Liban czyli Europa na Bliskim Wschodzie

Liban czyli Europa na Bliskim Wschodzie

Liban. Najbardziej zeuropeizowany kraj Bliskiego Wschodu. Wciąż jest tu bardzo wielu chrześcijan, w przeciwieństwie do Iraku i Syrii, gdzie islamski terroryzm , wojna, pauperyzacja wygnały znaczącą większość wyznawców Chrystusa z miejsc, w których mieszkali od kilkunastu wieków.

Samolot ląduje o trzeciej w nocy. Kiedyś Bejrut był znany z uroków nocnego życia. Ale ja tego nie sprawdzę, bo pierwsze spotkanie mam o ósmej rano, a jeszcze przed południem rozmowa z prezydentem Libanu, chrześcijaninem - maronitą Michelem Aounem, a po południu z premierem ,muzułmaninem Nadżibem Mikati.

 

Powrót do Libanu

 

Zaraz po przyjeździe do hotelu gaśnie światło. Ciemno w pokoju, ciemno w korytarzu ,a jeszcze moja komórka też nie działa. Po kilkunastu minutach włączają światło, ale za chwilę znowu awaria. Rozpakowuję się po ciemku. Za parę dni sytuacja się powtarza, tyle że na szczęście już w dzień.

Jestem tu drugi raz. Od mojej pierwszej wizyty minęło kilka lat i kolorowy Bejrut wydaje się być teraz, w czasie kryzysu gospodarczego, bezrobocia i spadku wartości pieniądza bardziej szary.

Na chrześcijańskim uniwersytecie św. Józefa, powstałym z katolickiego Kolegium Azjatyckiego, założonego w I połowie XIX wieku przez Polaka ,ojca Maksymiliana Ryllo (ma on swoją tablicę w kościele akademickim przy tym pierwszym uniwersytecie w całej Azji Mniejszej) na ścianie portrety kilkudziesięciu profesorów, głównie Francuzów, którzy wykładali na tej uczelni w ostatnich osiemdziesięciu latach. To tylko jeden z przykładów oddziaływania Francji w tym kraju. Tutaj dzieci od pierwszej klasy, obok arabskiego uczą się francuskiego. Znajomość tego języka jest powszechna ,a elity swobodnie komunikują się także po angielsku. Naukowcy opowiadają, że każda formacja polityczna ma tutaj swojego zagranicznego sponsora: islamscy radykałowie z Hezbollahu wspierani są przez Iran, a Siły Libańskie, gdzie jest bardzo dużo chrześcijan, z kolei przez… Arabię Saudyjską.

Po wyjściu z uniwersytetu mijam stary kościół, który ostał się wśród nowoczesnych biurowców i budynków mieszkalnych. Wygląda to, jak metafora : na tej ziemi zmienia się wiele,ale wiara trwa.

 

Michel Aoun : mój londyński sentyment

 

Państwo funkcjonuje dzięki podziałowi władzy między chrześcijan i muzułmanów – szyitów (Hezbollah) i muzułmanów-sunnitów. Chrześcijanie maja zagwarantowana połowę miejsc w 128 osobowym parlamencie. Druga połowa należy do wyznawców Mahometa. Na spotkaniu z szefem rządu premier-muzułmanin siedzi pod portretem prezydenta- chrześcijanina. To też niczym metafora. Premier Mikati to bardzo bogaty człowiek. Robi biznesy cały czas , będąc premierem też- zresztą razem z bratem. W czasie pandemii miał zarobić, jak mówi mi ktoś z ONZ-u, kolejny milion dolarów. Jednak interesy, jak tłumaczy, robi poza  krajem i nie wykorzystuje do tego stanowiska szefa rządu...

 

Do prezydenta-staruszka, 87-letniego Michela Aouna mam stosunek sentymentalny. Gdy pracowałem jako dziennikarz w Londynie i ściągałem ze specjalnej maszyny depesze Reuters’a, Aoun, wtedy pięćdziesięcioparolatek , pojawiał się w nich często i to jako heroiczny bohater. Podjął walkę z muzułmanami, ale też z drugiej strony z milicjami chrześcijańskimi wspieranymi przez Syrię. Potem opuścił kraj udając się do Francji, aby wrócić po dłuższym czasie i na podstawie porozumienia międzywyznaniowego z islamistami zostać głowa państwa. Dziś jest mocno starszym panem, który ma własną formację polityczną, formalnie kierowaną przez jego 52-letniego zięcia. Jego zwolenników będę przez najbliższe dni spotykał na ulicach stolicy, ale także mniejszych miast i miasteczek ubranych na pomarańczowo. Każda formacja ma tu swój „kolor”. Na przykład Siły Libańskie mają czerwony. Z prezydentem spotkanie zapowiadane na trzy kwadranse, zostaje skrócone. Widać zmęczenie sędziwego już człowieka.

Z premierem Nadżibem Mikati rozmawiamy między innymi o państwach, które mają najwięcej do powiedzenia w jego kraju: USA, Iran, Arabia Saudyjska, Syria. Pytam o Turcję. Szef tutejszej Rady Ministrów podkreśla, że przyjaźni się z prezydentem Erdoganem i że Ankara to bardzo silny kraj, ze względu na wielkość populacji, siłę ekonomiczną, ale także czynnik religijny i kulturę. Libański premier mówi, że Recep Erdogan chce być jak król czy sułtan. Premier Mikati utyskuje, o dziwo, na kampanię telewizyjną. Z tamtejszej.kancelarii prezesa rady ministrów przejeżdżam przez dzielnicę Dżemaisi – centrum kulturalne z licznymi barami i pubami.

 

Polacy w Libanie

 

Wybory w Libanie odbywają się w niedziele od 7:00 do 19:00. Wyruszam pochmurnym świtem. Widzą jak morskie fale rozbijają się o brzeg w centrum stolicy. Jedziemy w górę Bejrutu, w zasadzie pustym miastem. Jeszcze nie ma ruchu, tym większa uwagę przyciąga jedno z nielicznych aut obwieszone plakatami wyborczymi. Tu nie ma ciszy wyborczej, a poszczególne partie agitują tuż koło lokali wyborczych, a ich zwolennicy w komisjach wyborczych wprost – kolorami i napisami – demonstrują z kim są związani i na kogo będą głosować. Już po moim przyjeździe do Libanu polski MSZ przestrzegł Polaków przed podróżami po Libanie. Ale ja nie zmieniam marszruty. W niedzielę pięć godzin spędzę w samochodzie.

Na ulicach stolicy co rusz auta z żołnierzami z karabinami. Tuż koło takiej kolumny wóz telewizyjny. Ale to właśnie żołnierze przy każdym lokalu wyborczym sprawdzają dokumenty wchodzącym – także nam, obserwatorom z ramienia Parlamentu Europejskiego.

Mijam kolumnę pięciu wojskowych aut. Na dziedzińcu szkoły, w której mieści się kilka komisji wyborczych dostrzegam figurkę Matki Boskiej. W klasach, gdzie się głosuje, w każdej wisi krzyż. Od samego rana głosuje sporo ludzi. W kolejce do urn stoją dziesiątki osób. Mnie, przyzwyczajonego do ciszy wyborczej, trochę zaskakuje przedstawicielka partii politycznej – „mąż zaufania” w T-shircie z podobizną lidera jej partii, ale też krzyżykiem na szyi.

Wyjeżdżamy w kierunku historycznego Byblos. W Bejrucie mijamy hotel „Afrodite”, a kawiarnie z sieci Caffe Abi Nasri krzyżują się z figurkami chrześcijańskich świętych i lokalami z europejskimi nazwami: piekarnią „Moulin d’or”, czy cukiernią „Elminato”. Na ulicach i w komisjach wyborczych spotykamy mnóstwo ludzi, którzy niczym nie różnią się od Europejczyków, zwłaszcza mieszkańców  Europy Południowej. Gdybym spotkał ich w Hiszpanii, Francji, Włoszech czy Portugalii uznałbym ich, dzięki europejskim rysom twarzy, za rodowitych mieszkańców Starego Kontynentu.

 

A teraz POLONICA. W Libanie jest ambasada RP, którą kieruje amb. Przemysław Niesiołowski. Stacjonują też tradycyjnie żołnierze w ramach kontyngentu ONZ. Specjalnym Wysłannikiem Organizacji Narodów Zjednoczonych jest była wiceszefowa polskiego MSZ, a potem ambasador przy ONZ Joanna Wronecka. Ale zaczęło się od Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła, który przybył tu na przełomie XVI i XVII wieku z wizytą do patriarchy maronitów. O jezuicie o. Maksymilianie Ryllo wspomniałem już wcześniej. Dziś jego pracę kontynuuje w jakiejś mierze o. Marek Cieślik, zawiadujący czteroma jezuickimi szkołami i wykładający na wspomnianym już najstarszym uniwersytecie Libanu i regionu - św. Józefa. Jest też Kazimierz Gajowy, współautor (z Pawłem Rakowskim) przewodnika, a raczej kompendium wiedzy o Libanie historycznym i współczesnym, animator pielgrzymek z Polski do tego kraju i korespondent polskich mediów w Bejrucie.

 

Powrót do Bejrutu. Czas na refleksje. Ciekawe jest to państwo. Siła partii czy ruchu politycznego nie zależy tu od kartki wyborczej, jak w Europie. Albo nie głównie od niej. Taki Hezbollah miał 16 mandatów w 128 - miejscowym parlamencie, teraz będzie miał ich mniej-13, ale jego potęga polega na wsparciu z zagranicy czyli Iranu, rozbudowanej, świetnie uzbrojonej milicji, z arsenałem broni, o którym krążą legendy, własnym wywiadzie (niczym „państwo w państwie”), sieci własnych aptek, gdzie rozdają w zasadzie za darmo leki otrzymywane z Teheranu, kontrolowaniu granic (to oni stanowią straż graniczna) i lotniska w Bejrucie.

To kraj, który nie wie, ilu tak naprawdę ma obywateli, bo ostatni wiarygodny spis ludności przeprowadzili... Francuzi w latach 1930-ch! I, Boże broń, nie chce wiedzieć, bo weryfikacja demograficzna zapewne pokazałaby zwiększenie liczby muzułmanów i wyraźne uszczuplenie populacji chrześcijan, co z kolei mogłoby wysadzić w powietrze uzgodnioną przed dekadami konstrukcje parytetów polityczno-religijnych na których opiera się chybotliwy, ale funkcjonujący konsensus. Konsens będący pokojowym fundamentem kraju rozdzieranego wojnami domowymi i zamachami terrorystycznymi. Ale ten konsensus oznacza jednocześnie polityczny pat i blokuje oczekiwane przez ludność zmiany. Libańska kwadratura koła...

 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (23.05.2022)


 

POLECANE
Kurs złotego reaguje na fiasko spotkania Trump-Zełenski Wiadomości
Kurs złotego reaguje na fiasko spotkania Trump-Zełenski

Po piątkowym spotkaniu Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego w Białym Domu kurs złotego wobec głównych walut się osłabił. Przed godz. 21 za dolara trzeba było zapłacić niespełna 4,04 zł, za euro blisko 4,19 zł, za szwajcarskiego franka 4,47 zł, a za brytyjskiego funta prawie 5,08 zł.

Ekspert: Wielkim błędem Zełenskiego jest to, że nie zacisnął zębów, aby osiągnąć cele gorące
Ekspert: Wielkim błędem Zełenskiego jest to, że nie zacisnął zębów, aby osiągnąć cele

– Wielkim błędem prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego było to, że nie był w stanie zacisnąć zębów, aby osiągnąć cele polityczne, z którymi przyleciał do USA – ocenił w rozmowie z PAP dr Adam Eberhardt, zastępca dyrektora Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Zełenski zabrał głos po opuszczeniu Białego Domu z ostatniej chwili
Zełenski zabrał głos po opuszczeniu Białego Domu

"Dziękuję Ameryko, dziękuję za twoje wsparcie, dziękuję za tę wizytę. Dziękuję prezydentowi" USA – napisał na platformie X prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Tȟašúŋke Witkó: Marsowe marzenia francuskiego kogucika tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Marsowe marzenia francuskiego kogucika

George Santayana stwierdził kiedyś: „Ten, kto nie pamięta przeszłości, będzie skazany na to, że ją przeżyje powtórnie”, a ja uznałem ową myśl za najlepszą sentencję na otwarcie felietonu, bowiem żadne inne zdanie nie pasuje lepiej do tematu tekstu, którym jest wojenne stroszenie piórek przez pewnego kieszonkowego bufona z przerośniętymi ambicjami.

Tak Niemcy wymuszają na Polsce dekarbonizację gorące
Tak Niemcy wymuszają na Polsce dekarbonizację

W niemieckich mediach pojawiają się w ostatnim czasie przekazy, które należy ocenić jako wywieranie presji na polską politykę energetyczną. Skoordynowana kampania informacyjna układa się w próbę wymuszenia na Polsce przyspieszenia transformacji energetycznej oraz odchodzenia od węgla. Działania strony niemieckiej utrudniają także rozwój polskiej energetyki jądrowej. Aktywność informacyjna podmiotów z RFN w obszarze polskiej energetyki, prowadzona ze szkodą dla interesów RP, jest identyfikowane od wielu lat.

Konferencja Trumpa i Zełenskiego odwołana. Nie uszanował USA z ostatniej chwili
Konferencja Trumpa i Zełenskiego odwołana. "Nie uszanował USA"

Konferencja prasowa Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego została odwołana – poinformowała dziennikarzy rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt. USA i Ukraina nie podpiszą tym samym umowy w sprawie wydobycia metali ziem rzadkich

Spięcie w Białym Domu: Albo zawieramy umowę, albo wychodzimy gorące
Spięcie w Białym Domu: "Albo zawieramy umowę, albo wychodzimy"

– Nie mów nam, co mamy czuć. Próbujemy rozwiązać problem. Nie mów nam, co mamy czuć. Nie jesteś w pozycji, aby dyktować. To właśnie robisz – mówił Donald Trump do Wołodymyra Zełenskiego podczas spotkania w Białym Domu.

Szef Ogólnopolskiej Grupy Badawczej o sondażu, który miał pognębić Nawrockiego: Kompromitacja Wprost z ostatniej chwili
Szef Ogólnopolskiej Grupy Badawczej o "sondażu", który miał "pognębić" Nawrockiego: "Kompromitacja Wprost"

Ganianie za najtańszymi i najgorszymi jakościowo "sondażami" gdzieś musi mieć swoją granice. Z drugiej strony merytoryczne badania SW rozpalają tu często głowy tak więc macie przykład ile to jest warte – pisze szef pracowni OGB Łukasz Pawłowski komentując w ten sposób badanie przeprowadzone przez SW Research, w którym nieoczekiwanie Sławomir Mentzen wyprzedza Karola Nawrockiego.

Wybory coraz bliżej. Karol Nawrocki przedstawi program wyborczy polityka
Wybory coraz bliżej. Karol Nawrocki przedstawi program wyborczy

W niedzielę w podwarszawskich Szeligach popierany przez PiS kandydat na prezydenta Karol Nawrocki ma przedstawić swój program wyborczy. Politycy PiS liczą, że wydarzenie da nowy impuls kampanii, a baza wyborcza jeszcze się poszerzy.

Padła deklaracja Donalda Trumpa ws. Polski z ostatniej chwili
Padła deklaracja Donalda Trumpa ws. Polski

– Jestem bardzo zaangażowany na rzecz Polski – oświadczył prezydent USA Donald Trump w Białym Domu podczas spotkania z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. W Waszyngtonie toczą się rozmowy m.in. o umowie o minerałach oraz perspektywach na koniec wojny w Ukrainie.

REKLAMA

Liban czyli Europa na Bliskim Wschodzie

Liban czyli Europa na Bliskim Wschodzie

Liban. Najbardziej zeuropeizowany kraj Bliskiego Wschodu. Wciąż jest tu bardzo wielu chrześcijan, w przeciwieństwie do Iraku i Syrii, gdzie islamski terroryzm , wojna, pauperyzacja wygnały znaczącą większość wyznawców Chrystusa z miejsc, w których mieszkali od kilkunastu wieków.

Samolot ląduje o trzeciej w nocy. Kiedyś Bejrut był znany z uroków nocnego życia. Ale ja tego nie sprawdzę, bo pierwsze spotkanie mam o ósmej rano, a jeszcze przed południem rozmowa z prezydentem Libanu, chrześcijaninem - maronitą Michelem Aounem, a po południu z premierem ,muzułmaninem Nadżibem Mikati.

 

Powrót do Libanu

 

Zaraz po przyjeździe do hotelu gaśnie światło. Ciemno w pokoju, ciemno w korytarzu ,a jeszcze moja komórka też nie działa. Po kilkunastu minutach włączają światło, ale za chwilę znowu awaria. Rozpakowuję się po ciemku. Za parę dni sytuacja się powtarza, tyle że na szczęście już w dzień.

Jestem tu drugi raz. Od mojej pierwszej wizyty minęło kilka lat i kolorowy Bejrut wydaje się być teraz, w czasie kryzysu gospodarczego, bezrobocia i spadku wartości pieniądza bardziej szary.

Na chrześcijańskim uniwersytecie św. Józefa, powstałym z katolickiego Kolegium Azjatyckiego, założonego w I połowie XIX wieku przez Polaka ,ojca Maksymiliana Ryllo (ma on swoją tablicę w kościele akademickim przy tym pierwszym uniwersytecie w całej Azji Mniejszej) na ścianie portrety kilkudziesięciu profesorów, głównie Francuzów, którzy wykładali na tej uczelni w ostatnich osiemdziesięciu latach. To tylko jeden z przykładów oddziaływania Francji w tym kraju. Tutaj dzieci od pierwszej klasy, obok arabskiego uczą się francuskiego. Znajomość tego języka jest powszechna ,a elity swobodnie komunikują się także po angielsku. Naukowcy opowiadają, że każda formacja polityczna ma tutaj swojego zagranicznego sponsora: islamscy radykałowie z Hezbollahu wspierani są przez Iran, a Siły Libańskie, gdzie jest bardzo dużo chrześcijan, z kolei przez… Arabię Saudyjską.

Po wyjściu z uniwersytetu mijam stary kościół, który ostał się wśród nowoczesnych biurowców i budynków mieszkalnych. Wygląda to, jak metafora : na tej ziemi zmienia się wiele,ale wiara trwa.

 

Michel Aoun : mój londyński sentyment

 

Państwo funkcjonuje dzięki podziałowi władzy między chrześcijan i muzułmanów – szyitów (Hezbollah) i muzułmanów-sunnitów. Chrześcijanie maja zagwarantowana połowę miejsc w 128 osobowym parlamencie. Druga połowa należy do wyznawców Mahometa. Na spotkaniu z szefem rządu premier-muzułmanin siedzi pod portretem prezydenta- chrześcijanina. To też niczym metafora. Premier Mikati to bardzo bogaty człowiek. Robi biznesy cały czas , będąc premierem też- zresztą razem z bratem. W czasie pandemii miał zarobić, jak mówi mi ktoś z ONZ-u, kolejny milion dolarów. Jednak interesy, jak tłumaczy, robi poza  krajem i nie wykorzystuje do tego stanowiska szefa rządu...

 

Do prezydenta-staruszka, 87-letniego Michela Aouna mam stosunek sentymentalny. Gdy pracowałem jako dziennikarz w Londynie i ściągałem ze specjalnej maszyny depesze Reuters’a, Aoun, wtedy pięćdziesięcioparolatek , pojawiał się w nich często i to jako heroiczny bohater. Podjął walkę z muzułmanami, ale też z drugiej strony z milicjami chrześcijańskimi wspieranymi przez Syrię. Potem opuścił kraj udając się do Francji, aby wrócić po dłuższym czasie i na podstawie porozumienia międzywyznaniowego z islamistami zostać głowa państwa. Dziś jest mocno starszym panem, który ma własną formację polityczną, formalnie kierowaną przez jego 52-letniego zięcia. Jego zwolenników będę przez najbliższe dni spotykał na ulicach stolicy, ale także mniejszych miast i miasteczek ubranych na pomarańczowo. Każda formacja ma tu swój „kolor”. Na przykład Siły Libańskie mają czerwony. Z prezydentem spotkanie zapowiadane na trzy kwadranse, zostaje skrócone. Widać zmęczenie sędziwego już człowieka.

Z premierem Nadżibem Mikati rozmawiamy między innymi o państwach, które mają najwięcej do powiedzenia w jego kraju: USA, Iran, Arabia Saudyjska, Syria. Pytam o Turcję. Szef tutejszej Rady Ministrów podkreśla, że przyjaźni się z prezydentem Erdoganem i że Ankara to bardzo silny kraj, ze względu na wielkość populacji, siłę ekonomiczną, ale także czynnik religijny i kulturę. Libański premier mówi, że Recep Erdogan chce być jak król czy sułtan. Premier Mikati utyskuje, o dziwo, na kampanię telewizyjną. Z tamtejszej.kancelarii prezesa rady ministrów przejeżdżam przez dzielnicę Dżemaisi – centrum kulturalne z licznymi barami i pubami.

 

Polacy w Libanie

 

Wybory w Libanie odbywają się w niedziele od 7:00 do 19:00. Wyruszam pochmurnym świtem. Widzą jak morskie fale rozbijają się o brzeg w centrum stolicy. Jedziemy w górę Bejrutu, w zasadzie pustym miastem. Jeszcze nie ma ruchu, tym większa uwagę przyciąga jedno z nielicznych aut obwieszone plakatami wyborczymi. Tu nie ma ciszy wyborczej, a poszczególne partie agitują tuż koło lokali wyborczych, a ich zwolennicy w komisjach wyborczych wprost – kolorami i napisami – demonstrują z kim są związani i na kogo będą głosować. Już po moim przyjeździe do Libanu polski MSZ przestrzegł Polaków przed podróżami po Libanie. Ale ja nie zmieniam marszruty. W niedzielę pięć godzin spędzę w samochodzie.

Na ulicach stolicy co rusz auta z żołnierzami z karabinami. Tuż koło takiej kolumny wóz telewizyjny. Ale to właśnie żołnierze przy każdym lokalu wyborczym sprawdzają dokumenty wchodzącym – także nam, obserwatorom z ramienia Parlamentu Europejskiego.

Mijam kolumnę pięciu wojskowych aut. Na dziedzińcu szkoły, w której mieści się kilka komisji wyborczych dostrzegam figurkę Matki Boskiej. W klasach, gdzie się głosuje, w każdej wisi krzyż. Od samego rana głosuje sporo ludzi. W kolejce do urn stoją dziesiątki osób. Mnie, przyzwyczajonego do ciszy wyborczej, trochę zaskakuje przedstawicielka partii politycznej – „mąż zaufania” w T-shircie z podobizną lidera jej partii, ale też krzyżykiem na szyi.

Wyjeżdżamy w kierunku historycznego Byblos. W Bejrucie mijamy hotel „Afrodite”, a kawiarnie z sieci Caffe Abi Nasri krzyżują się z figurkami chrześcijańskich świętych i lokalami z europejskimi nazwami: piekarnią „Moulin d’or”, czy cukiernią „Elminato”. Na ulicach i w komisjach wyborczych spotykamy mnóstwo ludzi, którzy niczym nie różnią się od Europejczyków, zwłaszcza mieszkańców  Europy Południowej. Gdybym spotkał ich w Hiszpanii, Francji, Włoszech czy Portugalii uznałbym ich, dzięki europejskim rysom twarzy, za rodowitych mieszkańców Starego Kontynentu.

 

A teraz POLONICA. W Libanie jest ambasada RP, którą kieruje amb. Przemysław Niesiołowski. Stacjonują też tradycyjnie żołnierze w ramach kontyngentu ONZ. Specjalnym Wysłannikiem Organizacji Narodów Zjednoczonych jest była wiceszefowa polskiego MSZ, a potem ambasador przy ONZ Joanna Wronecka. Ale zaczęło się od Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła, który przybył tu na przełomie XVI i XVII wieku z wizytą do patriarchy maronitów. O jezuicie o. Maksymilianie Ryllo wspomniałem już wcześniej. Dziś jego pracę kontynuuje w jakiejś mierze o. Marek Cieślik, zawiadujący czteroma jezuickimi szkołami i wykładający na wspomnianym już najstarszym uniwersytecie Libanu i regionu - św. Józefa. Jest też Kazimierz Gajowy, współautor (z Pawłem Rakowskim) przewodnika, a raczej kompendium wiedzy o Libanie historycznym i współczesnym, animator pielgrzymek z Polski do tego kraju i korespondent polskich mediów w Bejrucie.

 

Powrót do Bejrutu. Czas na refleksje. Ciekawe jest to państwo. Siła partii czy ruchu politycznego nie zależy tu od kartki wyborczej, jak w Europie. Albo nie głównie od niej. Taki Hezbollah miał 16 mandatów w 128 - miejscowym parlamencie, teraz będzie miał ich mniej-13, ale jego potęga polega na wsparciu z zagranicy czyli Iranu, rozbudowanej, świetnie uzbrojonej milicji, z arsenałem broni, o którym krążą legendy, własnym wywiadzie (niczym „państwo w państwie”), sieci własnych aptek, gdzie rozdają w zasadzie za darmo leki otrzymywane z Teheranu, kontrolowaniu granic (to oni stanowią straż graniczna) i lotniska w Bejrucie.

To kraj, który nie wie, ilu tak naprawdę ma obywateli, bo ostatni wiarygodny spis ludności przeprowadzili... Francuzi w latach 1930-ch! I, Boże broń, nie chce wiedzieć, bo weryfikacja demograficzna zapewne pokazałaby zwiększenie liczby muzułmanów i wyraźne uszczuplenie populacji chrześcijan, co z kolei mogłoby wysadzić w powietrze uzgodnioną przed dekadami konstrukcje parytetów polityczno-religijnych na których opiera się chybotliwy, ale funkcjonujący konsensus. Konsens będący pokojowym fundamentem kraju rozdzieranego wojnami domowymi i zamachami terrorystycznymi. Ale ten konsensus oznacza jednocześnie polityczny pat i blokuje oczekiwane przez ludność zmiany. Libańska kwadratura koła...

 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (23.05.2022)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe
-->