[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Zostałem "kapusiem", bo ujawniłem trans-grzechy. A gdzie w tym są dzieci?

Zeszłego lata odkryłem w internecie tajną grupę trans-aktywistów, którzy pomagali zdobywać dzieciom hormony za pomocą serwera on-line. Na tym serwerze popularnym tematem, oprócz hormonów, była też, możliwe, że wymiana pornografii dziecięcej w zamian za środki farmakologiczne, które miały nieletnim “zmienić płeć”. Tak twierdzą inni internauci, którzy badali sprawę. W minionym tygodniu złożyłem zeznania przeciwko krzywdzicielom dzieci z tego transowego serwera. Na nowo wybuchło więc oburzenie genderowych aktywistów – niektórzy bronili nawet procederu otwarcie.
/ Okładka Tygodnika Solidarność

Nigdy chyba nie myślałem, że będę świadkiem w sądowej sprawie. Mimo że mój ojciec był policjantem, to ani świat kryminalny, ani jego mieszkańcy mnie nie interesowali. Wszystko to zmieniło się latem zeszłego roku, gdy – po części przypadkiem – odkryłem na tzn. aplikacji Discord tajną grupę, na której kwitł smrodliwy kwiat ideologii gender. A obok niego rósł z dnia na dzień nielegalny obrót hormonami. Jak trafiłem na taką „łąkę”?

Od dawna wiedziałem, że różne środowiska progresywne próbują znaleźć mój adres i pracę. Wiedziałem, że starają się zaszkodzić mi i innym, niezależnym, nie-lewicowym blogerom. I wiedziałem też – bo udało mi się dostać niezauważonym - na większość lewicowych grupek na polskim Facebooku. Domyślałem się jednak, że jeżeli ktoś robi coś wprost niebezpiecznego i karalnego na większą skalę, to nie będzie tego robił na największym forum internetu. Prawdziwe zło wszak zawsze kryje się po kątach, z dala od światła. Zdecydowałem się więc z Facebooka przenieść na inne miejsca w sieci.

Na zamkniętych, ale znajdowanych z reguły przez zwykłą przeglądarkę grupach dla trans-aktywistów reklamowane były mniej dostępne dla ogółu grupy na Discordze. Discord to zagraniczna apka, wykorzystywana częściej przez młodzież – często nieznana rodzicom. To aplikacja, którą ukochali też postępowi aktywiści. Pozwala im ona tworzyć niezależne od Facebooka, Instagrama czy Twittera grupy, do których dostęp otwiera się najczęściej tylko dzięki specjalnemu linkowi, który funkcjonuje jako bezpośrednie zaproszenie. Kilka takich linków znalazłem na facebookowych „grupach wsparcia dla osób transseksualnych”. To te link zabrały mnie dalej. A „dalej” znalazłem, zamiast Antify dybiącej na mój adres, coś o wiele gorszego.

TransFriends

Tak nazywał się TEN serwer. TransPrzyjaciele. Przyjaźń nie była jednak tym, co ściągało na niego ludzi. Głównym magnetem TransFriends była bowiem nienawiść do własnego ciała, którą żywiła większość z 200-300 użytkowników, dorosłych i nieletnich (najmłodsi deklarowali, że mają 12 lat) na nim przebywających. Nienawiść do własnego ciała i rzekome metody walki z nią.

Najczęściej polecaną z tych metod była tzn. „tranzycja”, czyli seria operacji chirurgicznych, która miała upodobnić osobę odczuwającą dysforię, wstręt do własnego ciała, do płci przeciwnej. Elementem towarzyszącym takiej „zmianie płci” są zawsze hormony, które przyjmowane wbrew płciowości danej osoby, zmuszają jej owłosienie, głos i twarz do częściowej zmiany. Na tym serwerze legalne hormony i profesjonalna terapia u specjalisty, leczącego transseksualistów, były sprawą poboczną. Główny pociąg trans-szaleństwa jechał tam na nielegalnych torach.

Oferowany był więc na TransFriends self-med, czyli lekarstwa zdobyte nielegalnie. Brane niepoprawnie. Niesprawdzone tabletki, sprowadzane z Ukrainy i innych, dalszych krajów. Sprawdzone tabletki, które niektórzy lekarze przepisywali w takich ilościach, że transseksualiści odsprzedawali/ odstępowali je innym. 

Wiedziałem, że nie można tak tego zostawić. Podałem się więc za nastolatka, który chciałby kupić nielegalnie hormony i przestać rozwijać się płciowo jako chłopiec. Powiedziałem, że chce być dziewczynką i tajni trans-aktywiści zaoferowali mi „pomoc”. Pomoc w postaci kontaktów do handlarzy, a nawet własnej „działki” hormonów. Trudno aż było uwierzyć mi w ich nieostrożność i... otwarte zepsucie.

Wymiana pornografii dziecięcej, jeśli miała miejsce, to jednak sprawa jeszcze poważniejsza, niż niezbadany testosteron i estrogeny. Sprawa, z którą nie chciałbym, ani nie umiałbym walczyć osobiście. Zdobywszy więc informacje o handlarzach, resztę pracy oddałem profesjonalistom – policji i prokuraturze.

Czekanie, szczekanie

Cała historia została opisana w Tygodniku Solidarność. Cała sprawa została też zgłoszona m.in. dzięki pomocy Ordo Iuris do prokuratury. Była omawiana przez nie-lewicowe media i opisywana wielokrotnie przeze mnie w różnych publikacjach. A potem... ucichła.

Pamięć medialna jest krótka, to jasne. Coś, co było wczoraj newsem dnia, dzisiaj jest śniegiem zeszłego roku – rozumiem! Nie o taką ciszę mi jednak chodzi. Ja mówię o tej prawnej, administracyjnej. Bo ja czekałem i czekałem, a zgłoszenie do złożenia zeznań nie nadchodziło.

Najpierw miało dojść po miesiącu-dwóch, ale nie nadeszło. Potem odezwała się do mnie policja – telefonicznie – i mieliśmy ustalić termin zeznawania na koniec października 2020 roku. Nikt jednak ani w październiku, ani w listopadzie, ani w grudniu się do mnie nie odezwał, pisemne zgłoszenie zaś podobno zostało zagubione i nie trafiło na mój polski adres.

Kontakt w sprawie wrócił na wiosnę tego roku, w samym środku pandemii i lockdownu, gdy dojazd do Warszawy był dla mnie niemożliwością. Dopiero w momencie poluzowania restrykcji dało się ustalić termin. Wybrałem więc najbliższy i przyjechałem do stolicy.

Kiedy podpisałem złożone zeznania, spadł mi przysłowiowy kamień z serca. Informacja jednak o tym, że byłem w Warszawie, by donieść na przodowników pracy Komitetu Centralnego LGBT, rozniosła się szybko po polskim internecie. Rozległo się szczekanie tęczowych aktywistów. Takiej psiarni dawno nie słyszałem!

Lewica jak zwykle z rakiem

Dowiedziałem się, że jestem donosicielem. Kapusiem. Że „j*bać konfidentów”. Że jestem szkodnikiem.

Gniew był najczęstszą reakcją na informacje o moich zeznaniach. Ludzie, którzy często nie zadali sobie trudu przeczytania oryginalnego artykułu i poruszanych w nim problemów, bronili na ślepo „trans-pedo-serwera”. Bo tak kazała im wtłaczana w ich głowy od lat ideologia gender. Bo widzieli, że ktoś krytykuje transseksualistów, a transseksualiści ZAWSZE są w postępowym kalejdoskopie ofiarami. A lewicowi aktywiści patrzą na świat tylko przez taki kalejdoskop – bronili więc automatycznie zaburzonych działaczy.

Inną, często podnoszoną pretensją była ta, że ja „nie rozumiem”. Że gdybym bardziej zagłębił się w „tematykę transową”, to bym wszystko pojął, albo przymknął oko. A gdybym nawet oka nie mógł przymknąć, bo krzywdzenie dzieci spędzałoby sen z moich powiek, to „załatwiłbym sprawę po cichu”. Takie coś, ostatecznie, rzuca złe światło na środowiska trans, więc po co o tym mówić? „To niedobra jest”!

Trzecią linią obrony było zaprzeczenie. Serwer rzekomo nie istniał, ja sobie wszystko wymyśliłem, wcale nie byłem na policji – pisali internetowi działacze. Nie rozumieli – albo raczej nie chcieli sprawdzić – jakie były dowody. Woleli nie dopuścić do świadomości, że oprócz moich słów były imiona, numery telefonów i około 300 screenów przekazanych wiele miesięcy temu policji.

Narracja wyparcia rozsypała się jednak dość szybko, bo oprócz mnie zaczęli zgłaszać się inni, którzy o serwerze wiedzieli. Odezwali się nawet ci, którzy sami byli jego członkami. Jedna z bardziej szczegółowych wypowiedzi brzmiała tak:

„Ej ziomki, jednakowoż, sama byłam na tym serwerze co gej przeciwko światu, doskonale wiem o co mu chodzi i nawet sama mam screeny na to.” - pisała na jednej z tęczowych grup Paulina -

„Typek* (bo jak mam nazwać kogoś, kto tożsamością płciową nazywa trzepanie do siebie ubranego w sukience? I to tak w dosłownym tych słów znaczeniu, czy chciałeś czy nie to i tak kiedyś musiałeś to zobaczyć. Nawet na siłę) wyłudzał nudle od małolatów (i to poniżej 14 roku życia, najniższa ofiara biorąca blokery testosteronu od... Tego czegoś, wybaczcie, miała 12 lat jak dobrze pamiętam. Dzieciak leki dostał tylko po wysłaniu nudli które nie omieszkał udostępnić na zamkniętym kanale).

Wciskanie dosłownie każdemu żeńskich, zamawianych z Chin hormonów (mi też próbował bo myślał, że jestem trans, za co potem mnie zwyzywał bo wypieram się, że byłam facetem XD), sobie zresztą też, do momentu kiedy zdrowie mu zaczęło się sypać (w sumie z nim to ch*j), ingerowanie w terapię innych, wmuszanie, że "te dawki są za małe, bierz wincyj bo nigdy ci się nie uda", na siłę feminizowanie dosłownie każdego chłopaka, nawet jeśli nie chciał aby tak go traktowano, prowadzenie czarnego rynku prochów hormonalnych "od ręki", bez konsultacji z lekarzem czy terapeutą.

Powtarzam, mam screeny, byłam tam, widziałam to wszystko na własne oczy - nie tylko ja zresztą, inna trans dziewczyna właśnie zgłosiła to gejowi przeciwko światu bo ten człowiek był niebezpieczny i manipulatywny.

Serwer nazywał się TransFriends, jak tylko dobrali mu się do dupy to z miejsca serwer usunął. Dowody w postaci zrzutów ekranu jeszcze zostały.

Nawet wiem jak ten typ każe się nazywać i skąd pochodzi.**” - potwierdzała Paulina.

Inni przytakiwali jej, żałując, że sami nie zgłosili sprawy na policję. Zaprzeczenie stało się niemożliwe i nawet dotychczasowi obrońcy „trans-serwera” zaczęli spuszczać z tonu. Ja, co prawda, nadal byłem tym złym, ale zły (i prawdziwy!) w ich oczach był teraz też serwer TransFriends.

Przyszłość

Można zastanawiać się, czemu lewicowi aktywiści i wyznawcy postępowej sekty stanęli najpierw w obronie krzywdzenia dzieci. Można pytać postępowe media, czemu przemilczały sprawę. Moim zdaniem stało się tak, bo burzyła ona ich światopogląd. Trans-aktywiści, przedstawiani w ich półświatku jako anioły i ofiary, okazali się po części złoczyńcami. Postępowo myślący nie mogli sobie z tym poradzić, tak mi się wydaje. Jestem tego nawet pewien.

Czego nie jestem jednak pewien, to przyszłość dochodzenia. W przypadku przestępstw online szybkie działania są często kluczem do sukcesu. Możliwe więc, że historia „trans-serwera” zniknie w przepaści, jaka dzieli jej odkrycie od działań policji i prokuratury. Możliwe, że sprawa zostanie umorzona i nic z tego nie wyjdzie.

Świat jednak nie jest - w przeciwieństwie do płci – binarny. Nawet jeżeli nie wszyscy krzywdziciele dzieci zostaną ukarani, to jedno z ich gniazd zostało rozdeptane. Wiele osób – szczególnie rodziców! - dowiedziało się, jakie nowe, realne niebezpieczeństwa czyhają na ich dzieci. Ta wiedza to odtrutka na węże, które dopiero przypełzną.

*”typek”, o którym tutaj mowa, to „Wiktora”, czyli transseksualista, który był organizatorem i adminem serwera.

**zachowano oryginalną pisownię

Oryginalny artykuł o „trans-serwerze”:

[TYLKO U NAS] Pełen tekst reportażu o tajnych czatach trans-aktywistów. "Zmień sobie płeć, dzieciaku" + screeny


 

POLECANE
„To nieprawda”. Szefowa wywiadu USA obala narrację o planach Putina wobec Europy polityka
„To nieprawda”. Szefowa wywiadu USA obala narrację o planach Putina wobec Europy

Według ocen amerykańskiego wywiadu Rosja nie ma zdolności do podbicia i długotrwałej okupacji Ukrainy, a tym bardziej do przeprowadzenia agresji wobec państw europejskich. Takie stanowisko przedstawiła dyrektor Wywiadu Narodowego USA Tulsi Gabbard, otwarcie kwestionując narrację obecną w mediach oraz instytucjach międzynarodowych.

Były wiceprezes Pfizera: Szczepionki przeciwko COVID-19 zostały zaprojektowane tak, aby szkodzić gorące
Były wiceprezes Pfizera: Szczepionki przeciwko COVID-19 zostały zaprojektowane tak, aby szkodzić

Dr Michael Yeadon wyjaśnił, w jaki sposób zastrzyki z nanocząsteczkami lipidowymi oddziałują na jajniki i w jaki sposób opiaty, respiratory i Remdesivir doprowadzały do śmierci pacjentów.

Tusk się wścieknie. „Ballada o Boguckim” hitem Internetu wideo
Tusk się wścieknie. „Ballada o Boguckim” hitem Internetu

Szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki doczekał się piosenki na swój temat. „Ballada o Boguckim” stała się hitem internetu. Promuje ją sam doradca prezydenta ds. europejskich Jacek Saryusz-Wolski.

Kreta nowym gorącym punktem migracyjnym z ostatniej chwili
Kreta nowym gorącym punktem migracyjnym

Jak informuje European Conservative, Kreta znajduje się pod rosnącą presją migracyjną, ponieważ przemytnicy w coraz większym stopniu przekierowują nielegalne przejścia w kierunku południowych wysp Grecji, odsłaniając granice kontroli granicznej UE i zmieniając trasy przez Morze Śródziemne.

Nie żyje legenda polskiego jazzu Wiadomości
Nie żyje legenda polskiego jazzu

W wieku 82 lat zmarł Michał Urbaniak - jazzman, kompozytor i aranżer. Zasłynął w świecie nagrywając płytę „Tutu” z legendą jazzu Milesem Davisem. Znany był jako współtwórca i kreator muzyki Fusion. Nagrał kilkadziesiąt autorskich płyt, był twórcą muzyki do filmów.

Nowa edycja „Tańca z Gwiazdami”. W mediach wrze przez jedno nazwisko Wiadomości
Nowa edycja „Tańca z Gwiazdami”. W mediach wrze przez jedno nazwisko

Wiosną 2026 roku na antenie Polsatu wróci osiemnasta edycja „Dancing With The Stars. Taniec z Gwiazdami”. Choć lista uczestników nie jest jeszcze oficjalna, nazwiska potencjalnych gwiazd już krążą w mediach.

Komunikat dla mieszkańców Kielc Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Kielc

W dwuetapowym konkursie zostanie wyłoniona koncepcja rozbudowy siedziby urzędu marszałkowskiego w Kielcach. Planowany obiekt ma liczyć około siedmiu kondygnacji i 10 tys. m kw. powierzchni użytkowej, z częścią biurową, konferencyjną oraz salą obrad sejmiku.

Niemcy mają dość migrantów? Jest sondaż Wiadomości
Niemcy mają dość migrantów? Jest sondaż

Większość Niemców zgadza się z ministrem spraw wewnętrznych Alexandrem Dobrindtem (CSU), który chce mocno ograniczyć napływ osób ubiegających się o azyl. Z badania instytutu YouGov dla agencji dpa (12–15 grudnia, ponad 2100 osób) wynika, że 53% badanych w pełni popiera ten cel, a 23% raczej go popiera. Tylko 15% jest przeciwko, a 9% nie ma zdania.

Domen Prevc wygrywa po raz piąty z rzędu. Jak wypadli Polacy? Wiadomości
Domen Prevc wygrywa po raz piąty z rzędu. Jak wypadli Polacy?

Kacper Tomasiak zajął 13. miejsce w sobotnim konkursie Pucharu Świata w szwajcarskim Engelbergu. Zwyciężył Słoweniec Domen Prevc. To jego piąty z rzędu triumf w konkursie Pucharu Świata.

Gratka dla miłośników astronomii. Zobacz, co pojawi się na niebie Wiadomości
Gratka dla miłośników astronomii. Zobacz, co pojawi się na niebie

W niedzielę 21 grudnia rozpocznie się astronomiczna zima. O godzinie 16.03 Słońce osiągnie punkt przesilenia zimowego, co oznacza najkrótszy dzień i najdłuższą noc w roku. Od tego momentu dni będą się stopniowo wydłużać, choć wieczory jeszcze długo pozostaną bardzo ciemne.

REKLAMA

[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Zostałem "kapusiem", bo ujawniłem trans-grzechy. A gdzie w tym są dzieci?

Zeszłego lata odkryłem w internecie tajną grupę trans-aktywistów, którzy pomagali zdobywać dzieciom hormony za pomocą serwera on-line. Na tym serwerze popularnym tematem, oprócz hormonów, była też, możliwe, że wymiana pornografii dziecięcej w zamian za środki farmakologiczne, które miały nieletnim “zmienić płeć”. Tak twierdzą inni internauci, którzy badali sprawę. W minionym tygodniu złożyłem zeznania przeciwko krzywdzicielom dzieci z tego transowego serwera. Na nowo wybuchło więc oburzenie genderowych aktywistów – niektórzy bronili nawet procederu otwarcie.
/ Okładka Tygodnika Solidarność

Nigdy chyba nie myślałem, że będę świadkiem w sądowej sprawie. Mimo że mój ojciec był policjantem, to ani świat kryminalny, ani jego mieszkańcy mnie nie interesowali. Wszystko to zmieniło się latem zeszłego roku, gdy – po części przypadkiem – odkryłem na tzn. aplikacji Discord tajną grupę, na której kwitł smrodliwy kwiat ideologii gender. A obok niego rósł z dnia na dzień nielegalny obrót hormonami. Jak trafiłem na taką „łąkę”?

Od dawna wiedziałem, że różne środowiska progresywne próbują znaleźć mój adres i pracę. Wiedziałem, że starają się zaszkodzić mi i innym, niezależnym, nie-lewicowym blogerom. I wiedziałem też – bo udało mi się dostać niezauważonym - na większość lewicowych grupek na polskim Facebooku. Domyślałem się jednak, że jeżeli ktoś robi coś wprost niebezpiecznego i karalnego na większą skalę, to nie będzie tego robił na największym forum internetu. Prawdziwe zło wszak zawsze kryje się po kątach, z dala od światła. Zdecydowałem się więc z Facebooka przenieść na inne miejsca w sieci.

Na zamkniętych, ale znajdowanych z reguły przez zwykłą przeglądarkę grupach dla trans-aktywistów reklamowane były mniej dostępne dla ogółu grupy na Discordze. Discord to zagraniczna apka, wykorzystywana częściej przez młodzież – często nieznana rodzicom. To aplikacja, którą ukochali też postępowi aktywiści. Pozwala im ona tworzyć niezależne od Facebooka, Instagrama czy Twittera grupy, do których dostęp otwiera się najczęściej tylko dzięki specjalnemu linkowi, który funkcjonuje jako bezpośrednie zaproszenie. Kilka takich linków znalazłem na facebookowych „grupach wsparcia dla osób transseksualnych”. To te link zabrały mnie dalej. A „dalej” znalazłem, zamiast Antify dybiącej na mój adres, coś o wiele gorszego.

TransFriends

Tak nazywał się TEN serwer. TransPrzyjaciele. Przyjaźń nie była jednak tym, co ściągało na niego ludzi. Głównym magnetem TransFriends była bowiem nienawiść do własnego ciała, którą żywiła większość z 200-300 użytkowników, dorosłych i nieletnich (najmłodsi deklarowali, że mają 12 lat) na nim przebywających. Nienawiść do własnego ciała i rzekome metody walki z nią.

Najczęściej polecaną z tych metod była tzn. „tranzycja”, czyli seria operacji chirurgicznych, która miała upodobnić osobę odczuwającą dysforię, wstręt do własnego ciała, do płci przeciwnej. Elementem towarzyszącym takiej „zmianie płci” są zawsze hormony, które przyjmowane wbrew płciowości danej osoby, zmuszają jej owłosienie, głos i twarz do częściowej zmiany. Na tym serwerze legalne hormony i profesjonalna terapia u specjalisty, leczącego transseksualistów, były sprawą poboczną. Główny pociąg trans-szaleństwa jechał tam na nielegalnych torach.

Oferowany był więc na TransFriends self-med, czyli lekarstwa zdobyte nielegalnie. Brane niepoprawnie. Niesprawdzone tabletki, sprowadzane z Ukrainy i innych, dalszych krajów. Sprawdzone tabletki, które niektórzy lekarze przepisywali w takich ilościach, że transseksualiści odsprzedawali/ odstępowali je innym. 

Wiedziałem, że nie można tak tego zostawić. Podałem się więc za nastolatka, który chciałby kupić nielegalnie hormony i przestać rozwijać się płciowo jako chłopiec. Powiedziałem, że chce być dziewczynką i tajni trans-aktywiści zaoferowali mi „pomoc”. Pomoc w postaci kontaktów do handlarzy, a nawet własnej „działki” hormonów. Trudno aż było uwierzyć mi w ich nieostrożność i... otwarte zepsucie.

Wymiana pornografii dziecięcej, jeśli miała miejsce, to jednak sprawa jeszcze poważniejsza, niż niezbadany testosteron i estrogeny. Sprawa, z którą nie chciałbym, ani nie umiałbym walczyć osobiście. Zdobywszy więc informacje o handlarzach, resztę pracy oddałem profesjonalistom – policji i prokuraturze.

Czekanie, szczekanie

Cała historia została opisana w Tygodniku Solidarność. Cała sprawa została też zgłoszona m.in. dzięki pomocy Ordo Iuris do prokuratury. Była omawiana przez nie-lewicowe media i opisywana wielokrotnie przeze mnie w różnych publikacjach. A potem... ucichła.

Pamięć medialna jest krótka, to jasne. Coś, co było wczoraj newsem dnia, dzisiaj jest śniegiem zeszłego roku – rozumiem! Nie o taką ciszę mi jednak chodzi. Ja mówię o tej prawnej, administracyjnej. Bo ja czekałem i czekałem, a zgłoszenie do złożenia zeznań nie nadchodziło.

Najpierw miało dojść po miesiącu-dwóch, ale nie nadeszło. Potem odezwała się do mnie policja – telefonicznie – i mieliśmy ustalić termin zeznawania na koniec października 2020 roku. Nikt jednak ani w październiku, ani w listopadzie, ani w grudniu się do mnie nie odezwał, pisemne zgłoszenie zaś podobno zostało zagubione i nie trafiło na mój polski adres.

Kontakt w sprawie wrócił na wiosnę tego roku, w samym środku pandemii i lockdownu, gdy dojazd do Warszawy był dla mnie niemożliwością. Dopiero w momencie poluzowania restrykcji dało się ustalić termin. Wybrałem więc najbliższy i przyjechałem do stolicy.

Kiedy podpisałem złożone zeznania, spadł mi przysłowiowy kamień z serca. Informacja jednak o tym, że byłem w Warszawie, by donieść na przodowników pracy Komitetu Centralnego LGBT, rozniosła się szybko po polskim internecie. Rozległo się szczekanie tęczowych aktywistów. Takiej psiarni dawno nie słyszałem!

Lewica jak zwykle z rakiem

Dowiedziałem się, że jestem donosicielem. Kapusiem. Że „j*bać konfidentów”. Że jestem szkodnikiem.

Gniew był najczęstszą reakcją na informacje o moich zeznaniach. Ludzie, którzy często nie zadali sobie trudu przeczytania oryginalnego artykułu i poruszanych w nim problemów, bronili na ślepo „trans-pedo-serwera”. Bo tak kazała im wtłaczana w ich głowy od lat ideologia gender. Bo widzieli, że ktoś krytykuje transseksualistów, a transseksualiści ZAWSZE są w postępowym kalejdoskopie ofiarami. A lewicowi aktywiści patrzą na świat tylko przez taki kalejdoskop – bronili więc automatycznie zaburzonych działaczy.

Inną, często podnoszoną pretensją była ta, że ja „nie rozumiem”. Że gdybym bardziej zagłębił się w „tematykę transową”, to bym wszystko pojął, albo przymknął oko. A gdybym nawet oka nie mógł przymknąć, bo krzywdzenie dzieci spędzałoby sen z moich powiek, to „załatwiłbym sprawę po cichu”. Takie coś, ostatecznie, rzuca złe światło na środowiska trans, więc po co o tym mówić? „To niedobra jest”!

Trzecią linią obrony było zaprzeczenie. Serwer rzekomo nie istniał, ja sobie wszystko wymyśliłem, wcale nie byłem na policji – pisali internetowi działacze. Nie rozumieli – albo raczej nie chcieli sprawdzić – jakie były dowody. Woleli nie dopuścić do świadomości, że oprócz moich słów były imiona, numery telefonów i około 300 screenów przekazanych wiele miesięcy temu policji.

Narracja wyparcia rozsypała się jednak dość szybko, bo oprócz mnie zaczęli zgłaszać się inni, którzy o serwerze wiedzieli. Odezwali się nawet ci, którzy sami byli jego członkami. Jedna z bardziej szczegółowych wypowiedzi brzmiała tak:

„Ej ziomki, jednakowoż, sama byłam na tym serwerze co gej przeciwko światu, doskonale wiem o co mu chodzi i nawet sama mam screeny na to.” - pisała na jednej z tęczowych grup Paulina -

„Typek* (bo jak mam nazwać kogoś, kto tożsamością płciową nazywa trzepanie do siebie ubranego w sukience? I to tak w dosłownym tych słów znaczeniu, czy chciałeś czy nie to i tak kiedyś musiałeś to zobaczyć. Nawet na siłę) wyłudzał nudle od małolatów (i to poniżej 14 roku życia, najniższa ofiara biorąca blokery testosteronu od... Tego czegoś, wybaczcie, miała 12 lat jak dobrze pamiętam. Dzieciak leki dostał tylko po wysłaniu nudli które nie omieszkał udostępnić na zamkniętym kanale).

Wciskanie dosłownie każdemu żeńskich, zamawianych z Chin hormonów (mi też próbował bo myślał, że jestem trans, za co potem mnie zwyzywał bo wypieram się, że byłam facetem XD), sobie zresztą też, do momentu kiedy zdrowie mu zaczęło się sypać (w sumie z nim to ch*j), ingerowanie w terapię innych, wmuszanie, że "te dawki są za małe, bierz wincyj bo nigdy ci się nie uda", na siłę feminizowanie dosłownie każdego chłopaka, nawet jeśli nie chciał aby tak go traktowano, prowadzenie czarnego rynku prochów hormonalnych "od ręki", bez konsultacji z lekarzem czy terapeutą.

Powtarzam, mam screeny, byłam tam, widziałam to wszystko na własne oczy - nie tylko ja zresztą, inna trans dziewczyna właśnie zgłosiła to gejowi przeciwko światu bo ten człowiek był niebezpieczny i manipulatywny.

Serwer nazywał się TransFriends, jak tylko dobrali mu się do dupy to z miejsca serwer usunął. Dowody w postaci zrzutów ekranu jeszcze zostały.

Nawet wiem jak ten typ każe się nazywać i skąd pochodzi.**” - potwierdzała Paulina.

Inni przytakiwali jej, żałując, że sami nie zgłosili sprawy na policję. Zaprzeczenie stało się niemożliwe i nawet dotychczasowi obrońcy „trans-serwera” zaczęli spuszczać z tonu. Ja, co prawda, nadal byłem tym złym, ale zły (i prawdziwy!) w ich oczach był teraz też serwer TransFriends.

Przyszłość

Można zastanawiać się, czemu lewicowi aktywiści i wyznawcy postępowej sekty stanęli najpierw w obronie krzywdzenia dzieci. Można pytać postępowe media, czemu przemilczały sprawę. Moim zdaniem stało się tak, bo burzyła ona ich światopogląd. Trans-aktywiści, przedstawiani w ich półświatku jako anioły i ofiary, okazali się po części złoczyńcami. Postępowo myślący nie mogli sobie z tym poradzić, tak mi się wydaje. Jestem tego nawet pewien.

Czego nie jestem jednak pewien, to przyszłość dochodzenia. W przypadku przestępstw online szybkie działania są często kluczem do sukcesu. Możliwe więc, że historia „trans-serwera” zniknie w przepaści, jaka dzieli jej odkrycie od działań policji i prokuratury. Możliwe, że sprawa zostanie umorzona i nic z tego nie wyjdzie.

Świat jednak nie jest - w przeciwieństwie do płci – binarny. Nawet jeżeli nie wszyscy krzywdziciele dzieci zostaną ukarani, to jedno z ich gniazd zostało rozdeptane. Wiele osób – szczególnie rodziców! - dowiedziało się, jakie nowe, realne niebezpieczeństwa czyhają na ich dzieci. Ta wiedza to odtrutka na węże, które dopiero przypełzną.

*”typek”, o którym tutaj mowa, to „Wiktora”, czyli transseksualista, który był organizatorem i adminem serwera.

**zachowano oryginalną pisownię

Oryginalny artykuł o „trans-serwerze”:

[TYLKO U NAS] Pełen tekst reportażu o tajnych czatach trans-aktywistów. "Zmień sobie płeć, dzieciaku" + screeny



 

Polecane