Prof. Zdzisław Krasnodębski: Obrońcy liberalnej demokracji są gotowi unieważniać wybory

6 sierpnia 2025 r. był pięknym dniem. To było prawdziwe święto demokracji. Ceremonia zaprzysiężenia przebiegła spokojnie, godnie i uroczyście. Prezydent wygłosił w Sejmie świetne orędzie – programowe, merytoryczne, ale także twarde i zdecydowane. Jego uszczypliwości pod adresem rządzących, choć dotkliwe, były w granicach dobrego smaku i przyzwoitości – coś wyjątkowego na tle polskiej codzienności politycznej, gdzie te granice dawno już przestały istnieć. Przyznaję, że zebranym w Sali Kolumnowej kwaśne miny polityków w ławach rządowych sprawiły radość, ale głównie cieszył nas talent retoryczny i postawa nowego prezydenta.
 Prof. Zdzisław Krasnodębski: Obrońcy liberalnej demokracji są gotowi unieważniać wybory
/ Zdzisław Krasnodębski / Tygodnik Solidarność

Co musisz wiedzieć:

  • Liczne rozpaczliwe głosy o zatrzymanie zaprzysiężenia Karola Nawrockiego nie pomogły. A przecież prezydentem miał zostać ktoś inny. Miał zostać nim tak koniecznie, tak oczywiście, że jego zwolennikom – szczególnie tym z tzw. elity – puściły wszelkie hamulce.
  • Nie, nie zalewa nas brunatna fala, to mózgi elit zalała fala brunatnego strachu o utratę władzy i wpływów.
  • Sprowadzenie całego rządzenia do „rozliczania PiS” to nic innego niż polityka wyznaczania egzystencjalnego wroga i zarządzania nienawiścią.

 

Zaprzysiężenie Prezydenta

Ludzie na ulicach świętowali w doskonałych nastrojach, wznosząc patriotyczne okrzyki. W czasie Mszy Świętej w archikatedrze warszawskiej majestatyczna „Bogurodzica” odśpiewana przez Reprezentacyjny Chór Wojska Polskiego poruszyła serca. Potem na Zamku Królewskim odbyła się uroczystość inwestytury prezydenta Nawrockiego na Wielkiego Mistrza Orderu Orła Białego i Orderu Polonia Restituta; na koniec zaś przejęcie na placu Piłsudskiego zwierzchnictwa na Siłami Zbrojnymi. To była Polska w najlepszym wydaniu – nowoczesna, wierząca, patriotyczna, dumna ze swoich tradycji, dostatnia.

A przecież miało być tak strasznie. Przecież naród, wbrew ostrzeżeniom rozemocjonowanego premiera, wbrew ostrzeżeniom mediów prorządowych i jadowitym komentarzom intelektualistów lewicowych i liberalnych, wybrał na prezydenta rzekomo osobę niegodną człowieka, niepochodzącego ani z elit krakowskich, ani warszawskich, o biografii zgoła niesalonowej. Co za wstyd. Liczne rozpaczliwe głosy o zatrzymanie zaprzysiężenia nie pomogły. A przecież prezydentem miał zostać ktoś inny. Miał zostać nim tak koniecznie, tak oczywiście, że jego zwolennikom – szczególnie tym z tzw. elity – puściły wszelkie hamulce. Czy jednak potrafimy sobie wyobrazić Rafała Trzaskowskiego w czasie tych uroczystości – w katedrze, w czasie Mszy Świętej, podczas śpiewu „Bogurodzicy”? Czy nie zamieniłby siłą rzeczy – siłą swoich dotychczasowych działań i przekonań – tych podniosłych chwil w obłudną farsę?

 

Wszechobecny faszyzm

W ostatnich miesiącach słyszeliśmy, że zalewa nas brunatna fala podobno już ogarniająca całą Europę, cały świat zachodni. Faszyzm jest teraz wszędzie. Czai się, gdzie nie spojrzeć. Opanował USA. Wprawdzie nie spełniły się zapowiedzi, że zaraz po ponownym przejęciu prezydentury przez Donalda Trumpa powstaną tam obozy koncentracyjne, ale zwolennikom tezy o faszyzacji wystarczy to, że teraz z USA wydala się nielegalnych imigrantów, dąży do ograniczenia lub zakazania aborcji – uchodzącej za szczególne osiągnięcie moralne i cywilizacyjne liberalnej demokracji – zmniejsza się pomoc rozwojową i wspieranie sił postępu.

Ta nowa kariera pojęcia „faszyzmu” jest znamienna. Na samym początku faszyzm rozumiany był jedynie jako bardzo specyficzne lokalne, włoskie zjawisko. Jeśli oczekiwano, że Mussolini znajdzie naśladowców, to miało to nastąpić – oczywiście – w Europie Wschodniej. Po zwycięstwie narodowego socjalizmu w kulturalnych Niemczech faszyzm stał się pojęciem ogólnym, choć narodowy socjalizm różnił się pod wieloma względami od włoskiego faszyzmu. Dla komunizującej i komunistycznej lewicy faszystą stali się wszyscy przeciwnicy komunizmu, nawet socjaldemokraci, którzy dopiero w czasach Frontu Ludowego przestali być „socjalfaszystami”. Faszystowskie były prawicowe reżimy Europy Południowej i Wschodniej. Faszystowska była II RP, faszystowski był rząd na uchodźstwie, faszystowska była AK i rotmistrz Witold Pilecki. Dla lewicy powojennej w Europie Zachodniej faszystą był generał Charles de Gaulle, faszystowski był Kościół katolicki oraz kapitalizm w swej rozwiniętej postaci.

Po 1989 r. faszyści jakoś zanikli, by teraz pojawić się w wielkiej liczbie. Już nie wystarczy nazwać kogoś populistą – słowo to straciło swoją dynamikę, piętnującą i odstraszającą siłę. Natomiast pojęcie totalitaryzmu, nigdy nielubiane przez lewicę, zostało teraz niemal zupełnie zarzucone przez obrońców liberalnej demokracji. Stało się nieporęczne, gdyż trudno jest utrzymywać, że Donald Trump, Viktor Orbán itd. są totalitarystami.

Im więcej jest faszystów, tym więcej jest także antyfaszystów. Również Putin dzielnie walczy z faszyzmem. Ukraińcy broniący swojego kraju przed rosyjskimi najeźdźcami są w jego ocenie „faszystami”, faszystą jest prezydent Wołodymyr Zełenski.

 

Rzekomy kryzys demokracji

„Faszyści” zagrażają teraz demokracji we Włoszech, we Francji, w Niemczech itd. Jest jednak uderzające, że dzisiaj owe rzekomo skrajne faszystowskie siły nie odrzucają demokracji, lecz się na nią powołują. Chcą wygrać wybory, a nie je znieść, chcą innej polityki w ramach demokracji parlamentarnej, a nie zastąpienia jej inną formą rządów. Wielu obywateli w demokracjach zachodnich czuje, że ich tożsamość, ich żywotne interesy są zagrożone i uważa, że nie są właściwie reprezentowani przez dominujące dotąd partie polityczne. Ci ludzie organizują się, wybierają swoich liderów, wygrywają wybory i oczekują, że ich liderzy będą realizowali składane im obietnice wyborcze.

Rzekomy kryzys demokracji jest więc początkiem jej rekonwalescencji. Zagrożeniem dla demokracji były i są rządy biurokratyczne – globalne i lokalne zarządzanie – odbierające ludziom możliwość wyboru i aktywności politycznej, pozbawiające ich w gruncie rzeczy praw obywatelskich, przekonujące, że innej polityki niż ta odrzucana przez narody być nie może. Nie, nie zalewa nas brunatna fala, to mózgi elit zalała fala brunatnego strachu o utratę władzy i wpływów. I dlatego przywołują – ni w pięć, ni w dziewięć – analogie z pierwszej połowy XX wieku.

Znany historyk Timothy Snyder pisał w poprzednim roku w „The New Yorkerze” w kuriozalnym artykule zatytułowanym „What Does It Mean That Donald Trump Is a Fascist?”: „W rzeczywistości zarówno Putin, jak i Trump są faszystami. A użycie przez nich tego słowa, choć ma na celu wprowadzenie zamieszania, przypomina nam o jednej z podstawowych cech faszyzmu. Faszysta nie przejmuje się związkiem między słowami a znaczeniami. Nie służy językowi – to język służy jemu”. Otóż to stwierdzenie doskonale pasuje także do zachowań ikonicznych postaci wśród „antyfaszystów”, do polityków „walczącej demokracji”, takich jak premier Donald Tusk i jego koledzy, sojusznicy i zwolennicy. Nie przejmują się oni związkiem między słowami a ich rzeczywistymi znaczeniami.

„Antyfaszyści” zaczynają być bardzo podobni do „faszystów”, o których tyle mówią. Obsesja nie pozostaje bez śladu. Synder pisze: „Lider („Duce” i „Führer” oznaczają właśnie to) inicjuje politykę, wybierając wroga. Jak twierdził nazistowski myśliciel prawny Carl Schmitt, wybór ten jest arbitralny. Nie ma on żadnego lub prawie żadnego uzasadnienia w rzeczywistości. Czerpie swoją siłę ze zdecydowanej woli przywódcy”. Marsze „uśmiechniętych” na Warszawę niewątpliwie płynęły z woli ich przywódcy.

Wprawdzie wybór „pisowców” jako wrogów nie był zupełnie arbitralny, w końcu chodziło od odsunięcie ich od władzy, to jednak sprowadzenie całego rządzenia do „rozliczania PiS”, to nic innego niż polityka wyznaczania egzystencjalnego wroga i zarządzania nienawiścią. Obrońcy „liberalnej demokracji” tak bardzo chcą jej bronić, że gotowi są unieważniać wybory, jeśli potoczyły się nie po ich myśli. To nie „faszyści” przygotowywali się do zamachu stanu w Polsce – jeśli wierzyć „drugiej osobie w państwie”. Ale – z drugiej strony – czy jest zupełnym przypadkiem, że główny animator akcji podważania wyników wyborów prezydenckich był kiedyś okrzyknięty w mediach europejskich faszystą?


 

POLECANE
Niemiecka telewizja oburzona wydawaniem przez rząd Tuska pieniędzy z KPO na sauny i jachty z ostatniej chwili
Niemiecka telewizja oburzona wydawaniem przez rząd Tuska pieniędzy z KPO na sauny i jachty

– Około 280 mln euro przeznaczono na zakup saun, solariów, jachtów i innych dóbr luksusowych – mówi w reportażu niemieckiej telewizji ARTE dziennikarka Anja Mainwald i zwraca uwagę na skandal wokół KPO w Polsce.

Nie żyje Stanisław Soyka. Jest komunikat prokuratury z ostatniej chwili
Nie żyje Stanisław Soyka. Jest komunikat prokuratury

W poniedziałek odbędzie się sekcja zwłok Stanisława Soyki. To rutynowa procedura – podała Prokuratura Rejonowa w Sopocie.

Holandia tonie w znakach drogowych. Eksperci alarmują o zagrożeniu Wiadomości
Holandia tonie w znakach drogowych. Eksperci alarmują o zagrożeniu

Na holenderskich drogach ustawiono już ponad trzy miliony znaków. Jak wyliczają eksperci, aż około 600 tys. z nich jest zbędnych. Zamiast pomagać kierowcom, tablice często utrudniają koncentrację i zwiększają ryzyko kolizji.

Stanowski zmiażdżył Jońskiego. Europoseł KO sam się podłożył z ostatniej chwili
Stanowski zmiażdżył Jońskiego. Europoseł KO sam się podłożył

Jak się popatrzy na te rozmowy przywódców europejskich, to bez Donalda Tuska one w ogóle by nie istniały. Tak na dobra sprawę Donald Tusk jest autorytetem dla Europy - powiedział Dariusz Joński w programie TVP Info Woronicza 17. - To nie jest program satyryczny - usłyszał od prezydenckiego doradcy, Błażeja Poboży. To niejedyna wypowiedź europosła KO, po której usłyszał dziś ciętą ripostę. Kolejną usłyszał od Krzysztofa Stanowskiego ws. ustawy wiatrakowej i cen energii.

Prezydent zawetuje kolejną ustawę? Nie będzie zgody z ostatniej chwili
Prezydent zawetuje kolejną ustawę? "Nie będzie zgody"

Prezydent Karol Nawrocki pokrzyżuje plany rządu Donalda Tuska dotyczące podniesienia akcyzy na alkohol. – Jeżeli pan prezydent powiedział, że nie podpisze ustawy podwyższającej podatki to nie podpisze takiej ustawy. I tyle – powiedział szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki.

Przeszukanie u Ewy Stankiewicz. Sędzia nie zostawia suchej nitki na służbach tylko u nas
Przeszukanie u Ewy Stankiewicz. Sędzia nie zostawia suchej nitki na służbach

7 marca 2025 roku Żandarmeria Wojskowa przeprowadziła przeszukanie w domu dziennikarki Ewy Stankiewicz oraz jej męża, inżyniera Glenna Jørgensena. Funkcjonariusze weszli do trzech pomieszczeń: mieszkania, komórki lokatorskiej oraz piwnicy. W działaniach uczestniczyło dziewięciu żandarmów. Czynność została przeprowadzona na podstawie postanowienia prokuratora i dotyczyła rzekomych fragmentów wraku samolotu Tu-154M, który uległ katastrofie 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku.

Szokujące sceny w centrum Berlina. Sześć osób rannych z ostatniej chwili
Szokujące sceny w centrum Berlina. Sześć osób rannych

W sobotni wieczór, 23 sierpnia, w centrum Berlina doszło do groźnego starcia między dwiema grupami. W pobliżu Forum Humboldta, tuż obok odbudowanego Zamku Miejskiego, uczestnicy bójki sięgnęli po noże.

Komunikat dla mieszkańców Krakowa z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Krakowa

W poniedziałek 25 sierpnia 2025 r. wprowadzona zostanie czasowa zmiana organizacji ruchu w rejonie mostu Kotlarskiego – będzie ona dotyczyć ograniczenia prędkości.

Hit TVN ponownie w ramówce. Co wydarzy się w nowym sezonie? Wiadomości
Hit TVN ponownie w ramówce. Co wydarzy się w nowym sezonie?

Już 1 września widzowie znów zobaczą kultowy serial kryminalny „Detektywi”. Produkcja będzie emitowana od poniedziałku do piątku o godz. 17:55 na antenie TVN.

Podpalenia ołtarzy i odchody w konfesjonałach. Niemiecki Kościół: agresja nasila się od 2015 r. Wiadomości
Podpalenia ołtarzy i odchody w konfesjonałach. Niemiecki Kościół: agresja nasila się od 2015 r.

W Niemczech odnotowuje się coraz bardziej brutalne i bezczelne akty wandalizmu w kościołach katolickich i ewangelickich. Zniszczone figury świętych, podpalenia ołtarzy, odchody pozostawione w kropielnicach i konfesjonałach – to tylko niektóre z drastycznych przykładów profanacji miejsc kultu.

REKLAMA

Prof. Zdzisław Krasnodębski: Obrońcy liberalnej demokracji są gotowi unieważniać wybory

6 sierpnia 2025 r. był pięknym dniem. To było prawdziwe święto demokracji. Ceremonia zaprzysiężenia przebiegła spokojnie, godnie i uroczyście. Prezydent wygłosił w Sejmie świetne orędzie – programowe, merytoryczne, ale także twarde i zdecydowane. Jego uszczypliwości pod adresem rządzących, choć dotkliwe, były w granicach dobrego smaku i przyzwoitości – coś wyjątkowego na tle polskiej codzienności politycznej, gdzie te granice dawno już przestały istnieć. Przyznaję, że zebranym w Sali Kolumnowej kwaśne miny polityków w ławach rządowych sprawiły radość, ale głównie cieszył nas talent retoryczny i postawa nowego prezydenta.
 Prof. Zdzisław Krasnodębski: Obrońcy liberalnej demokracji są gotowi unieważniać wybory
/ Zdzisław Krasnodębski / Tygodnik Solidarność

Co musisz wiedzieć:

  • Liczne rozpaczliwe głosy o zatrzymanie zaprzysiężenia Karola Nawrockiego nie pomogły. A przecież prezydentem miał zostać ktoś inny. Miał zostać nim tak koniecznie, tak oczywiście, że jego zwolennikom – szczególnie tym z tzw. elity – puściły wszelkie hamulce.
  • Nie, nie zalewa nas brunatna fala, to mózgi elit zalała fala brunatnego strachu o utratę władzy i wpływów.
  • Sprowadzenie całego rządzenia do „rozliczania PiS” to nic innego niż polityka wyznaczania egzystencjalnego wroga i zarządzania nienawiścią.

 

Zaprzysiężenie Prezydenta

Ludzie na ulicach świętowali w doskonałych nastrojach, wznosząc patriotyczne okrzyki. W czasie Mszy Świętej w archikatedrze warszawskiej majestatyczna „Bogurodzica” odśpiewana przez Reprezentacyjny Chór Wojska Polskiego poruszyła serca. Potem na Zamku Królewskim odbyła się uroczystość inwestytury prezydenta Nawrockiego na Wielkiego Mistrza Orderu Orła Białego i Orderu Polonia Restituta; na koniec zaś przejęcie na placu Piłsudskiego zwierzchnictwa na Siłami Zbrojnymi. To była Polska w najlepszym wydaniu – nowoczesna, wierząca, patriotyczna, dumna ze swoich tradycji, dostatnia.

A przecież miało być tak strasznie. Przecież naród, wbrew ostrzeżeniom rozemocjonowanego premiera, wbrew ostrzeżeniom mediów prorządowych i jadowitym komentarzom intelektualistów lewicowych i liberalnych, wybrał na prezydenta rzekomo osobę niegodną człowieka, niepochodzącego ani z elit krakowskich, ani warszawskich, o biografii zgoła niesalonowej. Co za wstyd. Liczne rozpaczliwe głosy o zatrzymanie zaprzysiężenia nie pomogły. A przecież prezydentem miał zostać ktoś inny. Miał zostać nim tak koniecznie, tak oczywiście, że jego zwolennikom – szczególnie tym z tzw. elity – puściły wszelkie hamulce. Czy jednak potrafimy sobie wyobrazić Rafała Trzaskowskiego w czasie tych uroczystości – w katedrze, w czasie Mszy Świętej, podczas śpiewu „Bogurodzicy”? Czy nie zamieniłby siłą rzeczy – siłą swoich dotychczasowych działań i przekonań – tych podniosłych chwil w obłudną farsę?

 

Wszechobecny faszyzm

W ostatnich miesiącach słyszeliśmy, że zalewa nas brunatna fala podobno już ogarniająca całą Europę, cały świat zachodni. Faszyzm jest teraz wszędzie. Czai się, gdzie nie spojrzeć. Opanował USA. Wprawdzie nie spełniły się zapowiedzi, że zaraz po ponownym przejęciu prezydentury przez Donalda Trumpa powstaną tam obozy koncentracyjne, ale zwolennikom tezy o faszyzacji wystarczy to, że teraz z USA wydala się nielegalnych imigrantów, dąży do ograniczenia lub zakazania aborcji – uchodzącej za szczególne osiągnięcie moralne i cywilizacyjne liberalnej demokracji – zmniejsza się pomoc rozwojową i wspieranie sił postępu.

Ta nowa kariera pojęcia „faszyzmu” jest znamienna. Na samym początku faszyzm rozumiany był jedynie jako bardzo specyficzne lokalne, włoskie zjawisko. Jeśli oczekiwano, że Mussolini znajdzie naśladowców, to miało to nastąpić – oczywiście – w Europie Wschodniej. Po zwycięstwie narodowego socjalizmu w kulturalnych Niemczech faszyzm stał się pojęciem ogólnym, choć narodowy socjalizm różnił się pod wieloma względami od włoskiego faszyzmu. Dla komunizującej i komunistycznej lewicy faszystą stali się wszyscy przeciwnicy komunizmu, nawet socjaldemokraci, którzy dopiero w czasach Frontu Ludowego przestali być „socjalfaszystami”. Faszystowskie były prawicowe reżimy Europy Południowej i Wschodniej. Faszystowska była II RP, faszystowski był rząd na uchodźstwie, faszystowska była AK i rotmistrz Witold Pilecki. Dla lewicy powojennej w Europie Zachodniej faszystą był generał Charles de Gaulle, faszystowski był Kościół katolicki oraz kapitalizm w swej rozwiniętej postaci.

Po 1989 r. faszyści jakoś zanikli, by teraz pojawić się w wielkiej liczbie. Już nie wystarczy nazwać kogoś populistą – słowo to straciło swoją dynamikę, piętnującą i odstraszającą siłę. Natomiast pojęcie totalitaryzmu, nigdy nielubiane przez lewicę, zostało teraz niemal zupełnie zarzucone przez obrońców liberalnej demokracji. Stało się nieporęczne, gdyż trudno jest utrzymywać, że Donald Trump, Viktor Orbán itd. są totalitarystami.

Im więcej jest faszystów, tym więcej jest także antyfaszystów. Również Putin dzielnie walczy z faszyzmem. Ukraińcy broniący swojego kraju przed rosyjskimi najeźdźcami są w jego ocenie „faszystami”, faszystą jest prezydent Wołodymyr Zełenski.

 

Rzekomy kryzys demokracji

„Faszyści” zagrażają teraz demokracji we Włoszech, we Francji, w Niemczech itd. Jest jednak uderzające, że dzisiaj owe rzekomo skrajne faszystowskie siły nie odrzucają demokracji, lecz się na nią powołują. Chcą wygrać wybory, a nie je znieść, chcą innej polityki w ramach demokracji parlamentarnej, a nie zastąpienia jej inną formą rządów. Wielu obywateli w demokracjach zachodnich czuje, że ich tożsamość, ich żywotne interesy są zagrożone i uważa, że nie są właściwie reprezentowani przez dominujące dotąd partie polityczne. Ci ludzie organizują się, wybierają swoich liderów, wygrywają wybory i oczekują, że ich liderzy będą realizowali składane im obietnice wyborcze.

Rzekomy kryzys demokracji jest więc początkiem jej rekonwalescencji. Zagrożeniem dla demokracji były i są rządy biurokratyczne – globalne i lokalne zarządzanie – odbierające ludziom możliwość wyboru i aktywności politycznej, pozbawiające ich w gruncie rzeczy praw obywatelskich, przekonujące, że innej polityki niż ta odrzucana przez narody być nie może. Nie, nie zalewa nas brunatna fala, to mózgi elit zalała fala brunatnego strachu o utratę władzy i wpływów. I dlatego przywołują – ni w pięć, ni w dziewięć – analogie z pierwszej połowy XX wieku.

Znany historyk Timothy Snyder pisał w poprzednim roku w „The New Yorkerze” w kuriozalnym artykule zatytułowanym „What Does It Mean That Donald Trump Is a Fascist?”: „W rzeczywistości zarówno Putin, jak i Trump są faszystami. A użycie przez nich tego słowa, choć ma na celu wprowadzenie zamieszania, przypomina nam o jednej z podstawowych cech faszyzmu. Faszysta nie przejmuje się związkiem między słowami a znaczeniami. Nie służy językowi – to język służy jemu”. Otóż to stwierdzenie doskonale pasuje także do zachowań ikonicznych postaci wśród „antyfaszystów”, do polityków „walczącej demokracji”, takich jak premier Donald Tusk i jego koledzy, sojusznicy i zwolennicy. Nie przejmują się oni związkiem między słowami a ich rzeczywistymi znaczeniami.

„Antyfaszyści” zaczynają być bardzo podobni do „faszystów”, o których tyle mówią. Obsesja nie pozostaje bez śladu. Synder pisze: „Lider („Duce” i „Führer” oznaczają właśnie to) inicjuje politykę, wybierając wroga. Jak twierdził nazistowski myśliciel prawny Carl Schmitt, wybór ten jest arbitralny. Nie ma on żadnego lub prawie żadnego uzasadnienia w rzeczywistości. Czerpie swoją siłę ze zdecydowanej woli przywódcy”. Marsze „uśmiechniętych” na Warszawę niewątpliwie płynęły z woli ich przywódcy.

Wprawdzie wybór „pisowców” jako wrogów nie był zupełnie arbitralny, w końcu chodziło od odsunięcie ich od władzy, to jednak sprowadzenie całego rządzenia do „rozliczania PiS”, to nic innego niż polityka wyznaczania egzystencjalnego wroga i zarządzania nienawiścią. Obrońcy „liberalnej demokracji” tak bardzo chcą jej bronić, że gotowi są unieważniać wybory, jeśli potoczyły się nie po ich myśli. To nie „faszyści” przygotowywali się do zamachu stanu w Polsce – jeśli wierzyć „drugiej osobie w państwie”. Ale – z drugiej strony – czy jest zupełnym przypadkiem, że główny animator akcji podważania wyników wyborów prezydenckich był kiedyś okrzyknięty w mediach europejskich faszystą?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe