cisza, a potem znów słychać było krzyki mordowanych Żydów. (...) Żydzi wypędzeni ze swych domów, bici, mordowani, poczęli uciekać w stronę kościoła, zajęli całą uliczkę od wikariatki aż po bramę plebanii, lamentując i wołając ratunku. Nie zastanawiałem się ani chwili, pobiegłem do nich, uspokoiłem ich, a potem otworzyłem własnoręcznie bramy i poprowadziłem ich spokojnie na Górę Zamkową, gdzie już nic im nie groziło. (...) Całą noc siedzieliśmy w ogrodzie. Bojaźliwi mówili mi, że pewnie zabiorą mnie Niemcy za ratowanie Żydów, ale o tym nawet nie myślałem."
Sprawcy
Za morderstwa i podpalenia dokonane w nocy z 9 na 10 września była odpowiedzialna Specjalna Grupa Operacyjna, działająca podczas kampanii września 1939 roku na terenach Górnego Śląska, Małopolski i Podkarpacia. Einsatzgruppen były to oddziały policji działające na zapleczu frontu, których głównym celem było mordowanie ludzi uznawanych przez nazistów za wrogów III Rzeszy i terroryzowanie ludności cywilnej. Ofiarami Einsatzgruppen byli weterani polskich powstań przeciwko Niemcom, nauczyciele, księża, działacze polityczni, emerytowani wojskowi. Jednym z głównych celów tych formacji było mordowanie Żydów.
Ta konkretna "specjalna grupa operacyjna" została stworzona 3 września tego roku. Jej dowódcą był SS-Obergruppenführer Udo Gustav Wilhelm Egon von Woyrsch (1895-1983). Ten generał policji i SS pochodził ze słynnego, arystokratycznego rodu niemieckiego (jego stryj Martin Wilhelm Remus von Woyrsch był generałem amii cesarskiej a później - podczas I wojny światowej - feldmarszałkiem).
Pod wpływem fałszywych doniesień o „polskim powstaniu” na Górnym Śląsku, Heinrich Himmler zatelefonował w pierwszych dniach września do swojego ulubionego oficera, członka osobistego sztabu, polecając mu udać się natychmiast na Śląsk i rozpocząć pacyfikację "wrogów Rzeszy". Obecność tam Einsatzgruppe I wydawała się Himmlerowi niewystarczająca. Oficjalnym celem działań tego oddziału morderców było "pokonanie i rozbrojenie polskich band i egzekucje". Jednak Von Woyrsch bardzo szybko przekonał się, że informacje o "polskim powstaniu" są przesadzone i że Wehrmacht sam da sobie radę z wygasającym polskim oporem. W tej sytuacji natychmiast skoncentrował się na masakrowaniu ludności cywilnej, umieszczając swoją kwaterę w Gliwicach. W jego oddziałach były cztery bataliony policji porządkowej oraz specjalne komando policji bezpieczeństwa (Sonderkommando). 7 września Himmler awansował Woyrscha na dowódcę policji przy 14 Armii, po czym wydał mu rozkaz przemieszczenia się na wschód. Nim to nastąpiło, jednostka kierowana przez von Woyrscha zamordowała około 50 Żydów w Trzebini, spaliła synagogę w Katowicach. Dokonała także pogromu w Będzinie, gdzie Niemcy zamordowali kilkuset Żydów.
Na stronie internetowej Yad Vashem czytamy, że w Będzinie:
"Żołnierze wyłamali bramy domów otaczających synagogę, rzucali granaty ręczne i strzelali we wszystkich kierunkach. (...) Gdy Żydzi ustawili się pod murem, żołnierze kazali im uciekać. Tych, którzy nie uciekli, natychmiast rozstrzeliwano, po czym strzelano do tych, którzy uciekli. Następnie żołnierze podpalili synagogę, skazując chroniących się tam Żydów na potworną śmierć".
Niemcy oskarżają Polaków
W raporcie do Berlina, von Woyrsch informował, że w Będzinie polscy "nieznani sprawcy" spowodowali pożar.
Jak wyglądała prawda o tych "nieznanych sprawcach" dowiadujemy się z kroniki parafialnej księdza Zawadzkiego:
"O godz. 6 rano umyłem się, bo byłem zupełnie czarny od dymu, poszedłem do kościoła i odprawiłem Mszę Świętą. Koło południa rozległ się dzwonek. Przerażona gosposia powiedziała: – Niemcy idą po księdza proboszcza!
Przeżegnałem się i spokojnie wyszedłem do przedpokoju. Stał tam jakiś umundurowany Niemiec, oficer wraz z tłumaczem. (...) Na moje pytanie, czego sobie życzą, tłumacz mi powiedział, że potrzebują grobu dla 42 ludzi, którzy zostali rozstrzelani, ponieważ palili Będzin!
Co za perfidia, co za kłamstwo – oni sami – Niemcy – palili Będzin, a niewinnych Polaków pomordowali. Sprawę tę później zreferował mi pan adwokat Szeniec, który będąc członkiem Komitetu Obywatelskiego, był zmuszony do zbierania pomordowanych i odwiezienia ich do kostnicy.
Otóż jak Niemcy zaczęli palić bóżnicę, domy żydowskie i polskie, to żeby w jakikolwiek sposób wytłumaczyć swoją bezzasadną zbrodnię niszczenia miasta, przeprowadzili szatański plan: z domów miasta zaczęli ściągać śpiących mieszkańców, w tym nie tylko dorosłych mężczyzn, ale i jednego 12–letniego chłopca, w liczbie 42 osób. Przyprowadzili ich przed dom starostwa, spisali ich generalia, a po jakichś dwóch godzinach wyszli oficerowie niemieccy i tłumacz przeczytał im papier, że to właśnie oni, biedacy wyciągnięci z łóżek w nocy, poczęli palić i rabować domy żydowskie. Oczywiście, zaczęli protestować, że oni byli w domu, że spali, że oni nic o tym nie wiedzą. Więc tłumacz im powiedział: – To, widzicie, będzie tylko taki protokół, nic wam za to nie będzie; podpiszcie ten papier, a będziecie wolni!
Nieszczęśni podpisali, a wtedy Niemcy podprowadzili ich pod mur i wszystkich rozstrzelali. Mówił mi pan Szeniec, że brodził po kostki we krwi, kiedy wraz z innymi członkami Komitetu Obywatelskiego musiał na rozkaz Niemców zbierać pomordowanych i odwozić ich do kostnicy…”
Kolejnych 98 Żydów, schwytanych w okolicy Będzina, ludzie von Woyrscha zamordowali pod Sławkowem, koło Olkusza. Już 10 września oddziały von Woyrscha rozpoczęły przemarsz na wschód, nad rzekę San, gdzie skupiły się na kolejnych pogromach ludności żydowskiej. W okolicach Wieliczki pod Krakowem zamordowały trzydziestu Żydów, następnie w Trzebini pięćdziesięciu, a kilkunastu pod miejscowością Krzywcza w powiecie przemyskim. 21 września rozstrzelali pod Starym Samborem osiemnastu Żydów. Ich największą ludobójczą akcją było wymordowanie między 16 a 19 września co najmniej 500 Żydów w Przemyślu, gdzie także spalili dwie synagogi. Przez cztery dni funkcjonariusze Einsatzgruppen przeprowadzali masowe aresztowania. Zatrzymanym Żydom zazwyczaj mówiono, że będą wywiezieni na roboty przymusowe, po czym rozstrzeliwano ich z broni maszynowej nad wykopanymi wcześniej zbiorowymi grobami, które często musieli sami wykopać.
Wiele lat później...
W Izraelu, niegdysiejszy żydowscy mieszkańcy Będzina i okolic, w tym uratowani przez księdza Zawadzkiego, już w latach sześćdziesiątych nawiązali z nim serdeczny kontakt i wyrażali swoją wdzięczność. W roku 1960 przysłali mu książkę o historii żydowskiej społeczności Będzina, w której zamieścili dedykację: "w dowód podziękowania i pełnego uznania za humanitarne i odważne poświęcenie się w ratowaniu istot ludzkich od niechybnej zagłady. Społeczeństwo żydowskie w Będzinie, żyjące w Państwie Izrael nigdy nie zapomni świetlanej postaci Księdza Dziekana, który z narażeniem życia Jego przyczynił się do wyrwania z rąk siepaczy hitlerowskich wielu naszych braci". Także Żydzi Będzina ufundowali po śmierci księdza tablicę dla uczczenia pamięci o nim. Wmurowana jest w ścianę kościoła.
W Polsce, ksiądz Mieczysław Zawadzki był proboszczem parafii św. Trójcy w Będzinie ponad 30 lat, bo od roku 1937 do 1970. W czasie okupacji, poza pomocą okazaną Żydom w pamiętną noc z 8 na 9 września, współpracował w ratowaniu żydowskich dzieci z Janiną Kierocińską - przełożoną Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek. W roku 1964, po 25 latach od wydarzeń września 1939, ksiądz Zawadzki został zaproszony do Izraela przez niegdysiejszych, żydowskich mieszkańców Będzina, którzy pamiętali o pomocy, jakiej im udzielił. Jednak władze komunistyczne odmówiły wydania mu paszportu. Nigdy nie zobaczył Izraela. Ksiądz Mieczysław Zawadzki zmarł w roku 1975 i nie dożył otrzymania tytułu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Jak czytamy na stronie internetowej Yad Vashem, stało się to dopiero trzydzieści dwa lata po jego śmierci - w roku 2007.
W Niemczech, Udo von Woyrsch został po wojnie skazany wyrokiem trybunału w Bergedorf z dnia 27 października 1948 r. za przynależność do organizacji uznanej za przestępczą. Umieszczono go w zakładzie karnym w Esterwegen, ale już po upływie mniej niż 3 i pół roku został zwolniony, a wykonanie pozostałej części wyroku zawieszono do roku 1958. W drugim procesie, który rozpoczął się 2 sierpnia 1957 roku, Woyrsch został skazany przez sąd w Osnabrück na 10 lat więzienia za udział w Nocy Długich Noży w roku 1934. Woyrsch wydał wówczas rozkaz zamordowania swojego osobistego, nazistowskiego rywala - SS-Oberführera Emil Sembach. Jednak już w roku 1960 został ponownie zwolniony z więzienia, a dalsze postępowanie przeciwko niemu zostało umorzone w roku 1977 z powodu "niezdolności do stanięcia przed sądem". Dożył w Niemczech sędziwego wieku 87 lat. Zakończył życie, przebywając na wolności, w roku 1983, 44 lata po zbrodniach popełnionych we wrześniu 1939 roku, za które przez niemiecki wymiar sprawiedliwości nigdy nie został ukarany.
Historycy uważają, że od zbrodniczych ataków na społeczności żydowskie przeprowadzonych przez niemieckich, państwowych morderców pod dowództwem von Woyrscha, na ziemiach polskich rozpoczął się Holokaust. To, co wydarzyło się w tych dniach, morderstwa popełnione na bezbronnej ludności cywilnej, przytłoczone zostało wkrótce przez huragan ludobójstwa, który Niemcy rozpętali później, zwłaszcza po konferencji w Wannsee w styczniu 1942. Einsatzgruppen są odpowiedzialne - w powojennym podsumowaniu zbrodni państwa niemieckiego - za wymordowanie około 900 tysięcy ludzi, a obozy śmierci - za ludobójstwo na milionach. Jednak na początku pasma zbrodni historia na zawsze zapisała pogrom w Będzinie, palenie Żydów w synagodze, oskarżenie o to Polaków i rolę Udo von Woyrscha.
Konsekwentnie, historia powinna zapamiętać też będzińskiego proboszcza, księdza Mieczysława Zawadzkiego, jako najprawdopodobniej pierwszego lub co najmniej jednego z pierwszych Sprawiedliwych ratujących Żydów.