Kapitalizm według Trumpa – kto zyska, a kto straci?

W swoim przemówieniu tuż po wygranych wyborach prezydenckich w listopadzie zeszłego roku Donald Trump zaznaczył, że wkrótce wprowadzi zmiany, które pozwolą poprawić sytuację w kraju.
Pomożemy naszemu krajowi się uleczyć. Nasz kraj naprawdę tego potrzebuje. Naprawimy granice, naprawimy wszystko, co nie działa
一 mówił.
Dodawał także, że moment jego zwycięstwa zapisze się w amerykańskiej historii w wyniku przywrócenia porządku i odbudowy kraju, także tej gospodarczej.
Jeszcze na etapie swojej kampanii wyborczej Trump wyraźnie obiecywał prowadzenie polityki sprzyjającej amerykańskiemu biznesowi. Zapowiadał wprowadzenie znacznych obniżek podatków, w tym obniżenie stawki podatku dla firm z 21 do 15%, a także szeroką deregulację. Takie deklaracje zyskały poparcie wielu wpływowych liderów biznesu, którzy liczyli na korzystne dla nich zmiany w gospodarce.
Elon Musk, znany miliarder i założyciel SpaceX oraz Tesli, jako jeden z pierwszych zabrał głos. Jego słowa były pełne entuzjazmu: „Amerykanie dali Donaldowi Trumpowi jasny i wyraźny mandat do zmian”.
Po wygranej przedstawiciele biznesu pospieszyli z gratulacjami, oddając – jak prześmiewczo komentował to internet – „hołd lenny” dla nowego prezydenta, próbując wkupić się w jego łaski.
Marc Andreessen, właściciel Andreessen Horowitz, firmy z zakresu venture capital zgodził się ze słowami Muska, dodając coś od siebie: „Ameryka to naród budowniczych. Wkrótce będziecie mogli budować bez przeszkód. Czas budować”. Słowa te wielu odczytało jako zapowiedź nowej ery w Ameryce, która zapoczątkuje czas rozwoju i dynamicznych zmian.
Nie zabrakło również gratulacji od Jeffa Bezosa, właściciela Amazona, który również wyraził swoje uznanie dla powrotu Trumpa do władzy. Jeden z najbogatszych ludzi na świecie nazwał ten moment „niezwykłym politycznym powrotem i zdecydowanym zwycięstwem”. Z jego perspektywy Trump miał nie tylko odnaleźć się w trudnych warunkach życia publicznego za oceanem, ale także stać się symbolem politycznej determinacji.
- Krzysztof Stanowski złożył ofertę TVP w likwidacji
- Przepisy resortu zdrowia ignorują głos ekspertów? Nowe badania niepokoją
- Płonie dzwonnica, najstarszy drewniany zabytek na warszawskiej Pradze. Trwa akcja służb
- Ważny komunikat dla mieszkańców Krakowa
- Ważne informacje dla kierowców. Nowe przepisy wchodzą w życie
- "Wdzierają się do domów". Niemcy w kłopocie
- Scholz przyjechał pożegnać się z Tuskiem. Burza w sieci po zachowaniu premiera
- Komunikat dla mieszkańców Gdańska
- "Czat Kanału Zero zwariował". Karol Nawrocki u Krzysztofa Stanowskiego. Komentarze
Spór o cła
Wprowadzenie przez prezydenta Trumpa 25-procentowych ceł, m.in. na import stali i aluminium, wywołało poważne obawy wśród amerykańskich liderów biznesu i organizacji handlowych. Choć celem tych działań jest wzmocnienie krajowej produkcji, wskazuje się, że zwiększą one koszty w sektorach zależnych od tych surowców, takich jak budownictwo i przemysł motoryzacyjny. USA w dużym stopniu polegają na imporcie stali i aluminium, głównie z Kanady, co oznacza, że cła mogą negatywnie wpłynąć na łańcuchy dostaw. Przedsiębiorcy nie są pewni, jakie będą długoterminowe skutki takiej polityki, a niektóre branże już teraz mają zmagać się z rosnącymi cenami.
Charles Johnson, prezes i dyrektor generalny Aluminum Association, organizacji, która gromadzi producentów aluminium, dostrzega w nowo wprowadzonych cłach zarówno korzyści, jak i pewne zagrożenia. Wskazuje, że działania te nakierowane są na ochronę interesów gospodarczych USA, ale podkreśla również niezastąpioną rolę stabilnych dostaw przystępnego cenowo metalu, który w znacznym stopniu pochodzi z Kanady. Dla dalszego rozwoju amerykańskiego przemysłu aluminiowego niezbędna jest pewność i przewidywalność polityki handlowej w tym kraju. Bez tego branża może stanąć w obliczu poważnych trudności.
Obawy pojawiają się również na arenie międzynarodowej. Partnerzy handlowi Ameryki reagują na decyzje administracji Trumpa, wprowadzając działania odwetowe.
W odpowiedzi na nałożenie przez Waszyngton ceł na stal i aluminium, Unia Europejska zapowiedziała wprowadzenie własnych o wartości 26 miliardów euro.
Głęboko ubolewamy nad tym działaniem. Cła to podatki. Są szkodliwe dla biznesu, a jeszcze gorsze dla konsumentów. Te taryfy zakłócają łańcuchy dostaw. Wprowadzają niepewność w gospodarce
– powiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
W ostatnich dniach Trump zawiesił część ceł na okres trzech miesięcy. To jednak – jak się zdaje– dopiero początek twardych negocjacji.
- Dzieci z zespołem Downa można zabijać w 9. miesiącu ciąży? Posłanka Lewicy: Tak, "łapią się"
- Komunikat dla mieszkańców Poznania
- Wizyta Donalda Trumpa w Polsce. Padła możliwa data
- Śląsk: Mieszkańcy protestują przeciwko budowie ośrodka dla cudzoziemców
Giełda i społeczeństwo reaguje
W marcu 2025 roku amerykańskie rynki akcji doświadczyły poważnego wstrząsu. Indeks S&P 500 spadł o 8,6% w porównaniu do poziomu z lutego, a wartość całego rynku zmniejszyła się o ponad 4 biliony dolarów. Analitycy giełdowi nie mają wątpliwości, że jest to rezultat polityki handlowej Donalda Trumpa. W ocenie ekspertów rynki finansowe znajdują się w wyraźnym dołku.
Żyjemy w niepewnych czasach. Ludzie łatwo popadają w niepokój, a to wpływa na wyniki sprzedaży na rynkach giełdowych oraz konsumenckich
– mówił Christopher Low z firmy FHN Financial, cytowany przez NBC News.
Obawy narastają, gdyż wysokie koszty pożyczek i rosnąca niepewność co do polityki gospodarczej budzą niepokój wśród biznesu.
W wyniku tego prognozy inwestycyjne zaczęły się pogarszać. Analitycy z „Pantheon Macroeconomics”, firmy zajmującej się badaniem rynków finansowych, wyrazili pogląd, że z powodu zagrożeń związanych z cłami i cięciami wydatków po drugiej stronie Atlantyku może wkrótce dojść do stagnacji inwestycji.
Pomimo tych niepokojących sygnałów Trump zachowuje spokój. Podczas przemówienia przed połączonymi izbami Kongresu z 4 marca prezydent wyjaśniał, że wprowadzenie ceł początkowo może wiązać się z pewnym zamieszaniem, ale według niego nie będzie miało to trwałego wpływu na amerykańską gospodarkę.
Notowania na giełdzie będą rosnąć i spadać. Musimy odbudować nasz kraj
– stwierdził później, podkreślając, że przejściowe trudności są częścią większego planu reformy gospodarczej.
Rzeczniczka prasowa Białego Domu, Karoline Leavitt, apelowała o cierpliwość, określając obecną sytuację na rynku jako „chwilową”.
Spodziewamy się, że będą zarówno dobre, jak i złe dni, ale ostatecznie giełda i zwykli obywatele skorzystają na polityce obecnego prezydenta, tak jak miało to miejsce w trakcie jego pierwszej kadencji
– dodała.
Zgodnie z przeprowadzonym w połowie marca sondażem agencji prasowej Reuters oraz pracowni Ipsos większość Amerykanów uważa, że Donald Trump prowadzi swoją politykę handlową zbyt chaotycznie, a nakładane przez niego cła mają negatywny wpływ na sytuację na giełdzie.
70% respondentów uważa, że cła spowodują wzrost cen, a 41% badanych wierzy, że polityka gospodarcza Trumpa przyniesie długoterminowe korzyści dla USA. Jednocześnie 57% ankietowanych, w tym co trzeci Republikanin, ocenia działania prezydenta jako niestabilne.
Obniżyć podatki
Biały Dom intensywnie dąży do reformy podatkowej, opierając się na ustawie Tax Cuts and Jobs Act (TCJA), której prowizje wygasają w tym roku. Proponowane zmiany obejmują obniżenie podatku dla firm (z 21 do 15%), zniesienie podatku od spadków oraz modyfikacje odliczeń związanych z podatkami stanowymi i lokalnymi (SALT) oraz odsetkami od kredytów samochodowych.
Obiecuję niskie podatki, mniej regulacji, tanie źródła energii, niskie stopy procentowe, bezpieczne granice i bardzo niski poziom przestępczości
– zapowiedział Donald Trump we wrześniu zeszłego roku podczas wystąpienia w „Economic Club of New York”.
Chcemy, aby nasze towary były produkowane w Ameryce i w większości przypadków jest to możliwe. Jeśli zlecasz produkcję za granicę, przenosisz ją tam lub zastępujesz amerykańskich pracowników, nie kwalifikujesz się do żadnych z proponowanych przeze mnie zmian
– dodał.
Partia Republikańska rozważa także wprowadzenie dodatkowego 10-procentowego cła jako rekompensaty dla planowanych cięć podatkowych oraz potencjalne zmiany w różnych ulgach, m.in. w zakresie edukacji i ubezpieczeń zdrowotnych.
Republikanie planują przeprowadzić reformy podatkowe w ciągu pierwszych 100 dni prezydentury Donalda Trumpa, choć pojawiają się głosy ze strony niektórych konserwatywnych polityków, że uchwalenie stosownych ustaw zajmie nieco dłuższy czas. Instytucja analityczna Bloomberg Government zauważa, że planowane cięcia podatków i wydatków mogą zwiększyć niepewność gospodarczą, pogłębiając zadłużenie USA i nie przynosząc znaczących efektów. Poddaje ona w wątpliwość szacowane wpływy Białego Domu z ceł. Wskazuje, że nie uwzględniają one działań odwetowych i prawdopodobnego spadku importu.
Analitycy z Bloomberg Government wskazują, że budżetowa propozycja Izby Reprezentantów, która zakłada przedłużenie reformy podatkowej Trumpa z 2017 roku na kolejną dekadę, może kosztować do 4,5 biliona dolarów. Plan przewiduje też cięcia wydatków o nawet 2 biliony dolarów, lecz napotyka on opór z powodu konieczności redukcji popularnych programów społecznych takich jak ubezpieczenia Medicare i Medicaid.
Zdaniem Bloomberg Government, nawet w optymistycznym scenariuszu, cięcia te jedynie nieznacznie zmniejszyłyby deficyt, a dług publiczny mógłby wzrosnąć o prawie 3 biliony dolarów, generując dodatkowe 600 miliardów rocznych kosztów jego obsługi.
Kongresmen Jason Smith, który jest przewodniczącym komisji ds. podatkowych Izby Reprezentantów, poinformował, że małe firmy, które borykały się z trudnościami pod rządami administracji Joe Bidena, apelują o ulgi podatkowe. Jak podawał, z powodu polityki poprzedniego amerykańskiego prezydenta ten sektor stracił niemal pół miliona miejsc pracy, a opóźnienie w przedłużeniu obniżek podatkowych, wprowadzonych przez Trumpa podczas jego pierwszej kadencji w Białym Domu, może pogłębić ich trudną sytuację.
Z kolei raport Economic Policy Institute opowiada się za nieprzedłużaniem obowiązywania obniżek podatków z 2017 roku, wskazując, że zwiększyłoby to lukę fiskalną i szczególnie negatywnie wpłynęło na położenie klasy średniej.
Utrzymanie cięć podatkowych mogłoby skutkować ograniczeniem wydatków na kluczowe programy, co uderzyłoby w osoby o najniższych dochodach, jednocześnie hamując wzrost gospodarczy o 600 miliardów dolarów. Raport opowiada się za wyższymi podatkami dla najbogatszych, aby zapewnić sprawiedliwy wzrost gospodarczy i podkreśla konieczność utrzymania inwestycji publicznych.
Wielu związkowców argumentuje, że skuteczna strategia celna powinna uwzględniać interesy pracowników i być powiązana z dużymi inwestycjami w infrastrukturę, co zwiększyłoby popyt na amerykańskie produkty. Proponowane przez nich podejście powinno koncentrować się na odbudowie przemysłu w zdegradowanych gospodarczo regionach, zagwarantowaniu uczciwych płac i zapewnieniu aktywnego nadzoru rządu nad procesami produkcyjnymi.
Za oceanem działacze związkowi podkreślają również, że odbudowa amerykańskiej bazy przemysłowej jest kluczowa dla stabilności gospodarki, a odpowiednio zastosowane cła mogą odegrać istotną rolę w realizacji tego celu.
Krytycy uważają, że Donald Trump nie ma spójnej strategii w prowadzonej przez siebie polityce i opiera swoje decyzje na improwizacji, uznając nieprzewidywalność za atut. Inni wskazują jednak, że jego działania mogą być celowo nieprzewidywalne, a on sam stosuje różne techniki negocjacyjne, balansując między groźbami a ustępstwami, by osiągnąć zamierzony efekt.
Choć metody i sposoby działań Trumpa budzą silne kontrowersje w amerykańskim społeczeństwie, na pełniejszą ocenę efektów jego polityki przyjdzie nam jeszcze poczekać.