Piotr Skwieciński: Bo przecież mieli być gorsi…

Przy czym bardzo wielu obserwatorów, nawet tych niepodejrzewanych o sympatię do żadnego z wyżej wymienionych polityków, wyraźnie stawia sobie za punkt honoru pokazanie się jako ludzi rozsądnych, „nie obrażających się na rzeczywistość i nie obrażających ludzi”. Szuka więc takiego sposobu mówienia o nagłym fenomenie polskiej antyukraińskości, który nie spowoduje, że ci dotknięci antyukraińskością obrażą się na obserwatorów.
- Komunikat dla mieszkańców Poznania
- Komunikat dla mieszkańców woj. warmińsko-mazurskiego
- Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- Trzaskowski czy Nawrocki? Jest oświadczenie Sławomira Mentzena
- Jest decyzja KE ws. finansowania kampanii Rafała Trzaskowskiego
- Były "bramkarz", teraz ksiądz: Zostały mi blizny, Karol Nawrocki zna życie
- Rząd Tuska liczy na ingerencję UE w wybory w Polsce. W grę wchodzą rozwiązania siłowe?
- Wojciech Cejrowski poparł Karola Nawrockiego
- Komunikat dla mieszkańców Katowic
Wszyscy jesteśmy zmęczeni wojną polsko-polską
Jest w tym pewien zrozumiały odruch. Ostatecznie wszyscy (prócz pewnego rodzaju psychopatów, ale tych nie jest wprawdzie tak mało, ale zarazem i nie tak dużo) jesteśmy zmęczeni trwającą już od dziesięcioleci i przybierającą na sile wojną polsko-polską. W tej sytuacji intuicyjne dążenie, by nie tworzyć dodatkowych linii podziału, zwłaszcza takich, które mogłyby stać się emocjonalnie nieprzekraczalne, jest jakoś tam naturalne.
Ale ja zachowam się inaczej. I powiem tak: zjawisko nagłego wybuchu i błyskawicznego rozwoju polskiej antyukraińskości ma (jak niemal wszystko) więcej niż jedną przyczynę. Gdybym jednak musiał wymienić tylko jedną, jakoś tam najważniejszą, a zarazem jakoś tam najbardziej wstydliwą i mroczną, to powiedziałbym, że jest nią pojawienie się i eskalacja polskiego poczucia niższości wobec Ukraińców. Tak jest – kompleksu niższości.
Kompleksu spowodowanego, paradoksalnie, tym samym, za co w zamierzchłym 2022 roku bardzo wielu Polaków Ukraińców podziwiało. Czyli niesłychaną twardością ich oporu, gotowością do codziennego narażania własnego życia.
Tak, wiem, dziesiątki tysięcy młodych Ukraińców uchylają się od udziału w wojnie. A moja kijowska znajoma, kiedy ostatni raz była w Warszawie, z obrzydzeniem opowiadała mi o swoich towarzyszkach z przedziału w pociągu zmierzającym do naszego kraju, opowiadających sobie nawzajem, że żeby odpocząć, muszą po prostu raz na trzy miesiące pojechać do Tajlandii, i że wojna potrwa jeszcze co najmniej 10 lat i one przez te 10 lat będą co kwartał latać przez Okęcie do Phuket czy innej Pattai.
Tylko że skala tych nieestetycznych zjawisk nie wpływa, jak dotąd, w sposób widoczny na siłę ukraińskiego oporu. Armia krwawi, miejscami jest zmuszona wycofywać się, ale zawsze w zaciętym boju. I trwa to już dobrze ponad trzy lata.
I tego właśnie bardzo wielu Polaków w narastający sposób znieść nie może.
Świadomość ukraińskiej asertywności
Nie może, bo czują, bo słyszą głos wewnętrzny, który im mówi: „Jakby to na nas padło, to nie dalibyśmy tak rady”. Byłoby inaczej. Nie byłoby żadnych trzech lat wojny. Nie byłoby obronienia stolicy. Po kilku jeśli nie tygodniach, to miesiącach Rosjanie zrobiliby z nami koniec. Bo byśmy tak jak Ukraińcy nie potrafili. Taka świadomość jest dla wielu psychicznie niemożliwa do wytrzymania.
Podobnie jak niemożliwa do wytrzymania jest świadomość ukraińskiej asertywności. Bo oto kraj będący, wydawałoby się, w położeniu tak beznadziejnym na każdym możliwym froncie potrafi twardo zabiegać o swoje interesy. Prowadząc wojnę z Putinem, stawiać się jednocześnie Trumpowi. No a skoro tak, to już tym bardziej takiej Polsce.
Gdyby jeszcze chodziło o kogoś innego, to byśmy to jakoś znieśli. Ale żyć ze świadomością, że nagle swoją wyższość nad nami przejawiają Ukraińcy? Naród przecież wschodni. Przecież powinno być inaczej, te wschodniosłowiańskie plemiona są w naturalny sposób od nas gorsze; stworzone po to, żebyśmy mieli od kogo czuć się lepsi. Przekonanie o tej ich gorszości zawsze koiło polski kompleks niższości wobec Zachodu. I tu nagle – takie coś?
Jak z tym żyć?
Stąd Mentzen. I stąd Braun.
[Felieton pochodzi z Tygodnika Solidarność 21/2025]