Nie żyje legendarny muzyk

Lider grupy Sly and the Family Stone, autor przebojów "Dance to the Music" i "I Want to Take You Higher", legenda muzyki soul, funk i R&B Sly Stone zmarł w wieku 82 lat.
Świeczka, zdjęcie poglądowe Nie żyje legendarny muzyk
Świeczka, zdjęcie poglądowe / pixabay.com

Co musisz wiedzieć:

  • Ikona muzyki soul i funk zmarła w wieku 82 lat – Sly Stone, lider Sly and the Family Stone, odszedł po długiej chorobie płuc, pozostawiając po sobie niezwykłe muzyczne dziedzictwo i wpływ na całe pokolenia artystów.
  • Jego zespół zrewolucjonizował muzykę, łącząc różne gatunki oraz rasowo i płciowo zróżnicowany skład. Hity jak ''Dance to the Music'' czy ''Everyday People'' były manifestem jedności i zmian społecznych.
  • Narkotyki, paranoja i destrukcyjne zachowania doprowadziły do rozpadu zespołu i marginalizacji artysty. Słynny album ''There's a Riot Goin' On'' stał się symbolem rozczarowania epoką kontrkultury.
  • Choć Sly Stone przez lata żył na marginesie, jego twórczość pozostaje inspiracją dla kolejnych pokoleń. W 2023 roku ukazała się jego autobiografia, a film dokumentalny ''Sly Lives!'' przypomniał o jego wpływie na historię muzyki.

 

Przyczyny śmierci artysty

O śmierci artysty poinformowała rodzina. Stone zmarł "po długiej walce z przewlekłą chorobą płuc i innymi problemami zdrowotnymi, odszedł otoczony trójką swoich dzieci, w obecności najbliższego przyjaciela i rodziny" – napisano w opublikowanym w mediach społecznościowych oświadczeniu, w którym wyrażono także nadzieję, że "jego niezwykłe muzyczne dziedzictwo będzie nadal rezonować i inspirować kolejne pokolenia".

Przypominamy tekst o wzlocie i upadku Slya Stone'a, który ukazał się w lutym tego roku – przy okazji premiery dokumentu Questlove'a pt. "Sly Lives! (aka the Burden of Black Genius)".

 

"Czarodziej i geniusz"

W autobiografii "Rage to Survive" piosenkarka Etta James nazwała Stone'a czarodziejem i geniuszem. "Nigdy nie zetknęłam się z takim talentem jak Sly. Tylko James Brown i Otis Redding mogli mu się równać. Potrafił zagrać na każdym instrumencie i zaśpiewać wszystkie partie wokalne. Uczynił z R&B zjawisko międzynarodowe, zintegrował je i sprawił, że pokochał je cały świat. Wyprzedzał wszystkich, ledwie dało się za nim nadążyć".

Sly and the Family Stone był niemal wyzwaniem rzuconym konserwatywnym polityczno-społecznym normom. Nie tylko jego muzyka wymykała się podziałom na gatunki, w równej mierze sięgając po soul, funk i rock. Formację tworzyli muzycy o czarnym i białym kolorze skóry, kobiety i mężczyźni. "Nie każdy był zachwycony widokiem czarnych i białych wspólnie bawiących się na scenie" – opowiadała trębaczka Cynthia Robinson. Choć debiutancki album "A Whole New Thing" przeszedł bez echa, kolejna płyta – "Dance to the Music" z 1968 r. – przyniosła zespołowi popularność za sprawą tytułowej piosenki.

Sukces osiągnęli trzecim albumem. "Stand!" okazał się komercyjnym przebojem, a singiel "Everyday People" – w którym Stone wzywa do porozumienia przeciwnych stron amerykańskiego sporu rasowo-politycznego – wspiął się na szczyt list przebojów. "I Want to Take You Higher", "Stand!" i "Sing a Simple Song" miały chwytliwe melodie, album stał się "dokumentem swoich czasów" – wygasania wiary w hipisowskie przesłanie pokoju i miłości, rośnięcia w siłę ruchów obywatelskich i organizacji zrywających z pacyfistyczną retoryką, głoszących konieczność siłowej walki o równość.

Jeśli nie czuł "dobrych wibracji", jeśli cokolwiek nie było tak, jak sobie założył, Sly Stone zrywał umowę, odmawiał wyjścia na scenę, odwoływał koncert. Jego sławie muzycznego rewolucjonisty dorównywać zaczęła reputacja człowieka impulsywnego, trudnego we współpracy. W dodatku borykającego się z uzależnieniem od kokainy i PCP. Niektórzy jego zachowanie oceniali jako arogancję, inni widzieli w nim artystę świadomego swej wartości, walczącego o swoją sztukę. Wyrazem jego sławy, popularności i pozycji był występ formacji na święcie dzieci kwiatów – festiwalu Woodstock w 1969 r.

 

''Dzieje kariery Stone'a to opowieść o samozniszczeniu"

– Woodstock sprawił, że usłyszała o nim cała Ameryka. Stał się pierwszą czarną osobowością, która osiągnęła taki poziom sławy w okresie po najważniejszych wydarzeniach ruchu praw obywatelskich – tłumaczył Questlove w rozmowie z "Guardianem". – To odróżnia jego sławę od tej, jaką cieszyli się Ray Charles, Chuck Berry i James Brown – oni mimo sławy na własnej skórze poznali, co to znaczy segregacja. James Brown nie mógł zjeść kolacji w klubie, w którym występował. A co się stanie, kiedy dostaniesz wszystko, czego zapragniesz? Dzieje kariery Stone'a to opowieść o samozniszczeniu.

Prace nad albumem "There's a Riot Goin' On" zdominowała nie muzyka, ale narkotyki. Dawni przyjaciele przypisywali sobie nawzajem najgorsze intencje. Basista Larry Graham nabrał przekonania, że Stone wynajął zabójcę, by go zlikwidować. Zanim wsiadł do samochodu, sprawdzał, czy pod pojazdem nie ma ładunku wybuchowego. "Przyjęło się uważać «Riot» za dowód upadku Sly'a, przejścia ze światła do mroku introspekcji zasilanej prochami" – pisał Jeff Kaliss, autor książki "I Want to Take You Higher. The Life and Times of Sly and the Family Stone". "W szerszym kulturowym kontekście płytę traktuje się jak ścieżkę dźwiękową towarzyszącą rozczarowaniu pokolenia Boomersów, odrzucenia przez nich idealizmu w reakcji na zamachy, wojnę, intrygi polityczne i narkotyki".

Dziennikarz i pisarz Greil Marcus w książce "Mystery Train" pisze, że na "Riot" Sly "dał słuchaczom – zwłaszcza białym – dokładnie to, czego nie chcieli. Pragnęli radosnych, podnoszących na duchu piosenek, a nie studium tego, co kryje się pod szerokim uśmiechem czarnej supergwiazdy". Album był dokumentem niepewnych czasów, w jakich powstał. Czasów odejścia od idealistycznych haseł dzieci kwiatów i coraz większego znaczenia organizacji takich jak Partia Czarnych Panter, która chętnie powoływała się na Jimiego Hendrixa, Boba Dylana czy Sly and the Family Stone. Sly nie prawił o wojnie, walce o sprawiedliwość społeczną z bronią w ręku. Pantery namawiały go, by wyrzucił z zespołu białych muzyków.

 

"Paliliśmy zioło i piliśmy wino, aż pojawiła się kokaina"

Jego grupa i piosenki same w sobie stanowiły polityczne deklaracje, choć nie mówiły bezpośrednio o Wietnamie czy Richardzie Nixonie. Zintegrowany rasowo zespół i pozytywne piosenki "Everyday People", "Everybody Is a Star", "Underdog", obietnica pokojowej rewolucji lat 60. i wielkiej przemiany okazały się ułudą pogrzebaną wraz z rosnącym uzależnieniem kontrkultury od narkotyków. – Paliliśmy zioło i piliśmy wino, aż pojawiła się kokaina – wspominał Jerry Martini, saksofonista Sly and the Family Stone. Panująca w grupie postępująca dekadencja paraliżowała pracę nad muzyką, z niegdysiejszych przyjaciół czyniła wrogów, uniemożliwiała występy, nie pozwalała zdążyć na samolot, być we właściwym miejscu o właściwym czasie. Zespół odwoływał coraz więcej koncertów – 26 z planowanych 80 w 1970 r. Spóźnienie na koncerty w Waszyngtonie i Chicago doprowadziły publiczność do wściekłości, która przerodziła się w starcia z policją.

Wytwórnia nie mogła się natomiast doczekać nowej płyty. Zainteresowanie muzycznej prasy i rosnące wyniki sprzedaży poprzednich albumów sprawiły, że zdecydowała się wydać kompilację największych przebojów. Jednak ich pozytywny przekaz oraz energia nie miały już wiele wspólnego z sytuacją w grupie i nastawieniem jej lidera. – Starałem się kontrolować kogoś, kogo nie da się kontrolować – załamywał ręce menedżer David Kapralik. – Nie miałem na niego żadnego wpływu. Te dwie osoby: Sylvester Stewart, skryty, wrażliwy poeta, i Sly Stone, uliczny cwaniak, którego wymyślił, nieustannie ze sobą wojowały. Znieczulał się kokainą.

Po dawnej spontanicznej i nieskrępowanej radości nie pozostało nic. Chaos przy pracach producenckich pozbawił muzykę charakterystycznego dla zespołu luzu, zastąpił go klaustrofobią, poczuciem osaczenia, apatią. Sly przyprowadzał do studia przypadkowo poznane w klubach kobiety, kazał im śpiewać, nagrywał w środku nocy. Następnego dnia niszczył nagranie. Sam nagrywał partie basu, perkusji. Żywe instrumenty zastępował elektronicznymi. W studiu odwiedzali go Miles Davis, Ike Turner, Bobby Womack i Billy Preston – dwaj ostatni zagrali w piosence "Family Affair".

– Wszyscy mieli przy sobie broń. Sly niby był na miejscu, ale był nieobecny – wspominał Womack w wywiadzie dla "Vanity Fair". – Leżał na fortepianie, kompletnie rozwalony, i gdy przyszedł czas nagrywania partii wokalnych, musieli mu układać mikrofony wokół głowy. Miles Davis natomiast, wspominając tę wizytę w swojej autobiografii, zapamiętał głównie "dziewczyny, kokainę, ochroniarzy pod bronią. Wszyscy wyglądali naprawdę groźnie". Obrazu dopełniały atakujące gości pitbulle Stone'a.

– Nic nie było już fajne – kwitował perkusista Greg Errico, który opuścił zespół po zakończeniu sesji do "There's a Riot Goin' On" z 1971 r. Na tym albumie Stone zastępował go maszyną. Okładka przedstawiała amerykańską flagę ze słońcami w miejsce gwiazdek – była pierwszą w dziejach zespołu, na której nie znalazły się wizerunki wszystkich muzyków, całej "rodziny".

 

Upadek

–Na upadek wielkich zespołów składają się zawsze te same sprawy: znajomi znajomych, ludzie nie wiadomo skąd, kręcący się wokół, dilerzy, podejrzani doktorzy… – wyliczał Jerry Martini. Saksofonista zagrał na kolejnej płycie, wydanej w 1973 r. "Fresh". W zespole nie było już wówczas Larry'ego Grahama ani Grega Errico. Gwiazda Stone'a gasła, nieskrępowaną wyobraźnię artysty coraz bardziej tłumiły używki. Funk i soul wyszły z mody, zastąpiło je disco. W 1975 r. w nowojorskiej Radio City Music Hall zespół przyszła oglądać ledwie garstka widzów, a muzycy musieli się zrzucać na powrót do domu, na Zachodnie Wybrzeże. Wówczas zdecydowali się rozwiązać grupę.

Gdy w 1993 r. Sly and the Family Stone został włączony do Rock and Roll Hall of Fame, jego lider od dawna nie nagrywał, nie koncertował. Jego ostatnią płytę "Ain't But the One Way" ukończył producent – Sly przepadł bez wieści. Nie wierzył w zapewnienia kolejnych lekarzy, że nałóg wpędzi go do grobu. Kolejne zapowiadane "powroty" nie dochodziły do skutku albo ograniczały się do jednorazowego występu. Domagał się od dziennikarzy zapłaty za udzielenie wywiadu, snuł nierealne plany uczenia muzyki członków brytyjskiej rodziny królewskiej, mieszkał w samochodzie w Los Angeles, ale nadal opowiadał o nowej płycie. Zamiast niej w 2023 r. ukazały się wspomnienia Stone'a pt. "Thank You (Falettinme Be Mice Elf Agin): A Memoir" ze wstępem autorstwa Ahmira "Questlove'a" Thompsona. "Sly żył setkami żyć" – napisał perskusista grupy The Roots i autor filmu dokumentalnego "Sly Lives! (aka the Burden of Black Genius)".

Film przypomina dzieje zespołu i jego ekscentrycznego lidera, analizuje znaczenie i wpływ Stone'a nie tylko na muzykę przełomu lat 60. i 70., ale także na kolejne pokolenia artystów. Wśród jego rozmówców znaleźli się D'Angelo, Andre 3000, Chaka Khan, Q-Tip, a także Nile Rodgers, Clive Davis, George Clinton (lider formacji Parliament-Funkadelic) czy członkowie Sly and the Family Stone. (PAP)


 

POLECANE
Wykłady nt. wpływu myśli chrześcijańskiej na społeczeństwo i gospodarkę Wiadomości
Wykłady nt. wpływu myśli chrześcijańskiej na społeczeństwo i gospodarkę

Powszechny Uniwersytet Nauczania Chrześcijańsko-Społecznego (PUNCS) to działanie edukacyjne prowadzone przez fundację Instytut Myśli Schumana.

Siemoniak przyznał: W Wyrykach spadła nasza rakieta z ostatniej chwili
Siemoniak przyznał: "W Wyrykach spadła nasza rakieta"

Tomasz Siemoniak w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24 przyznał, że w Wyrykach spadła polska rakieta wystrzelona z F-16. Dom został uszkodzony, a mieszkańcy mogą wrócić tylko na parter. Minister tłumaczy się, że „świat nie jest taki prosty”.

Jak protestować przeciwko Centrom Integracji Cudzoziemców - jest raport gorące
Jak protestować przeciwko Centrom Integracji Cudzoziemców - jest raport

W środę 17 września Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris opublikował swój nowy raport pod tytułem „Podstawy sprzeciwu wobec koncepcji Centrów Integracji Cudzoziemców. Odpowiedzialna polityka migracyjna wymaga selekcji, deportacji i asymilacji”.

Planowali zamachy terrorystyczne w Polsce i Europie. Litewska prokuratura ujawnia szokujące szczegóły pilne
Planowali zamachy terrorystyczne w Polsce i Europie. Litewska prokuratura ujawnia szokujące szczegóły

Litewska prokuratura wraz z policją rozbiły groźną siatkę terrorystyczną, która przygotowywała cztery zamachy w krajach Europy. W ręce służb trafili obywatele Litwy, Rosji, Łotwy, Estonii i Ukrainy, a tropy prowadzą wprost do rosyjskich służb specjalnych. Część śmiercionośnych ładunków trafiła do Niemiec, Wielkiej Brytanii i Polski.

Doradca Zełenskiego o akcji polskiego wojska: Udawanie, że to sukces, brzmi dziwnie Wiadomości
Doradca Zełenskiego o akcji polskiego wojska: "Udawanie, że to sukces, brzmi dziwnie"

Według doradcy szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Mychajło Podolaka atak dronów na Polskę to był test dla natowskich systemów obrony przeciwrakietowej. W jego opinii obnażył on brak skuteczności polskiej obrony.

Dla Niemca wszystko tylko u nas
Dla Niemca wszystko

Niemieckie media piszą, że wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Berlinie „niesie potencjał konfliktu”. Konflikt? Nie – to przypomnienie długu, którego Niemcy od dekad unikają.

Kurski do Tuska: Mścij się na mnie, zostaw syna Wiadomości
Kurski do Tuska: "Mścij się na mnie, zostaw syna"

Były prezes TVP Jacek Kurski oskarża Donalda Tuska o polityczną zemstę. Prokuratura w Toruniu postawiła jego synowi zarzuty, a Kurski nie ma wątpliwości: to zemsta premiera, a nie wymiaru sprawiedliwości.

Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta pilne
Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta

– W środę rząd przyjął projekt ustawy o utworzeniu Parku Doliny Dolnej Odry – poinformowała minister klimatu Paulina Hennig-Kloska. Nowy park ma powstać w województwie zachodniopomorskim w 2026 r. i objąć teren 3,8 tys. ha. Przeciwnicy alarmują: to cios w żeglugę, gospodarkę i porty Szczecina.

PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji Wiadomości
PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji

PiS złożył w Sejmie projekt uchwały dotyczącej pilnego zabezpieczenia terenu wokół Ministerstwa Obrony Narodowej. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że chodzi m.in. o wywłaszczenie rosyjskiej ambasady w Warszawie.

Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi z ostatniej chwili
Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi

Nominowany na ambasadora USA w Polsce Tom Rose uzyskał w środę poparcie senackiej komisji spraw zagranicznych, choć nie poparł go żaden polityk Demokratów. Nominacja Rose'a wciąż musi uzyskać większość głosów w Senacie.

REKLAMA

Nie żyje legendarny muzyk

Lider grupy Sly and the Family Stone, autor przebojów "Dance to the Music" i "I Want to Take You Higher", legenda muzyki soul, funk i R&B Sly Stone zmarł w wieku 82 lat.
Świeczka, zdjęcie poglądowe Nie żyje legendarny muzyk
Świeczka, zdjęcie poglądowe / pixabay.com

Co musisz wiedzieć:

  • Ikona muzyki soul i funk zmarła w wieku 82 lat – Sly Stone, lider Sly and the Family Stone, odszedł po długiej chorobie płuc, pozostawiając po sobie niezwykłe muzyczne dziedzictwo i wpływ na całe pokolenia artystów.
  • Jego zespół zrewolucjonizował muzykę, łącząc różne gatunki oraz rasowo i płciowo zróżnicowany skład. Hity jak ''Dance to the Music'' czy ''Everyday People'' były manifestem jedności i zmian społecznych.
  • Narkotyki, paranoja i destrukcyjne zachowania doprowadziły do rozpadu zespołu i marginalizacji artysty. Słynny album ''There's a Riot Goin' On'' stał się symbolem rozczarowania epoką kontrkultury.
  • Choć Sly Stone przez lata żył na marginesie, jego twórczość pozostaje inspiracją dla kolejnych pokoleń. W 2023 roku ukazała się jego autobiografia, a film dokumentalny ''Sly Lives!'' przypomniał o jego wpływie na historię muzyki.

 

Przyczyny śmierci artysty

O śmierci artysty poinformowała rodzina. Stone zmarł "po długiej walce z przewlekłą chorobą płuc i innymi problemami zdrowotnymi, odszedł otoczony trójką swoich dzieci, w obecności najbliższego przyjaciela i rodziny" – napisano w opublikowanym w mediach społecznościowych oświadczeniu, w którym wyrażono także nadzieję, że "jego niezwykłe muzyczne dziedzictwo będzie nadal rezonować i inspirować kolejne pokolenia".

Przypominamy tekst o wzlocie i upadku Slya Stone'a, który ukazał się w lutym tego roku – przy okazji premiery dokumentu Questlove'a pt. "Sly Lives! (aka the Burden of Black Genius)".

 

"Czarodziej i geniusz"

W autobiografii "Rage to Survive" piosenkarka Etta James nazwała Stone'a czarodziejem i geniuszem. "Nigdy nie zetknęłam się z takim talentem jak Sly. Tylko James Brown i Otis Redding mogli mu się równać. Potrafił zagrać na każdym instrumencie i zaśpiewać wszystkie partie wokalne. Uczynił z R&B zjawisko międzynarodowe, zintegrował je i sprawił, że pokochał je cały świat. Wyprzedzał wszystkich, ledwie dało się za nim nadążyć".

Sly and the Family Stone był niemal wyzwaniem rzuconym konserwatywnym polityczno-społecznym normom. Nie tylko jego muzyka wymykała się podziałom na gatunki, w równej mierze sięgając po soul, funk i rock. Formację tworzyli muzycy o czarnym i białym kolorze skóry, kobiety i mężczyźni. "Nie każdy był zachwycony widokiem czarnych i białych wspólnie bawiących się na scenie" – opowiadała trębaczka Cynthia Robinson. Choć debiutancki album "A Whole New Thing" przeszedł bez echa, kolejna płyta – "Dance to the Music" z 1968 r. – przyniosła zespołowi popularność za sprawą tytułowej piosenki.

Sukces osiągnęli trzecim albumem. "Stand!" okazał się komercyjnym przebojem, a singiel "Everyday People" – w którym Stone wzywa do porozumienia przeciwnych stron amerykańskiego sporu rasowo-politycznego – wspiął się na szczyt list przebojów. "I Want to Take You Higher", "Stand!" i "Sing a Simple Song" miały chwytliwe melodie, album stał się "dokumentem swoich czasów" – wygasania wiary w hipisowskie przesłanie pokoju i miłości, rośnięcia w siłę ruchów obywatelskich i organizacji zrywających z pacyfistyczną retoryką, głoszących konieczność siłowej walki o równość.

Jeśli nie czuł "dobrych wibracji", jeśli cokolwiek nie było tak, jak sobie założył, Sly Stone zrywał umowę, odmawiał wyjścia na scenę, odwoływał koncert. Jego sławie muzycznego rewolucjonisty dorównywać zaczęła reputacja człowieka impulsywnego, trudnego we współpracy. W dodatku borykającego się z uzależnieniem od kokainy i PCP. Niektórzy jego zachowanie oceniali jako arogancję, inni widzieli w nim artystę świadomego swej wartości, walczącego o swoją sztukę. Wyrazem jego sławy, popularności i pozycji był występ formacji na święcie dzieci kwiatów – festiwalu Woodstock w 1969 r.

 

''Dzieje kariery Stone'a to opowieść o samozniszczeniu"

– Woodstock sprawił, że usłyszała o nim cała Ameryka. Stał się pierwszą czarną osobowością, która osiągnęła taki poziom sławy w okresie po najważniejszych wydarzeniach ruchu praw obywatelskich – tłumaczył Questlove w rozmowie z "Guardianem". – To odróżnia jego sławę od tej, jaką cieszyli się Ray Charles, Chuck Berry i James Brown – oni mimo sławy na własnej skórze poznali, co to znaczy segregacja. James Brown nie mógł zjeść kolacji w klubie, w którym występował. A co się stanie, kiedy dostaniesz wszystko, czego zapragniesz? Dzieje kariery Stone'a to opowieść o samozniszczeniu.

Prace nad albumem "There's a Riot Goin' On" zdominowała nie muzyka, ale narkotyki. Dawni przyjaciele przypisywali sobie nawzajem najgorsze intencje. Basista Larry Graham nabrał przekonania, że Stone wynajął zabójcę, by go zlikwidować. Zanim wsiadł do samochodu, sprawdzał, czy pod pojazdem nie ma ładunku wybuchowego. "Przyjęło się uważać «Riot» za dowód upadku Sly'a, przejścia ze światła do mroku introspekcji zasilanej prochami" – pisał Jeff Kaliss, autor książki "I Want to Take You Higher. The Life and Times of Sly and the Family Stone". "W szerszym kulturowym kontekście płytę traktuje się jak ścieżkę dźwiękową towarzyszącą rozczarowaniu pokolenia Boomersów, odrzucenia przez nich idealizmu w reakcji na zamachy, wojnę, intrygi polityczne i narkotyki".

Dziennikarz i pisarz Greil Marcus w książce "Mystery Train" pisze, że na "Riot" Sly "dał słuchaczom – zwłaszcza białym – dokładnie to, czego nie chcieli. Pragnęli radosnych, podnoszących na duchu piosenek, a nie studium tego, co kryje się pod szerokim uśmiechem czarnej supergwiazdy". Album był dokumentem niepewnych czasów, w jakich powstał. Czasów odejścia od idealistycznych haseł dzieci kwiatów i coraz większego znaczenia organizacji takich jak Partia Czarnych Panter, która chętnie powoływała się na Jimiego Hendrixa, Boba Dylana czy Sly and the Family Stone. Sly nie prawił o wojnie, walce o sprawiedliwość społeczną z bronią w ręku. Pantery namawiały go, by wyrzucił z zespołu białych muzyków.

 

"Paliliśmy zioło i piliśmy wino, aż pojawiła się kokaina"

Jego grupa i piosenki same w sobie stanowiły polityczne deklaracje, choć nie mówiły bezpośrednio o Wietnamie czy Richardzie Nixonie. Zintegrowany rasowo zespół i pozytywne piosenki "Everyday People", "Everybody Is a Star", "Underdog", obietnica pokojowej rewolucji lat 60. i wielkiej przemiany okazały się ułudą pogrzebaną wraz z rosnącym uzależnieniem kontrkultury od narkotyków. – Paliliśmy zioło i piliśmy wino, aż pojawiła się kokaina – wspominał Jerry Martini, saksofonista Sly and the Family Stone. Panująca w grupie postępująca dekadencja paraliżowała pracę nad muzyką, z niegdysiejszych przyjaciół czyniła wrogów, uniemożliwiała występy, nie pozwalała zdążyć na samolot, być we właściwym miejscu o właściwym czasie. Zespół odwoływał coraz więcej koncertów – 26 z planowanych 80 w 1970 r. Spóźnienie na koncerty w Waszyngtonie i Chicago doprowadziły publiczność do wściekłości, która przerodziła się w starcia z policją.

Wytwórnia nie mogła się natomiast doczekać nowej płyty. Zainteresowanie muzycznej prasy i rosnące wyniki sprzedaży poprzednich albumów sprawiły, że zdecydowała się wydać kompilację największych przebojów. Jednak ich pozytywny przekaz oraz energia nie miały już wiele wspólnego z sytuacją w grupie i nastawieniem jej lidera. – Starałem się kontrolować kogoś, kogo nie da się kontrolować – załamywał ręce menedżer David Kapralik. – Nie miałem na niego żadnego wpływu. Te dwie osoby: Sylvester Stewart, skryty, wrażliwy poeta, i Sly Stone, uliczny cwaniak, którego wymyślił, nieustannie ze sobą wojowały. Znieczulał się kokainą.

Po dawnej spontanicznej i nieskrępowanej radości nie pozostało nic. Chaos przy pracach producenckich pozbawił muzykę charakterystycznego dla zespołu luzu, zastąpił go klaustrofobią, poczuciem osaczenia, apatią. Sly przyprowadzał do studia przypadkowo poznane w klubach kobiety, kazał im śpiewać, nagrywał w środku nocy. Następnego dnia niszczył nagranie. Sam nagrywał partie basu, perkusji. Żywe instrumenty zastępował elektronicznymi. W studiu odwiedzali go Miles Davis, Ike Turner, Bobby Womack i Billy Preston – dwaj ostatni zagrali w piosence "Family Affair".

– Wszyscy mieli przy sobie broń. Sly niby był na miejscu, ale był nieobecny – wspominał Womack w wywiadzie dla "Vanity Fair". – Leżał na fortepianie, kompletnie rozwalony, i gdy przyszedł czas nagrywania partii wokalnych, musieli mu układać mikrofony wokół głowy. Miles Davis natomiast, wspominając tę wizytę w swojej autobiografii, zapamiętał głównie "dziewczyny, kokainę, ochroniarzy pod bronią. Wszyscy wyglądali naprawdę groźnie". Obrazu dopełniały atakujące gości pitbulle Stone'a.

– Nic nie było już fajne – kwitował perkusista Greg Errico, który opuścił zespół po zakończeniu sesji do "There's a Riot Goin' On" z 1971 r. Na tym albumie Stone zastępował go maszyną. Okładka przedstawiała amerykańską flagę ze słońcami w miejsce gwiazdek – była pierwszą w dziejach zespołu, na której nie znalazły się wizerunki wszystkich muzyków, całej "rodziny".

 

Upadek

–Na upadek wielkich zespołów składają się zawsze te same sprawy: znajomi znajomych, ludzie nie wiadomo skąd, kręcący się wokół, dilerzy, podejrzani doktorzy… – wyliczał Jerry Martini. Saksofonista zagrał na kolejnej płycie, wydanej w 1973 r. "Fresh". W zespole nie było już wówczas Larry'ego Grahama ani Grega Errico. Gwiazda Stone'a gasła, nieskrępowaną wyobraźnię artysty coraz bardziej tłumiły używki. Funk i soul wyszły z mody, zastąpiło je disco. W 1975 r. w nowojorskiej Radio City Music Hall zespół przyszła oglądać ledwie garstka widzów, a muzycy musieli się zrzucać na powrót do domu, na Zachodnie Wybrzeże. Wówczas zdecydowali się rozwiązać grupę.

Gdy w 1993 r. Sly and the Family Stone został włączony do Rock and Roll Hall of Fame, jego lider od dawna nie nagrywał, nie koncertował. Jego ostatnią płytę "Ain't But the One Way" ukończył producent – Sly przepadł bez wieści. Nie wierzył w zapewnienia kolejnych lekarzy, że nałóg wpędzi go do grobu. Kolejne zapowiadane "powroty" nie dochodziły do skutku albo ograniczały się do jednorazowego występu. Domagał się od dziennikarzy zapłaty za udzielenie wywiadu, snuł nierealne plany uczenia muzyki członków brytyjskiej rodziny królewskiej, mieszkał w samochodzie w Los Angeles, ale nadal opowiadał o nowej płycie. Zamiast niej w 2023 r. ukazały się wspomnienia Stone'a pt. "Thank You (Falettinme Be Mice Elf Agin): A Memoir" ze wstępem autorstwa Ahmira "Questlove'a" Thompsona. "Sly żył setkami żyć" – napisał perskusista grupy The Roots i autor filmu dokumentalnego "Sly Lives! (aka the Burden of Black Genius)".

Film przypomina dzieje zespołu i jego ekscentrycznego lidera, analizuje znaczenie i wpływ Stone'a nie tylko na muzykę przełomu lat 60. i 70., ale także na kolejne pokolenia artystów. Wśród jego rozmówców znaleźli się D'Angelo, Andre 3000, Chaka Khan, Q-Tip, a także Nile Rodgers, Clive Davis, George Clinton (lider formacji Parliament-Funkadelic) czy członkowie Sly and the Family Stone. (PAP)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe