Władysław Komendarek: Jeśli artysta nie jest wariatem, to nie jest artystą

Co musisz wiedzieć:
- Władysław Komendarek to muzyk, instrumentalista, kompozytor muzyki elektronicznej
- W latach 1973-1983 był członkiem grupy EXODUS
- – Od kilku lat tworzę wyłącznie na scenie, w domu tego nie robię – mówi artysta w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
– Chciałby Pan coś zmienić w swoim artystycznym życiu?
– Nic bym nie zmieniał. Kiedy miałem dwadzieścia lat, to zmieniłem podejście do naszej ziemskiej cywilizacji.
– Czyli Pan żyje na innej planecie?
– Tak.
– To niech Pan opowie o swojej planecie, na której Pan rezyduje.
– Zeta Reticuli 4. Oddalona od Ziemi czterdzieści lat świetlnych. Ponieważ nie mogę zagrzać miejsca w jednej przestrzeni, to teraz jestem na innej planecie, egzoplanecie.
"Lubię spokój"
– Dlaczego nie mógł się Pan odnaleźć na Ziemi?
– Gdyż są wojny. Ja tego nie cierpię. Lubię spokój. Nie chcę się otaczać toksycznymi ludźmi. Zamiast z nimi funkcjonować, wolę się uczyć. Nieustannie staram się rozwijać swój warsztat. Lewą ręką gram solówki na syntezatorze.
– Na ilu syntezatorach gra Pan jednocześnie w trakcie koncertu?
– W Polsce nikt nie pozwoli na to, żebym rozkładał cały mój sprzęt przez dwa dni. Na warunki polskie biorę 5–6 syntezatorów. To dla mnie jest za mało. Kiedy tworzę na żywo, to potrzebuję mieć na poczekaniu coś innego. Każdy syntezator to są miliardy możliwości. Nie po to mam tyle elektroniki, żeby grać pop. Gram różne rzeczy, mieszam gatunki. Nie ograniczam się.
– To jest Pan chodzącą muzyką.
– Taki jestem [śmiech]. Muzyką można leczyć chorych ludzi.
– Skąd Pan bierze spokój i radość z życia?
– Staram się od zawsze, żebym miał wewnętrzny spokój i radość z życia. Kiedyś nie miałem profesjonalnych instrumentów i to powodowało mój smutek. Od zawsze byłem konsekwentny, bo lubię to, co robię, i dlatego wciąż zajmuję się muzyką. A po drugie mieszkam w lesie.
– Wciąż w Sochaczewie?
– Zgadza się. Tam mam spokój. Mam niedaleko obwodnicę w kierunku Poznania, ale mi to nie przeszkadza. Wiesz co, przejdźmy na „ty”, bo nie lubię formy „pan”. W rocku i w heavy metalu na „pan” się nie mówi.
– Dobrze. Która estetyka muzyczna jest najbliższa Twojemu sercu?
– Bardzo dobre pytanie. Stylistyka ta to jest progresywny rock, w różnych odmianach. Tutaj ważne są palce, a nie elektroniczne dodatki. I to jest życie. Nogami też gram. Kiedyś też nosem próbowałem [śmiech].
"Nie zauważyłem, żeby w Polsce ktoś tak robił"
– Czyli żyjesz muzyką.
– Cały czas. Nieustannie [śmiech]. Mogę Ci nawet teraz zaśpiewać.
– A proszę bardzo!
– [Władysław Komendarek śpiewa wymyślone przez siebie frazy]. Szkoda, że tego nie nagrałem, co przed chwilą zrobiłem. Czasami ktoś zadaje pytanie, kiedy i jak improwizuję. Odpowiadam, że to robię, ale pamiętajmy, że 80 procent muzyki, to jest forma przemyślana wcześniej w głowie. Od kilku lat tworzę wyłącznie na scenie, w domu tego nie robię. Powiem Ci, że nie zauważyłem, żeby w Polsce ktoś tak robił. Mam całkowity luz. Powiem Ci, że mam ogród zoologiczny w domu. Zwierzęta same do mnie przychodzą. Ostatnio była u mnie nawet sarna.
– To jaki masz zwierzyniec u siebie w Sochaczewie?
– Na pewno mam ptaszki, które bardzo ładnie śpiewają. Są to np. skowronki. Bardzo mnie zaskoczyły kosy, które mają niesamowity głos. Jednak, żeby nie było tak pięknie, kosy robią niesamowity bałagan. Gdy spadają liście z drzew, robię z nimi porządek i tworzę kopiec, a na drugi dzień już go nie ma. Pewnie kosy szukają jakichś robaczków i nie mam do nich pretensji. Przecież muszą coś jeść.
– Co robisz, że nie interesują Cię doczesne problemy?
– Trzeba mieć silną wolę. Trzeba dążyć do tego, co się najbardziej lubi. Nie dawać się manipulować.
– Jednak trudno statystycznemu Kowalskiemu, który przyzwyczaił się do swojej strefy komfortu, prowadzić Twój styl życia.
– No tak! Mogą powiedzieć, że jestem wariatem.
– To znaczy?
– Jeśli artysta nie jest wariatem, to nie jest artystą.
– Jeżeli nazwę Cię wariatem, to nie odbierzesz tego negatywnie?
– A skąd!
– Jak ludzie reagują na Twoje wariactwo?
– Na ulicy robię takie patenty, że jestem inaczej ubrany. Na wywiady i na koncerty mam zupełnie inną stylizację, niż gdy przemieszczam się po mieście, czy gdy mam coś załatwić w urzędzie. Wtedy ludzie mnie nie poznają.
– Nie gubisz się w tych kreacjach?
– Nie. Mam 20 strojów.
– Nie myślałaś o tym, żeby być działaczem społecznym?
– Działam przez muzykę. Interesuję się filozofią. Wymyślam dużo bajek. Zajmuję się też grafiką, a wzięło się to z nudy i potrzeby zagospodarowania czasu. Chcą nawet wystawę zrobić z moich rysunków.
– Mam wrażenie, że bardzo często odmawiasz grania koncertów ze względu na swoje wymagania sceniczne.
– W życiu! Nigdy nie odmawiam grania koncertów. Tylko trzeba przede wszystkim przestrzegać warunków, które są ustalane wcześniej.
– Czyli jesteś też biznesmenem, a nie tylko artystą.
– Sam nie wiem, czy jestem, ale zarobiłem na płytach winylowych.
– Można powiedzieć, że Twoja wartość z roku na roku wzrasta.
– Bardzo ładnie to określiłeś.
– Jaka gałąź Twojej działalności jest najbardziej opłacalna finansowo?
– Reklamy w telewizji. W latach 80. zrobiłem ich ok. 40. Natomiast byłem bardzo wkurzony, gdy kiedyś bez mojej wiedzy wykorzystali mój utwór „Pogoń za laserem” w reklamie. Wtedy była afera. Musiałem namierzyć osobę, która to zrobiła, a później otrzymałem za to pieniądze. Wzięli moją kompozycję z archiwum TVP. Jednak awantury nie robiłem, bo nie jestem agresywny.
– Jak wyglądała historia dotycząca tego, że 50 Cent, bardzo znany amerykański raper, wykorzystał fragment Twojego utworu?
– Mam to wszystko udokumentowane. Zanim ją opublikował, wysłał do mnie wersję z fragmentem mojego utworu i pokazał, jak widzi ten kawałek. Piosenki można posłuchać w internecie nazywa się „Crazy”.
– Jak wygląda Twój dzień?
– Normalnie. Kiedy wstaję rano, to jem trzy jabłka. Później piję szklankę ciepłej wody z malutką łyżeczką miodu. Jem też pokrzywy.
– W jakiej formie jesz pokrzywy?
– Czarny chleb, masło albo serek i na to pokrzywa. Jem też dużo marchwi. Piję tran. Piję dużo wody. Nie jem przetworzonego jedzenia. Jestem rocznik 1948.
– Jakim byłeś dzieckiem?
– W szkole podstawowej byłem ubierany inaczej niż moi rówieśnicy. Miałem kokardkę we włosach, które były długie. Miałem też krawacik i garniturek. Byłem przez to trochę prześladowany. Mama przeniosła mnie do innej szkoły, i to się uspokoiło. Byłem inny.
– Co to oznacza, że byłeś inny?
– Krzyczeli, że idzie wirtuoz.
– Od kiedy zacząłeś grać?
– Od 8. roku życia. Próbowałem też grać na gitarze solowej, ale zrezygnowałem. Wołałem gitarę rytmiczną. Pamiętam, jak chciałem w zespole przebijać się przez kolegów gitarzystów, którzy ze względu na wzmacniacze byli głośniejsi ode mnie, a co ja wtedy robiłem? Grałem tak głośno, że aż miałem całe palce we krwi.
– Ile masz instrumentów w domu?
– Sporządziłem listę, około 150. A wiesz, co mi najbardziej psuje humor?
– Co takiego?
– Jak mi sprzęt nie działa. Bardziej szanuję wypożyczone sprzęty niż swoje.
– Co sądzisz o sztucznej inteligencji?
– Za jakiś czas spowoduje wielki kataklizm, mówią też o tym naukowcy. To jest łańcuch robotów, wystarczy, że jeden robot się pomyli i kicha. To samo tyczy się komputerów.
– Pojawiły się krytyczne opinie w branży muzycznej na Twój temat ze względu na prowadzony przez Ciebie styl życia?
– Niektórzy boją się ze mną dyskutować.
– Dlaczego?
– Bo jestem inny.
– Wciąż nagrywasz wszystkie swoje pomysły?
– Cały czas. Później to łączę i miksuję. Tak się tworzy muzyka.
- ZUS wydał pilny komunikat
- Relacja z granicy. "Niemcy pokazują środkowy palec i puszczają drony na polską stronę"
- „Po 26 latach żegnam się z TVN”. Znany prezenter odchodzi
- Komunikat dla mieszkańców Krakowa
- NFZ wydał pilny komunikat
- Nie żyje aktorka znanych polskich seriali
- "Polski rząd godzi się na umowę z Mercosur". Wspólne oświadczenie rządów francuskiego i polskiego