Pokojowe cuda Trumpa

Co musisz wiedzieć:
- Donald Trump doprowadził do podpisania porozumienia pokojowego pomiędzy Kongiem a Rwandą
- Donald Trump powtrzymał szybko narastające napięcie pomiędzy Indiami a Pakistanem
- Donald Trump doprowadził do zawieszenia broni w wojnie Izrael-Iran
Trump doprowadził przecież, przy współpracy z Katarem, do podpisania porozumienia pokojowego kończącego potworną, wieloletnią wojnę pomiędzy Kongiem a Rwandą, która pochłonęła miliony ofiar. Zaproponował jednocześnie obu państwom umowy, gwarantujące wielomiliardowe inwestycje amerykańskie.
Powstrzymał także narastający w błyskawicznym tempie konflikt między Indiami i Pakistanem - mocarstwami posiadającymi broń nuklearną. Konflikt, który mógł - w najgorszym scenariuszu - spowodować zagładę milionów. Trump doprowadził także do zakończenia - a co najmniej do przerwania - wojny pomiędzy Izraelem a Iranem. Jednocześnie paraliżując możliwości uzyskania przez Iran broni nuklearnej, która groziłaby totalną katastrofą na Bliskim Wschodzie.
Zaraz po tym, zaoferował amerykańską pomoc w budowie irańskiego programu pokojowego wykorzystania energii jądrowej.
To przykłady realizacji najważniejszego celu międzynarodowej polityki Trumpa, którym jest "zaprowadzanie pokoju siłą i dobrobytem".
Cios w Rosję
Jednak to nie koniec dokonań, bo wszystko przekonuje, że Trump ocalił także mieszkańców Europy, zwłaszcza takich krajów jak Łotwa, Litwa, Estonia i Polska. Zarazem także tych państw, które stanęłyby - na mocy artykułu 5 traktatu NATO - w ich obronie. Jego zdecydowane, twarde żądanie zwiększenia wydatków na obronę przez państwa NATO spowodowało, że członkowie sojuszu wydadzą o ponad bilion dolarów rocznie więcej niż dotychczas. Taka jest najważniejsza konkluzja szczytu NATO w Hadze. Wydatki na obronę państw sojuszu osiągną ponad 2.5 biliona dolarów rocznie. Nic można nawet wyobrazić sobie niczego bardziej odstraszającego przed atakiem na którekolwiek z państw NATO, niż ta historyczna decyzja. To bezprecedensowy cios w Rosję. I Chiny. Rosja nie ma najmniejszych szans, żeby dorównać tej sumie swoimi wydatkami na zbrojenia. Nie może nawet marzyć o zbliżeniu się do 1/15 tego, co będzie wydawało NATO. Rosja, przeznaczając ponad 6% swojego PKB, osiągnie ok. 145 miliardów dolarów. Państwa NATO - ponad 2.5 biliona. Trudno przecenić znaczenie tego osiągnięcia.
Nawet po roku 2014 (aneksja Krymu) Europa nie wierzyła w rosyjskie zagrożenie. Nadal łudzono się, że teraz nastanie Rosja demokratyczna, pokojowa, rezygnująca z imperialistycznych planów podbicia krajów, które wyzwoliły się w efekcie rozpadu Związku Sowieckiego. Jeżeli nie wyrażało się to bezpośrednio w słowach zachodnich polityków, to takie utopijne nadzieje przejawiały się w czynach. A były nimi: współpraca gospodarcza z Rosją oraz odwieczne, chroniczne skąpienie pieniędzy na obronę - wydawanie mniej, niż wymagało zobowiązanie podjęte już dawno przez wszystkich członków NATO. Europa była słaba, skąpa, cyniczna i wykorzystywała Stany Zjednoczone. Przecież chciała handlować z Rosją, dostarczać jej miliardy euro, a jednocześnie mieć zagwarantowane bezpieczeństwo potęgą armii USA, czyli za pieniądze amerykańskiego podatnika.
Stanowczy "wuj Sam"
Wszyscy prezydenci Stanów Zjednoczonych to widzieli, bo tego nie dało nie zobaczyć. Jednak nie potrafili zrobić w tej sprawie nic konkretnego. Pierwszym, który to zdecydowanie i jasno powiedział był Donald Trump. Stało się to już podczas jego pierwszej kadencji. Pamiętacie, jaki podniósł się wtedy rwetes wśród europejskich polityków i w mediach? Bezczelny, antyeuropejski, proputinowski, egoistyczny Trump chce zniszczyć NATO! Taki był ton w mediach. Czy nikt nie dostrzegał nielogiczności tych zarzutów, bo w jaki sposób domaganie się wzmocnienia NATO (a tym jest zwiększenie wydatków na zbrojenia) ma być jego osłabianiem lub niszczeniem i działaniem na korzyść Putina? Czy nikt nie widział, że Trump - zgodnie ze swoim hasłem "America first" - chciał, żeby Stany nie płaciły bez końca za bezpieczeństwo Europy, ale by Europa stanęła militarnie na własnych nogach. To przecież korzystne i dla Europy i dla USA. Jednak do tego potrzebny był stanowczy "wuj Sam" w osobie Donalda Trumpa.
Media i politycy chorują na TDS
O obecnych, gigantycznych pokojowych sukcesach Trumpa media starają się mówić jak najmniej. Wolą podkreślać to, co mu się nie udało, czyli dotychczasowe fiasko zakończenia agresji rosyjskiej na Ukrainę. Dlaczego tak jest? Zjawisko patologicznej nienawiści do Trumpa określane jest jako "syndrom zaburzeń Trumpa" (Trump Derangement Syndrome, czyli TDS). Amerykańskie media głównego nurtu nienawidziły i nienawidzą Donalda Trumpa. Gardzą Trumpem i jego wyborcami. Przyczyną pogardy jest chroniczne poczucie wyższości.
Nienawiścią do Trumpa zaraziły się media światowe, oczywiście także europejskie, a za nimi lewicowo-liberalne media polskie. Trump przedstawiany jest wyłącznie ze złej strony. Jego prezydentura to - według mediów - pasmo niepowodzeń, gaf, głupich lub co najmniej niezręcznych wypowiedzi, działań niekonsekwentnych, nieprzemyślanych decyzji, szamotaniny i wpadek. Na TDS chorowali i chorują też politycy. Rownież w Polsce. "Trump i jego zależność od rosyjskich służb dzisiaj już nie podlega dyskusji. (...) Trump został wręcz zwerbowany przez rosyjskie służby 30 lat temu" - perorował na wyborczych wiecach obecny premier Donald Tusk. Natomiast aktualny Minister Spraw Zagranicznych, Radosław Sikorski prorokował, że Trump znajdzie azyl w Rosji i zamieszka obok skompromitowanego Janukowycza.
Czy będzie Pokojowy Nobel dla Trumpa?
Tymczasem faktem jest, że Trump odnosi sukcesy nie tylko w polityce międzynarodowej. Jego administracja wygrywa kolejne spory prawne, rozstrzygane przez Sąd Najwyższy. Trump zwycięża w wojnach celnych, a giełda spektakularnie zwyżkuje. Deportacje nielegalnych imigrantów trwają. Wisienką na torcie jest fakt, że próba impeachmentu Trumpa, zainicjowana przez lewicowego członka Izby Reprezentantów, Ala Greena, skończyła się totalną klęską tej inicjatywy. Aż 128 demokratów zagłosowało - razem z 216 republikanami - przeciwko tej rezolucji. A więc Trumpowi udał się cud pogodzenia i zjednoczenia większości posłów z obu partii we własnej sprawie.
Trump już zasłużył na Pokojową Nagrodę Nobla. Jesienią przekonamy się, czy Komitet Noblowski potrafi widzieć osiągnięcia prezydenta USA, jakimi naprawdę są, czy też podda się medialnej nagonce na Trumpa i udowodni tym samym, że został przez media zakażony wirusem "syndromu zaburzeń Trumpa".