Monika Richardson zrobiła awanturę o rachunek u weterynarza

Co musisz wiedzieć:
- Monika Richardson oskarżyła klinikę weterynaryjną o brak empatii i wysokie koszty leczenia jej psa.
- Weterynarze i Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna ostro zareagowali, broniąc placówki.
- Sprawa przerodziła się w medialny konflikt, który poruszył tysiące internautów.
22 lipca Monika Richardson, dziennikarka i założycielka szkoły językowej, opublikowała w mediach społecznościowych wiadomość o śmierci swojego psa Paco. Jak opisała, około godziny 15 po nieskutecznej reanimacji "Po prostu stanęło mu serce" – napisała.
Paco połknął gumową zabawkę należącą do innego psa. Część przedmiotu Richardson zdołała mu wyjąć z pyska, ale – jak relacjonowała – reszta doprowadziła do tragicznych konsekwencji.
- Komunikat dla mieszkańców Rzeszowa
- Zmiany w popularnym programie TVN. W sieci zawrzało
- Komunikat dla mieszkańców Gdańska
- Niemcy zazdroszczą polskim producentom kamperów
- Komunikat dla mieszkańców Lublina
- W Europie rośnie liczba aresztowań nastoletnich dżihadystów. W Hiszpanii padł rekord
- NASK wydał komunikat. Oszuści podszywają się pod PGNiG
- Cyberatak sparaliżował loty w Rosji. Hakerzy przygotowywali się od roku
- Myśliwiec podczas pokazów spadał na plażę. Ludzie zamarli z przerażenia
- Przenieśli się z miasta i pozwali rolnika za zapach z chlewni. Sprawa może być precedensem
Publiczne oskarżenia i ujawnienie danych kliniki
Trzy dni po stracie zwierzęcia Richardson opublikowała kolejny, znacznie bardziej emocjonalny wpis. Podziękowała za słowa wsparcia, ale dodała, że otrzymuje pytania o klinikę, w której leczono jej psa.
W odpowiedzi upubliczniła jej nazwę, nazwisko dyrektora oraz zdjęcie szczegółowego rachunku.
Postawiam więc tutaj nazwę kliniki i nazwisko jej dyrektora, a także rachunek, który musiałam zapłacić za cztery ostatnie godziny życia Paco. Wiecie, ja się nie znam oczywiście, ale wydaje mi się, że czegoś tutaj zabrakło. Jakiejś elementarnej przyzwoitości, odrobiny empatii. Mam wrażenie, że coś się zepsuło podczas zamiany pacjenta na klienta, a opisu leczenia na "raport sprzedaży"
– napisała prezenterka.
Z przedstawionego dokumentu wynikało, że za opiekę nad Paco zapłaciła łącznie 1853 złote. Na tę kwotę składały się m.in. 300 zł za kremację, 300 zł za konsultację oraz 130 zł za sześciogodzinną hospitalizację. Reszta to leki i procedury.
Ostra reakcja lekarzy i lawina komentarzy
Wpis Richardson wywołał falę komentarzy – zarówno od jej obserwatorów, jak i środowiska lekarsko-weterynaryjnego. Wiele osób uznało, że sposób, w jaki dziennikarka zaatakowała placówkę, był nieodpowiedni.
W odpowiedzi, 27 lipca Richardson opublikowała kolejny post, w którym zamieściła fragmenty komentarzy, jakie otrzymała. Twierdzi, że stała się ofiarą zorganizowanej kampanii:
Piszę to do wszystkich tych, którym jeszcze się wydawało, że weterynaria w tym kraju to jeszcze zawód z powołania. Otwórzcie oczy: chodzi o kasę!! Ci ludzie są gotowi przyjść pod mój dom. To zorganizowana szajka, która nie cofnie się przed niczym
– oceniła.
Weterynarze: "Czy domaganie się zapłaty to brak serca?"
W obronie kliniki Veterio, która zajmowała się psem w ostatnich chwilach, stanęło wielu lekarzy weterynarii, którzy wyrazili swoje oburzenie formą i treścią wypowiedzi dziennikarki.
Jako właścicielka przychodni weterynaryjnej chciałabym wyrazić mój sprzeciw przeciwko takiemu zachowaniu. Ilość agresji i szantażu, z którym nasza branża musi się mierzyć, jest coraz większa.
napisała Zofia Gaińska-Różycka, właścicielka Animal Center
Czy to, że ktoś domaga się wynagrodzenia za skomplikowaną diagnostykę, całodobową opiekę i próbę ratowania życia, oznacza, że nie ma serca?
dodała Dorota Morawska, lekarka weterynarii.
Oficjalne stanowisko Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej
We wtorek głos w sprawie zabrała także Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna. W przesłanym mediom oświadczeniu podkreślono, że forma i język, jakimi posługuje się Monika Richardson, są "krzywdzące, niesprawiedliwe i godzą w dobre imię lekarzy weterynarii".
Z ubolewaniem stanowczo protestujemy przeciw formie i językowi, jakich Pani Monika Richardson używa w swoich publicznych wypowiedziach na temat lekarzy weterynarii, które wprost deprecjonują nasz zawód
– podkreślono w komunikacie.
Witold Katner, rzecznik Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, w odpowiedzi na pytania TVN24 podkreślił, że opublikowany przez Monikę Richardson rachunek "nie odbiega od standardowych cen rynkowych stosowanych w przypadku intensywnej terapii psa w stanie zagrożenia życia".
Należy pamiętać, że całodobowe zakłady lecznicze dla zwierząt świadczą usługi weterynaryjne wymagające natychmiastowego działania, zaawansowanej diagnostyki, obecności zespołu specjalistów oraz specjalistycznego sprzętu – co znajduje odzwierciedlenie w kosztach leczenia
- podkreślił Katner. Rzecznik dodał, że ceny usług weterynaryjnych w Polsce "są wyraźnie niższe niż w większości krajów Unii Europejskiej, przy zachowaniu porównywalnego poziomu zaawansowania technologicznego, zakresu usług oraz kwalifikacji lekarzy weterynarii"