Współpraca PiS-u i Konfederacji? Niemożliwość jako konieczność
Co musisz wiedzieć:
- Autor stawia tezę, że mimo głębokich konfliktów programowych i emocjonalnych, jedyną realną szansą na zahamowanie polityki rządu KO może stać się choćby minimalne porozumienie między PiS, a dwiema Konfederacjami.
- Tekst opisuje wewnętrzne podziały Konfederacji oraz historyczne i programowe źródła sporu z PiS.
- Wskazano konkretne pola potencjalnego zbliżenia: od ustaleń prezydenta Nawrockiego po wspólne protesty i sprzeciw wobec polityk unijnych.
Gdy niemożliwe staje się koniecznością
W czasie kampanii prezydenckiej, gdy otoczenie Karola Nawrockiego starało się walczyć o głosy z rosnącym w sondażach Sławomirem Mentzenem, wielu komentatorów obawiało się możliwego skrętu PiS w kierunku liberalnym. Kandydat na prezydenta sporo mówił choćby o blokowaniu podwyżek podatków, a przed drugą turą podpisał punkty podsunięte przez Mentzena. Wątki bardziej liberalne pojawiały się w wypowiedziach takich polityków, jak Przemysław Czarnek czy Tobiasz Bocheński, a wcześniejsza kampania przed wyborami prezydenta Warszawy prowadzona przez tego ostatniego sprawiła, że pewna grupa bardziej prosocjalnych wyborców PiS ze stolicy była nawet bliska oddania głosu na Magdalenę Biejat.
Dopiero niedługo przed pierwszą turą wyborów następcy Andrzeja Dudy podczas wiecu na pl. Zamkowym mocniej wybrzmiał przekaz bliski klasycznego, socjalnego oblicza Prawa i Sprawiedliwości. Równocześnie za gwarancję zachowania kierunku wyznaczonego w kwestiach społecznych przez Dudę można było uważać porozumienie, które Karol Nawrocki zawarł z NSZZ „Solidarność”. Nie bez powodu jednak również na tych łamach apelowaliśmy o to, by PiS nie ulegało swoistej „libkizacji”. Po wyborach jednak pomimo dalszego wzrostu znaczenia Konfederacji w sondażach, a Sławomira Mentzena w Konfederacji, ze strony kierownictwa partii Jarosława Kaczyńskiego padły konkretne deklaracje wskazujące na różnice w podejściu do wielu kluczowych spraw ze wschodzącymi gwiazdami prawicy wolnorynkowej. We wrześniu sam prezes PiS ostrzegał, że realizacja liberalnego programu ugrupowania Mentzena doprowadziłaby do rozpadu Polski. Wcześniej w sierpniu podczas spotkania w Białymstoku Kaczyński podkreślał, że
„nie może być tak – bo to jest nie tylko niesprawiedliwe, niegodne moralnie, ale to jest także skrajnie niebezpieczne dla społeczeństwa – jeżeli nożyce dochodów się tak bardzo rozwierają. Jeżeli powstaje grupa o gigantycznych dochodach, a inni z kolei żyją w biedzie. My takiej Polski nie chcemy. To pan Mentzen takiej Polski chce”.
- Komunikat dla mieszkańców woj. kujawsko-pomorskiego
- Komunikat dla mieszkańców Wrocławia
- Hołownia podał się do dymisji. Dzień później służby szukają w urzędzie jego dokumentów
- Masz fotowoltaikę? URE wydał pilny komunikat
- Tragedia i chaos w Sztokholmie. Kierowca busa wjechał w przystanek pełen ludzi
- Ekspert: Indywidualne kadencje członków KRS nie istnieją
Spory wewnątrz i na zewnątrz
Konfederacja, a wcześniej środowiska, które ją stworzyły, nie były jednolite i różniły się w wielu kwestiach. Ruch Narodowy uważany był za bardziej socjalny od ludzi Janusza Korwin-Mikkego, którzy dziś tworzą Nową Nadzieję. Na płaszczyźnie polityki społecznej to z narodowcami PiS mogłoby więc szukać porozumienia, choć po stronie samych narodowców nie brak od kilku lat głosów, że część środowiska współtworząca dziś Konfederację zbyt mocno dała sobie wejść na głowę kolegom wolnościowcom.
O tym, że mamy do czynienia z grupą mocno niejednolitą, którą tylko bardzo płytka analiza sondażowa traktować może jak monolit, mówi nam historia początków ugrupowania. Wśród założycieli obecne były środowiska, od dawna już tam nieobecne, od Liroya po Kaję Godek. Mało kto pamięta też, że gdy konfederaci po raz pierwszy weszli do Sejmu pod nowym sztandarem (część z nich w 2015 roku znalazła się już w parlamencie dzięki udziałowi w szybko topniejącym klubie ruchu Pawła Kukiza), istniała realna groźba, że stworzą oni nie jedno, a dwa koła parlamentarne.
W bieżącej kadencji doszło do kolejnego podziału, gdy po ogłoszeniu startu Mentzena od partii oddzieliło się skrzydło Grzegorza Brauna. Braun nie tylko nie poparł Mentzena, ale wystartował samodzielnie i zdobył bardzo dobry wynik wyborczy. Pamiętajmy też, że reprezentanci Konfederacji podzielili się również w Parlamencie Europejskim. Nie znaczy to oczywiście, że należy wypatrywać rozpadu Konfederacji lub wręcz go prowokować. Nie zapominajmy po prostu, że decyzje mogące łączyć się z dużą odpowiedzialnością polityczną, takie jak zawarcie koalicji z ugrupowaniem, z którym któryś z odłamów dzieli bardzo wiele, mogą być dla spójności całego ruchu zabójcze.
Protokół rozbieżności
Spór między PiS i Konfederacją ma oczywiście charakter głęboki, wielowątkowy i historyczny. Choć jeszcze kilka lat temu można by wręcz widzieć w nim przedłużenie przedwojennych podziałów, przenoszonego w kolejnych pokoleniach sporu Piłsudski – Dmowski, sanacja – endecja, jak jednak opisuję w poprzednim akapicie, sprawa jest bardziej skomplikowana. Konfederaci z grupy Mentzena zarzucają PiS ciągoty socjalistyczne, a wszyscy mają pretensje o brak asertywności w relacjach z UE od przyjęcia traktatu wersalskiego do kwestii KPO i Zielonego Ładu, przy czym liczne tłumaczenia PiS i osobiście premiera Mateusza Morawieckiego rozbijają się o ścianę. I choć wiele z zarzutów zostało już obalonych na poziomie szczegółowym, nie tylko we wpisach w mediach społecznościowych i oświadczeniach, lecz także podczas debat (jak debata Mateusz Morawiecki – Krzysztof Bosak, która odbyła się w zeszłym roku, czy niedawne „piwo z Mentzenem”, również z udziałem byłego premiera), powracają one niemal codziennie w wypowiedziach działaczy i sympatyków Konfederacji.
Covid i Ukraina
Są jeszcze inne wbijające się klinem między partie sprawy. To polityka sanitarna z czasów pandemii, która elektryzuje głównie elektorat Grzegorza Brauna, ale i wielu sympatyków Konfederacji Bosaka i Mentzena do dziś nie otrząsnęło się z tej traumy. Warto zresztą zauważyć, że o podtrzymanie tej emocji, dla wielu osób niewątpliwie autentycznej (choć też dla wielu, zwłaszcza po upływie pięciu lat, zupełnie już niezrozumiałej), dba pokaźne grono ewidentnie zadaniowanych internautów, którzy w 90% swoich przekazów powielają wprost narracje Koalicji Obywatelskiej, by co kilka wpisów zaatakować PiS z prawej strony, bez silenia się na spójność przedstawianych treści.
Podobny mechanizm działa również w kwestii wsparcia dla Ukrainy, które również podzieliło PiS i Konfederację, przy czym tu do czynienia mamy z całym wachlarzem postaw, od bezrefleksyjnie wręcz proukraińskiej, już zresztą zanikającej, do wręcz prorosyjskiej, przedstawianej przez niektóre osoby z otoczenia Grzegorza Brauna czy wciąż przecież będącego punktem odniesienia dla wielu osób Janusza Korwin-Mikkego.
Długi marsz
Kampania wyborcza Karola Nawrockiego do pierwszej tury oparta była na rywalizacji o elektorat kandydatów prawicy, przed drugą turą stając się przykładem trudnej, lecz budującej współpracy. Jak już wspomniałem, nie przełożyło się to na dalszą współpracę zwaśnionej wcześniej prawicy i Prawa i Sprawiedliwości, które nie przez wszystkich za prawicę jest uważane. Mentzen wielokrotnie w ostrych słowach atakował prezesa PiS, a ten, jak wiemy, nie był mu dłużny. Pałac Prezydencki wciąż jednak pozostaje wyłączony z tego sporu, a prezydent ma szansę zostać ojcem, jeśli nie szerokiego porozumienia na całość wyborów parlamentarnych, to już paktu senackiego prawicy – o wiele prędzej. Badania pokazują, że o ile rozbita na dwie lub trzy listy prawica nie ma żadnych szans na senacką większość, przy wystawieniu wspólnych kandydatów może liczyć na ponad połowę mandatów.
Jak się podzielić? To pozostaje do decyzji prezydenta i liderów, być może jakimś kluczem powinny być wyniki poszczególnych kandydatów z pierwszej tury wyborów prezydenckich, na przykład przyznanie Konfederacji (lub Konfederacjom, jeśli pakt obejmie KKP) tych okręgów, w których Mentzena (lub Mentzena i Brauna) dzielił najmniejszy dystans do Nawrockiego. Karol Nawrocki od początku był kandydatem skrojonym pod zdobywanie szerszego niż sama baza PiS społecznego poparcia. Sztuka ta udała mu się w wyborach, a co więcej – pomimo ciągłych ataków udaje mu się utrzymywać, a wręcz poszerzać grono sympatyków. Pierwszym patronem porozumienia, choćby i w skali minimum, może być więc prezydent Karol Nawrocki.
Co zbliża?
Są i inne punkty zaczepienia. Jest nim m.in. Marsz Niepodległości, na który pomimo kilku niepotrzebnych zaczepek działaczy Ruchu Narodowego wybierają się prezes PiS i wielu polityków tego ugrupowania. Zwolennicy są tam od prawie zawsze, a przynajmniej odkąd jest to impreza rozpoznawalna i znana na całą Polskę. Od lat na marszach są też obecne Kluby „Gazety Polskiej”, a w tym roku patronem medialnym wydarzenia będzie między innymi Telewizja Republika. Ta sama, w której w wielu programach publicystycznych spotykają się posłowie obu partii.
Republika, również przy okazji marszu, stać się może kolejną płaszczyzną porozumienia. Ciekawą rolę może też odegrać często obecny na antenie tej stacji Marek Woch – polityk, który w trakcie wyborów sympatii zdobył dużo więcej niż głosów, jako pierwszy poparł Karola Nawrockiego przed drugą turą, a dziś nawiązał współpracę z Grzegorzem Braunem. Oczywiście bardzo wiele zależy od tego, jak przebiegnie w tym roku marsz, jakie będzie zachowanie służb i czy nie dojdzie do prowokacji, być może obliczonych również na skonfliktowanie poszczególnych uczestników.
Ważne i ważniejsze
Nie ma co ukrywać, że większość tekstu poświęconego potencjalnej współpracy sił mogących stanowić przeciwwagę dla Koalicji Obywatelskiej zajmuje wyliczenie protokołu rozbieżności. Jak dotąd, z wyjątkiem sporadycznych deklaracji poszczególnych posłów, atmosfera między poszczególnymi partiami mogącymi stworzyć ten dość egzotyczny sojusz się zagęszcza. KO niewątpliwie na tym korzysta, ponieważ będąc najsilniejszą partią w przyszłym skłóconym Sejmie, może rozdawać karty.
Nie sposób nie zauważyć, że dawny dogmat, że z PiS nie można wchodzić w żadne koalicje, różnymi sposobami próbuje zaszczepić również po prawej stronie. Do tej pory trafiało to na podatny grunt, ponieważ – jak mówił na swoim kanale Mentzen – koalicjanci PiS kończą na ogół źle. Pomijając bardziej absurdalną część jego zarzutów (lider Nowej Nadziei prezesa PiS obarczył odpowiedzialnością za śmierć Andrzeja Leppera czy raka Zbigniewa Ziobry), dziś widać dobrze, że i konszachty z Platformą okazują się dla mniejszych partii bardzo kosztowne. PiS i obie Konfederacje dzieli bardzo dużo, a i pomiędzy ludźmi Mentzena i Brauna mamy sporo pretensji. Nie można jednak zapominać o tym, że alternatywa może być gorsza od najbardziej nawet trudnej do posklejania koalicji, ponieważ rząd Tuska demoluje dosłownie każdą dziedzinę życia. Świadomość tego jest na szczęście dla wszystkich graczy wspólna.
Jaka alternatywa?
Pamiętajmy wreszcie, że po kolejnych dwóch latach działań liberałów wahadło społecznych oczekiwań i potrzeb może wychylić się w inną stronę, a wtedy każdy chcący objąć władzę będzie musiał przyjąć ten fakt do wiadomości. Mamy wreszcie całą, kluczową dla naszego funkcjonowania sferę unijnych ingerencji w polską gospodarkę i porządek prawny. A tu, jak się zdaje, mamy dziś pełną zgodę, by zatrzymać groźne dla Polski działania. Z Platformą, jak by się za dwa lata nie nazwała, nie da się zatrzymać ani Zielonego Ładu, ani ETS2, ani kolejnych pomysłów.
Właśnie teraz Unia oficjalnie wyznaczyła sobie za cel emisję 90% CO2, a minister Urszula Sara Zielińska, od której rząd oficjalnie się odcinał, okazała się osobą najlepiej poinformowaną i najbardziej decyzyjną. Z kolei kilka dni temu w potężnej demonstracji śląskich związkowców wzięli udział politycy Konfederacji Korony Polskiej, a z drugiej strony wsparła ich była premier Beata Szydło. W pamiętnej demonstracji związkowców i rolników spacyfikowanej przez policję zimą ubiegłego roku również wzięli udział posłowie PiS i Konfederacji, jedni i drudzy upominali się też o pokrzywdzonych protestujących i nagłaśniali w mediach przypadki policyjnej przemocy. W poszczególnych sprawach możliwe jest więc współdziałanie. Wiele wskazuje na to, że potrzebne ono będzie też w sprawach zasadniczych. Z wielu powodów to trudna do przyjęcia perspektywa, cóż jednak przyjdzie zrobić, gdy alternatywa będzie dużo, dużo bardziej dramatyczna?
[Tytuł, niektóre śródtytuły i sekcja "Co musisz wiedzieć" pochodzą od redakcji]




