Adrian Wachowiak: Przeciążenia 100g z raportu Millera, czyli #sprawalaska krok po kroku

„Oceniając charakter powstałych obrażeń głowy, klatki piersiowej i kręgosłupa, na ciała członków załogi w krótkim czasie oddziaływało udarowe przeciążenie nie mniejsze niż 100 g. Zgon 8 członków załogi oraz 88 pasażerów nastąpił z powodu ciężkich wewnętrznych obrażeń wielonarządowych, powstałych w wyniku działania przeciążeń udarowych w trakcie zderzenia samolotu z ziemią.” (Raport Millera)
 Adrian Wachowiak: Przeciążenia 100g z raportu Millera, czyli #sprawalaska krok po kroku
/ screen YouTube

LasekW świetle powyższego fragmentu, w dojściu do prawdy o tym co wydarzyło się w Smoleńsku kwestia przeciążeń jest fundamentalna. Właśnie wysokie przeciążenia zostały uznane, zarówno przez rosyjski MAK jak i polską komisję Millera, za powód natychmiastowej śmierci wszystkich uczestników feralnego lotu. Przeciążenia tego rzędu, wbrew pozorom, w katastrofach lotniczych nie są wcale takie powszechne i oczywiste. Dlatego właśnie w październiku 2013 roku zwróciłem się do Macieja Laska, w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej o odpowiedź na pytanie: „kto, kiedy i w jaki sposób obliczył wartość przeciążeń 100 g z raportu Millera?”.

„Charakter obrażeń ofiar wypadku dawał możliwość lekarzowi–specjaliście na określenie wartości przeciążenia” – odpowiedział Lasek w grudniu 2013 roku. Właśnie wtedy rozpoczęła się między nami dość intensywna wymiana mejli. 7 stycznia 2014 roku szef rządowego zespołu napisał: „Zgodnie z §10 Rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej z dnia 26 maja 2004 r. w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, działalność Komisji w czasie badania wypadku lotniczego ma charakter niejawny. Informacja o tym, który z ekspertów wykonywał konkretne działania, zgodnie z zasadami obowiązującymi przy badaniu wypadków lotniczych, nie podlega upublicznieniu (…)”. Jako ciekawostkę na marginesie należy dodać, że rozporządzenie, na które powołał się Lasek wówczas już nie obowiązywało. To również pokazuje „fachowość” przewodniczącego…

W odpowiedzi stwierdziłem, że badanie tego konkretnego wypadku lotniczego KBWLLP zakończyła w 2011 roku. Więc podstawa prawna, na którą powoływał się Maciej Lasek nie miała zastosowania. Ba! Nie było ŻADNEJ, podkreślam: żadnej innej, podstawy prawnej, na podstawie której można było odmówić mi udostępnienia żądanych informacji. Dlatego, kolejny raz, powołując się na ustawę, zażądałem odpowiedzi na pytanie o 100 g. Niestety pan Lasek podtrzymał stanowisko i nie udzielił mi odpowiedzi, choć jego zespół właśnie po to, przez ówczesnego premiera Donalda Tuska, został powołany. Trzeba tu mocno podreślić, co jest szalenie istotne dla całej sprawy, że Maciej Lasek nigdy nie twierdził, że nie ma żądanych dokumentów, nie mówił, że nie zna odpowiedzi, tylko, że mi jej nie udzieli, powołując się przy tym na nieobowiązujące rozporządzenie szefa MON. To spowodowało, że złożyłem w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie skargę na bezczynność Macieja Laska.

17 października 2014 roku sąd wydał wyrok w imieniu Rzeczypospolitej i zobowiązał Macieja Laska do udostępnienia informacji publicznej. Poza tym stwierdzono, że bezczynność miała miejsce, ale bez rażącego naruszenia prawa i że Lasek musi mi zwrócić koszty postępowania. Wyrok się uprawomocnił, a pan Lasek milczał. Dopiero wówczas, kiedy złożyłem skargę na niewykonanie wyroku, szef rządowego zespołu napisał: „Zespół do Spraw Wyjaśniania Opinii Publicznej Treści Informacji i Materiałów Dotyczących Przyczyn i Okoliczności Katastrofy Lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. nie jest w posiadaniu informacji, o której udostępnienie Pan wnioskuje, zatem nie może udzielić Panu informacji we wnioskowanym zakresie.”

W związku z powyższym złożyłem w Prokuraturze Rejonowej w Warszawie (Warszawa – Śródmieście) zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Macieja Laska, a prokurator Michał Mistygacz odmówił wszczęcia śledztwa. W zaistniałej sytuacji złożyłem zażalenie na postępowanie prokuratora Mistygacza, które z kolei zostało odrzucone przez prokuratora Bartosza Tomczaka. Następnie zostałem poinformowany przez Monikę Banaszek z tej samej prokuratury o tym, że moje zażalenie na odrzucenie zażalenia zostało… odrzucone, a sprawę przekazano do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia II Wydział Karny. Rzeczony sąd w lipcu 2015 roku przysłał mi informację o posiedzeniu, które miało się odbyć 21 września 2015 r. W październiku tego samego roku otrzymałem kolejne pismo z  tego samego sądu mówiące o kolejnym posiedzeniu w sprawie mojego zażalenia. Z tego co wiem sąd zażalenie odrzucił, choć nigdy oficjalnego dokumentu nie przysłano. Do dziś nie udało mi się wydobyć uzasadnienia. To są fakty. Zastanówmy się przez chwilę co one oznaczają…

Moim zdaniem, i jest to tylko i wyłącznie moje zdanie, nikt z polskiej strony w żaden sposób nie zajmował się wartością przeciążeń. Ta wartość została po prostu wzięta z tzw. sufitu, względnie „zerżnięta” od Rosjan. Nie było, przynajmniej po polskiej stronie, żadnego „lekarza-specjalisty”, który by się tym zajmował. Nie było, bo być nie mogło. Kłamstwa Kopacz o udziale polskich lekarzy w sekcjach są powszechnie znane, a trumny wróciły z Moskwy zalutowane i nie były otwierane. A nawet jeśli by ten nieznany „lekarz-specjalista” określił 100g na podstawie obrażeń ciał, to skądinąd wiemy, że nie jest to miarodajna metoda i w badaniach katastrof lotniczych tak się po prostu nie robi. Tak przynajmniej sądzi uznany ekspert: 100g – kolejne kłamstwo raportu Millera: korespondencja z Maciejem Laskiem i rozmowa z prof. Johnem Hansmanem z MIT. Tak czy siak raport Millera w tym miejscu (oczywiście nie tylko w tym) jest, używając absolutnie eufemistycznego określenia, nieprawdziwy.

Odrębną kwestią jest okłamywanie opinii publicznej w Polsce przez Macieja Laska i brak jakichkolwiek tego konsekwencji. Powtarzam: od samego początku Lasek wcale nie twierdził, że żądanej informacji nie posiada, tylko że nie może mi jej przekazać. Gdy warszawski WSA prawomocnym wyrokiem nakazał mu zrealizować mój wniosek, pan Maciej dostał olśnienia i przypomniał sobie, że jednak tej informacji… nie ma. Potem prokurator Mistygacz nie chciał zauważyć tego faktu, a sąd moją skargę na jego postępowanie odrzucił, choć uzasadnienia nigdy nie poznałem.

Wreszcie kolejny poziom #sprawalaska stanowi niezrozumiała cisza w mediach, które od samego początku, od sobotniego poranka 10 kwietnia 2010 roku walczą z bezwzględną dezinformacją i ohydnymi manipulacjami. O ile zamilczanie tematu w czasach PO-PSL w mediach typu TVN czy GW nie dziwi, bo dziwić nie może, o tyle cisza jak makiem zasiał wśród tzw. „niepokornych” daje dużo do myślenia. Wspomniała o tym Telewizja Republika, kiedy jeszcze pracował tam Michał Rachoń, a Grzegorz Wierzchołowski (GP) przeprowadził ze mną rozmowę i opisał sprawę. Oprócz tego parusekundową relację zaprezentował Jan Pospieszalski w Warto Rozmawiać. I to wszystko. Dziennikarze śledczy, którzy w najgłębszych detalach badali Smoleńsk, pisali książki i kręcili dokumentalne filmy, brali udział w różnych spotkaniach, ani słowem nie zająknęli się o tej sprawie. Jeszcze Piotr Wielgucki o tym napisał, ale z całym szacunkiem dla portalu Kontrowersje.net to wciąż za mało, by trafić z tą informacją do szerokiej opinii publicznej. Od października 2014 roku wysłałem setki mejli do dziesiątek redakcji i polityków. I nic. Od października 2015 roku łudziłem się naiwnie, że „dobra zmiana” wreszcie rzetelnie przedstawi Polakom te informacje. Nawet szefowa Wiadomości zapewniała mnie osobiście, że w odpowiednim czasie się tym zajmie. Żeby było jasne: nie, to nie. Trudno. Godziny spędzone na rozmowach, analizach, poszukiwaniach kosztem najbliższych poświęciłem tylko i wyłącznie dla sprawy, jakkolwiek patetycznie to brzmi. I niczego nie oczekuję. Swoje zrobiłem.

Ale jak widzę, że ci tak dzielnie „walczący” o prawdę o Smoleńsku, ci wszyscy, którzy opublikują każdego, nawet niesprawdzonego „newsa”, udają, że nic takiego jak przegrana Laska w sądzie nie miało miejsca, to mnie po prostu krew zalewa. Przepraszam za troszkę wątrobowej prywaty na koniec, ale w końcu jestem u siebie i nie muszę się oglądać na frakcyjne gierki. Skoro szef tygodnika i dziennika, które to tytuły zrobiły naprawdę wiele ws. Smoleńska chce publicznie robić z siebie błazna udając, że nie wie o co chodzi, to jego sprawa. Skoro redaktorzy portalu zajmującego się Tragedią, równie często jak wspomniane przed chwilą pisma, odwiedzają regularnie studia dyskutując o różnych jej aspektach, ale do tej pory nazwisko Lasek w kontekście nieznanego Wachowiaka nie przeszło im przez gardła, to jest to ich prawo. Ale do jasnej cholery, niech nie ględzą publicznie jak to im mocno zależy na prawdzie. Bo póki co, i niestety piszę to z wielkim żalem, wygląda na to, że rację mają ci, którzy twierdzą, że wspomnianym osobom zależy jedynie na nakładzie i na walce o wpływy. Może się mylę? Cóż, bardzo łatwo to zweryfikować. Czas pokaże.

http://wyspaemigranta.co.uk/przeciazenia-100g-raportu-millera-czyli-sprawalaska-krok-kroku/

P.S. Podobne batalie stoczyłem z płk. Grochowskim z KBWLLP i byłym MON. Szczególnie korespondencja z KBWLLP jest bardzo interesująca. Ponadto #sprawalaska to także wydawanie publicznych pieniędzy, które jako pierwszy upubliczniłem. Ale o tym innym razem…
 


 

POLECANE
Szok w Portugalii. Prawica wygrywa przedwyborcze sondaże pilne
Szok w Portugalii. Prawica wygrywa przedwyborcze sondaże

Czy Portugalia stanie się kolejnym krajem, w którym antysystemowa prawica przejmuje inicjatywę? Najnowszy sondaż opublikowany przez renomowany ośrodek Aximage nie pozostawia złudzeń: uchodząca za "radykalną" partia Chega wyprzedziła dotychczasowe elity i wysunęła się na prowadzenie. To absolutny precedens w historii portugalskiej demokracji.

Potężne trzęsienie ziemi na Kamczatce. USA alarmują: magnituda 7,4, możliwe tsunami pilne
Potężne trzęsienie ziemi na Kamczatce. USA alarmują: magnituda 7,4, możliwe tsunami

Potężne wstrząsy nawiedziły Kamczatkę, a mieszkańcy regionu żyją w strachu przed tsunami. Amerykańska Służba Geologiczna poinformowała o trzęsieniu ziemi o sile 7,4 stopnia. Epicentrum znajdowało się zaledwie 111 kilometrów od Pietropawłowska Kamczackiego, na głębokości około 40 kilometrów.

Korpus Ochrony Pogranicza w walce z sowiecką V kolumną tylko u nas
Korpus Ochrony Pogranicza w walce z sowiecką V kolumną

12 września 1924 r. decyzją Ministerstwa Spraw Wojskowych utworzono Korpus Ochrony Pogranicza. Stało się to po tym, gdy latem 1924 r. oddział ok. stu bolszewickich bandytów zajął i splądrował przygraniczne miasteczko Stołpce. A nie było to pierwsze wtargnięcie do Polski sowieckiej V kolumny. Przeciwdziałać temu postanowili premier Władysław Grabski i minister spraw wojskowych gen. Władysław Sikorski.

Gwiazdor M jak miłość padł ofiarą oszustwa Wiadomości
Gwiazdor "M jak miłość" padł ofiarą oszustwa

Marcin Mroczek, aktor znany z roli Piotra Zduńskiego w serialu M jak miłość, podzielił się z fanami na Instagramie ważnym apelem. Powodem jest fałszywy profil w aplikacji randkowej, który został założony na jego nazwisko.

Tȟašúŋke Witkó: Dyplomacja sapogowa tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Dyplomacja sapogowa

3 września 2025 roku, w środę, na oficjalnej stronie ministerstwa spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej ukazała się transkrypcja wywiadu prasowego przeprowadzonego z szefem kremlowskiej dyplomacji, Siergiejem Wiktorowiczem Ławrowem. Rosjanin orzekł w nim, że Moskwa będzie kontynuować negocjacje pokojowe z Kijowem, jednak strona ukraińska musi uznać nowe realia terytorialne oraz dodał, iż musi zostać sformułowany nowy system gwarancji bezpieczeństwa dla obydwu, dziś ścierających się zbrojnie państw.

Komunikat dla mieszkańców woj. śląskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. śląskiego

Zakończyła się opóźniona rozbudowa dwóch odcinków drogi krajowej nr 46 na wschód od Częstochowy - przekazał katowicki oddział GDDKiA. Chodzi o trwającą od 2023 r. przebudowę ogółem 15 km tej drogi w rejonie Janowa i Lelowa, łącznym kosztem ponad 100 mln zł.

Incydent w krakowskim urzędzie. Poszkodowane urzędniczki Wiadomości
Incydent w krakowskim urzędzie. Poszkodowane urzędniczki

W piątek w Urzędzie Miasta Krakowa doszło do niebezpiecznej sytuacji - na dzienniku podawczym rozpylono drażniącą substancję, w wyniku czego poszkodowane zostały urzędniczki. Sprawcy mieli mieć na sobie stroje sanitarne.

 To nie tylko strategiczna decyzja. Szef MON o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO Wiadomości
"To nie tylko strategiczna decyzja". Szef MON o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO

Uruchomienie operacji Wschodnia Straż to nie tylko strategiczna decyzja, to wyraz odpowiedzialności za bezpieczeństwo całej wschodniej flanki NATO - ocenił wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak--Kamysz po ogłoszeniu operacji NATO wzmacniającej obronność wschodniej flanki.

O tym nie dowiecie się z oficjalnych biogramów. Taka jest prawda o Walterze Hallsteinie - pierwszym, niemieckim przewodniczącym Komisji Europejskiej tylko u nas
O tym nie dowiecie się z oficjalnych biogramów. Taka jest prawda o Walterze Hallsteinie - pierwszym, niemieckim przewodniczącym Komisji Europejskiej

To postać ze spiżu: niemiecki profesor prawa, człowiek-legenda, pierwszy Przewodniczący Komisji Europejskiej przez dziewięć lat (1958-1967). Na drugim planie za Schumanem i Monnetem, odrobinę „dalszy ojciec” wspólnot europejskich, a tak naprawdę ich mózg założycielski. Postać kluczowa dla integracji europejskiej, negocjator pierwszych traktatów i ich faktyczny autor.

Nowa prognoza pogody. Co nas czeka w najbliższych dniach? z ostatniej chwili
Nowa prognoza pogody. Co nas czeka w najbliższych dniach?

Jak informuje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, nad Islandią występuje głęboki niż, który swym zasięgiem obejmuje całą północną i częściowo centralną Europę. Na wschodzie, południu i zachodzie Europy oddziaływają wyże z głównymi centrami nad Atlantykiem i Rosją. Polska pozostanie między niżem z ośrodkiem w rejonie Islandii a wyżem z centrum nad zachodnią Rosją. Od północnego wschodu po południowy zachód kraju rozciągać się będzie strefa frontu atmosferycznego. Nadal napływać będzie dość wilgotne powietrze polarne morskie, na południowym wschodzie cieplejsze.

REKLAMA

Adrian Wachowiak: Przeciążenia 100g z raportu Millera, czyli #sprawalaska krok po kroku

„Oceniając charakter powstałych obrażeń głowy, klatki piersiowej i kręgosłupa, na ciała członków załogi w krótkim czasie oddziaływało udarowe przeciążenie nie mniejsze niż 100 g. Zgon 8 członków załogi oraz 88 pasażerów nastąpił z powodu ciężkich wewnętrznych obrażeń wielonarządowych, powstałych w wyniku działania przeciążeń udarowych w trakcie zderzenia samolotu z ziemią.” (Raport Millera)
 Adrian Wachowiak: Przeciążenia 100g z raportu Millera, czyli #sprawalaska krok po kroku
/ screen YouTube

LasekW świetle powyższego fragmentu, w dojściu do prawdy o tym co wydarzyło się w Smoleńsku kwestia przeciążeń jest fundamentalna. Właśnie wysokie przeciążenia zostały uznane, zarówno przez rosyjski MAK jak i polską komisję Millera, za powód natychmiastowej śmierci wszystkich uczestników feralnego lotu. Przeciążenia tego rzędu, wbrew pozorom, w katastrofach lotniczych nie są wcale takie powszechne i oczywiste. Dlatego właśnie w październiku 2013 roku zwróciłem się do Macieja Laska, w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej o odpowiedź na pytanie: „kto, kiedy i w jaki sposób obliczył wartość przeciążeń 100 g z raportu Millera?”.

„Charakter obrażeń ofiar wypadku dawał możliwość lekarzowi–specjaliście na określenie wartości przeciążenia” – odpowiedział Lasek w grudniu 2013 roku. Właśnie wtedy rozpoczęła się między nami dość intensywna wymiana mejli. 7 stycznia 2014 roku szef rządowego zespołu napisał: „Zgodnie z §10 Rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej z dnia 26 maja 2004 r. w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, działalność Komisji w czasie badania wypadku lotniczego ma charakter niejawny. Informacja o tym, który z ekspertów wykonywał konkretne działania, zgodnie z zasadami obowiązującymi przy badaniu wypadków lotniczych, nie podlega upublicznieniu (…)”. Jako ciekawostkę na marginesie należy dodać, że rozporządzenie, na które powołał się Lasek wówczas już nie obowiązywało. To również pokazuje „fachowość” przewodniczącego…

W odpowiedzi stwierdziłem, że badanie tego konkretnego wypadku lotniczego KBWLLP zakończyła w 2011 roku. Więc podstawa prawna, na którą powoływał się Maciej Lasek nie miała zastosowania. Ba! Nie było ŻADNEJ, podkreślam: żadnej innej, podstawy prawnej, na podstawie której można było odmówić mi udostępnienia żądanych informacji. Dlatego, kolejny raz, powołując się na ustawę, zażądałem odpowiedzi na pytanie o 100 g. Niestety pan Lasek podtrzymał stanowisko i nie udzielił mi odpowiedzi, choć jego zespół właśnie po to, przez ówczesnego premiera Donalda Tuska, został powołany. Trzeba tu mocno podreślić, co jest szalenie istotne dla całej sprawy, że Maciej Lasek nigdy nie twierdził, że nie ma żądanych dokumentów, nie mówił, że nie zna odpowiedzi, tylko, że mi jej nie udzieli, powołując się przy tym na nieobowiązujące rozporządzenie szefa MON. To spowodowało, że złożyłem w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie skargę na bezczynność Macieja Laska.

17 października 2014 roku sąd wydał wyrok w imieniu Rzeczypospolitej i zobowiązał Macieja Laska do udostępnienia informacji publicznej. Poza tym stwierdzono, że bezczynność miała miejsce, ale bez rażącego naruszenia prawa i że Lasek musi mi zwrócić koszty postępowania. Wyrok się uprawomocnił, a pan Lasek milczał. Dopiero wówczas, kiedy złożyłem skargę na niewykonanie wyroku, szef rządowego zespołu napisał: „Zespół do Spraw Wyjaśniania Opinii Publicznej Treści Informacji i Materiałów Dotyczących Przyczyn i Okoliczności Katastrofy Lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. nie jest w posiadaniu informacji, o której udostępnienie Pan wnioskuje, zatem nie może udzielić Panu informacji we wnioskowanym zakresie.”

W związku z powyższym złożyłem w Prokuraturze Rejonowej w Warszawie (Warszawa – Śródmieście) zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Macieja Laska, a prokurator Michał Mistygacz odmówił wszczęcia śledztwa. W zaistniałej sytuacji złożyłem zażalenie na postępowanie prokuratora Mistygacza, które z kolei zostało odrzucone przez prokuratora Bartosza Tomczaka. Następnie zostałem poinformowany przez Monikę Banaszek z tej samej prokuratury o tym, że moje zażalenie na odrzucenie zażalenia zostało… odrzucone, a sprawę przekazano do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia II Wydział Karny. Rzeczony sąd w lipcu 2015 roku przysłał mi informację o posiedzeniu, które miało się odbyć 21 września 2015 r. W październiku tego samego roku otrzymałem kolejne pismo z  tego samego sądu mówiące o kolejnym posiedzeniu w sprawie mojego zażalenia. Z tego co wiem sąd zażalenie odrzucił, choć nigdy oficjalnego dokumentu nie przysłano. Do dziś nie udało mi się wydobyć uzasadnienia. To są fakty. Zastanówmy się przez chwilę co one oznaczają…

Moim zdaniem, i jest to tylko i wyłącznie moje zdanie, nikt z polskiej strony w żaden sposób nie zajmował się wartością przeciążeń. Ta wartość została po prostu wzięta z tzw. sufitu, względnie „zerżnięta” od Rosjan. Nie było, przynajmniej po polskiej stronie, żadnego „lekarza-specjalisty”, który by się tym zajmował. Nie było, bo być nie mogło. Kłamstwa Kopacz o udziale polskich lekarzy w sekcjach są powszechnie znane, a trumny wróciły z Moskwy zalutowane i nie były otwierane. A nawet jeśli by ten nieznany „lekarz-specjalista” określił 100g na podstawie obrażeń ciał, to skądinąd wiemy, że nie jest to miarodajna metoda i w badaniach katastrof lotniczych tak się po prostu nie robi. Tak przynajmniej sądzi uznany ekspert: 100g – kolejne kłamstwo raportu Millera: korespondencja z Maciejem Laskiem i rozmowa z prof. Johnem Hansmanem z MIT. Tak czy siak raport Millera w tym miejscu (oczywiście nie tylko w tym) jest, używając absolutnie eufemistycznego określenia, nieprawdziwy.

Odrębną kwestią jest okłamywanie opinii publicznej w Polsce przez Macieja Laska i brak jakichkolwiek tego konsekwencji. Powtarzam: od samego początku Lasek wcale nie twierdził, że żądanej informacji nie posiada, tylko że nie może mi jej przekazać. Gdy warszawski WSA prawomocnym wyrokiem nakazał mu zrealizować mój wniosek, pan Maciej dostał olśnienia i przypomniał sobie, że jednak tej informacji… nie ma. Potem prokurator Mistygacz nie chciał zauważyć tego faktu, a sąd moją skargę na jego postępowanie odrzucił, choć uzasadnienia nigdy nie poznałem.

Wreszcie kolejny poziom #sprawalaska stanowi niezrozumiała cisza w mediach, które od samego początku, od sobotniego poranka 10 kwietnia 2010 roku walczą z bezwzględną dezinformacją i ohydnymi manipulacjami. O ile zamilczanie tematu w czasach PO-PSL w mediach typu TVN czy GW nie dziwi, bo dziwić nie może, o tyle cisza jak makiem zasiał wśród tzw. „niepokornych” daje dużo do myślenia. Wspomniała o tym Telewizja Republika, kiedy jeszcze pracował tam Michał Rachoń, a Grzegorz Wierzchołowski (GP) przeprowadził ze mną rozmowę i opisał sprawę. Oprócz tego parusekundową relację zaprezentował Jan Pospieszalski w Warto Rozmawiać. I to wszystko. Dziennikarze śledczy, którzy w najgłębszych detalach badali Smoleńsk, pisali książki i kręcili dokumentalne filmy, brali udział w różnych spotkaniach, ani słowem nie zająknęli się o tej sprawie. Jeszcze Piotr Wielgucki o tym napisał, ale z całym szacunkiem dla portalu Kontrowersje.net to wciąż za mało, by trafić z tą informacją do szerokiej opinii publicznej. Od października 2014 roku wysłałem setki mejli do dziesiątek redakcji i polityków. I nic. Od października 2015 roku łudziłem się naiwnie, że „dobra zmiana” wreszcie rzetelnie przedstawi Polakom te informacje. Nawet szefowa Wiadomości zapewniała mnie osobiście, że w odpowiednim czasie się tym zajmie. Żeby było jasne: nie, to nie. Trudno. Godziny spędzone na rozmowach, analizach, poszukiwaniach kosztem najbliższych poświęciłem tylko i wyłącznie dla sprawy, jakkolwiek patetycznie to brzmi. I niczego nie oczekuję. Swoje zrobiłem.

Ale jak widzę, że ci tak dzielnie „walczący” o prawdę o Smoleńsku, ci wszyscy, którzy opublikują każdego, nawet niesprawdzonego „newsa”, udają, że nic takiego jak przegrana Laska w sądzie nie miało miejsca, to mnie po prostu krew zalewa. Przepraszam za troszkę wątrobowej prywaty na koniec, ale w końcu jestem u siebie i nie muszę się oglądać na frakcyjne gierki. Skoro szef tygodnika i dziennika, które to tytuły zrobiły naprawdę wiele ws. Smoleńska chce publicznie robić z siebie błazna udając, że nie wie o co chodzi, to jego sprawa. Skoro redaktorzy portalu zajmującego się Tragedią, równie często jak wspomniane przed chwilą pisma, odwiedzają regularnie studia dyskutując o różnych jej aspektach, ale do tej pory nazwisko Lasek w kontekście nieznanego Wachowiaka nie przeszło im przez gardła, to jest to ich prawo. Ale do jasnej cholery, niech nie ględzą publicznie jak to im mocno zależy na prawdzie. Bo póki co, i niestety piszę to z wielkim żalem, wygląda na to, że rację mają ci, którzy twierdzą, że wspomnianym osobom zależy jedynie na nakładzie i na walce o wpływy. Może się mylę? Cóż, bardzo łatwo to zweryfikować. Czas pokaże.

http://wyspaemigranta.co.uk/przeciazenia-100g-raportu-millera-czyli-sprawalaska-krok-kroku/

P.S. Podobne batalie stoczyłem z płk. Grochowskim z KBWLLP i byłym MON. Szczególnie korespondencja z KBWLLP jest bardzo interesująca. Ponadto #sprawalaska to także wydawanie publicznych pieniędzy, które jako pierwszy upubliczniłem. Ale o tym innym razem…
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe