Robert Bąkiewicz: Jesteśmy przedstawiani jako ludzie niezrównoważeni. Taki obraz ma uzasadniać ataki na nas

– W mediach liberalno-lewicowych jesteśmy przedstawiani jako ludzie skrajni, niezrównoważeni, oderwani od rzeczywistości. Taki obraz ma później uzasadniać ataki – medialne, a być może i prawne. To klasyczna taktyka: najpierw trzeba stworzyć obraz ludzi szalonych, złych i niemających poparcia... żeby łatwiej było ich zneutralizować – mówi lider Ruchu Obrony Granic Robert Bąkiewicz w rozmowie z Ludwikiem Pęziołem.
 Robert Bąkiewicz: Jesteśmy przedstawiani jako ludzie niezrównoważeni. Taki obraz ma uzasadniać ataki na nas
/ fot. Robert Bąkiewicz / Facebook

Co musisz wiedzieć:

  • Robert Bąkiewicz powołał Ruch Obrony Granic by chronić polską granicę przed masową migracją i zagrożeniami z nią związanymi
  • ROG postuluje między innymi wypowiedzenie unijnego paktu migracyjnego, odrzucenie polityki multikulturalizmu oraz przywrócenie kontroli na granicy z Niemcami
  • W wywiadzie dla Tygodnika Solidarność, Robert Bąkiewicz stwierdził, że "są dokumenty i publikacje, w których Niemcy przyznają wprost, że kiedy polska Straż Graniczna odmawia przyjęcia migrantów w jednym miejscu, to wywożą ich na przejście graniczne, gdzie nie ma naszych funkcjonariuszy ani ochrony granicy"

– Odbiorcy mediów mogą dziś czuć się zagubieni – raz przedstawia się Was jako „bojówki”, innym razem niemal jak bohaterów. Jak Ty sam postrzegasz ludzi tworzących Ruch Obrony Granic?

– Są to ludzie, którzy mają silne poczucie odpowiedzialności za kraj. To często zwykli obywatele z różnych części Polski, którzy pakują się, jadą kilkaset kilometrów, śpią w samochodach, działają za własne pieniądze, poświęcają swój czas i zostawiają swoje rodziny. Nie robią tego dla kariery, politycznych interesów czy korzyści. Po prostu czują, że tak trzeba. I w moim odczuciu – choć może to zabrzmi górnolotnie – to jest pewien rodzaj bohaterstwa. Nie chodzi o heroizm w sensie historycznym – walkę z bronią w ręku. Bardziej o coś, co dziś rzadko się spotyka – bezinteresowną gotowość do działania na rzecz wspólnoty. W czasach powszechnej obojętności to naprawdę wiele. Nie mówię tu o sobie – ja tylko staram się robić, co mogę. Ale gdy patrzę na tych ludzi, którzy z taką determinacją przyjeżdżają, by działać na granicy, mam poczucie, że uczestniczymy w czymś wyjątkowym. Nie pamiętam ruchu rosnącego tak szybko i tak dynamicznie. Przypomina mi się tylko jedna podobna sytuacja: spontaniczna obrona kościołów. Ale skala tego, co dzieje się dziś, reakcja na masową migrację, a także opór wobec tego zjawiska – to rzecz bez precedensu. I to też wywołało ogromny niepokój po drugiej stronie – wśród elit liberalno-lewicowych, które dotąd czuły się bezpieczne. Okazało się, że są w Polsce ludzie, których nie da się złamać ani medialnym naciskiem, ani presją finansową. I którzy są w stanie wywrzeć realny wpływ – nawet wtedy, gdy jeszcze niedawno większość mówiła, że to niemożliwe.

"Jesteśmy przedstawiani jako ludzie skrajni"

– Jak wygląda Twój dzień na granicy? A właściwie – noc, bo to wtedy najczęściej działacie...

– Rzeczywiście, głównie nocą. Zwykle kładę się spać o czwartej, piątej rano, czasem jeszcze później. Bywa, że śpię cztery godziny, czasem tylko dwie. Niekiedy śpimy w samochodzie – godzinę, półtorej – i dalej w teren. Na co dzień jeżdżę po naszych punktach, spotykam się z ludźmi z patroli, rozmawiam, pomagam rozwiązywać problemy, instruuję, jeśli trzeba. Czasem sam też biorę udział w działaniach patrolowych. Lubię szczególnie te trudniejsze rejony – bardziej zalesione, rzadziej uczęszczane. One są po prostu ciekawsze. Dużą rolę odgrywa sprzęt, z którego korzystamy – drony, termowizja, elektronika. To pozwala objąć obserwacją ogromny teren w krótkim czasie. I daje nie tylko przewagę operacyjną, ale też zwyczajnie satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Oprócz tego dużo czasu pochłaniają rozmowy z mediami – zarówno krajowymi, jak i zagranicznymi. Staram się tłumaczyć, prostować przekaz, który bardzo często jest wobec nas nieprzychylny. W mediach liberalno-lewicowych jesteśmy przedstawiani jako ludzie skrajni, niezrównoważeni, oderwani od rzeczywistości. Taki obraz ma później uzasadniać ataki – medialne, a być może i prawne. To klasyczna taktyka: najpierw trzeba stworzyć obraz ludzi szalonych, złych i niemających poparcia... żeby łatwiej było ich zneutralizować.

– Koalicja Obywatelska wyraźnie traci w sondażach i wydaje się, że Wasza aktywność na granicy też ma na to wpływ. Spodziewacie się, że będzie chciała Was powstrzymać?

– Tak, spodziewamy się tego. Tego typu działania medialne to często preludium do dalszych kroków – represji, nacisków. W demokracji łatwiej przeforsować kontrowersyjne środki, jeśli wcześniej wykreuje się zagrożenie – jakąś grupę, którą trzeba „opanować”. Dlatego zmieniamy nieco taktykę. Staramy się działać bardziej elastycznie, schodzić „z pola strzału”. Proszę naszych wolontariuszy, żeby w sytuacjach, gdy funkcjonariusze – Policja czy Straż Graniczna – wzywają do opuszczenia danego miejsca, po prostu to robić. Nie wchodzić w konfrontację. Jeśli trzeba, nagrywamy zdarzenia, dokumentujemy, ale bez niepotrzebnego napięcia. W najbliższych dniach spodziewamy się większej presji medialnej ze strony rządu – szczególnie na dużych przejściach granicznych. Dlatego teraz bardziej koncentrujemy się na innych odcinkach – takich, gdzie obecność państwowych służb jest mniejsza. Tam, według informacji od mieszkańców, najczęściej dochodzi do prób nielegalnych przekroczeń granicy. I tam chcemy być.

"Wywożą ich na przejście graniczne"

– Co odpowiedziałbyś osobom, które uważają całą sprawę z przerzucaniem migrantów przez Niemców za teorię spiskową?

– Najlepszą odpowiedzią są same słowa strony niemieckiej. Są dokumenty i publikacje, w których Niemcy przyznają wprost, że kiedy polska Straż Graniczna odmawia przyjęcia migrantów w jednym miejscu, to wywożą ich na przejście graniczne, gdzie nie ma naszych funkcjonariuszy ani ochrony granicy. To nie są domysły, tylko opisy sytuacji, które pojawiają się w niemieckich mediach. Sama niemiecka policja opisuje, co robiła. A z naszej strony mamy na przykład oficjalny wpis polskiej Straży Granicznej sprzed kilku dni, w którym dowódca jednej z placówek informuje, że odmówił przyjęcia migrantów od strony niemieckiej i wyraźnie dał do zrozumienia, że Polska nie wyraża zgody na tego typu działania. To są konkrety, nie insynuacje. Do tego dochodzą nagrania – relatywnie dużo jest ich w internecie – które pokazują takie sytuacje na granicy. Ale najważniejszym dowodem jest chyba samo przywrócenie kontroli granicznej. Gdyby nie było powodu, nie byłoby też politycznej presji ani decyzji. Sama ta decyzja potwierdza, że problem jest realny.

– A co sądzisz o pomyśle spisania wspólnego kontraktu przedwyborczego – niezależnie od partii – w którym opozycja zobowiązałaby się do powstrzymania masowej i nielegalnej migracji?

– To bardzo dobry pomysł. Uważam, że to wręcz konieczne. I media, i społeczeństwo obywatelskie, i wszyscy ludzie dobrej woli powinni wywierać presję, by taki kontrakt rzeczywiście powstał. Tu chodzi o jedno z największych zagrożeń, które mogą nas dziś spotkać w czasie pokoju – zagrożenie niosące ze sobą nie tylko obniżenie bezpieczeństwa, ale też ryzyko rozmycia naszej wspólnoty narodowej. A to już nie są rzeczy, które da się łatwo odwrócić.

"Jestem przekonany, że w Solidarności istnieje poparcie dla naszych działań"

– Czy świat pracy i związki zawodowe powinny mocniej włączyć się w kwestie migracyjne?

– Zdecydowanie tak. Część tych migrantów będzie wchodzić na rynek pracy i może to wpłynąć na sytuację polskich pracowników. Stawki mogą przestać rosnąć, a w niektórych branżach – jak transport, logistyka czy usługi – pojawi się po prostu konkurencja. To z kolei osłabia pozycję pracowników wobec pracodawców. Jeśli pracodawcy będą mieć stały dopływ taniej siły roboczej, to zabraknie im bodźców, żeby inwestować w automatyzację, technologie czy nowoczesne rozwiązania, które poprawiają wydajność. A to przecież leży w interesie nie tylko pracowników, ale też całej gospodarki. Związki zawodowe powinny się temu przyglądać i protestować przeciwko takim rozwiązaniom. Przecież nie zajmują się wyłącznie płacami czy umowami – wystarczy przypomnieć sobie, że Solidarność od początku angażowała się również w sprawy społeczne. A masowa migracja to właśnie problem społeczny, który może oznaczać spadek bezpieczeństwa i komfortu życia obywateli. Jestem przekonany, że w NSZZ „Solidarność” istnieje bardzo duże poparcie dla naszych działań. Widzimy to choćby po rozmowach z działaczami i zwykłymi członkami Związku.

– A jak osoby, które popierają Wasze działania, ale do tej pory były nieaktywne, mogą Wam pomóc?

– Możliwości jest sporo – nie tylko na granicy, ale też w całej Polsce. Choć nazywamy się Ruchem Obrony Granic, to prowadzimy działania również wewnątrz kraju: wspieramy uchwały podejmowane przez rady miast, powiatów czy sejmików wojewódzkich. Organizujemy też manifestacje – największe odbyły się w Warszawie – i budujemy lokalne struktury. Jeśli ktoś chciałby dołączyć, powinien wejść na naszą stronę: ruchobronygranic.pl. Tam można zostawić swoje dane kontaktowe, zapisać się do patrolu. Albo skontaktować się z nami mailowo czy telefonicznie. Odpowiadamy w miarę sprawnie i staramy się znaleźć odpowiednią formę zaangażowania dla każdego. Można nas również wesprzeć finansowo – bardzo wiele osób pomaga nam, przekazując środki na sprzęt, wyposażenie czy logistykę. Działamy w pełni samodzielnie, więc każda pomoc daje nam większe poczucie bezpieczeństwa i pozwala planować działania z wyprzedzeniem.


 

POLECANE
Tusk zaatakował Prezydenta. Mocna odpowiedź Karola Nawrockiego z ostatniej chwili
Tusk zaatakował Prezydenta. Mocna odpowiedź Karola Nawrockiego

W piątek Donald Tusk przekazał, że nie mógł wziąć udziału w uroczystości wręczenia stopni oficerskich funkcjonariuszom Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ponieważ – jak twierdzi – prezydent Karol Nawrocki nie podpisał nominacji. Premier skomentował to ostro, mówiąc: - Żeby być prezydentem, nie wystarczy wygrać wyborów.

Prof. Genowefa Grabowska o zapaści NFZ: System nie działa, a kiedy wejdzie w życie pakt migracyjny, będzie jeszcze gorzej tylko u nas
Prof. Genowefa Grabowska o zapaści NFZ: System nie działa, a kiedy wejdzie w życie pakt migracyjny, będzie jeszcze gorzej

Polski system ochrony zdrowia stoi w obliczu kryzysu – alarmuje prof. Genowefa Grabowska, prawnik i była europoseł. W rozmowie z Tysol.pl wskazuje, że niedofinansowanie NFZ to efekt błędnego zarządzania i braku długofalowych reform. Jej zdaniem, jeśli państwo nie uszczelni finansowania świadczeń i nie przygotuje się na dodatkowe obciążenia wynikające z unijnego paktu migracyjnego, sytuacja może się jeszcze pogorszyć.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka w najbliższym czasie Wiadomości
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka w najbliższym czasie

Od soboty na południu prognozowane są słabe opady deszczu i mżawki, które w poniedziałek i wtorek obejmą niemal cały kraj. W długi weekend prawie w całej Polsce należy spodziewać się silnego zamglenia - przekazał synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Michał Kowalczuk.

Praworządny Didier Reynders usłyszał zarzuty prania brudnych pieniędzy Wiadomości
"Praworządny" Didier Reynders usłyszał zarzuty prania brudnych pieniędzy

Jeszcze niedawno pouczał Polskę o stanie praworządności, dziś sam ma poważne kłopoty z wymiarem sprawiedliwości. Didier Reynders, były komisarz UE ds. sprawiedliwości i wicepremier Belgii, usłyszał zarzuty prania pieniędzy oraz inne zarzuty finansowe - poinformowały belgijskie i holenderskie media.

Strażnicy miejscy z Nysy dostaną nowe auto. Stary elektryk już nie ruszy Wiadomości
Strażnicy miejscy z Nysy dostaną nowe auto. Stary elektryk już nie ruszy

Nyska Straż Miejska wkrótce otrzyma nowy samochód. Gmina planuje przeznaczyć na ten cel 170 tysięcy złotych. Powodem nie jest jednak chęć modernizacji floty, lecz poważna awaria dotychczasowego pojazdu - elektrycznej Kii Soul.

Sąd uniewinnił celebrytę Piotra Zelta. Wzruszające słowa kpt. Anny Michalskiej z ostatniej chwili
Sąd uniewinnił celebrytę Piotra Zelta. Wzruszające słowa kpt. Anny Michalskiej

Sąd uniewinnił aktora Piotra Zelta w sprawie o zniesławienie byłej rzecznik Straży Granicznej, kpt. Anny Michalskiej. Sprawa dotyczyła wpisu w mediach społecznościowych z 2021 roku, w którym artysta w ostrych słowach odniósł się do działalności Straży Granicznej podczas kryzysu migracyjnego.

Właściciel TVN podał wyniki. Ważą się losy Warner Bros. Discovery z ostatniej chwili
Właściciel TVN podał wyniki. Ważą się losy Warner Bros. Discovery

Warner Bros. Discovery zanotował w trzecim kwartale 2025 r. 9,04 mld dolarów przychodów. To oznacza spadek aż o 6 proc. w porównaniu z analogicznym okresem z 2024 r. Co zrobi właściciel TVN?

Prof. Piotrowski: Zbigniew Ziobro nie ma widoków na przyzwoity proces z ostatniej chwili
Prof. Piotrowski: Zbigniew Ziobro nie ma widoków na przyzwoity proces

Prof. Ryszard Piotrowski, wybitny prawnik i konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego odniósł się w programie Polityka na antenie Polsat News do sprawy byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Jak stwierdził, jego zdaniem w Polsce Ziobro nie ma szans na uczciwy proces.

Dwóch debiutantów w kadrze Polski. Urban przedstawił powołania Wiadomości
Dwóch debiutantów w kadrze Polski. Urban przedstawił powołania

Jan Urban odkrył karty przed listopadowymi meczami eliminacyjnymi. W reprezentacji Polski znalazło się 26 piłkarzy, w tym dwóch nowych.

KRUS wydał komunikat z ostatniej chwili
KRUS wydał komunikat

Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego poinformowała, że 10 listopada 2025 r. będzie dniem wolnym od pracy w KRUS.

REKLAMA

Robert Bąkiewicz: Jesteśmy przedstawiani jako ludzie niezrównoważeni. Taki obraz ma uzasadniać ataki na nas

– W mediach liberalno-lewicowych jesteśmy przedstawiani jako ludzie skrajni, niezrównoważeni, oderwani od rzeczywistości. Taki obraz ma później uzasadniać ataki – medialne, a być może i prawne. To klasyczna taktyka: najpierw trzeba stworzyć obraz ludzi szalonych, złych i niemających poparcia... żeby łatwiej było ich zneutralizować – mówi lider Ruchu Obrony Granic Robert Bąkiewicz w rozmowie z Ludwikiem Pęziołem.
 Robert Bąkiewicz: Jesteśmy przedstawiani jako ludzie niezrównoważeni. Taki obraz ma uzasadniać ataki na nas
/ fot. Robert Bąkiewicz / Facebook

Co musisz wiedzieć:

  • Robert Bąkiewicz powołał Ruch Obrony Granic by chronić polską granicę przed masową migracją i zagrożeniami z nią związanymi
  • ROG postuluje między innymi wypowiedzenie unijnego paktu migracyjnego, odrzucenie polityki multikulturalizmu oraz przywrócenie kontroli na granicy z Niemcami
  • W wywiadzie dla Tygodnika Solidarność, Robert Bąkiewicz stwierdził, że "są dokumenty i publikacje, w których Niemcy przyznają wprost, że kiedy polska Straż Graniczna odmawia przyjęcia migrantów w jednym miejscu, to wywożą ich na przejście graniczne, gdzie nie ma naszych funkcjonariuszy ani ochrony granicy"

– Odbiorcy mediów mogą dziś czuć się zagubieni – raz przedstawia się Was jako „bojówki”, innym razem niemal jak bohaterów. Jak Ty sam postrzegasz ludzi tworzących Ruch Obrony Granic?

– Są to ludzie, którzy mają silne poczucie odpowiedzialności za kraj. To często zwykli obywatele z różnych części Polski, którzy pakują się, jadą kilkaset kilometrów, śpią w samochodach, działają za własne pieniądze, poświęcają swój czas i zostawiają swoje rodziny. Nie robią tego dla kariery, politycznych interesów czy korzyści. Po prostu czują, że tak trzeba. I w moim odczuciu – choć może to zabrzmi górnolotnie – to jest pewien rodzaj bohaterstwa. Nie chodzi o heroizm w sensie historycznym – walkę z bronią w ręku. Bardziej o coś, co dziś rzadko się spotyka – bezinteresowną gotowość do działania na rzecz wspólnoty. W czasach powszechnej obojętności to naprawdę wiele. Nie mówię tu o sobie – ja tylko staram się robić, co mogę. Ale gdy patrzę na tych ludzi, którzy z taką determinacją przyjeżdżają, by działać na granicy, mam poczucie, że uczestniczymy w czymś wyjątkowym. Nie pamiętam ruchu rosnącego tak szybko i tak dynamicznie. Przypomina mi się tylko jedna podobna sytuacja: spontaniczna obrona kościołów. Ale skala tego, co dzieje się dziś, reakcja na masową migrację, a także opór wobec tego zjawiska – to rzecz bez precedensu. I to też wywołało ogromny niepokój po drugiej stronie – wśród elit liberalno-lewicowych, które dotąd czuły się bezpieczne. Okazało się, że są w Polsce ludzie, których nie da się złamać ani medialnym naciskiem, ani presją finansową. I którzy są w stanie wywrzeć realny wpływ – nawet wtedy, gdy jeszcze niedawno większość mówiła, że to niemożliwe.

"Jesteśmy przedstawiani jako ludzie skrajni"

– Jak wygląda Twój dzień na granicy? A właściwie – noc, bo to wtedy najczęściej działacie...

– Rzeczywiście, głównie nocą. Zwykle kładę się spać o czwartej, piątej rano, czasem jeszcze później. Bywa, że śpię cztery godziny, czasem tylko dwie. Niekiedy śpimy w samochodzie – godzinę, półtorej – i dalej w teren. Na co dzień jeżdżę po naszych punktach, spotykam się z ludźmi z patroli, rozmawiam, pomagam rozwiązywać problemy, instruuję, jeśli trzeba. Czasem sam też biorę udział w działaniach patrolowych. Lubię szczególnie te trudniejsze rejony – bardziej zalesione, rzadziej uczęszczane. One są po prostu ciekawsze. Dużą rolę odgrywa sprzęt, z którego korzystamy – drony, termowizja, elektronika. To pozwala objąć obserwacją ogromny teren w krótkim czasie. I daje nie tylko przewagę operacyjną, ale też zwyczajnie satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Oprócz tego dużo czasu pochłaniają rozmowy z mediami – zarówno krajowymi, jak i zagranicznymi. Staram się tłumaczyć, prostować przekaz, który bardzo często jest wobec nas nieprzychylny. W mediach liberalno-lewicowych jesteśmy przedstawiani jako ludzie skrajni, niezrównoważeni, oderwani od rzeczywistości. Taki obraz ma później uzasadniać ataki – medialne, a być może i prawne. To klasyczna taktyka: najpierw trzeba stworzyć obraz ludzi szalonych, złych i niemających poparcia... żeby łatwiej było ich zneutralizować.

– Koalicja Obywatelska wyraźnie traci w sondażach i wydaje się, że Wasza aktywność na granicy też ma na to wpływ. Spodziewacie się, że będzie chciała Was powstrzymać?

– Tak, spodziewamy się tego. Tego typu działania medialne to często preludium do dalszych kroków – represji, nacisków. W demokracji łatwiej przeforsować kontrowersyjne środki, jeśli wcześniej wykreuje się zagrożenie – jakąś grupę, którą trzeba „opanować”. Dlatego zmieniamy nieco taktykę. Staramy się działać bardziej elastycznie, schodzić „z pola strzału”. Proszę naszych wolontariuszy, żeby w sytuacjach, gdy funkcjonariusze – Policja czy Straż Graniczna – wzywają do opuszczenia danego miejsca, po prostu to robić. Nie wchodzić w konfrontację. Jeśli trzeba, nagrywamy zdarzenia, dokumentujemy, ale bez niepotrzebnego napięcia. W najbliższych dniach spodziewamy się większej presji medialnej ze strony rządu – szczególnie na dużych przejściach granicznych. Dlatego teraz bardziej koncentrujemy się na innych odcinkach – takich, gdzie obecność państwowych służb jest mniejsza. Tam, według informacji od mieszkańców, najczęściej dochodzi do prób nielegalnych przekroczeń granicy. I tam chcemy być.

"Wywożą ich na przejście graniczne"

– Co odpowiedziałbyś osobom, które uważają całą sprawę z przerzucaniem migrantów przez Niemców za teorię spiskową?

– Najlepszą odpowiedzią są same słowa strony niemieckiej. Są dokumenty i publikacje, w których Niemcy przyznają wprost, że kiedy polska Straż Graniczna odmawia przyjęcia migrantów w jednym miejscu, to wywożą ich na przejście graniczne, gdzie nie ma naszych funkcjonariuszy ani ochrony granicy. To nie są domysły, tylko opisy sytuacji, które pojawiają się w niemieckich mediach. Sama niemiecka policja opisuje, co robiła. A z naszej strony mamy na przykład oficjalny wpis polskiej Straży Granicznej sprzed kilku dni, w którym dowódca jednej z placówek informuje, że odmówił przyjęcia migrantów od strony niemieckiej i wyraźnie dał do zrozumienia, że Polska nie wyraża zgody na tego typu działania. To są konkrety, nie insynuacje. Do tego dochodzą nagrania – relatywnie dużo jest ich w internecie – które pokazują takie sytuacje na granicy. Ale najważniejszym dowodem jest chyba samo przywrócenie kontroli granicznej. Gdyby nie było powodu, nie byłoby też politycznej presji ani decyzji. Sama ta decyzja potwierdza, że problem jest realny.

– A co sądzisz o pomyśle spisania wspólnego kontraktu przedwyborczego – niezależnie od partii – w którym opozycja zobowiązałaby się do powstrzymania masowej i nielegalnej migracji?

– To bardzo dobry pomysł. Uważam, że to wręcz konieczne. I media, i społeczeństwo obywatelskie, i wszyscy ludzie dobrej woli powinni wywierać presję, by taki kontrakt rzeczywiście powstał. Tu chodzi o jedno z największych zagrożeń, które mogą nas dziś spotkać w czasie pokoju – zagrożenie niosące ze sobą nie tylko obniżenie bezpieczeństwa, ale też ryzyko rozmycia naszej wspólnoty narodowej. A to już nie są rzeczy, które da się łatwo odwrócić.

"Jestem przekonany, że w Solidarności istnieje poparcie dla naszych działań"

– Czy świat pracy i związki zawodowe powinny mocniej włączyć się w kwestie migracyjne?

– Zdecydowanie tak. Część tych migrantów będzie wchodzić na rynek pracy i może to wpłynąć na sytuację polskich pracowników. Stawki mogą przestać rosnąć, a w niektórych branżach – jak transport, logistyka czy usługi – pojawi się po prostu konkurencja. To z kolei osłabia pozycję pracowników wobec pracodawców. Jeśli pracodawcy będą mieć stały dopływ taniej siły roboczej, to zabraknie im bodźców, żeby inwestować w automatyzację, technologie czy nowoczesne rozwiązania, które poprawiają wydajność. A to przecież leży w interesie nie tylko pracowników, ale też całej gospodarki. Związki zawodowe powinny się temu przyglądać i protestować przeciwko takim rozwiązaniom. Przecież nie zajmują się wyłącznie płacami czy umowami – wystarczy przypomnieć sobie, że Solidarność od początku angażowała się również w sprawy społeczne. A masowa migracja to właśnie problem społeczny, który może oznaczać spadek bezpieczeństwa i komfortu życia obywateli. Jestem przekonany, że w NSZZ „Solidarność” istnieje bardzo duże poparcie dla naszych działań. Widzimy to choćby po rozmowach z działaczami i zwykłymi członkami Związku.

– A jak osoby, które popierają Wasze działania, ale do tej pory były nieaktywne, mogą Wam pomóc?

– Możliwości jest sporo – nie tylko na granicy, ale też w całej Polsce. Choć nazywamy się Ruchem Obrony Granic, to prowadzimy działania również wewnątrz kraju: wspieramy uchwały podejmowane przez rady miast, powiatów czy sejmików wojewódzkich. Organizujemy też manifestacje – największe odbyły się w Warszawie – i budujemy lokalne struktury. Jeśli ktoś chciałby dołączyć, powinien wejść na naszą stronę: ruchobronygranic.pl. Tam można zostawić swoje dane kontaktowe, zapisać się do patrolu. Albo skontaktować się z nami mailowo czy telefonicznie. Odpowiadamy w miarę sprawnie i staramy się znaleźć odpowiednią formę zaangażowania dla każdego. Można nas również wesprzeć finansowo – bardzo wiele osób pomaga nam, przekazując środki na sprzęt, wyposażenie czy logistykę. Działamy w pełni samodzielnie, więc każda pomoc daje nam większe poczucie bezpieczeństwa i pozwala planować działania z wyprzedzeniem.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe