Koalicjanci zyskują, atakując Tuska

Spoiwo łączące rządzącą koalicję staje się coraz rzadsze. Trzecia Droga i Lewica na własnej skórze przekonują się, że jednym sposobem na przeżycie w tym toksycznym układzie jest dystansowanie się od Platformy Obywatelskiej.
Premier Donald Tusk Koalicjanci zyskują, atakując Tuska
Premier Donald Tusk / PAP/Szymon Pulcyn

Co musisz wiedzieć?

  • Krytyka Donalda Tuska przynosi koalicjantom coraz większe poparcie w sondażach.
  • Dla Trzeciej Drogi i Lewicy obecna strategia oznacza odzyskiwanie podmiotowości.
  • Premier powstrzymuje się z odpowiedzią na krytykę ze strony koalicjantów.
  • W przypadku przegranych wyborów prezydenckich Tusk będzie musiał liczyć ze zdaniem koalicjantów.

 

Premier z polityka niemal wszechmocnego stał się obiektem drwin i ataków. Sondaże poparcia dla kandydatów w wyścigu prezydenckim oraz dla partii politycznych pokazują jasno, że im bardziej koalicjanci krytykują Donalda Tuska, tym większe zyskują poparcie. Jeszcze niedawno chęć głosowania na Szymona Hołownię, Magdalenę Biejat i Adriana Zandberga wskazywało od 1 do 3 proc. wyborców. Dziś to poparcie jest niemal dwukrotnie większe. Choć oczywiście nie mają szans na wejście do drugiej tury wyborów, to jednak ich rosnąca popularność przekłada się na siłę partii politycznych. Trzecia Droga i Lewica notują wyniki powyżej progów wyborczych, co daje im szansę na obecność w następnym parlamencie. 

Obecność jedną nogą w koalicji, a drugą w opozycji przynosi więc wymierne korzyści. Pozwala tym formacjom odzyskać choć część podmiotowości, co oznacza zatrzymanie procesu pożerania przez partię Tuska. 

 

Rozjazd programowy 

Premier próbuje na razie udawać, że nic złego się nie dzieje, i przekonuje, że wzrost poparcia dla kandydatów Lewicy i Trzeciej Drogi ma w drugiej turze posłużyć Rafałowi Trzaskowskiemu. To jednak tylko pozory. Dostrzega przecież, że każdy z koalicjantów gra głównie na siebie. 

Uruchamiając pilotażowy program ograniczania czasu pracy, Lewica zraża do rządzących zdecydowaną większość przedsiębiorców, którzy na takie pomysły patrzą z niedowierzaniem i alergią. Rząd, który miał być przyjazny biznesowi i zapewniać dogodne warunki rozwoju, nie tylko nie może zanotować na swoim koncie żadnego sukcesu w tym zakresie, ale jeszcze zamierza znacząco podnieść koszty funkcjonowania przedsiębiorstw oraz ograniczyć ich konkurencyjność. 

Nawet uchwalenie obniżenia składki zdrowotnej dla części przedsiębiorców może ostatecznie nie dojść do skutku, bo kandydatka Lewicy Magdalena Biejat zabiegała u prezydenta o zawetowanie ustawy. 

Z oporem tej partii zderza się także projekt deregulacji, nad którym pracuje zespół biznesmena Rafała Brzoski. Mimo hucznych zapowiedzi o uproszczeniu przepisów dotyczących prowadzenia działalności gospodarczej gradu propozycji nie widać. Eksperci ugrzęźli w szczegółach i zderzają się z urzędniczym oporem, który zniechęciłby nawet Herkulesa.

Na dodatek politycy Lewicy domagają się realizacji kolejnych swoich postulatów, które uderzają wprost w biznesowe zaplecze Platformy Obywatelskiej, czyli w deweloperów. Już udało im się zablokować program kredytu mieszkaniowego zero procent, co napędzałoby zyski głównie firmom budującym mieszkania. Teraz domagają się dofinansowania budownictwa społecznego realizowanego przez samorządy. Dla deweloperów to niebezpieczne, ponieważ miasta – szczególnie duże – mogą przeznaczyć na ten cel bardzo atrakcyjne grunty, które przecież są dobrem wyjątkowo pożądanym. 

 

Tusk przestał straszyć 

Fakt, że Lewica przestała się obawiać forsowania swoich propozycji programowych, wynika głównie ze znikającej obawy przed premierem. Potrafił co prawda po długotrwałym grillowaniu odstrzelić ministra nauki Dariusza Wieczorka czy wiceministra spraw zagranicznych Andrzeja Szejnę, ale to zamiast przestraszyć najsłabszego koalicjanta, tylko go ośmieliło. Lewicowcy zdali sobie sprawę, że jeśli nie będą przeciwstawiać się Tuskowi, zostaną przez niego wchłonięci.

Kampania prezydencka dała okazję, by robić to do pewnego stopnia bezkarnie. Nie można przecież mieć pretensji do wicemarszałek Senatu Magdaleny Biejat, że zabiega o poparcie. Tyle tylko, że ona nie omieszkała sobie przy okazji z lidera Platformy zadrwić. Przyznała, że Donald Tusk wściekł się na nią, gdy w trakcie debaty podeszła do Rafała Trzaskowskiego i zabrała od niego tęczową flagę, którą kandydat PO otrzymał od Karola Nawrockiego.
Już samo opisanie tej rozmowy – choć nie wiemy, czy odbyła się naprawdę – było dla premiera policzkiem. On wszak nie lubi, gdy publicznie wytyka mu się słabość. Ale Biejat poszła dalej, przyznała, że pretensje lider PO powinien zgłaszać do Trzaskowskiego. Co więcej, poszła do znienawidzonego przez Tuska Andrzeja Dudy, by namówić go do zawetowania ustawy o obniżeniu składki zdrowotnej. 

Gdyby nie trwała kampania wyborcza, Tusk z pewnością nie omieszkałby się za tę zniewagę odwinąć. To przecież według niego niewybaczalny objaw braku lojalności, ale przede wszystkim kwestionowanie siły sprawczej. Skoro jego koalicjant pragnie zablokować sztandarowy projekt, to znaczy, że premier nie jest już jedynym samcem alfa. 

Nie może jednak teraz wywołać awantury, żeby to ostatecznie nie pogrzebało szans kandydata PO w wyborach. Musi więc przełykać te gorzkie zniewagi i liczyć na to, że rosnące poparcie dla kandydatki Lewicy pomoże Rafałowi Trzaskowskiemu w drugiej turze wyborów. Gdyby prezydent Warszawy zdołał wygrać, Tusk miałby szansę na srogą zemstę. 

Na razie jednak zachowanie Lewicy ośmieliło także Szymona Hołownię. Podczas jednego z wyborczych spotkań tak odpowiedział mężczyźnie rozżalonemu na zbytnią uległość marszałka Sejmu wobec premiera: – Mam szansę powstrzymać Tuska, jeżeli tylko mi pan pomoże. Okiełznać tego rudowłosego, o którym pan tak pięknie opowiadał. Ja nie wiem, skąd w ogóle te rude włosy, bo wcale rudy nie jest, tylko łysiejący. 

Można oczywiście te słowa i uznać za żart, ale premier – wbrew tworzonemu starannie wizerunkowi luzaka – nie ma szczególnego poczucia humoru i dystansu do siebie. Co więcej, jest pamiętliwy i tego rodzaju uszczypliwości traktuje bardzo poważnie. 

Jednak i w tym przypadku nie może zbyt mocno atakować Hołowni, gdyż to zniechęcałoby jego wyborców do poparcia w drugiej turze kandydata PO. Ale urazy nie znikają. Są odkładane i prędzej czy później odegrają swoją rolę w koalicyjnych porachunkach.

 

Domknięcie systemu

Politycy Lewicy i Trzeciej Drogi, a może dokładniej Polski 2050, bo PSL zostało niemal całkowicie spacyfikowane, doskonale wiedzą, że czas ich rumakowania skończy się 1 czerwca, czyli w dniu drugiej tury wyborów. 

Jeśli wygra Rafał Trzaskowski, znajdą się w kleszczach, bez większego pola manewru. Donald Tusk najpierw zapewni sobie bezkarność za wszystkie przypadki łamania prawa od objęcia rządów – może to być na przykład pakiet ustaw abolicyjnych, które zostaną nazwane przywracaniem praworządności, albo jakoś podobnie. Gdy to nastąpi, nie będzie już miał żadnych oporów, by rozprawić się z koalicjantami.

Oni oczywiście ciągle zachowają władzę, ale za krnąbrność będzie mogło ich spotkać to samo, co posła Dariusza Mateckiego. Inwigilacja, szybkie zatrzymanie, zarzuty bez odpowiednich dowodów i kilka tygodni aresztu. Taki scenariusz działa na wyobraźnię, ponieważ oznacza nie tylko wyrwanie ze strefy komfortu, ale zetknięcie ze światem, z którym nikt przyzwoity nie chce mieć nic wspólnego. Słabsi mogą takiej presji nie wytrzymać, szczególnie gdy dotyka to także najbliższych. 

Dlatego paradoks polega na tym, że dla koalicjantów Tuska bardziej bezpieczna może okazać się wygrana Karola Nawrockiego. Tusk nie domknąłby systemu i pozostał uzależniony od Lewicy i Trzeciej Drogi. 

 

Więcej możliwości 

Dodatkowo klęska Rafała Trzaskowskiego otworzyłaby koalicjantom Platformy Obywatelskiej możliwość układania się z opozycją w istotnych dla nich sprawach. Tak jak w przypadku próby zablokowania składki zdrowotnej przez Lewicę czy odrzucenia projektu liberalizującego aborcję przez Trzecią Drogę. Oba te przykłady pokazują, że Donalda Tuska można przechytrzyć, a PiS lub prawicowy prezydent chętnie w takiej grze wezmą udział. 

Przegrana kandydata Platformy Obywatelskiej, a więc i samego premiera, byłaby także oczywistym sygnałem, że szef rządu nie jest już atutem tej koalicji, ale raczej jej obciążeniem. Poparcie dla Trzaskowskiego spada przecież równolegle z coraz gorszymi notowaniami Tuska i jego gabinetu. 
Od wyniku wyborów zależy więc, w jakim nastroju będzie odbywała się zapowiadana rekonstrukcja rządu. Czy premier będzie występował jako zwycięzca i dyktował nowe warunki kontraktu na rządzenie czy może jako winny porażki będzie musiał bardziej liczyć się z żądaniami Lewicy i Trzeciej Drogi. Dla nich z pewnością będzie to okazja do wytargowania większego wpływu na rządzenie, ale Tusk nie jest w stanie długo znosić tego rodzaju upokorzenia. 

Jeśli nawet chwilowo pójdzie na ustępstwa, to niemal natychmiast – jak ma w zwyczaju – zacznie używać mediów i służb specjalnych do osłabiania swoich sojuszników. Zwłaszcza że liczba doznanych urazów będzie tylko narastać.  

Zarówno więc w przypadku wygranej Trzaskowskiego, jak i jego przegranej lider PO stanie przed koniecznością ponownego podporządkowania sobie koalicjantów, których kampania wyborcza rozzuchwaliła. Sytuacja będzie jednak zupełnie inna niż na początku 2025 roku. 

Dzień po wyborach prezydenckich zacznie się przecież kampania do Sejmu. Utrzymanie poparcia gwarantującego wejście do parlamentu będzie wiązało się z krytykowaniem Tuska i dystansowaniem się od niego. To on przecież wzbudza największą niechęć obywateli. Czas miłości w koalicji skończył się więc na dobre. 


 

POLECANE
Wysoka nagroda za informacje ws. zabójstwa Polaka w Southampton Wiadomości
Wysoka nagroda za informacje ws. zabójstwa Polaka w Southampton

Organizacja Crimestoppers wyznaczyła nagrodę 20 tys. funtów za informacje pomagające wyjaśnić sprawę zabójstwa 45-letniego Polaka w Southampton. Ciało mężczyzny, ze śladami pożaru, znaleziono 8 października w rejonie rezerwatu przyrody Southampton Common.

Były szef BBN z ważnym stanowiskiem w MON z ostatniej chwili
Były szef BBN z ważnym stanowiskiem w MON

Były szef BBN z czasów prezydenta Andrzeja Dudy, gen. Dariusz Łukowski został powołany na funkcje dyrektora Departamentu Strategii i Planowania Obronnego w resorcie obrony narodowej - poinformował we wtorek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

Niemcy likwidują Pociąg do Kultury. Kursuje między Berlinem i Wrocławiem Wiadomości
Niemcy likwidują "Pociąg do Kultury". Kursuje między Berlinem i Wrocławiem

Weekendowe połączenie kolejowe, łączące Berlin z Wrocławiem i oferujące pasażerom wydarzenia artystyczne w drodze, jest bliski zamknięcia. Niemieckie media informują, że projekt przestanie funkcjonować po grudniu 2025 roku z powodów finansowych.

Internauci alarmują o tajemniczych obiektach nad Polską. Być może znamy rozwiązanie zagadki z ostatniej chwili
Internauci alarmują o tajemniczych obiektach nad Polską. Być może znamy rozwiązanie zagadki

We wtorkowy wieczór mieszkańcy różnych regionów Polski donosili o tajemniczych światłach na niebie; niebo nad Mazowszem, Śląskiem i Podkarpaciem rozświetliły pomarańczowe kule ognia. Choć część osób podejrzewa wojskowe flary, wiele wskazuje na to, że to po prostu... „spadające gwiazdy”. 

Bruksela: Ruch lotniczy wstrzymany z powodu dronów z ostatniej chwili
Bruksela: Ruch lotniczy wstrzymany z powodu dronów

Cały ruch lotniczy na lotnisku w Brukseli został wstrzymany we wtorek wieczorem w związku z wtargnięciem co najmniej jednego drona – podały belgijskie media, powołując się na agencję prasową Belga. Samoloty przekierowano na lotnisko w Liege, które niedługo potem również zamknięto w związku z aktywnością bezzałogowców.

Krajowa izba producentów drobiu alarmuje. Ceny w górę nawet o 60 proc. Wiadomości
Krajowa izba producentów drobiu alarmuje. Ceny w górę nawet o 60 proc.

W Polsce i w całej Europie zaczyna brakować jaj. To efekt ognisk grypy ptaków i rzekomego pomoru drobiu, które uderzyły w największe centra produkcji. Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz alarmuje, że ceny jaj już mocno rosną — i nie ma szans, by szybko wróciły do poziomów z poprzednich miesięcy.

Pilny komunikat dla mieszkańców Warszawy z ostatniej chwili
Pilny komunikat dla mieszkańców Warszawy

Od 8 do 16 listopada 2025 r. Dworzec Warszawa Centralna zostanie wyłączony z obsługi pociągów dalekobieżnych z powodu modernizacji infrastruktury kolejowej. Pasażerów czekają spore zmiany w kursowaniu pociągów PKP Intercity i SKM, dodatkowe linie komunikacji miejskiej oraz honorowanie biletów na wielu trasach w stolicy.

Sędzia Iwaniec znów zawieszony. Nowa decyzja Waldemara Żurka z ostatniej chwili
Sędzia Iwaniec znów zawieszony. Nowa decyzja Waldemara Żurka

Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek zdecydował o ponownym zawieszeniu sędziego Jakuba Iwańca. Decyzja zapadła we wtorek, czyli tego samego dnia, w którym Sąd Najwyższy uchylił wcześniejsze zarządzenie o zawieszeniu go w obowiązkach.

Upadek Maduro w Wenezueli roztrzaska rosyjski trójkąt karaibski z ostatniej chwili
Upadek Maduro w Wenezueli roztrzaska "rosyjski trójkąt karaibski"

Wenezuela stoi na krawędzi przełomu. Upadek reżimu Nicolasa Maduro oznaczałby nie tylko koniec socjalistycznej dyktatury, ale też rozpad rosyjskiego układu wpływów w Ameryce Łacińskiej. Czy Donald Trump naprawdę doprowadzi do końca ery „rosyjskiego trójkąta karaibskiego”?

Nowelizacja ustawy o CPK. Karol Nawrocki podjął decyzję z ostatniej chwili
Nowelizacja ustawy o CPK. Karol Nawrocki podjął decyzję

Prezydent Karol Nawrocki we wtorek podpisał nowelizację ustawy o Centralnym Porcie Komunikacyjnym. Ma ona ułatwić proces wywłaszczania i uzyskania odszkodowania przez wywłaszczanych, przewiduje też zaliczki do 85 proc. wysokości odszkodowania.

REKLAMA

Koalicjanci zyskują, atakując Tuska

Spoiwo łączące rządzącą koalicję staje się coraz rzadsze. Trzecia Droga i Lewica na własnej skórze przekonują się, że jednym sposobem na przeżycie w tym toksycznym układzie jest dystansowanie się od Platformy Obywatelskiej.
Premier Donald Tusk Koalicjanci zyskują, atakując Tuska
Premier Donald Tusk / PAP/Szymon Pulcyn

Co musisz wiedzieć?

  • Krytyka Donalda Tuska przynosi koalicjantom coraz większe poparcie w sondażach.
  • Dla Trzeciej Drogi i Lewicy obecna strategia oznacza odzyskiwanie podmiotowości.
  • Premier powstrzymuje się z odpowiedzią na krytykę ze strony koalicjantów.
  • W przypadku przegranych wyborów prezydenckich Tusk będzie musiał liczyć ze zdaniem koalicjantów.

 

Premier z polityka niemal wszechmocnego stał się obiektem drwin i ataków. Sondaże poparcia dla kandydatów w wyścigu prezydenckim oraz dla partii politycznych pokazują jasno, że im bardziej koalicjanci krytykują Donalda Tuska, tym większe zyskują poparcie. Jeszcze niedawno chęć głosowania na Szymona Hołownię, Magdalenę Biejat i Adriana Zandberga wskazywało od 1 do 3 proc. wyborców. Dziś to poparcie jest niemal dwukrotnie większe. Choć oczywiście nie mają szans na wejście do drugiej tury wyborów, to jednak ich rosnąca popularność przekłada się na siłę partii politycznych. Trzecia Droga i Lewica notują wyniki powyżej progów wyborczych, co daje im szansę na obecność w następnym parlamencie. 

Obecność jedną nogą w koalicji, a drugą w opozycji przynosi więc wymierne korzyści. Pozwala tym formacjom odzyskać choć część podmiotowości, co oznacza zatrzymanie procesu pożerania przez partię Tuska. 

 

Rozjazd programowy 

Premier próbuje na razie udawać, że nic złego się nie dzieje, i przekonuje, że wzrost poparcia dla kandydatów Lewicy i Trzeciej Drogi ma w drugiej turze posłużyć Rafałowi Trzaskowskiemu. To jednak tylko pozory. Dostrzega przecież, że każdy z koalicjantów gra głównie na siebie. 

Uruchamiając pilotażowy program ograniczania czasu pracy, Lewica zraża do rządzących zdecydowaną większość przedsiębiorców, którzy na takie pomysły patrzą z niedowierzaniem i alergią. Rząd, który miał być przyjazny biznesowi i zapewniać dogodne warunki rozwoju, nie tylko nie może zanotować na swoim koncie żadnego sukcesu w tym zakresie, ale jeszcze zamierza znacząco podnieść koszty funkcjonowania przedsiębiorstw oraz ograniczyć ich konkurencyjność. 

Nawet uchwalenie obniżenia składki zdrowotnej dla części przedsiębiorców może ostatecznie nie dojść do skutku, bo kandydatka Lewicy Magdalena Biejat zabiegała u prezydenta o zawetowanie ustawy. 

Z oporem tej partii zderza się także projekt deregulacji, nad którym pracuje zespół biznesmena Rafała Brzoski. Mimo hucznych zapowiedzi o uproszczeniu przepisów dotyczących prowadzenia działalności gospodarczej gradu propozycji nie widać. Eksperci ugrzęźli w szczegółach i zderzają się z urzędniczym oporem, który zniechęciłby nawet Herkulesa.

Na dodatek politycy Lewicy domagają się realizacji kolejnych swoich postulatów, które uderzają wprost w biznesowe zaplecze Platformy Obywatelskiej, czyli w deweloperów. Już udało im się zablokować program kredytu mieszkaniowego zero procent, co napędzałoby zyski głównie firmom budującym mieszkania. Teraz domagają się dofinansowania budownictwa społecznego realizowanego przez samorządy. Dla deweloperów to niebezpieczne, ponieważ miasta – szczególnie duże – mogą przeznaczyć na ten cel bardzo atrakcyjne grunty, które przecież są dobrem wyjątkowo pożądanym. 

 

Tusk przestał straszyć 

Fakt, że Lewica przestała się obawiać forsowania swoich propozycji programowych, wynika głównie ze znikającej obawy przed premierem. Potrafił co prawda po długotrwałym grillowaniu odstrzelić ministra nauki Dariusza Wieczorka czy wiceministra spraw zagranicznych Andrzeja Szejnę, ale to zamiast przestraszyć najsłabszego koalicjanta, tylko go ośmieliło. Lewicowcy zdali sobie sprawę, że jeśli nie będą przeciwstawiać się Tuskowi, zostaną przez niego wchłonięci.

Kampania prezydencka dała okazję, by robić to do pewnego stopnia bezkarnie. Nie można przecież mieć pretensji do wicemarszałek Senatu Magdaleny Biejat, że zabiega o poparcie. Tyle tylko, że ona nie omieszkała sobie przy okazji z lidera Platformy zadrwić. Przyznała, że Donald Tusk wściekł się na nią, gdy w trakcie debaty podeszła do Rafała Trzaskowskiego i zabrała od niego tęczową flagę, którą kandydat PO otrzymał od Karola Nawrockiego.
Już samo opisanie tej rozmowy – choć nie wiemy, czy odbyła się naprawdę – było dla premiera policzkiem. On wszak nie lubi, gdy publicznie wytyka mu się słabość. Ale Biejat poszła dalej, przyznała, że pretensje lider PO powinien zgłaszać do Trzaskowskiego. Co więcej, poszła do znienawidzonego przez Tuska Andrzeja Dudy, by namówić go do zawetowania ustawy o obniżeniu składki zdrowotnej. 

Gdyby nie trwała kampania wyborcza, Tusk z pewnością nie omieszkałby się za tę zniewagę odwinąć. To przecież według niego niewybaczalny objaw braku lojalności, ale przede wszystkim kwestionowanie siły sprawczej. Skoro jego koalicjant pragnie zablokować sztandarowy projekt, to znaczy, że premier nie jest już jedynym samcem alfa. 

Nie może jednak teraz wywołać awantury, żeby to ostatecznie nie pogrzebało szans kandydata PO w wyborach. Musi więc przełykać te gorzkie zniewagi i liczyć na to, że rosnące poparcie dla kandydatki Lewicy pomoże Rafałowi Trzaskowskiemu w drugiej turze wyborów. Gdyby prezydent Warszawy zdołał wygrać, Tusk miałby szansę na srogą zemstę. 

Na razie jednak zachowanie Lewicy ośmieliło także Szymona Hołownię. Podczas jednego z wyborczych spotkań tak odpowiedział mężczyźnie rozżalonemu na zbytnią uległość marszałka Sejmu wobec premiera: – Mam szansę powstrzymać Tuska, jeżeli tylko mi pan pomoże. Okiełznać tego rudowłosego, o którym pan tak pięknie opowiadał. Ja nie wiem, skąd w ogóle te rude włosy, bo wcale rudy nie jest, tylko łysiejący. 

Można oczywiście te słowa i uznać za żart, ale premier – wbrew tworzonemu starannie wizerunkowi luzaka – nie ma szczególnego poczucia humoru i dystansu do siebie. Co więcej, jest pamiętliwy i tego rodzaju uszczypliwości traktuje bardzo poważnie. 

Jednak i w tym przypadku nie może zbyt mocno atakować Hołowni, gdyż to zniechęcałoby jego wyborców do poparcia w drugiej turze kandydata PO. Ale urazy nie znikają. Są odkładane i prędzej czy później odegrają swoją rolę w koalicyjnych porachunkach.

 

Domknięcie systemu

Politycy Lewicy i Trzeciej Drogi, a może dokładniej Polski 2050, bo PSL zostało niemal całkowicie spacyfikowane, doskonale wiedzą, że czas ich rumakowania skończy się 1 czerwca, czyli w dniu drugiej tury wyborów. 

Jeśli wygra Rafał Trzaskowski, znajdą się w kleszczach, bez większego pola manewru. Donald Tusk najpierw zapewni sobie bezkarność za wszystkie przypadki łamania prawa od objęcia rządów – może to być na przykład pakiet ustaw abolicyjnych, które zostaną nazwane przywracaniem praworządności, albo jakoś podobnie. Gdy to nastąpi, nie będzie już miał żadnych oporów, by rozprawić się z koalicjantami.

Oni oczywiście ciągle zachowają władzę, ale za krnąbrność będzie mogło ich spotkać to samo, co posła Dariusza Mateckiego. Inwigilacja, szybkie zatrzymanie, zarzuty bez odpowiednich dowodów i kilka tygodni aresztu. Taki scenariusz działa na wyobraźnię, ponieważ oznacza nie tylko wyrwanie ze strefy komfortu, ale zetknięcie ze światem, z którym nikt przyzwoity nie chce mieć nic wspólnego. Słabsi mogą takiej presji nie wytrzymać, szczególnie gdy dotyka to także najbliższych. 

Dlatego paradoks polega na tym, że dla koalicjantów Tuska bardziej bezpieczna może okazać się wygrana Karola Nawrockiego. Tusk nie domknąłby systemu i pozostał uzależniony od Lewicy i Trzeciej Drogi. 

 

Więcej możliwości 

Dodatkowo klęska Rafała Trzaskowskiego otworzyłaby koalicjantom Platformy Obywatelskiej możliwość układania się z opozycją w istotnych dla nich sprawach. Tak jak w przypadku próby zablokowania składki zdrowotnej przez Lewicę czy odrzucenia projektu liberalizującego aborcję przez Trzecią Drogę. Oba te przykłady pokazują, że Donalda Tuska można przechytrzyć, a PiS lub prawicowy prezydent chętnie w takiej grze wezmą udział. 

Przegrana kandydata Platformy Obywatelskiej, a więc i samego premiera, byłaby także oczywistym sygnałem, że szef rządu nie jest już atutem tej koalicji, ale raczej jej obciążeniem. Poparcie dla Trzaskowskiego spada przecież równolegle z coraz gorszymi notowaniami Tuska i jego gabinetu. 
Od wyniku wyborów zależy więc, w jakim nastroju będzie odbywała się zapowiadana rekonstrukcja rządu. Czy premier będzie występował jako zwycięzca i dyktował nowe warunki kontraktu na rządzenie czy może jako winny porażki będzie musiał bardziej liczyć się z żądaniami Lewicy i Trzeciej Drogi. Dla nich z pewnością będzie to okazja do wytargowania większego wpływu na rządzenie, ale Tusk nie jest w stanie długo znosić tego rodzaju upokorzenia. 

Jeśli nawet chwilowo pójdzie na ustępstwa, to niemal natychmiast – jak ma w zwyczaju – zacznie używać mediów i służb specjalnych do osłabiania swoich sojuszników. Zwłaszcza że liczba doznanych urazów będzie tylko narastać.  

Zarówno więc w przypadku wygranej Trzaskowskiego, jak i jego przegranej lider PO stanie przed koniecznością ponownego podporządkowania sobie koalicjantów, których kampania wyborcza rozzuchwaliła. Sytuacja będzie jednak zupełnie inna niż na początku 2025 roku. 

Dzień po wyborach prezydenckich zacznie się przecież kampania do Sejmu. Utrzymanie poparcia gwarantującego wejście do parlamentu będzie wiązało się z krytykowaniem Tuska i dystansowaniem się od niego. To on przecież wzbudza największą niechęć obywateli. Czas miłości w koalicji skończył się więc na dobre. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe