Ryszard Czarnecki: Polska jest trendsetterem europejskiej prawicy
Co musisz wiedzieć:
- Konferencja MEGA (Make Europe Great Again) po raz pierwszy odbywa się poza Unią Europejską — w Mołdawii.
- Eurodeputowany Ryszard Czarnecki podkreśla, że inicjatywa MEGA integruje europejską prawicę mimo różnic między frakcjami.
- Polska — zdaniem Czarneckiego — staje się ważnym punktem odniesienia dla konserwatywnych środowisk w Europie, zwłaszcza po zwycięstwie prawicy w wyborach prezydenckich.
- Władze Mołdawii próbowały zablokować udział części uczestników konferencji, co — według Czarneckiego — pokazuje rosnący strach establishmentu przed alternatywnym głosem konserwatystów.
Konrad Wernicki: Trwająca właśnie konferencja MEGA to już czwarta edycja. Jak Pan ocenia rozwój tej inicjatywy?
Ryszard Czarnecki: To rzeczywiście historyczna chwila — MEGA po raz pierwszy wychodzi poza Unię Europejską i trafia do Mołdawii, kraju aspirującego do członkostwa, ale wciąż znajdującego się poza wspólnotą. MEGA zaczęła się w Bukareszcie w 2024 roku, potem była Bruksela, Saloniki, a teraz mamy Kiszyniów. Przed nami jeszcze edycje w Polsce, Dublinie, Dubrowniku i – po raz pierwszy – poza Europą: w paragwajskim Asunción.
To bardzo ważne wydarzenie, bo łączy polityków z różnych prawicowych frakcji w Parlamencie Europejskim. Mimo różnic, szczególnie w podejściu do strategii – czy ktoś jest w opozycji, czy u władzy – mamy wiele wspólnych tematów: imigracja, pakiet klimatyczny, wizja Europy Ojczyzn. MEGA daje przestrzeń do rozmów ponad podziałami.
Czy to oznacza, że jest szansa na zacieśnienie współpracy europejskiej prawicy?
To konieczne. Jeśli prawica ma odnosić sukcesy, musi mówić jednym głosem — nawet jeśli nie w jednej frakcji, to przynajmniej we wspólnej strategii. Połowa kadencji Parlamentu Europejskiego przypada na styczeń 2027 roku. To może być techniczna i polityczna okazja do większej integracji. Nie wierzę w jedną frakcję, ale może dwie silne – to już byłby sukces.
Polska na Make Europe Great Again
W Kiszyniowie wyraźnie obecna jest polska delegacja. Jaką rolę odgrywa Polska w ramach MEGA?
Polska choć nie jest organizacyjnym liderem MEGA — tu wielki szacunek dla Rumunów — to zawsze jest obecna licznie: politycy, dziennikarze, eksperci. Co więcej, Polska staje trendsetterm i punktem odniesienia. Mamy tradycję Solidarności, postać Jana Pawła II, no i oczywiście wynik ostatnich wyborów prezydenckich, który pokazuje, że prawica w Polsce wciąż ma siłę i inspiruje inne kraje. Usłyszałem niedawno od byłego premiera jednego z krajów UE, że zwycięstwo polskiej prawicy może opóźnić proces lewicowej rewolucji w Europie.
Przed nami ważne wybory — choćby w Czechach. Tam rozstrzygnie się, która prawica zwycięży: eurosceptyczna czy eurorealistyczna. Podobnie było w Belgii, gdzie wygrała partia z EKR przed eurosceptyczną. To pokazuje, że prawica nie tylko się jednoczy, ale i zdobywa poparcie. Polska może odegrać kluczową rolę jako „door-opener” – ten, który otwiera drzwi do kolejnych zwycięstw.
Polityka w Mołdawii
Jakie znaczenie MEGA ma dla Mołdawii i tamtejszego konserwatyzmu?
Obóz konserwatywny w Mołdawii jest w trudnym położeniu. Paradoksalnie, część przeciwników omnipotencji Brukseli wywodzi się z lewicy. Ale pojawiają się też partie o prawicowym, konserwatywnym profilu — z naciskiem na wartości rodzinne i walkę z korupcją. Może jeszcze nie wygrają tych wyborów, ale jestem przekonany, że w perspektywie kilku lat mają szansę. Europejska prawica inwestuje tutaj długofalowo.
Kiszyniów wydaje się bardzo proeuropejski — wszędzie flagi unijne, deklaracje poparcia…
To prawda, ale trzeba pamiętać, że obecna władza na czele z panią prezydent Maią Sandu utożsamia integrację europejską wyłącznie ze swoją osobą i partią. Wielu Mołdawian popiera Unię Europejską, ale nie chce, by była ona tylko narzędziem politycznej kariery obecnego establishmentu. Ludzie chcą transparentności i uczciwości. Pojawiają się nowe inicjatywy polityczne — choćby partia byłego prokuratora antykorupcyjnego. To sygnał, że społeczeństwo mołdawskie dojrzewa do zmian.
Afera dyplomatyczna w Mołdawii
Konferencja nie obyła się bez kontrowersji. Na lotnisku zatrzymano niektórych gości, którzy mieli wziąć udział w wydarzeniu, ze względu na ich „skrajne” poglądy.
Władze Mołdawii ewidentnie spanikowały. Zatrzymano Briana Browna, amerykańskiego działacza ruchu prorodzinnego, republikanina – nie polityka, a aktywistę – oraz polityków z Czech i Grecji. O sytuacji została poinformowana ambasada USA, interweniował Biały Dom i finalnie Amerykanina wpuszczono, ale czy to buduje międzynarodowy wizerunek Mołdawii? To pokazuje, że establishment boi się utraty kontroli i próbuje marginalizować prawicę, przyklejając łatkę „ekstremistów” każdemu, kto krytykuje obecną władzę.
W Mołdawii widać coraz wyraźniejsze tendencje autorytarne ze strony obecnej władzy, która z jednej strony mówi o integracji z Unią Europejską, a z drugiej — tłumi demokratyczną debatę. To swoista schizofrenia — z jednej strony prounijna retoryka, z drugiej — działania nieprzystające do europejskich standardów.
Tymczasem sama Unia Europejska często głośno upomina się o demokrację w krajach odległych — w Azji czy Afryce — albo w państwach członkowskich, które nie wpisują się w główny nurt, jak Polska czy Węgry. Ale gdy przychodzi do kandydatów do członkostwa, wobec których Bruksela ma realne narzędzia nacisku, zapada cisza. I właśnie to milczenie najlepiej pokazuje, że dziś Unią nie rządzi pani Ursula von der Leyen, lecz — niestety — królowa hipokryzja.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.