Tȟašúŋke Witkó: Sapog w drzwiach wolnego świata
Dlaczego?
Dlaczego Moskwa chce starcia, skoro wyczerpuje ono jej zasoby ekonomiczne i demograficzne? Parafrazując klasyka, można odpowiedzieć, że: „albo Rosja będzie imperialna albo nie będzie jej wcale”. Władimir Władimirowicz Putin, wraz z całą jego kamarylą, doskonale wiedzą, że Federacją Rosyjską nie da się rządzić w sposób demokratyczny, gdyż wtedy czekałby ją los gorszy od tego, jaki 26 grudnia 1991 roku dotknął Związek Radziecki, dlatego wciąż wysyłają na front kolejnych sołdatów, ochoczo podstemplowując swoją władzę armatnimi lufami. Co prawda, Charles-Maurice de Talleyrand już dawno orzekł, że ”bagnetem można wiele zdziałać, ale nie można na nim siedzieć”, jednak nikt w Rosji – przynajmniej na razie – spoczywać na żadnym siedzisku nie zamierza, a wręcz przeciwnie; najprawdopodobniej nastąpi wzmożenie działalności jej służb specjalnych na całym świecie.
Zwiastunem tego jest postępowanie dyplomacji kremlowskiej, wciąż wodzącej tę waszyngtońską za nos, co deprecjonuje Biały Dom w oczach opinii międzynarodowej i, jednocześnie, obnaża obecną – realną, czyli żadną – sprawczość USA, które popełniały błąd za błędem, bezkrytycznie wierząc w deklaracje rosyjskie. Rachunek za głupotę, jaki zostanie wkrótce wysłany przez Rosjan nad Potomak, będzie bardzo słony, a to dopiero początek kłopotów będących karą za uchylanie przez ekipę Donalda Trumpa kolejnych drzwi, w które brutalnie wciśnie się ubłocony sapog.
Pierwszy sapog
Nie wiem, czy pojawił się ktoś, kto zwrócił uwagę na fakt, że umowa pomiędzy Unią Europejską z blokiem Mercosur będzie operacyjno-finansową pożywką dla wszelakiego rodzaju służb specjalnych, głownie rosyjskich. W Paragwaju i Argentynie funkcjonują znaczące mniejszości niemieckie, które będą współpracować z Berlinem, a to jest praktycznie równoznaczne z tym, że po jakimś czasie na dobre rozgoszczą się tam Rosjanie. Powstaną spółki handlowe, biura doradcze, kancelarie prawne i agencje promocyjne, które swoją siecią powiązań oplotą pół Ameryki Południowej, a także szlaki handlowe – powietrzne i morskie – wiodące przez Atlantyk na Stary Kontynent.
Nim USA się spostrzegą, będą miały pod nosem kilka potężnych krajów latynoamerykańskich, których rządy – dzięki wpływowi agentury Kremla – staną się Waszyngtonowi wrogie. Naturalnie, proces ten nie zakończy się w ciągu tygodnia, miesiąca lub roku, ale przypomnieć należy, że Fidel Castro rządził Kubą ponad trzy dekady, więc warto mieć podobny scenariusz na uwadze. I, tym razem, może być gorzej, niż lata temu, bowiem sama Rosja – obecnie dużo słabsza od ZSRR – będzie potrzebowała możnego protektora. W tej konkwiście patronem Moskwy stanie się Pekin, a wówczas stalowa obręcz „Made in China” mocno zaciśnie się na jankeskim gardle.
Drugi sapog
Państwo pamiętacie, że w 1974 roku liczba ludności Wietnamu Północnego wynosiła niemalże 24 miliony, prawda? Wiecie również, że Republika Wietnamu, potocznie nazywana Wietnamem Południowym, miała powierzchnię 174 tys. km². Widomości encyklopedyczne głoszą, że powierzchnia Wenezueli to aż 912 tys. km², a kraj ów zamieszkuje ponad 30 milionów ludzi. Tak, naturalnie, moi Wspaniali Czytelnicy już wiedzą, że porównuję warunki, w których USA prowadziły wojnę w Wietnamie z tymi panującymi na terenie planowanego przez Pentagon konfliktu. Można mnie podejrzewać o wszystko, ale na pewno nie o niezdrowy pacyfizm, dlatego doradzałbym amerykańskiej flocie i siłom powietrznym, by dalej uderzały na wenezuelskie statki z kontrabandą, ale odwodziłbym decydentów od interwencji lądowej. Teren nie sprzyja nacierającemu, bowiem lasy równikowe pokrywają aż 35 proc. terytorium Wenezueli, więc kontrolowanie tak dużego obszaru wydaje się już na wstępie niemożliwe. Owszem, armia amerykańska zdobędzie Caracas i zainstaluje tam przychylny Waszyngtonowi rząd, ale pewnym jest, że pod egidą Rosji powstanie prężna partyzantka, na długie lata wiążąca setki tysięcy G.I.s w błocie i pośród komarów.
A jak to się skończy? Tak, jak skończyła się interwencja w Wietnamie, Iraku i Afganistanie. Mam nadzieję, że Trump się opamięta i nie zrobi kolejnego życiowego głupstwa, zarówno sobie, jak i Amerykanom. Dodam, że jeśli ja wymyśliłem tak czarny scenariusz z poziomu domowej kanapy, to Rosjanie od dawna mają napisane szkice rozkazów operacyjnych i wycyzelowane mapy z terenem, na którym będą operować bojownicy o wolność i demokrację ludu pracującego wenezuelskich miast i wsi. Potem znów historia zatoczy koło, ale Państwo doskonale o tym wiedzą.
Howgh!
Tȟašúŋke Witkó, 19 grudnia 2025 r.
Autor jest emerytowanym oficerem wojsk powietrznodesantowych. Miłośnik kawy w dużym kubku ceramicznym – takiej czarnej, parzonej, słodzonej i ze śmietanką. Samotnik, cynik, szyderca i czytacz politycznych informacji. Dawniej nerwus, a obecnie już nie nerwus.




