Ks. Artur Stopka: Zanim zabrzmi „Sonata”

Trzeba to powiedzieć jasno i bez owijania w bawełnę. Wchodzący właśnie na ekrany polskich kin film „Sonata” w reżyserii Bartosza Blaschke to dzieło, którego tematem jest wiara. Mocna, głęboka, choć nie pozbawiona prób i chwil zwątpienia.
Małgorzata Foremniak w filmie
Małgorzata Foremniak w filmie "Sonata" / Jarosław Sosiński, MediaBrigade, materiały prasowe

Jest w tym filmie niezawiniona wiara fałszywa i jest świadomie wybrana wiara oparta na prawdzie. Prawdzie niełatwej do przyjęcia, przynoszącej ból i pretensje. Pretensje do siebie i do innych. Przede wszystkim jest w „Sonacie” wiara w spełnienie tego, co po ludzku wydaje się zupełnie nierealne, co nie tylko nie mieści się w stworzonym przez ludzi „systemie”, ale wydaje się sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem.

Z całą pewnością „Sonata” ze znakomitymi rolami młodego Michała Sikorskiego, grającego głównego bohatera, Małgorzaty Foremniak, wyłamującej się zupełnie z kręgu postaci przez nią dotychczas kreowanych, Łukasza Simlata, przekonująco odtwarzającego na ekranie człowieka zdolnego do zaskakujących decyzji, nie jest filmem religijnym. Bóg właściwie się w „Sonacie” nie pojawia. Nie ma w filmie modlitw, liturgicznych celebracji, procesji ze świecami. Nie ma dyskusji o Bożej wszechmocy. Nie ma nawet wiary w cud. Choć można dostrzec rachunek sumienia, wyznanie win, gotowość radykalnej zmiany życia. Nie tylko swojego.

„Sonata” to opowieść oparta na faktach. Na historii faktycznie istniejącego muzyka Grzegorza Płonki. Człowieka, który z powodu błędnej diagnozy przez całe lata zmuszony był do życia we własnym zamkniętym świecie. Człowieka, który - co naturalne - z uporem szukał możliwości porozumienia z innymi. Człowieka, któremu udało się nie tylko wyrwać z zawinionej przez kogoś innego swoistej niewoli, ale również spełnić wielkie marzenie. Człowieka, który późno, ale jednak spotkał na swojej drodze kogoś, kto miał odwagę sprzeciwić się uznanym autorytetom i gwałtownie zaingerować w jego egzystencję.

Z pewnością odwaga to w „Sonacie” temat dorównujący pod względem znaczenia sprawie wiary. Trudno zliczyć akty odwagi zaprezentowane na ekranie. Można jednak zobaczyć, jak odwaga pojedynczej osoby procentuje i rozpala odwagę innych. Bez podejmowanych raz po raz odważnych, choć bardzo ryzykownych decyzji, cała ta historia nigdy by się nie wydarzyła. Śledząc losy Grzegorza momentami trudno się opędzić od myśli, ilu jest ludzi, którzy nie mieli takiego szczęścia, jak on. Bo w ich życiu nie pojawiła się młoda, spostrzegawcza, ale też uparta nauczycielka, bo nie mieli rodziców gotowych na całkowitą zmianę dotychczasowego, wydawałoby się ustalonego już na stałe, sposobu życia. Bo nie spotkali lekarza, który uznałby, że spełnienie marzenia warte jest ryzyka, nawet pogorszenia sytuacji.

Drastyczna nieobecność Boga w pełnometrażowym fabularnym debiucie Bartosza Blaschke może zastanawiać. Ale można jej również zauważyć. Można pomyśleć, że wobec wiary i determinacji, jaką wykazują bohaterowie, Jego bezpośrednia ingerencja jest zbędna. W Piśmie świętym napisano wprost, że dla Boga „nie ma nic niemożliwego”. Skoro dostrzegalna i czytelna Boża interwencja w całej tej opowieści jest tak zdecydowanie niepotrzebna, to znaczy, że wszystko w niej dotyczy tego, co znajduje się w zasięgu ludzi. To od nich zależy, czy główny bohater nie tylko przekroczy postawione mu ograniczenia i bariery, ale czy ostatecznie zabrzmi tytułowa „Sonata” w jego wykonaniu. On sam jest jednym z tych ludzi. Ale jego losy zależą od wielu innych. Od ich wiary, odwagi, gotowości do zmian i do ryzyka.

Można dywagować, kto w tej historii wykazał się najsilniejszą wiarą, kto przeżył najgłębszy kryzys, kto okazał się postacią opatrznościową w najtrudniejszych momentach, a kto był tylko chwilowym, choć ważnym impulsem. Można też obserwować, jak systemowe rozwiązania nie tylko w oświacie, nastawione są na wykluczanie tych, którzy „nie spełniają kryteriów”. Zobaczyć, jak wiele wysiłku wymaga od zwykłych ludzi wydobycie się w wygodnych i dających poczucie bezpieczeństwa ram „systemu”.

Nie wszyscy, którzy są w stanie zachwycić się pięknem „Sonaty księżycowej” wiedzą, że Ludwig van Beethoven pisał ją dla swej ukochanej już po tym, gdy pojawiły się u niego objawy głuchoty. Nie jest też powszechną wiedzą, że ten utwór nie ma klasycznej czteroczęściowej budowy sonaty. Brakuje części pierwszej, tradycyjnie charakteryzującej się szybkim tempem. Można w uproszczeniu powiedzieć, że „Sonata księżycowa” zaczyna się od razu od drugiej części. Trudno uniknąć skojarzeń z historią Grzegorza Płonki, pokazaną w filmie Bartosza Blaschke. Ona - w pewnym sensie - też zaczyna się tak naprawdę od części drugiej w jego życiu. Czy przywodzi na myśl odbicie światła księżyca w tafli jeziora? Każdy widz sam jest w stanie sobie odpowiedzieć. Ale fascynacja głównego bohatera (który pojawia się też na ekranie) właśnie tym utworem nie wydaje się przypadkiem.

 


 

POLECANE
Awantura w ukraińskim parlamencie. Doszło do rękoczynów Wiadomości
Awantura w ukraińskim parlamencie. Doszło do rękoczynów

Sesja plenarna Rady Najwyższej Ukrainy została przerwana kilkanaście minut po rozpoczęciu. Powodem była awantura z udziałem posłanki Mariany Bezugli, która zablokowała mównicę i domagała się dymisji głównodowodzącego ukraińskiej armii.

Krajewski stawia ultimatum w sprawie umowy UE-Mercosur z ostatniej chwili
Krajewski stawia ultimatum w sprawie umowy UE-Mercosur

Polska domaga się utworzenia Europejskiego Funduszu Wyrównawczego dla Rolnictwa - powiedział we wtorek minister rolnictwa Stefan Krajewski. Zaapelował też do wszystkich krajów członkowskich i europarlamentarzystów o poparcie poprawek polskich europosłów do umowy z krajami Mercosur.

PE poparł uproszczenie zasad i większe wsparcie dla rolników z ostatniej chwili
PE poparł uproszczenie zasad i większe wsparcie dla rolników

Posłowie do Parlamentu Europejskiego przyjęli we wtorek nowe przepisy wprowadzające większą elastyczność i wsparcie dla rolników w przestrzeganiu wspólnej polityki rolnej (WPR) UE.

10 miliardów dolarów odszkodowania. Trump idzie do sądu z BBC gorące
10 miliardów dolarów odszkodowania. Trump idzie do sądu z BBC

Donald Trump złożył pozew przeciwko BBC, domagając się 10 miliardów dolarów odszkodowania. Sprawa dotyczy emisji zmanipulowanego materiału z jego przemówienia, który miał wyrządzić mu poważne szkody wizerunkowe i finansowe. Zmanipulowane słowa dotyczyły rzekomego wzywania przez Trumpa swoich zwolenników do szturmu na Kapitol po przegranych przez niego wyborach prezydenckich.

Nagroda Sacharowa 2025. PE uhonorował Andrzeja Poczobuta i Mzię Amaglobeli z ostatniej chwili
Nagroda Sacharowa 2025. PE uhonorował Andrzeja Poczobuta i Mzię Amaglobeli

Przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola podczas wtorkowej ceremonii w Strasburgu przyznała Nagrodę Sacharowa 2025 przedstawicielom dwóch dziennikarzy przetrzymywanych na Białorusi i w Gruzji.

PE przyjął klauzulę ochronną do umowy z Mercosurem z ostatniej chwili
PE przyjął klauzulę ochronną do umowy z Mercosurem

Parlament Europejski w Strasburgu przegłosował we wtorek wzmocnioną klauzulę ochronną do umowy handlowej UE z państwami Mercosuru. Ma to pozwolić na szybszą reakcję Wspólnoty w razie spadku cen produktów takich jak wołowina i jaja wskutek importu z krajów tego bloku Ameryki Południowej.

Delegalizacja Konfederacji Brauna? Kierwiński: Są na to widoki pilne
Delegalizacja Konfederacji Brauna? Kierwiński: "Są na to widoki"

Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński nie wyklucza delegalizacji partii Grzegorza Brauna. Jego zdaniem politycy tacy jak Braun stanowią zagrożenie dla polskiej racji stanu.

Niemcy grożą ws. finansowania pożyczki reparacyjnej dla Ukrainy z ostatniej chwili
Niemcy grożą ws. finansowania pożyczki reparacyjnej dla Ukrainy

Niemcy grożą, że państwa UE, które odmówią poparcia „pożyczki reparacyjnej” dla Ukrainy opartej na rosyjskich państwowych aktywach, mogą ponieść poważne konsekwencje finansowe, w tym w postaci wyższych stóp procentowych i obniżenia ratingów kredytowych.

Nowe informacje ws. zabójstwa 11-latki w Jeleniej Górze. Sąd przesłucha 12-letnią dziewczynkę pilne
Nowe informacje ws. zabójstwa 11-latki w Jeleniej Górze. Sąd przesłucha 12-letnią dziewczynkę

Sąd rodzinny w Jeleniej Górze jeszcze dziś ma przesłuchać 12-letnią dziewczynkę zatrzymaną w związku z zabójstwem 11-latki. Do tragedii doszło w pobliżu szkoły, do której obie uczęszczały. Policja znalazła prawdopodobne narzędzie zbrodni.

Zbigniew Ziobro bez paszportu. Wojewoda podjął decyzję na wniosek prokuratury z ostatniej chwili
Zbigniew Ziobro bez paszportu. Wojewoda podjął decyzję na wniosek prokuratury

Decyzja administracyjna wobec Zbigniewa Ziobry zapadła na wniosek Prokuratury Krajowej i została ogłoszona przez szefa MSWiA. Jak tłumaczy PK, ma to związek ze śledztwem dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości oraz pobytem polityka poza Polską.

REKLAMA

Ks. Artur Stopka: Zanim zabrzmi „Sonata”

Trzeba to powiedzieć jasno i bez owijania w bawełnę. Wchodzący właśnie na ekrany polskich kin film „Sonata” w reżyserii Bartosza Blaschke to dzieło, którego tematem jest wiara. Mocna, głęboka, choć nie pozbawiona prób i chwil zwątpienia.
Małgorzata Foremniak w filmie
Małgorzata Foremniak w filmie "Sonata" / Jarosław Sosiński, MediaBrigade, materiały prasowe

Jest w tym filmie niezawiniona wiara fałszywa i jest świadomie wybrana wiara oparta na prawdzie. Prawdzie niełatwej do przyjęcia, przynoszącej ból i pretensje. Pretensje do siebie i do innych. Przede wszystkim jest w „Sonacie” wiara w spełnienie tego, co po ludzku wydaje się zupełnie nierealne, co nie tylko nie mieści się w stworzonym przez ludzi „systemie”, ale wydaje się sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem.

Z całą pewnością „Sonata” ze znakomitymi rolami młodego Michała Sikorskiego, grającego głównego bohatera, Małgorzaty Foremniak, wyłamującej się zupełnie z kręgu postaci przez nią dotychczas kreowanych, Łukasza Simlata, przekonująco odtwarzającego na ekranie człowieka zdolnego do zaskakujących decyzji, nie jest filmem religijnym. Bóg właściwie się w „Sonacie” nie pojawia. Nie ma w filmie modlitw, liturgicznych celebracji, procesji ze świecami. Nie ma dyskusji o Bożej wszechmocy. Nie ma nawet wiary w cud. Choć można dostrzec rachunek sumienia, wyznanie win, gotowość radykalnej zmiany życia. Nie tylko swojego.

„Sonata” to opowieść oparta na faktach. Na historii faktycznie istniejącego muzyka Grzegorza Płonki. Człowieka, który z powodu błędnej diagnozy przez całe lata zmuszony był do życia we własnym zamkniętym świecie. Człowieka, który - co naturalne - z uporem szukał możliwości porozumienia z innymi. Człowieka, któremu udało się nie tylko wyrwać z zawinionej przez kogoś innego swoistej niewoli, ale również spełnić wielkie marzenie. Człowieka, który późno, ale jednak spotkał na swojej drodze kogoś, kto miał odwagę sprzeciwić się uznanym autorytetom i gwałtownie zaingerować w jego egzystencję.

Z pewnością odwaga to w „Sonacie” temat dorównujący pod względem znaczenia sprawie wiary. Trudno zliczyć akty odwagi zaprezentowane na ekranie. Można jednak zobaczyć, jak odwaga pojedynczej osoby procentuje i rozpala odwagę innych. Bez podejmowanych raz po raz odważnych, choć bardzo ryzykownych decyzji, cała ta historia nigdy by się nie wydarzyła. Śledząc losy Grzegorza momentami trudno się opędzić od myśli, ilu jest ludzi, którzy nie mieli takiego szczęścia, jak on. Bo w ich życiu nie pojawiła się młoda, spostrzegawcza, ale też uparta nauczycielka, bo nie mieli rodziców gotowych na całkowitą zmianę dotychczasowego, wydawałoby się ustalonego już na stałe, sposobu życia. Bo nie spotkali lekarza, który uznałby, że spełnienie marzenia warte jest ryzyka, nawet pogorszenia sytuacji.

Drastyczna nieobecność Boga w pełnometrażowym fabularnym debiucie Bartosza Blaschke może zastanawiać. Ale można jej również zauważyć. Można pomyśleć, że wobec wiary i determinacji, jaką wykazują bohaterowie, Jego bezpośrednia ingerencja jest zbędna. W Piśmie świętym napisano wprost, że dla Boga „nie ma nic niemożliwego”. Skoro dostrzegalna i czytelna Boża interwencja w całej tej opowieści jest tak zdecydowanie niepotrzebna, to znaczy, że wszystko w niej dotyczy tego, co znajduje się w zasięgu ludzi. To od nich zależy, czy główny bohater nie tylko przekroczy postawione mu ograniczenia i bariery, ale czy ostatecznie zabrzmi tytułowa „Sonata” w jego wykonaniu. On sam jest jednym z tych ludzi. Ale jego losy zależą od wielu innych. Od ich wiary, odwagi, gotowości do zmian i do ryzyka.

Można dywagować, kto w tej historii wykazał się najsilniejszą wiarą, kto przeżył najgłębszy kryzys, kto okazał się postacią opatrznościową w najtrudniejszych momentach, a kto był tylko chwilowym, choć ważnym impulsem. Można też obserwować, jak systemowe rozwiązania nie tylko w oświacie, nastawione są na wykluczanie tych, którzy „nie spełniają kryteriów”. Zobaczyć, jak wiele wysiłku wymaga od zwykłych ludzi wydobycie się w wygodnych i dających poczucie bezpieczeństwa ram „systemu”.

Nie wszyscy, którzy są w stanie zachwycić się pięknem „Sonaty księżycowej” wiedzą, że Ludwig van Beethoven pisał ją dla swej ukochanej już po tym, gdy pojawiły się u niego objawy głuchoty. Nie jest też powszechną wiedzą, że ten utwór nie ma klasycznej czteroczęściowej budowy sonaty. Brakuje części pierwszej, tradycyjnie charakteryzującej się szybkim tempem. Można w uproszczeniu powiedzieć, że „Sonata księżycowa” zaczyna się od razu od drugiej części. Trudno uniknąć skojarzeń z historią Grzegorza Płonki, pokazaną w filmie Bartosza Blaschke. Ona - w pewnym sensie - też zaczyna się tak naprawdę od części drugiej w jego życiu. Czy przywodzi na myśl odbicie światła księżyca w tafli jeziora? Każdy widz sam jest w stanie sobie odpowiedzieć. Ale fascynacja głównego bohatera (który pojawia się też na ekranie) właśnie tym utworem nie wydaje się przypadkiem.

 



 

Polecane