[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Naprawdę mnie to irytuje

„Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie!” (Mt 10, 16)
 [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Naprawdę mnie to irytuje
/ pixabay.com/TheDigitalArts

Życie społeczne toczy się ostatnio bardzo wartko i jak to zwykle bywa – kiedy jest dużo spraw, znacznie więcej pojawia się zdań, opinii, lęków etc. Nie wchodzę w kwestie czysto polityczne, choć kiedy patrzy się na permanentne ludobójstwo bezbronnych za naszą wschodnią granicą i jednocześnie na reakcje politycznych elit wolnego świata, to naprawdę trudno się nie frustrować, nie podłamywać, nie płakać. W skrócie można to skomentować cytatem z bajki Ignacego Krasickiego: „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. Ta sytuacja trwa już jednak kilka tygodni, trudno do niej przywyknąć, ale przestaje już zadziwiać. To, co w ostatnim tygodniu naprawdę mnie zirytowało, to narracje odwołujące się do spraw moralności i wiary. Jedna z nich drażni, inna smuci, a jeszcze inna – by powiedzieć bardzo delikatnie – wprost mnie zagotowała.

Mamy już ponad dwa miliony uchodźców. A będzie więcej. Prawdopodobnie dużo więcej. Pierwszy, praktycznie ogólnonarodowy, entuzjazm w pomocy uciekającym przed wojną i pokazywaniu Putinowi gestu Kozakiewicza z przesłaniem typu „nie damy ci tych ludzi zabić ani upokorzyć”, opada. Do wielu osób zaczyna docierać, że to nie była sytuacja chwilowa, że ten zryw dobroci może ich osobiście coś kosztować, że gesty jedności zawsze kosztują. I tu pojawiają się różne medialne narracje: pierwsza, szczerze ohydna i cyniczna, retoryka pewnych polityków, którzy chcą przekuć ludzkie lęki na polityczny kapitał, ergo po prostu na sondażowe słupki. To, na co zasługują, to naprawdę totalny bojkot. Ale jest także druga, dobrze słyszalna reakcja – moralne zadęcie i oburzenie w stylu: Jak możecie? Co z was za chrześcijanie? Zwykłe chamy, co nie chcą się dzielić – do wyboru, do koloru, inwektywy, przytyki, napiętnowanie. Pełno tego w sieci. Zastanawiam się, czemu ma to służyć, poza wspięciem się na wyżyny swojej wyśrubowanej moralności, by powiedzieć: „dzięki Ci, Panie, że nie jestem jak tamci – ciemni, głupi, brzydcy, źli”? Jedno jest dla mnie pewne, nie przysłuży się taki przekaz uchodźcom, szukającym na naszej ziemi bezpieczeństwa. Czy zgadzam się z tokiem myślenia osób niechcących dalszego napływu uchodźców lub przyznawania im ulg i społecznych praw? Nie, do gruntu się z nimi nie zgadzam, ale siedząc w ciepłym, suchym pokoju, mając pracę i pełny żołądek, nie będę oceniać matki kilkorga dzieci; osoby, która niedawno została zwolniona lub kogoś, kto z głębokim trudem przeżywa od pierwszego do pierwszego, ani tym bardziej serwować im stygmatyzujących razów. Po pierwsze dlatego, że nie jestem w ich skórze i nie wiem, jak bym się wtedy zachowała. Po drugie, bo jak kochać to wszystkich, a nie jedne grupy mniej, bo mi się ich poglądy nie podobają. Po trzecie, bo to najzwyczajniej w świecie kontrskuteczne. Jeśli ktoś już teraz boi się skutków napływu uchodźców, to po mojej tyradzie na pewno nie będzie bał się mniej, ale dojdzie do tego jeszcze agresja wynikająca z poczucia odrzucenia i braku zrozumienia. I ta agresja oraz lęki nie uderzą we mnie, uderzą w ukraińską rodzinę, która zamieszka w klatce obok niego. Nie chodzi oczywiście o to, żeby antyuchodźczej retoryce przytakiwać, chodzi o argumenty zamiast stygmatyzacji i danie poczucia wysłuchania zamiast wykluczenia. Chodzi o próby budowania wspólnoty, w pełnej świadomości tego, że wszyscy idziemy jakimś nieprzetartym szlakiem, nie mamy na wszystko gotowych odpowiedzi, że może być nam trudniej, biedniej, ale że nie jesteśmy naszymi, choćby najpodlejszymi, myślami, nie jesteśmy naszymi emocjami, nie jesteśmy naszymi lękami. „My” stoimy ponad tym wszystkim i im jesteśmy dojrzalsi, tym sprawniej spośród tych wszystkich myśli wybieramy takie, za jakimi naprawdę chcemy pójść. A że czasem upadniemy? Nasz upadek to też nie my, to po prostu nieudana próba. Czy nasze starania zmiany spojrzenia osób niechętnych uchodźcom osiągną skutek? Nie wiem. Pewnie jak zawsze, wobec kogoś tak, wobec kogoś nie, ale przynajmniej nikomu nie zaszkodzą.

Druga rzecz to utrzymująca się w przestrzeni publicznej głośna debata o reakcji Watykanu na inwazję Rosjan na Ukrainę. Albo raczej o braku należytej reakcji, czyli wskazania winnego. Dużo o tym myślałam, bo serio, też mnie ta sprawa ogromnie dotyka. Zupełnie po ludzku i emocjonalnie odczuwam jakiś wewnętrzny bunt, że jak to? Że trzeba zbrodniarzy nazwać zbrodniarzami, że to się ofiarom zwyczajnie należy, ale że też należy się sprawcom, by mieli szansę się nawrócić. Tylko że uważam, iż w takich sytuacjach warto trochę zdystansować się od emocji i ochłonąć, a najważniejsze to rozeznać, z jaką sytuacją mam do czynienia – czy z „non possumus”, czy raczej z „rozważała to wszystko w swoim sercu”, „to”, czyli wszystko, czego nie rozumiała? Moim zdaniem tu zastosowanie ma reakcja numer dwa, ponieważ po pierwsze, nie znam wszystkich wypadkowych, nie wiem, co wywołuje taki stan rzeczy, a z doświadczenia podejrzewam, że najprawdopodobniej jest to troska o coś lub kogoś. Czy słuszna? Nie mam pojęcia, choć w mojej, z konieczności niepełnej, ocenie sytuacja jest kontrowersyjna. Po drugie, biorę pod uwagę, że moje serce może być ślepe – było już wiele razy. Po trzecie, staram się zakładać dobrą wolę, to naprawdę pomaga żyć. Może tak naprawdę tyle obecnie mojej miłości, co w tym kredycie zaufania do papieża. I oczywiście nikt nie każe nam milczeć, przecież nawet w tym miejscu się swoimi dylematami i bólem dzielę. Bardziej chodzi o to, by dopuszczać czyjąś większą wiedzę oraz dobro w sercu. Ale także, by wierzyć, że ostatecznie Bóg ma ostatnie słowo i na pewno ofiary nie zostaną w deficycie.

I wreszcie rzecz ostatnia, taka, która naprawdę mnie wkurzyła. Tą sytuacją jest Władimir Putin cytujący na politycznym wiecu słowa Jezusa dla usprawiedliwienia zbrodni wojennych. To jest zdecydowanie sytuacja „non possumus”. O ile w obecnym świecie stosunkowo często jest to słowo nadużywane, o tyle tym razem to profanacja czysta niczym kryształ. Czysta, bo bez domieszki czegokolwiek innego. Po prostu wykorzystanie słów Bożej miłości dla własnej paskudnej ideologii, której pokłosiem jest krzywdzenie ludzi. To zresztą nie byle jakie słowa Jezusa, to samo centrum Chrystusowej nauki: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Przyznam się do czegoś. Czytając ostatnio co nieco na temat portretu psychologicznego Putina i historii jego życia, nosiłam w sobie jakiś cichy lament, że są ludzie, którym po ludzku nie da się pomóc. Mimo gniewu, było mi z jego powodu smutno. Tym razem jednak naprawdę straciłam równowagę, bo odsłoniły się tu jakieś niewytłumaczalne otchłanie nieprawości drzemiące przecież w nas wszystkich. Nie ja będę sądzić Putina z jego życia. Na szczęście. Za to gdzieś w sercu poza bólem tej sytuacji otarłam się o coś w rodzaju misterium tremedum, o jakąś wstrzymującą oddech grozę rzucenia wszechmocnemu Bogu Jego miłością w twarz. Najpierw zareagowałam impulsywnie,  nie będę cytować, potem powoli, powoli zaczęło do mnie docierać, jak wiele ów człowiek potrzebuje naszej modlitwy. Jeśli ktoś poczuje się zaproszony, by pomodlić się o nawrócenie Putina, to taka prośba u Boga na pewno się nie zmarnuje.

Wiem, że walkę o miłość i pokój na świecie warto zaczynać od siebie. Jednak kiedy patrzę na bezmiar małości własnych zasobów w tym zakresie, to czasem chowam głowę w rękach. Ale to wszystko ślepy zaułek, dlatego że nie z nas pochodzi ta moc. W glinianym naczyniu nosimy ów skarb, światło, sól, w glinianym i mocno popękanym. Jednak kiedy pozwolimy Bogu wlewać w nas Jego życie i nie zrażać się własnymi upadkami, ucieczkami oraz chowaniem w krzaki, to miłość będzie się pomnażać. I pomnażać. I pomnażać. I lęki, małości, nieumiejętności, brak pełnej wiedzy ani żadne otchłanie nieprawości nie będą miały nad nią władzy. Tylko nie rezygnujmy z Niego, bo „Pan Bóg – moja siła, uczyni nogi moje podobne jelenim, wprowadzi mnie na wyżyny” (Ha 3, 19).


 

POLECANE
Kłopoty w kadrze. Kolejna kontuzja w polskiej obronie Wiadomości
Kłopoty w kadrze. Kolejna kontuzja w polskiej obronie

Środkowy obrońca piłkarskiej reprezentacji Polski Jan Bednarek odniósł kontuzję w niedzielnym spotkaniu I ligi portugalskiej pomiędzy Famalicao a FC Porto, którego barw broni wspólnie z innym polskim defensorem Jakubem Kiwiorem.

31-letni turysta nie żyje. Ciało odnaleziono na Maderze Wiadomości
31-letni turysta nie żyje. Ciało odnaleziono na Maderze

Po tygodniu dramatycznych poszukiwań na portugalskiej Maderze odnaleziono ciało 31-letniego Igora Holewińskiego z Poznania. Polak zaginął 2 listopada podczas samotnej wyprawy w góry. Jak informuje serwis This is Madeira Island, ciało znaleziono w sobotę w trudno dostępnym rejonie Ribeira Grande, w gminie Santana.

Ty nie umiesz tańczyć. Mocne słowa w Tańcu z gwiazdami Wiadomości
"Ty nie umiesz tańczyć". Mocne słowa w "Tańcu z gwiazdami"

Już dziś wieczorem widzowie poznają finalistów jubileuszowej edycji programu „Taniec z gwiazdami”. W półfinale wystąpi pięć par, a o awansie do finału zadecydują zarówno jurorzy, jak i publiczność. Wśród uczestników, którzy wciąż walczą o Kryształową Kulę, jest Tomasz Karolak, któremu w tańcu partneruje Izabela Skierska.

Polacy wierzą w powrót PiS. Sondaż nie pozostawia wątpliwości Wiadomości
Polacy wierzą w powrót PiS. Sondaż nie pozostawia wątpliwości

67,5 proc. uczestników opublikowanego w niedzielę sondażu United Surveys by IBRiS dla Wirtualnej Polski uważa, że Prawo i Sprawiedliwość ma szansę wrócić do władzy po wyborach parlamentarnych w 2027 r. Przeciwnego zdania jest ponad 22 proc. respondentów.

Niepokojące wieści dla reprezentacji. Polski bramkarz kontuzjowany Wiadomości
Niepokojące wieści dla reprezentacji. Polski bramkarz kontuzjowany

Podstawowy bramkarz Bolonii oraz reprezentacji Polski Łukasz Skorupski doznał kontuzji na początku meczu 11. kolejki włoskiej ekstraklasy piłkarskiej. Jego zespół wygrał u siebie z broniącym tytułu Napoli 2:0.

Nowe odkrycie na księżycu Saturna. Naukowcy nie kryją zaskoczenia Wiadomości
Nowe odkrycie na księżycu Saturna. Naukowcy nie kryją zaskoczenia

Enceladus, niewielki księżyc Saturna, zaskoczył naukowców. Okazuje się, że pod jego grubą, lodową powierzchnią może od milionów lat istnieć ocean, który nie tylko się nie wychładza, ale wciąż pozostaje ciepły i aktywny.

Ważny komunikat Policji dla mieszkańców Warszawy. MSWiA ostrzega przed surowymi karami Wiadomości
Ważny komunikat Policji dla mieszkańców Warszawy. MSWiA ostrzega przed surowymi karami

W dniu Święta Niepodległości – 11 listopada 2025 r. – nad znaczną częścią Warszawą obowiązywać będzie zakaz lotów dronów. Decyzję o wprowadzeniu czasowych ograniczeń w przestrzeni powietrznej podjęły wspólnie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA), Komenda Stołeczna Policji (KSP) i Służba Ochrony Państwa (SOP) w związku z zapewnieniem bezpieczeństwa podczas uroczystości i zgromadzeń publicznych.

IMGW wydał pilny komunikat dla mieszkańców województwa pomorskiego z ostatniej chwili
IMGW wydał pilny komunikat dla mieszkańców województwa pomorskiego

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW-PIB) wydał ostrzeżenie pierwszego stopnia dla niemal całego województwa pomorskiego. Synoptycy zapowiadają gęste mgły, które miejscami mogą ograniczać widzialność poniżej 200 metrów.

Nie żyje znany prezenter telewizyjny. Widzowie go kochali Wiadomości
Nie żyje znany prezenter telewizyjny. Widzowie go kochali

Brytyjskie media poinformowały o śmierci Quentina Willsona - dziennikarza i prezentera znanego z programu „Top Gear”. Miał 68 lat. Jak przekazała jego rodzina, zmarł po krótkiej walce z rakiem płuc.

Spektakularny pościg przez granicę. Śląska policja zatrzymała złodziei pilne
Spektakularny pościg przez granicę. Śląska policja zatrzymała złodziei

Dwóch obywateli Czech zostało zatrzymanych po pościgu, który rozpoczął się w ich kraju, a zakończył w Polsce. Skradziony Volkswagen Transporter wjechał na teren powiatu raciborskiego, gdzie akcję przejęli polscy funkcjonariusze.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Naprawdę mnie to irytuje

„Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie!” (Mt 10, 16)
 [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Naprawdę mnie to irytuje
/ pixabay.com/TheDigitalArts

Życie społeczne toczy się ostatnio bardzo wartko i jak to zwykle bywa – kiedy jest dużo spraw, znacznie więcej pojawia się zdań, opinii, lęków etc. Nie wchodzę w kwestie czysto polityczne, choć kiedy patrzy się na permanentne ludobójstwo bezbronnych za naszą wschodnią granicą i jednocześnie na reakcje politycznych elit wolnego świata, to naprawdę trudno się nie frustrować, nie podłamywać, nie płakać. W skrócie można to skomentować cytatem z bajki Ignacego Krasickiego: „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. Ta sytuacja trwa już jednak kilka tygodni, trudno do niej przywyknąć, ale przestaje już zadziwiać. To, co w ostatnim tygodniu naprawdę mnie zirytowało, to narracje odwołujące się do spraw moralności i wiary. Jedna z nich drażni, inna smuci, a jeszcze inna – by powiedzieć bardzo delikatnie – wprost mnie zagotowała.

Mamy już ponad dwa miliony uchodźców. A będzie więcej. Prawdopodobnie dużo więcej. Pierwszy, praktycznie ogólnonarodowy, entuzjazm w pomocy uciekającym przed wojną i pokazywaniu Putinowi gestu Kozakiewicza z przesłaniem typu „nie damy ci tych ludzi zabić ani upokorzyć”, opada. Do wielu osób zaczyna docierać, że to nie była sytuacja chwilowa, że ten zryw dobroci może ich osobiście coś kosztować, że gesty jedności zawsze kosztują. I tu pojawiają się różne medialne narracje: pierwsza, szczerze ohydna i cyniczna, retoryka pewnych polityków, którzy chcą przekuć ludzkie lęki na polityczny kapitał, ergo po prostu na sondażowe słupki. To, na co zasługują, to naprawdę totalny bojkot. Ale jest także druga, dobrze słyszalna reakcja – moralne zadęcie i oburzenie w stylu: Jak możecie? Co z was za chrześcijanie? Zwykłe chamy, co nie chcą się dzielić – do wyboru, do koloru, inwektywy, przytyki, napiętnowanie. Pełno tego w sieci. Zastanawiam się, czemu ma to służyć, poza wspięciem się na wyżyny swojej wyśrubowanej moralności, by powiedzieć: „dzięki Ci, Panie, że nie jestem jak tamci – ciemni, głupi, brzydcy, źli”? Jedno jest dla mnie pewne, nie przysłuży się taki przekaz uchodźcom, szukającym na naszej ziemi bezpieczeństwa. Czy zgadzam się z tokiem myślenia osób niechcących dalszego napływu uchodźców lub przyznawania im ulg i społecznych praw? Nie, do gruntu się z nimi nie zgadzam, ale siedząc w ciepłym, suchym pokoju, mając pracę i pełny żołądek, nie będę oceniać matki kilkorga dzieci; osoby, która niedawno została zwolniona lub kogoś, kto z głębokim trudem przeżywa od pierwszego do pierwszego, ani tym bardziej serwować im stygmatyzujących razów. Po pierwsze dlatego, że nie jestem w ich skórze i nie wiem, jak bym się wtedy zachowała. Po drugie, bo jak kochać to wszystkich, a nie jedne grupy mniej, bo mi się ich poglądy nie podobają. Po trzecie, bo to najzwyczajniej w świecie kontrskuteczne. Jeśli ktoś już teraz boi się skutków napływu uchodźców, to po mojej tyradzie na pewno nie będzie bał się mniej, ale dojdzie do tego jeszcze agresja wynikająca z poczucia odrzucenia i braku zrozumienia. I ta agresja oraz lęki nie uderzą we mnie, uderzą w ukraińską rodzinę, która zamieszka w klatce obok niego. Nie chodzi oczywiście o to, żeby antyuchodźczej retoryce przytakiwać, chodzi o argumenty zamiast stygmatyzacji i danie poczucia wysłuchania zamiast wykluczenia. Chodzi o próby budowania wspólnoty, w pełnej świadomości tego, że wszyscy idziemy jakimś nieprzetartym szlakiem, nie mamy na wszystko gotowych odpowiedzi, że może być nam trudniej, biedniej, ale że nie jesteśmy naszymi, choćby najpodlejszymi, myślami, nie jesteśmy naszymi emocjami, nie jesteśmy naszymi lękami. „My” stoimy ponad tym wszystkim i im jesteśmy dojrzalsi, tym sprawniej spośród tych wszystkich myśli wybieramy takie, za jakimi naprawdę chcemy pójść. A że czasem upadniemy? Nasz upadek to też nie my, to po prostu nieudana próba. Czy nasze starania zmiany spojrzenia osób niechętnych uchodźcom osiągną skutek? Nie wiem. Pewnie jak zawsze, wobec kogoś tak, wobec kogoś nie, ale przynajmniej nikomu nie zaszkodzą.

Druga rzecz to utrzymująca się w przestrzeni publicznej głośna debata o reakcji Watykanu na inwazję Rosjan na Ukrainę. Albo raczej o braku należytej reakcji, czyli wskazania winnego. Dużo o tym myślałam, bo serio, też mnie ta sprawa ogromnie dotyka. Zupełnie po ludzku i emocjonalnie odczuwam jakiś wewnętrzny bunt, że jak to? Że trzeba zbrodniarzy nazwać zbrodniarzami, że to się ofiarom zwyczajnie należy, ale że też należy się sprawcom, by mieli szansę się nawrócić. Tylko że uważam, iż w takich sytuacjach warto trochę zdystansować się od emocji i ochłonąć, a najważniejsze to rozeznać, z jaką sytuacją mam do czynienia – czy z „non possumus”, czy raczej z „rozważała to wszystko w swoim sercu”, „to”, czyli wszystko, czego nie rozumiała? Moim zdaniem tu zastosowanie ma reakcja numer dwa, ponieważ po pierwsze, nie znam wszystkich wypadkowych, nie wiem, co wywołuje taki stan rzeczy, a z doświadczenia podejrzewam, że najprawdopodobniej jest to troska o coś lub kogoś. Czy słuszna? Nie mam pojęcia, choć w mojej, z konieczności niepełnej, ocenie sytuacja jest kontrowersyjna. Po drugie, biorę pod uwagę, że moje serce może być ślepe – było już wiele razy. Po trzecie, staram się zakładać dobrą wolę, to naprawdę pomaga żyć. Może tak naprawdę tyle obecnie mojej miłości, co w tym kredycie zaufania do papieża. I oczywiście nikt nie każe nam milczeć, przecież nawet w tym miejscu się swoimi dylematami i bólem dzielę. Bardziej chodzi o to, by dopuszczać czyjąś większą wiedzę oraz dobro w sercu. Ale także, by wierzyć, że ostatecznie Bóg ma ostatnie słowo i na pewno ofiary nie zostaną w deficycie.

I wreszcie rzecz ostatnia, taka, która naprawdę mnie wkurzyła. Tą sytuacją jest Władimir Putin cytujący na politycznym wiecu słowa Jezusa dla usprawiedliwienia zbrodni wojennych. To jest zdecydowanie sytuacja „non possumus”. O ile w obecnym świecie stosunkowo często jest to słowo nadużywane, o tyle tym razem to profanacja czysta niczym kryształ. Czysta, bo bez domieszki czegokolwiek innego. Po prostu wykorzystanie słów Bożej miłości dla własnej paskudnej ideologii, której pokłosiem jest krzywdzenie ludzi. To zresztą nie byle jakie słowa Jezusa, to samo centrum Chrystusowej nauki: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Przyznam się do czegoś. Czytając ostatnio co nieco na temat portretu psychologicznego Putina i historii jego życia, nosiłam w sobie jakiś cichy lament, że są ludzie, którym po ludzku nie da się pomóc. Mimo gniewu, było mi z jego powodu smutno. Tym razem jednak naprawdę straciłam równowagę, bo odsłoniły się tu jakieś niewytłumaczalne otchłanie nieprawości drzemiące przecież w nas wszystkich. Nie ja będę sądzić Putina z jego życia. Na szczęście. Za to gdzieś w sercu poza bólem tej sytuacji otarłam się o coś w rodzaju misterium tremedum, o jakąś wstrzymującą oddech grozę rzucenia wszechmocnemu Bogu Jego miłością w twarz. Najpierw zareagowałam impulsywnie,  nie będę cytować, potem powoli, powoli zaczęło do mnie docierać, jak wiele ów człowiek potrzebuje naszej modlitwy. Jeśli ktoś poczuje się zaproszony, by pomodlić się o nawrócenie Putina, to taka prośba u Boga na pewno się nie zmarnuje.

Wiem, że walkę o miłość i pokój na świecie warto zaczynać od siebie. Jednak kiedy patrzę na bezmiar małości własnych zasobów w tym zakresie, to czasem chowam głowę w rękach. Ale to wszystko ślepy zaułek, dlatego że nie z nas pochodzi ta moc. W glinianym naczyniu nosimy ów skarb, światło, sól, w glinianym i mocno popękanym. Jednak kiedy pozwolimy Bogu wlewać w nas Jego życie i nie zrażać się własnymi upadkami, ucieczkami oraz chowaniem w krzaki, to miłość będzie się pomnażać. I pomnażać. I pomnażać. I lęki, małości, nieumiejętności, brak pełnej wiedzy ani żadne otchłanie nieprawości nie będą miały nad nią władzy. Tylko nie rezygnujmy z Niego, bo „Pan Bóg – moja siła, uczyni nogi moje podobne jelenim, wprowadzi mnie na wyżyny” (Ha 3, 19).



 

Polecane
Emerytury
Stażowe