System ETS wykańcza polski przemysł. Drakońska kara dla Elektrociepłowni Będzin
Co musisz wiedzieć?
-
Główny Inspektor Ochrony Środowiska uznał, że operator elektrociepłowni Będzin złamał prawo, nie płacąc za tzw. certyfikaty węglowe.
-
Kara, jaką ma zapłacić spółka, wynosi prawie 250 mln zł.
- To jeden z przykładów niszczenia przemysłu poprzez unijną politykę tzw. Zielonego Ładu, przeciwko której protestuje Solidarność.
Zapaść przemysłu
Główny Inspektor Ochrony Środowiska uznał, że operator Elektrociepłowni Będzin złamał prawo, ponieważ spółka od 2020 r. nie płaci za "certyfikaty węglowe". Sprawa dotyczy unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2.
GIOŚ umotywował swoją decyzję zasadą: „zanieczyszczający płaci”. Sęk w tym, że – jak wielokrotnie wskazywali eksperci Solidarności – sprawa rzeczywistej szkodliwości dwutlenku węgla dla atmosfery i jego wpływu na klimat jest co najmniej dyskusyjna. Osobną kwestią jest niemożność zastąpienia tradycyjnego przemysłu odnawialnymi źródłami energii bez narażenia gospodarki na zapaść, a ludzi na przerwy w dostawie energii.
Alarmowali o tym związkowcy podczas niedawnych demonstracji w Warszawie i w Katowicach.
Jako załoga pokazaliśmy jedność i determinację w walce o przyszłość naszego zakładu, naszych rodzin i lokalnych społeczności. Nie chodzi o politykę. Chodzi o odpowiedzialność za ludzi i o bezpieczeństwo energetyczne, które jest wspólnym dobrem
– napisali w mediach społecznościowych pracownicy Elektrociepłowni Będzin.
Zabójczy ETS
Drakońskie – i stale rosnące – opłaty za tzw. certyfikaty węglowe sukcesywnie niszczą polski przemysł, także ten strategiczny. Przykładem jest tu nie tylko Elektrociepłownia Będzin, ale także Elektrownia Turów, Elektrownia Dolna Odra i inne zakłady.
Jak pisaliśmy na łamach "Tygodnika Solidarność", zamknięcie Elektrowni Dolna Odra oznacza zwolnienie kilkuset pracowników i likwidację zakładu o kluczowym znaczeniu dla regionu, ale nie tylko to. Bez Dolnej Odry może nam grozić po prostu blackout.
Węglowe bloki Elektrowni Dolna Odra są bowiem jednymi z nielicznych w Polsce, które mogą uruchomić cały system energetyczny po blackoutcie – tzw. rozruch od zera. Do 2029 roku nie istnieje żadne inne źródło energii w kraju (np. gazowe), które mogłoby przejąć tę funkcję w przypadku awarii systemu.
Co ciekawe, wygaszanie elektrowni węglowych nie spina się także ekonomicznie – koszty wygaszenia elektrowni są bowiem znacznie wyższe niż ewentualne koszty modernizacji bloków węglowych na biomasę.
De facto jedynym powodem dążenia do wygaszenia Dolnej Odry są względy czysto polityczne, wynikające z przyjęcia jako aksjomatu unijnej "ekoreligii".
Kiedyś płaciliśmy za certyfikaty 5 euro, obecnie płacimy 80 euro, przy takich samych od lat kosztach produkcji i kosztach osobowych, rzecz jasna przy uwzględnieniu inflacji, waloryzacji etc.
– mówiła nam Anna Grudzińska, szefowa Solidarności w Elektrowni Dolna Odra.
Rzeczywistość zapewne za jakiś czas zweryfikuje zasadność ślepego podporządkowywania gospodarki regułom klimatyzmu. Problem jednak w tym, że kiedy przyjdzie otrzeźwienie, przywrócenie do pracy wygaszonych wcześniej zakładów nie będzie już takie proste.
- Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- Komunikat dla mieszkańców woj. kujawsko-pomorskiego
- Komunikat dla mieszkańców Wrocławia
- Poważne zmiany u właściciela TVN Warner Bros. Discovery. Jest komunikat RTL
- ''Bild'': Wstydliwa dysfunkcja seksualna Hitlera
- Najlepsze miasta na świecie. Jest polski akcent w prestiżowym rankingu
- Dobre wieści dla Karola Nawrockiego. Jest sondaż




